Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Srebrna łania - życie Severusa Snape'a (6 rozdziałów)

Dodane przez Eileen_Prince dnia 08-07-2010 16:45
#3

To ja dodam coś, może ten odcinek bardziej was zaciekawi:

Co prawda, nie udało mu się przespać tygodnia, ale dzielnie przeszedł przez męki świąt Bożego Narodzenia. Przez ten czas prawie w ogóle nie schodził na dół do swoich rodziców. Miało to swoje plusy i minusy. Jednym z plusów było to, że poduczył się historii magii oraz podszkolił swoje umiejętności z ulubionej Obrony Przed Czarną Magią. Minusem była dość częsta obecność matki, która próbowała namówić go do zejścia na obiad (ostatecznie zanosiła mu go do pokoju) i przekonać o dobrych intencjach ojca. Oby dwie próby były daremne i odwrotne w skutkach; Severus jadł w pokoju i coraz bardziej nienawidził rodziciela.
Drugiego stycznia szybko zapakował kufer i nie dbając o hałas, który powoduje, zszedł na dół. Zajrzał do kuchni, gdzie Eileen kończyła warzyć eliksir, wlewając go do fiolki.
-O, Severus. Dobrze, że jesteś. Za pół godziny mamy pociąg- powiedziała, przyczepiając tę i jeszcze dwie buteleczki do nóżki sowy.*
-Ja mam- poprawił ją chłopak i założył płaszcz. - I idę sam- oznajmił.
-Słucham?- spytała kobieta, otwierając ptaku okno.
-To co słyszałaś- warknął jadowitym tonem, wciągając buty i zerkając w lustro. Nienawidził tego całego mugolskiego przyodziewku, ale nic nie mógł na to poradzić- czarodzieje nie mogą się wyróżniać i zwracać na siebie uwagi. Ruszył szybkim krokiem ku drzwiom.
-Gdzie ty idziesz? Severus! - krzyknęła za nim, ale chłopak zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Następnie puścił się biegiem między mugolskimi kamieniczkami w obawie, że kobieta mogłaby go dogonić. Nie patrzył gdzie biegnie. W nieustannym biegu wszystkie domy wyglądały tak samo, a śnieg utrudniał odróżnienie jednej kamienicy od drugiej. Dopiero po przebiegnięciu kilku przecznic zorientował się, że nie jest pewny, gdzie się znajduje. Zaklął siarczyście pod nosem i cofnął się nieco, rozglądając się przy tym uważnie. Trzecia uliczka wyglądała jakby znajomo, więc skręcił w nią. Pamięć wzrokowa nie zawiodła go i tym sposobem znalazł się przy przystanku autobusowym, którym zwykle jeździł na King's Cross. Po chwili pojazd podjechał i zawiózł go na dworzec. W pośpiechu przekroczył przez barierkę i odetchnął z ulgą, widząc czerwony parowóz Hogwart Express.
W obawie, że pociąg odjedzie mu tuż przed nosem, przepchnął się przez tłum rodziców i szczęśliwych do bólu dzieciaków, chcąc jak najszybciej znaleźć sobie dogodne miejsce w przedziale. Nie zauważył jednak, że z prawej strony ktoś równie spieszący się, także ma zamiar wejść do pojazdu.
-Jak leziesz- warknął Ślizgon, otrzepując się z piachu.
-Co ty taki niemiły, Severusie?- odpowiedział sarkastycznie nie kto inny jak Syriusz Black.
-Spadaj- uciął Snape i już miał przekroczyć próg lokomotywy, gdy drogę zagrodził mu Potter. Sev jęknął w duchu. Jak to jest, że jak spotyka jednego z TEJ czwórki Gryfonów, to zaraz potem przychodzi cała reszta?
-Tu jesteś, Syriuszu- wyszczerzył się James. -Wszędzie cię szukamy. Co tu robisz w tak zacnym towarzystwie?- zadrwił, zerkając na Ślizgona.
-Udzielam instrukcji korzystania z prysznica- parsknął śmiechem Black. Ślizgon miał dość uwag odnośnie jego wyglądu, ale postanowił nie wchodzić Gryfonom w drogę. Są nieobliczalni; sam widział jak powiększyli ponad dwukrotnie głowę jakiegoś Puchona. Poza tym nie można zapomnieć, że jeden z nich jest krwiożerczym wilkołakiem. Zrobił krok w stronę okularnika, próbując przejść obok niego, jednak ten popchnął go z bara i Severus wylądował ponownie na posadzce. Obecna już cała czwórka Gryfonów parsknęła śmiechem. Ślizgon odruchowo sięgnął po różdżkę.
-Odwalcie się - warknął.
-Bo co? Zawołasz swoich kolegów śmierciożerców?- syknął jadowicie Syriusz, a oczy dziwnie mu zabłyszczały. Przez myśl przeszła mu opcja ukatrupienia Regulusa.
-Spójrz lepiej na swoich kumpli- odszczeknął Snape. - Okularnik bez mózgu, otyły gumochłon o szczurzej twarzy, zakała rodziny i wilkołak! - wyrzucił z siebie pojedyncze zdania, wskazując kolejno na Pottera, Pettigrew, Blacka i Lupina. Wtedy James rzucił się na niego, przygważdżając go do ściany pojazdu, a Syriusz wydał z siebie dziwne warknięcie, do złudzenia przypominające psa.
-Obiecałeś nie pisnąć nikomu ani słówka- syknął rozczochraniec, zaciskając palce przy jego szyi.
-Przecież nikomu nie mówię- wychrypiał Snape, czując jak krew odpływa mu z twarzy. Gryfon puścił go i nie przebierając w słowach, nakazał Severusowi odejść, co też chętnie uczynił.
***
W Hogwarice Sev poczuł się znowu jak w domu. W domu, którego nie miał, jednak myślał, że jeśli kiedyś mieć będzie, to będzie nieco podobny do zamku. Na pewno znajdzie się tam miejsce na stylowe obrazy, kominek, z którego bucha miłe ciepło, szmaragdowozielone zasłony i jakieś porządne miejsce do warzenia eliksirów. No i ktoś u boku. Ktoś, komu bezgranicznie ufa i ktoś, na kim mu zależy. Ktoś, kto sprawi, że jego święta będą w końcu szczęśliwe.
W tydzień po powrocie do szkoły Snape obchodził swoje kolejne święto- urodziny. Wiedział, że szesnastka oznacza ostatni rok bez możliwości legalnego użycia czarów, dlatego nie mógł się doczekać, kiedy to za rok będzie już mógł bez problemu użyć dowolnego zaklęcia poza szkołą bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji.
Tymczasem akurat w dzień jego urodzin został zorganizowany, pierwszy w tym roku, wypad do Hogsmeade. W dzień jego ogłoszenia pomyślał, że miło by było pójść tam z Lily. W końcu to jego urodziny... Zasugerował to delikatnie rudowłosej postaci.
-Czekaj- zamyśliła się. - Czy ty nie masz przypadkiem w ten dzień urodzin? - spytała.
-No... Tak wyszło - mruknął chłopak. Nie chciał, żeby pomyślała, że w ten sposób czegoś od niej chce. Po prostu pragnie spędzić trochę czasu z nią. To wszystko.
-Jasne, że pójdę z tobą- uśmiechnęła się szeroko. - A teraz wybacz, muszę iść- powiedziała i zanim się obejrzał, zniknęła za rogiem.
***
Dzień dziewiątego stycznia był wyjątkowo mroźny, ale to nie zniechęcało uczniów do wycieczki do Hogsmeade. Severus stawił się punktualnie po Lily pod portretem Grubej Damy, gdzie umówili się. Poza tym dobrze wiedział, że lochy dziwnie przygnębiająco działają na dziewczynę.
Był już przy obrazie, gdy ten otworzył się, a z dziury wypadł Potter i... Lily. W jego objęciach. Ślizgon poczuł się dziwnie- jakby ktoś kopnął go w brzuch.
-Och, puść mnie! Zawsze pojawiasz się, kiedy nie trzeba! - krzyknęła rozdrażniona rudowłosa postać ubrana w zielony sweter i stare dżinsy. W ręku trzymała ciemnobrązową kurtkę. Kamień spadł z serca Snape'owi. Ruszył ku dwóm postaciom.
-Cześć Lily- powiedział, całkowicie ignorując chłopaka, poprawiającego sobie okulary na nosie. Minę miał nieco zdezorientowaną, ale po chwili wpłynął na jego twarz uśmiech mówiący: "to z nim idziesz?". Dziewczyna zmierzyła obydwóch wściekłym wzrokiem, burknęła pod nosem krótkie "cześć" i szybkim krokiem, graniczącym z truchtem, ruszyła po schodach, ku wyjściu do wioski, gdzie czekał na nich woźny.
Gdy dostali się do wioski, z chłopak upewnił się, że w pobliżu nie ma żadnych Gryfonów (a zwłaszcza pewnej czwórki), postanowił przerwać ciszę, która zapadła od portretu Grubej Damy.
-Co się stało?
-Co się stało? Nic się nie stało. Po prostu znowu musiałam się za ciebie tłumaczyć, ale to nic, coś ty- odpowiedziała, nie kryjąc sarkazmu. Jej policzki stały się prawie tam czerwone jak włosy, co nie było dobrym znakiem. Severus nie wiedział, co powiedzieć. Zaraz znowu zacznie się pogadanka o tym, że jego kumple są źli, i że on powinien zerwać te znajomości.
-Musisz się z nimi zadawać?! - niemal krzyknęła zielonooka. Chłopak poczuł się nieco dotknięty.
-A co oni ci takiego zrobili, co?! Co JA ci zrobiłem, że masz taki podły humor?! - również prawie krzyknął, czując narastającą złość.
-Nie udawaj- warknęła. Snape rozłożył bezradnie ręce.
-Naprawdę nie wiem- powiedział szczerze. Dziewczyna zniżyła głos do szeptu.
-Chodzą pogłoski, że chcecie zostać zwolennikami Sam-Wiesz-Kogo- syknęła. Severus przybrał kamienną twarz, zerknął w jej zielone oczy, z których wyczytał bezgraniczną wściekłość. Zapadła niezręczna cisza.
-I co odpowiedziałaś? - spytał cicho, starając się nie zdradzić żadnych emocji. Czuł, jak zasycha mu w gardle.
-Odpowiedziałam, że to głupia plotka, oczywiście! - obruszyła się Lily, odgarniając włosy na plecy. - Bo przecież ty nie chcesz być śmierciożercą, prawda?- spytała, kładąc nacisk na słowa "nie chcesz" i "prawda". Severus odchrząknął i odpowiedział:
-Tak. Oczywiście, że nie chcę. Wyglądało na to, że mu uwierzyła, bo uśmiechnęła się lekko i ruszyła dalej, w głąb wioski. Szli szybko, w ciszy, która zdawała się narastać. To zdecydowanie nie odpowiadało Ślizgonowi. Z braku pomysłów na jakiś ciekawy temat, odezwał się:
-Co robiłaś z Potterem?
-Słucham?- odpowiedziała pytaniem na pytanie, wielce zdziwiona.
-No wiesz... Dziś pod portretem.
-Wleciałam na niego, to wszystko. A raczej on na mnie wleciał- odparła ze złością. - A czemu pytasz?
-Tak po prostu. Wiesz... Trochę dziwnie to wyglądało- wypalił, zdając sobie sprawę z tego, co powiedział dopiero patrząc na zmrużone oczy Lily. Przy okazji zauważył, że ostatnio mówi prosto z mostu. Zaczęło się od ojca, potem ci durni Gryfoni... Z tą różnicą, że teraz wcale nie poczuł się lepiej.
-Dobra, miejmy to za sobą. Co ci znowu nie odpowiada? - warknęła, zaczerpując głęboko zimowe powietrze.
-Nic! To ty dziś jesteś jakaś drażliwa! A nie odpowiada mi Potter, zadowolona?! Nie widzisz, że dowala się do ciebie?! Robi to odkąd sięgam pamięcią! Na prawdę, jesteś aż tak ślepa?!- wyrzucał z siebie te słowa i już miał zamiar spytać, czy nie widzi, że martwi się o nią i przez to nie chce, żeby zadawała się z wilkołakiem i jego zgrają, ale przerwała mu rudowłosa:
-I kto tu jest ślepy?- spytała jadowicie. - Już od dłuższego czasu jesteś zauroczony Czarną Magią, do tego ten Avery, młody Black i...
-ODCZEP SIĘ OD MOICH KOLEGÓW - wycedził przez zaciśnięte zęby.
-A ty od moich- warknęła Evans.
-Od kiedy James Potter jest twoim kolegą?- zauważył.
-Nie łap mnie za słówka- fuknęła i odwróciła się na pięcie. Ruszyła w stronę zamku. Po chwili zaczęła biec.
-Lily! Gdzie idziesz?!- krzyknął za nią.
-Do zamku!- odpowiedziała i przyspieszyła.
"Gratulacje, Severusie. Świetne urodziny sobie sprawiłeś", pomyślał ze złością. Otworzył drzwi do Gospody Pod Świńskim Łbem. Tam nigdy nie ma za dużo tłoku, a łyk piwa kremowego mu nie zaszkodzi.
-----------------------------------------------

*- wymyśliłam sobie, iż Eileen robi eliksiry dla Munga. W ten sposób zarabia nieco na rodzinę (w końcu z czegoś muszą żyć, nie?) i może pracować w domu, czyli `doglądać` Tobiasza.