Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Srebrna łania - życie Severusa Snape'a (6 rozdziałów)

Dodane przez Eileen_Prince dnia 24-08-2010 16:32
#16

Następnego dnia, z żołądkiem w okolicach gardła, zapukał do chatki gajowego. Usłyszał ujadanie się ogromnego brytana, po chwili ciężkie kroki, aż w końcu drzwi otworzyły się i stanął przed nim sam Robeus Hagrid. Półolbrzym ten zawsze napawał Severusa lekkim strachem i z pewnością nigdy nie przyszedłby tu z własnej woli, gdyby nie nikła nadzieja, którą pokładał w jego osobie. Dlatego postanowił odtrącić na bok wszelkie uprzedzenia i lęki. Zawahał się i unikając wzroku mężczyzny przemówił:
- Eee... Dzień dobry... Ja... Mam sprawę... - zmieszał się. - Mogę wejść? - wykrztusił, czując, że nie da rady wygłosić teraz swojej prośby. Poza tym odnosił dziwne wrażenie, że ktoś ich obserwuje.
- Wejdź - odparł Hagrid, zapraszając go gestem do środka. Gdy tylko przekroczył próg całkiem sporej chatki, rzucił się na niego ogromny pies. Severus cofnął się ku drzwiom.
-Spokój, Kieł - uciszył psa Hagrid. - Masz, jedz - powiedział, rzucając brytanowi pokaźny kawałek mięsa. - A ty siadaj - odparł, wskazując mu wielkie krzesło obok stolika. Ślizgon wdrapał się na nie i omiótł pomieszczenie wzrokiem. W jednym rogu znajdowało się masywne łóżko, niestarannie zaścielone, w drugim kącie zaś wesoło buchał ogień w kominku. Z sufitu zwisały przeróżne zwierzęta, z reguły już martwe.
-Słyszałem, co się ostatnio stało... Cholibka, kto by pomyślał, że tacy porządni Gryfoni... - urwał, napotykając ostry wzrok Severusa. Nie przyszedł tu po to, aby wspominać TO wydarzenie. Gajowy odchrząknął, ukrywając w ten sposób zakłopotanie, Sev zaś zdobył się na spokojny głos.
- Ja właśnie w związky z tym... Ja... Ja wiem, że znasz Lily i pewnie dlatego to wszystko wiesz... Chciałem... Chciałem prosić... Czy nie mógłbyś... Nie mógłby pan... Z nią porozmawiać? - wydusił z siebie, podnosząc wzrok na rozmówcę. Czarne, przypominające żuki, oczy Hagrida świdrowały go, śledząc każdy jego ruch.
- No... Ni wiem, Severusie... Ona była załamana po tym jak nazwałeś ją... No, sam wiesz jak... Wątpię, żeby dała się namówić.
- Ale spróbuj - naciskał Sev, czując się coraz bardziej bezsilny.
- Myślę, że powinieneś sam z nią porozmawiać - rzekł półolbrzym. To stwierdzenie przelało czarkę; Severusowi zaczęły trząść się ręce, oczy niebezpiecznie zapiekły.
- Myślisz, że nie próbowałem?! - warknął, podnosząc nieświadomie głos. - Ale ona nie chce mnie słuchać! - krzyknął, ukrywając twarz w dłoniach. Weź się w garść. Odetchnął parę razy głęboko, po czym kontynuował swe żale:
- Wszystko przez tego Pottera... Pieprzony gracz quidditcha, zarozumiały, rozpieszczony dupek! To wszystko przez niego! Gdyby mnie nie sprowokował... Zapadła cisza. Severus próbował się uspokoić, a Hagrid nadal obserwował go swymi czarnymi oczkami. Nie chciał współczucia, a odnosił wrażenie, że właśnie w taki sposób patrzy na niego gajowy. Chciał tylko pomocy, niech tylko porozmawia z Lily i da mu spokój.
- No dobrze, spróbuję, ale niczego nie obiecuję.
- Dzięki... - westchnął z wdzięczności i ulgi, po czym zszedł z ogromnego krzesła i pchnął ciężkie drzwi. Czuł na sobie odprowadzające spojrzenie Hagrida, ale czuł także, że jeszcze jest nadzieja. Lily widzi w nim przyjaciela, posłucha go...
***
Szedł wraz z Averym, Mulciberem i Regulusem korytarzem, prowadzącym do pokoju wspólnego Ślizgonów. Zdawał sobie sprawę, co Lily sądzi o nich, ale nie przestanie się z nimi zadawać. Zrezygnuje dla niej ze śmierciożerstwa, ale nie z jego jedynych kumpli. Gdyby chodził jeszcze częściej sam po korytarzach, byłby jeszcze łatwiejszą ofiarą dla Pottera i Blacka. Nie pozwoli się upokorzyć po raz kolejny. Poza tym nie obiecywał jej niczego.
- Słyszałem, że wreszcie przejrzałeś na oczy - zwrócił się do niego blondyn.
- Co masz na myśli? - mruknął Sev.
- No, ostatnio już się nie spotykasz z tą szlamą.
- Poza tym... No wiesz... Słyszeliśmy o tej akcji nad jeziorem... - wtrącił się Mulciber.
- Świetnie. Macie zamiar mi gratulować, czy zamierzacie mnie pouczyć, bo dałem się rozbroić temu głupiemu Potterowi?
- Daj spokój. Uważamy, że dobrze zrobiłeś. Sam widzisz, nie była niczego warta. Przecież sam dałbyś sobie radę! - prychnął Avery, a Snape zamilkł. Przecież nie powie im, że to nieprawda. Wyśmialiby go. Wzruszył więc obojętnie ramionami, wbijając wzrok w swoje stopy. Po chwili zerknął na kolegów, konkretniej na młodego Blacka, który obserwował go uważnie. Odpowiedział mu wyzywającym spojrzeniem.
Mieli właśnie wkroczyć do pokoju wspólnego. Avery i Mulciber wypowiedzieli hasło, a kamienna ściana ukazała zielono-srebrne wnętrze. Snape zrobił krok do przodu, a wtedy Regulus pociągnął go za rękaw, a przejście zamknęło się.
- Czego?
- Żal ci jej, prawda?
- Nie twój interes.
- Walcz o nią, jeśli ci zależy! - syknął Black.
- Nie wtrącaj się - uciął i wszedł do pokoju.
***
Do końca roku pozostało niewiele czasu, a on nie widział zmian w zachowaniu Lily. Nadal perfidnie go ignorowała, na eliksirach nie pozwalała sobie pomóc. Raz zauważył, że chce dodać za dużo sproszkowanego rogu dwurożca, więc zwrócił jej uwagę:
- Lily, za dużo, dwie szczypty wystarczą.
- Nie potrzebuję twojej pomocy - warknęła i odwróciła się do niego plecami. Severus jednak zauważył z satysfakcją, że skorzystała z jego rady.
Pierwszy raz od dłuższego czasu miał okazję pracować sam, bez instruowania Evansówny co i jak zrobić, aby wyszło lepiej (te podręczniki są tak tępe...). Samodzielna praca wyszła mu zdecydowanie na dobre. Po zachwytach Slughorna nad eliksirem Lily, nauczyciel zatrzymał się obok Severusa i zaniemówił z wrażenia.
- Zawsze pokładałem w tobie nadzieje, Severusie, zawsze! Dwadzieścia punktów dla Slytherinu! Znakomicie! Najwyraźniej wiele nauczyłeś się od panny Evans! Gratulacje! - zapiał Ślimak, po czym wrócił do biurka, niemal pękając z dumy, jakby to była jego zasługa.
- Pewnie nasmarkał tam nieco i to zastąpiło żółć pancernika - usłyszał donośny szept Pottera. Większość Gryfonów zaczęła się śmiać. Z bólem zauważył, żei Lily wykrzywiła usta w kpiącym uśmiechu. Po chwili zadzwonił dzwonek i uczniowie zaczęli zbierać się do wyjścia.
Od dłuższego czasu nie otrzymał żadnego znaku, że Hagrid rozmawiałby z Lily. A przecież obiecał. Korzystając z okazji, iż jest długa przerwa, skierował swe kroki do chatki gajowego. Zastukał trzy razy, po czym drzwi otworzyły się zachęcająco. Ślizgon nieśmiało przekroczył próg, zamknął za sobą drzwi i skierował swój wzrok na półolbrzyma, który siedział przy stole, popijając herbatę z ogromnego kubka.
- Ach, to ty - burknął Hagrid.
- Rozmawiałeś z Lily?
- Ano. To nie był najlepszy pomysł. Słuchaj, bardzo mi przykro, ale chyba sknociłeś sprawę. Lily to bardzo uparta i wrażliwa babka... Severus zamrugał kilka razy. A więc to koniec. Nie ma szans. Skreśliła go na zawsze. Dlaczego?! Przełknął głośno ślinę. Otworzył i zamknął buzię, nie mogąc wydobyć z siebie odpowiednich słów.
- Mówiła coś o mnie? - spytał cicho. Hagrid odchrząknął wymijająco i odwrócił wzrok. Nie umiał kłamać.
- No powiedz!
- Jeśli mam być szczery, to nazwała cię tchórzem... Powiedziała, że skoro ciebie nie stać na to, żebyś sam do niej poszedł, to jej nie stać na wybaczenie ci i...
- Ale przecież z nią rozmawiałem! Nie chciała mnie dopuścić do słowa!
- Ja to wiem, ale ona chyba nie wiedziała, że ja wiem, więc...
- Nie tłumacz jej - warknął Severus, rozeźlony. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z chatki, trzaskając drzwiami.
A więc teraz jest dla niej tchórzem, tak?! Teraz jest dla niej Smarkerusem, który trzęsie portkami na widok Pottera, tak?! Niedoczekanie jej! Jak zostanie śmierciożercą, to zobaczymy, kto się będzie bał! Pokaże wszystkim, gdzie jest ich miejsce! "Ale ona nie chce, żebyś został śmierciożercą", odezwał się jakiś cichy głosik w jego głowie. I co z tego, że Ona nie chce? Ale on chce! "Na pewno?", pytał głos, który doprowadził Snape'a do szału. Wyładował swoją złość na pierwszorocznym Puchonie, który akurat nawinął się, po czym kopnął w ścianę, a następnie wleciał na kogoś.
- Uuuu... Smarkerus dziś nie w humorze. Ciekawe dlaczego... - zadrwił James Potter.
- Hmmm... Czyżby dlatego, że zrobił coś, czego nie chciał zrobić? - zawtórował muy Syriusz, jego odwieczny piesek.
- Odwalcie się - warknął Snape, próbując przejść obok Gryfonów.
- Nie tak szybko - odpowiedział Potter, wyciągając różdżkę. To samo zrobił wcześniej Sev.
- Nie bądź śmieszny - zakpił Black. - Nie ma tu Lily, nikt już cię nie obroni, Smarkerusku.
- I dobrze - wycedził Ślizgon, trzymając różdżkę w pogotowiu. Na te słowa James wybuchnął gromkim śmiechem.
- Słyszałeś to, Łapciu?! "I dobrze", hahaha! - zwrócił się do Blacka. - Tylko tak mówisz, Snape, a prawda jest taka, że gdybyś nie był tak dumny, już by cię tu nie było. Nie wiem, jak taki tchórz jak ty chce zostać śmierciożercą. Narobisz w te brudne gacie zanim rzucisz avadę...
-NIE JESTEM TCHÓRZEM - ryknął Severus, po czym puścił dwa celne zaklęcia rozbrajające i puścił się biegiem do lochów.