Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Srebrna łania - życie Severusa Snape'a (6 rozdziałów)

Dodane przez Eileen_Prince dnia 29-07-2010 21:16
#12

Wiecie, dla mnie James Potter może być nawet panienką, niech go szlag, o! xD
Dzięki za wszystko. Oto ciąg dalszy:

Przez czas pozostałych SUM-ów, Sev miał nadzieję, że Lily przejdzie, że dojdzie w końcu do niej, że żałuje, że nie chciał. Ale po tygodniu ciszy, która doprowadzało go do szału,zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo się łudził. Dziewczyna unikała go, a kiedy przechodzili jakimś cudem obok siebie na korytarzu, podnosiła wyżej głowę i unikała jego wzroku, przyspieszając kroku. Nie dawała mu szansy powiedzenia czegoś na swoje usprawiedliwienie.
W końcu, tydzień po pamiętnym wydarzeniu, Snape nie wytrzymał. Zrozumiał, że nie może się poddać, musi wziąć sprawy w swe ręce i wyjaśnić to. Tak, zrobi to. Powie jej wszystko. Powie jej, że nie wiedział, co mówi,że nie chciał jej w żaden sposób zranić. "Teraz rozumiem, jak boli ranienie ciebie, Lily", pomyślał przed wprowadzeniem swego planu w życie."Teraz oddałbym wszystko, by zniszczyć te słowa, które tobie powiedziałem". Odetchnął głęboko. Albo teraz, albo nigdy.
Szedł przez korytarz, prowadzący do lochów. Pochodnie dawały nikłe światło, ale skutecznie oświetlały drogę. Zbliżała się dwudziesta,niedługo wszyscy będą wracać do swoich dormitoriów. Po drodze napotkał już paru Puchonów, którzy na jego widok zachichotali i rzucili:
- Wyprałeś już majtki, Smarkerusie? Jednak Snape szedł dziarsko dalej. Nie będzie się przejmował jakimiś głupimi fanami Pottera. Tak, James zrobił z niego pośmiewisko całej szkoły, ale teraz liczy się co innego.
Dotarł do portretu Grubej Damy i czekał. Mijali go uczniowie wielu klas, żaden z nich nie omieszkał się obdarzyć go złośliwym spojrzeniem.Starał się to ignorować. W końcu zauważył Lily w nieodłącznym towarzystwie Dorcas i Amandy. Dlaczego one zawsze chodzą grupami?!
- Lily...- zaczął, podchodząc do dziewczyn. - Lily, porozmawiaj ze mną!-ryknął, widząc wymijające spojrzenie rudej.
- Oho, znowu zaczyna- prychnęła Amanda, która nigdy za nim nie przepadała. -Nie dociera do ciebie, że ona już nie chce z tobą rozmawiać? - syknęła. - Jak na mnie, to i tak za późno. Zawsze byłeś...
- Chcę rozmawiać z Lily, nie z tobą- przerwał jej, wpatrując się intensywnie w Lily, która lekko zaróżowiła się. - Lily, ja naprawdę nie chciałem i...
- Nie chcę tego słuchać- warknęła, po czym podała hasło Grubej Damie i zniknęła w dziurze pod portretem.
- Lily! POCZEKAJ, DAJ MI...- ale portret zamknął się- rudowłosa nie mogła już go usłyszeć. Jednak Snape nie miał zamiaru dać za wygraną. "Jeśli myślisz,że tak łatwo się mnie pozbędziesz, to się grubo mylisz", mruknął pod nosem i zaczął spacerować wzdłuż korytarza. Mijali go różni uczniowie, ale nie przypominał sobie, żeby którykolwiek zadawał się z Lily. W końcu zrobiło się całkiem ciemno, a korytarze opustoszały. Niektóre postacie w portretach zaczęły już usadawiać się na swoich fotelach, mówiąc "dobranoc" kolegom z sąsiednich ram. Zrozpaczony i zdeterminowany Ślizgon zaczął wrzeszczeć imię Gryfonki.
- Oszalałeś?! Zamknij się!- ofuknęła go Gruba Dama, która bez wzruszenia obserwowała jego poczynania.
- Nie uspokoję się! Chcę z nią porozmawiać, a tobie nic do tego! - warknął.Wtem usłyszał czyjeś kroki. Na początku wystraszył się, że to jakiś nauczyciel lub, co gorsza, Filch usłyszał jego wrzaski, więc z ulgą przyjął do wiadomości,że kroki te należą do drobnej Gryfonki z piątego roku. Tej samej, która niegdyś tak się go bała. W Severusie zapaliła się iskierka nadziei. Ona ją zna.Natychmiast podbiegł do niej. Dziewczyna, najwyraźniej pogrążona we własnych myślach, nie spodziewała się takiego nagłego `ataku` i upuściła grubą księgę,którą niosła ze sobą. Prawdopodobnie wracała właśnie z biblioteki.
- Przepraszam- mruknął, pomagając jej ją podnieść. - Ty...- zaczął, wręczając jej księgę i świdrując ją wzrokiem. - Znasz Lily Evans, prawda? Wydawała się nieco zaskoczona tym pytaniem. Rudoblond włosy opadły jej na twarz.
- Tak...- wydukała.
- Mam... prośbę. Przekaż jej, że tu jestem i że proszę... błagam ją, żeby wyszła tu tylko na chwilkę i żeby ze mną porozmawiała, dobrze? - mówił szybko,na wydechu. Dziewczyna skinęła głową, otwierając wejście pod portretem.
- I powiedz jej, że będę tu czekał, dopóki nie wyjdzie! Nawet całą noc!-krzyknął za nią, nim dziura zamknęła się.
I znowu czekał... Przechadzał się w te i we wte po korytarzu. Kiedyś wyjdzie. A jak będzie trzeba, to będzie tu spał. Nie, Lily na to nie pozwoli. W końcu jest Gryfonką, pomyślał, uśmiechając się kpiąco.
W końcu usłyszał jakiś szmer, dochodzący zza portretu.Natychmiast odwrócił się w tę stronę. Wyszła z niego Lily. Była ubrana w różowy szlafrok, minę miała nietęgą. Założyła ręce na piersi, oparła się o ścianę tuż obok Grubej Damy i obojętnym wzrokiem spojrzała na Severusa.
- Tak mi przykro- powiedział cicho, patrząc jej w oczy.
- Nie interesuje mnie to- odpowiedziała twardo. Już nie krzyczała. Była raczej cicho zraniona.
- Przepraszam!
- Oszczędź sobie płuc- warknęła, patrząc na niego spode łba. - Wyszłam tylko dlatego, że Mary mi powiedziała, że zamierzasz tu spać, dopóki nie wyjdę.
-Tak było. Tak bym zrobił. Nie chciałam nazwać cię szlamą, to mi się po prostu...
-Wyrwało, tak?- W głosie Lily nie było współczucia. - Już za późno. Tłumaczyłam się za ciebie przez kilka lat. Wszyscy się dziwią, że w ogóle z tobą rozmawiam.Ty i ci twoi przyjaciele śmierciożercy...- Sev już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale je zamknął. - No i co, nawet nie możesz zaprzeczyć! Nie możesz zaprzeczyć, że wy wszyscy chcecie nimi zostać! Nie możesz doczekać się chwili, gdy staniesz się sługą Sam-Wiesz-Kogo, prawda?
Ponownie otworzył usta, ale zaraz je zamknął, nie wypowiedziawszy słowa.
- Nie mogę dłużej udawać. Ty wybrałeś swoją drogę, ja wybrałam swoją.
- Nie... wysłuchaj mnie, ja nie chciałem...
- ... nazwać mnie szlamą? Przecież tak nazywasz każdego, kto urodził się w rodzinie mugoli, Severusie. Czym ja się różnię?
Już miał coś odpowiedzieć, gdy Lily spojrzała na niego z pogardą,odwróciła się i przez dziurę za portretem wróciła do pokoju wspólnego Gryfonów...*
Chciał za nią krzyknąć, ale nie potrafił wydusić z siebie słowa, chociaż tak bardzo tego pragnął. Spojrzał ponownie na portret Grubej Damy, która patrzyła na niego z politowaniem.
- Może teraz dasz mi w końcu spać? - warknęła. Ślizgon odwrócił się na pięcie i pobiegł przed siebie.
Chciał się znaleźć gdzieś, gdzie będzie sam, gdzie znajdzie spokój. Nie mógł wyjść z zamku, to wbrew regulaminowi, i tak go już nagina...Poza tym błonia od pewnego czasu nie kojarzyły mu się za dobrze. Lochy, jak i pokój wspólny Ślizgonów, odpadały. Chce zaczerpnąć świeżego powietrza... Wieża Astronomiczna! "Tak, to jest to!", pomyślał i puścił się pędem na najwyższą zamkową wieżę. Zdyszanych, pchnął drzwi do niej, a w nozdrza uderzyło go chłodne, nocne powietrze. W głowie dźwięczały mu słowa Lily: "Czym ja się różnię...?". "A tym, że jesteś wyjątkowa, że... że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie! Potrzebuję cię! Jesteś moim jedynym, prawdziwym przyjacielem", jego myśli krzyczały. Czuł się niezrozumiany i bezradny."Dlaczego mi nie wierzysz? Dlaczego nie potrafisz mi wybaczyć? Dlaczego,do cholery, nie dajesz mi dojść do słowa?!", pytał, wiedząc, że nie otrzyma odpowiedzi. Nie chciał tego. Nie chciał tego tak samo, jak nie chciał czuć narastającej złości i smutku zarazem.
Podszedł bliżej balustrady wieży i spojrzał w dal, na bezchmurne,rozgwieżdżone niebo, na Zakazany Las i na chatkę Hagrida, w której paliło się nikłe światełko. Właśnie, Hagrid. Tak, on może przemówi Lily do rozsądku. Może dzięki niemu zrozumie, że dla nie jest gotów zrobić całkowicie wszystko. Nawet zrezygnować ze śmierciożerstwa. A to światełko w chatce, to światełko nadziei.