Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Kolejne pokolenie (część 4)

Dodane przez Yuki27 dnia 12-08-2010 12:31
#10

Ha, kolejna część wypocin. Ogromne podziękowania dla Lady House za poprawienie błędów. Przy okazji Yuki dowiedziała się, jak skomplikowane są tańce towarzyskie :D

CZĘŚĆ III
- Brawo, panno Potter. To pani nowy rekord.
Tłumy Gryfonów ryknęły śmiechem w odpowiedzi na kąśliwą uwagę pani Pomfrey. Kilkoro Krukonów zaczęło klaskać, a grupka Puchonów chichotała cicho.
- Co mu jest? - zapytała profesor McGonagall, bynajmniej nie rozbawiona.
- Połamane dwa żebra, lewa noga i prawe ramię - pielęgniarka odwróciła się do stojącej koło nich Lilly, która wyraźnie próbowała udawać, że jest jej przykro. - Żeby to pobić, musi mu panienka złamać kręgosłup.
- Do zrobienia - odpowiedziała dziewczyna.
Profesor McGonagall spojrzała na nią z naganą. Wiedziała, że jutro dostanie list od Dracona Malfoya, który będzie żądać surowej kary. Znacznie surowszej, niż szlaban, którym została ukarana Lilly.
A co się właściwie stało? Ano, Tom Malfoy stwierdził, że za nic na świecie nie dotknie córki zdrajczyni krwi, za co córka Potterów posłała go zaklęciem wprost na zbroję, stojącą u szczytu schodów. Według relacji Jamesa, który prawie dusił się ze śmiechu, gdy to opowiadał, Malfoy, razem ze zbroją, zleciał ze stopni, wprost na kamienną posadzkę.
- Masz tam ze mną pójść - Minerwa spojrzała zimno na nastolatkę. - I przeprosić go.
Lilly zwiesiła smętnie głowę, ale posłusznie weszła za dyrektorką do skrzydła szpitalnego.
Tom Malfoy leżał na trzecim łóżku od drzwi i wyglądał strasznie. Był jeszcze bardziej blady niż zawsze, na rękach i piersi widniało mnóstwo siniaków, a na lewej łydce ukazał się wielki, zielono - fioletowy krwiak. Włosy rozsypały mu się po poduszce, a oczy miał zamknięte. Wokół niego tłoczyło się mnóstwo Ślizgonek, które zmierzyły Lilly okrutnymi spojrzeniami.
- No już, uciekajcie stąd! - krzyknęła na nie pani Pomfrey. - Ten chłopak ma odpoczywać! Ty możesz zostać - zwróciła się do Scorpiusa, który siedział przy bracie.
- Panie Malfoy - zaczęła profesor McGonagall, gdy wielbicielki Toma wyszły. Chłopak uniósł powieki. - Jest tu ktoś, kto chciałby panu coś powiedzieć.
Ruda przysunęła się do Ślizgona, który wykrzywił się na jej widok. Mruknęła coś pod nosem.
- Słucham? - zapytał blondyn drwiąco.
- Pelasam - wycedziła Lilly.
- Mogłabyś powtórzyć? Upadek przytępił mi słuch.
- Przepraszam! - warknęła na niego, a jej oczy zdradzały rządzę mordu.
- Ależ nie musiałaś... - szydził dalej chłopak. - Przecież wiem, że nie chciałaś... Że to był wypadek...
- Dość - przerwał mu Scorpius. - Przeprosiła, a ty powinieneś zrobić to samo.
- Co? - Tom wytrzeszczył oczy. - Za co?
- Za nazwanie jej matki zdrajczynią...
- Zapomnij - uciął młodszy z braci. Zamknął oczy. - Chciałbym zasnąć.
- Oczywiście - dyrektorka wstała i skierowała się do wyjścia, a za nia podążyli Lilly i Scorpius.
- Potter - w progu dziewczyna odwróciła się słysząc głos Malfoya i napotkała spojrzenie dużych, zielonych oczu.
- Co? - zapytała.
Tom chwilę patrzył na nią, a potem mruknął cicho:
- Do zobaczenia na lekcji tańca.

Lekcje tańca były kolejnym genialnym pomysłem opiekuna Gryffindoru. Miały się odbywać raz w tygodniu, a uczniowie mieli się męczyć pod okiem nauczycielki zaklęć i opiekunki Krukonów, Christiene Carter.
W sobotę po południu czwarte klasy zgromadziły się w Wielkiej Sali. Stoły zostały usunięte pod ścianę, a na podłodze w kącie stało radio i potężne głośniki.
- Ustawcie się parami! - krzyczała podniecona pani profesor. - Zaczniemy od walca angielskiego!
Lilly jęknęła cicho. Nie umiała tańczyć, a nauka na oczach Toma Malfoya była ostatnim, na co miała ochotę.
Sztywno podeszła do Ślizngona, który z drwiącą miną stał na środku sali.
- Dziewczęta! Ręka na ramię partnera! Panowie, ręka na talię!
Tom i Lilly skrzywili się z obrzydzenia, ale wykonali polecenie.
- I raz, dwa trzy!
Zaczęło się. Gryfonka starała się nadążać za partnerem, liczyć w myślach i nie pomylić kroków równocześnie.
- Depczesz mi po nogach - syknął blondyn, a dziewczyna z całej siły stanęła mu na stopę.
W końcu, po kilku minutach, które wydawały się wiecznością, muzyka ucichła.
- Ładnie, jak na pierwszą próbę - pochwaliła ich profesor Carter. - No, to jeszcze raz!
I tak przez dwie godziny. Pod koniec Lilly przestała mylić nogi, a ostatni taniec wyszedł im naprawdę nieźle.
- No, pięknie! - krzyknęła zachwycona nauczycielka. - A skoro tak wam dobrze idzie, to teraz niespodzianka.
Skierowała różdżkę na radio, a z niego zaczęły wypływać doskonale znane uczniom dźwięki.
- Nie musi to być konkretny taniec... Po prostu dajcie się ponieść muzyce!
Pierwsze takty, szybki rytm. Lilly Potter twardo narzuciła kroki, a Tom, o dziwo, dostosował się do nich. Przód, tył, obrót. Tańczyli odnajdując styl i własne tempo, zatracając się w tym, co robią. W pewnym momencie z rudych włosów dziewczyny zsunęła się gumka i długie, grube kosmyki opadły na ramiona, a ona odrzuciła głowę do tyłu i uśmiechnęła się do chłopaka. Ten odwzajemnił uśmiech i zakręcił partnerką, wywołując zduszone okrzyki sąsiadów.
- "Może mógłbyś uwierzyć w więź odrobinę mocniejszą, niż ta wczorajsza?"* - pytał głos płynący z głośników. Ślizgon, jakby w odpowiedzi, przyciągnął dziewczynę mocniej do siebie i wirowali dalej, śmiejąc się do siebie i chyba nie zdając sobie sprawy z tego, że robią coś razem...
- "Nie obchodzi mnie dlaczego się spotkaliśmy; ale poprzez liczbę ran od oczarowania i wspólnego dotyku, możemy domyślić się powodu."* - wyśpiewał mężczyzna i muzyka po chwili ucichła.
Lilly i Tom oddychali ciężko, wciąż objęci, a wokół nich wybuchły brawa, brawa dla ich tańca. Klaskali wszyscy, bez wyjątków.
- Potter, Malfoy - profesor Carter promieniała. - To było coś!
Odsunęli się od siebie, nie do końca wiedząc, co się przed chwilą stało, czy to nie był może sen...
Z Wielkiej Sali wysypali się czwartoklasiści, do których natychmiast podbiegły szóste klasy, rządne wrażeń. Do rudej podeszła Rose.
- No i jak było? - zapytała współczująco.
- Do wytrzymania - odparła tamta, nie patrząc kuzynce w oczy.
Po drugiej stronie Scorpius dopadł brata.
- W porządku? Dałeś radę?
- Tak - opryskliwie odparł tamten i odszedł.

Lilly leżała na łóżku, patrząc w baldachim nad sobą. Myślała o tym, co wydarzyło się wczoraj i co wciąż nie dawało jej spokoju.
Czuła jego ręce na swojej talii, jego oddech na karku i wzrok na twarzy. Ten taniec wczoraj... To było niesamowite, nie do podrobienia.
Co właściwie czuła do tego chłopaka? "Nienawiść", przemknęło jej przez myśl, jest obrzydliwy, nigdy nie przepuścił okazji by mnie poniżyć.
Uderzyła pięścią w materac. Tom Malfoy zawsze był żałosnym dzieciakiem, który uważał się za lepszego od innych. Dlaczego więc wczoraj czuła się przy nim tak dobrze?

W pokoju wspólnym Slytherinu panowała cisza. W bogato zdobionym kominku tlił się żar, a w jednym ze skórzanych foteli siedział Tom, wpatrując się tępo w ścianę.
Nigdy nie przypuszczał, że przyjdzie mu do głowy coś takiego, jak wczoraj. Kiedy usłyszał, że ma cały wieczór spędzić w towarzystwie Lilly Potter, miał ochotę coś rozbić. Od prawie czterech lat się nienawidzili, dogryzali sobie i wykorzystywali każdą chwilę, by przygotować nowy kawał.
To zaczęło się już w pociągu. Potrącił ją, gdy szła korytarzem. Upuściła sobie kufer na stopę, a on zignorował jej krzyki. Chwilę później leżał oszołomiony.
Zawsze uważał, że jej nie znosi, że to najgorsza osoba w całym Hogwarcie, wliczając nauczycieli. Skoro tak, to dlaczego wczoraj, w tym tańcu, przyszło mu do głowy, że jest piękna?

* T. M. Revolution - "Resonance"
Wybaczcie długość, ale nie było jak tego podzielić. Jeszcze raz dziękuję Lady House, bo pewnie roboty miała trochę.

Edytowane przez Yuki27 dnia 12-08-2010 19:36