Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Kolejne pokolenie (część 4)

Dodane przez Yuki27 dnia 05-08-2010 12:40
#5

Posiedziałam trochę nad zasadami pisowni i powinno być lepiej... Niestety moja beta ma kupę zajęć, więc jeszcze tej części nie poprawiała, a mi zależy, żeby ją dodać. Także pewne błędy proszę wybaczyć, bo pewnie się znajdą.


CZĘŚĆ II
Był poniedziałek, poranna uczta. James kiwał się na boki, nie do końca obudzony, Albus jadł tosta, powtarzając zapamiętale zaklęcia, Hugo siedział w kącie ze swoją nową dziewczyną, a Rose, ze strachem, raz po raz zerkała na sufit. Lilly właśnie weszła do Wielkiej Sali i zasiadła koło kuzynki.
- Wyluzuj - mruknęła.
Wtem, tuż przed dziewczynami, wylądowała piękna rdzawa uszatka, trzymająca w dziobie coś, czego żaden uczeń Hogwartu nie chciał dostać - wyjca. Rose zerknęła na stół Ślizgonów - Scorpius również otrzymał piękną czerwoną kopertę.
- Otwórz - ponagliła ją Lilly. - Będziesz miała za sobą.
Tamta drżącymi rękami rozdarła kopertę, a ta podskoczyła i zaczęła wrzeszczeć na całą salę głosem Ronalda Weasleya:
- CO TY SOBIE MYŚLISZ?! MALFOY?! OSZALAŁAŚ?! ROSE ANGELIKO WEASLEY ZAKAZUJE CI TEGO!!!!!!! NIE MASZ PRAWA... JA ROZUMIEM... 16 LAT... ALE, DO CHOLERY, ON?! NIE WOLNO CI!!!!!
- Ron, daj jej spokój... Rosie, kochanie, jestem z ciebie dumna, słoneczko. Jeśli jesteś szczęśliwa, to bądź. Mam nadzieję, że będziemy mogli poznać Scorpiusa niedługo. Pozdrów wszystkich!
Rose siedziała w kompletnym szoku. Nie tyle reakcja ojca ją zaskoczyła, co uległość i zrozumienie matki. Cała szkoła również siedziała jak wryta, nie wiedząc co ma powiedzieć. Po drugiej stronie Sali starszy z Malfoyów otworzył swojego wyjca.
- CO TO MA BYĆ?! ŻART?! ŚLUB?! OSZALAŁEŚ CHYBA! WYDZIEDZICZĘ CIĘ! WYDZIEDZICZĘ JEŚLI SIĘ Z NIĄ POKARZESZ W DOMU! NIE MOŻESZ... NIE POZWOLĘ CI!!!!
- Gadaj zdrów - mruknął Scorpius i podszedł do Rose, by ją uścisnąć. - Trzymasz się, mała? Mówiłem, że nie będzie tak źle.
- Mała? - James Potter obudził się natychmiast. - Co to... Co wy... - spojrzał na kuzynkę, na rękę obejmującą ją w talii i zrozumiał. - Nie no... Jaja sobie robicie, tak? Ha ha, żart z rana żebym się obudził? Ok, już wstałem. Możecie skończyć. Serio mówię.
- James... - zaczęła Rose.
- Nie! Daj spokój Rosie... Błagam cię!
- Uspokój się - Albus położył bratu rękę na ramieniu. - Nie ty masz z nim być, tylko ona.
Tamten opadł na krzesło, zwieszając głowę w geście rezygnacji.
- Jesteście... Niesamowici. - mruknął. Hugo mrugnął do siostry i dało się wyczytać z tego "Nic nowego nie powiedział, co?". Tak naprawdę, nikt nie przejmował się tym co się stało. Scorpius Malfoy zawsze był uznawany za przypadek pomyłki Tiary Przydziału - nawet nauczyciele w skrytości ducha dziwili się, co robi w Slytherinie. Bardziej by już pasował do Hufflepuffu - pracowity, pomocny, uczynny. "Zmień nazwisko" - mówili mu niektórzy. I to chyba byłoby dla niego najlepsze.


Lilly Potter stała przed tablicą ogłoszeń w Pokoju Wspólnym. A właściwie próbowała stać, ponieważ całkiem spora część Gryffindoru chciała przeczytać, co tym razem ciekawego będzie się dziać. Tak więc, utrzymanie się w pozycji pionowej nie było proste. W końcu dziewczyna dopchała się do kartki, na której widniał napis "Bal Łączący! Impreza, mająca choć odrobinę zmniejszyć napięcia między domami. Pary zostaną rozlosowane i ogłoszone w środę."
Pary. I to z innych domów. Lilly mogła się założyć o swoją nową miotłę, że był to pomysł Neville'a Longbottoma. Tylko on potrafił coś takiego stworzyć i, lepiej, doprowadzić do skutku.
- Niesamowity facet - mruknęła do siebie.


Była środa, a przy tablicy ogłoszeń tłok wręcz nieziemski. Do około rozbrzmiewały okrzyki, które można było podzielić na dwie kategorie: "Ja, ale fart, taka laska/ taki facet!" i "Za jakie grzechy on/ona?!". James Potter przejechał ręką po włosach na widok nazwiska Samanty Creed, z którą miał spędzić cały wieczór. Czy to tylko przypadek, że złączono go z piękną Krukonką, do której ostatnio wzdychał nocami? Postanowił zapytać o to profesora Longbottoma.
Albus również był zadowolony. Lubił Emilię Sachs. Kilka razy razem się uczyli i mógł powiedzieć, z ręką na sercu, że będzie miał o czym z nią rozmawiać.
Pisk Rose ogłuszył wszystkich stojących w promieniu pięciu metrów.
- TAK! - wrzeszczała. - Udało się!
- Co się udało, siostra? - Hugo pytał właściwie tylko z grzeczności, bo i tak każdy wiedział z kim na Bal idzie Rose.
- Scorpius - szepnęła głosem tak zakochanym, że jej brata zemdliło przez moment. - A ty kogo masz, braciszku?
- Amandę - mrugnął. Amanda była jego obecną dziewczyną.
- Super. Czyli każdy jest zadowolony?
W tym momencie przez Pokój Wspólny przetoczył się wrzask, który zagłuszył wszystko.
- CO?! - Lilly była bliska omdlenia. - To jest jakiś żart?! Któreś z was to zrobiło?!
- Lilly... Co ci? - James podszedł do siostry.
- PATRZ! - wrzasnęła tamta.
W rubryce "Klasa 4" widniało nazwisko najmłodszej z Potterów. A tuż obok niego, czarno na białym, widniało "Tom Malfoy".


Profesor McGonagall się śmiała. Serdeczny, ciepły śmiech brzmiał w całym gabinecie, oszałamiając Neville'a, który nie pamiętał, by kiedykolwiek taki dźwięk słyszał.
- Więc mówisz, że Lilly Potter idzie na ten Bal z Tomem Malfoyem? - wydusiła Minewra.
- Tak...
I znów kolejna porcja śmiechu. Każdy w Hogwarcie wiedział, że nie ma pary bardziej nienawidzącej się niż najmłodsze dzieci Potterów i Malfoyów. A teraz ślepy los postanowił zakończyć tą kłótnię.
- Jak to przyjęli? - zapytała dyrektorka, opanowując się.
- No cóż... - Neville też zachichotał. - Są źli, to jasne. Lilly się zarzeka, że się nie zgadza, ale wie, że nie ma wyboru. Co do pana Malfoya... Za pewne reakcja jest podobna.
- Świetnie. Naprawdę doskonale. Dobrze, Neville, możesz już iść.
Ten skinął głową i wyszedł. Profesor McGonagall zaniosła się kolejną falą śmiechu.
- Chcesz zeswatać tą dwójkę, Minewro?
- Czy masz z tym problem, Severusie? - kobieta odwróciła się do portretu czarnowłosego mężczyzny o haczykowatym nosie, który patrzył na nią drwiąco. - Poza tym nie ja, lecz los.
- Tak... Ale ty nie robisz nic by temu zapobiec.
- Nie wierzysz w miłość, Severusie? - zapytał mężczyzna z portretu obok.
- Miłość? - Snape zachichotał. - Między nimi? Nie, miłość to jedno, a cuda drugie.
- Zobaczymy... - Szepnął Albus Dumbleadore.

Edytowane przez Yuki27 dnia 06-08-2010 20:23