Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pamiętnik Jamesa Pottera (rozdział 9)

Dodane przez Crazy Flower dnia 30-06-2010 10:59
#15

Nie wierzę...Po prostu nie wierzę, że uczniowie mojego domu mogli zachować się podobnie i potem jeszcze mnie okłamać - McGonagall stała oparta o biurko w swoim gabinecie i patrzyła na nas, nie złym ani zdenerwowanym wzrokiem, ale smutnym, bardzo smutnym.
- Pani profesor, my... - zaczął Remus.
- Nie chcę was słuchać. Widzę, że nie można wam przemówić do rozsądku karą odjęcia punktów, czy szlabanu. Trzeba wymyślić coś innego, ale to nie znaczy, że nie odejmę wam punktów. Wszyscy macie dwutygodniowy szlaban, codziennie, począwszy od jutra. I nie razem - tutaj uśmiechnęła się ironicznie. - A więc Potter codziennie przez dwa tygodnie o
piętnastej, Black o szesnastej, Lupin o siedemnastej, a Pettigrew o osiemnastej. Każdy z was będzie miał godzinny szlaban, przez dwa tygodnie. Ja nie mam czasu każdego pilnować, ale Filch zrobi to z przyjemnością. Dodatkowo, każdemu z was odejmuję trzydzieści punktów. A teraz proszę wyjść - wskazała na drzwi.
- Ale treningi Quidditcha...
- Powiedziałam proszę wyjść i wrócić na lekcje, ja przyjdę za pięć minut, powiedzcie to klasie.
Wyszliśmy tak, jak nam rozkazała.
- A Smark to co? Jemu nie da szlabanu?! - oburzyłem się, kiedy
znaleźliśmy się poza zasięgiem słuchu McGonagall.
- W końcu to my go zaczepiamy - mruknął Lupin.
- CO?! Ty go bronisz?! To on się czepił Glizdogona!
- Niby tak, ale...
- Co ale? - zdenerwował się Syriusz. - Rogacz ma rację.
- A ty co myślisz, Peter? - Luniak zwrócił się do Glizdogona.
- Co? Aaa. Ja to... ten... zgadzam się z Jamesem i Syriuszem.
- A w ogóle wiesz o czym rozmawiamy? - prychnął Lupin, kiwając głową nad głupotą Pettigrewa.
- Nie - przyznał się Glizdogon spuszczając wzrok.
- Co ty taki ostatnio zamyślony?
- Zmęczony po prostu jesteee... - reszta jego słów rozpłynęła się w głębokim ziewnięciu.
- Haha! Mamy jeszcze eliksiry, zaklęcia i lekcje latania na miotle - moje ulubione - uśmiechnąłem się.
- A Glizdogon chyba położyłby się najchętniej spać - zauważył Black.
- Chodźcie coś zjeść, umieram z głodu - powiedziałem, czując burczenie w brzuchu.
- Rogaczu, do przerwy jeszcze dziesięć minut, chyba wytrzymasz. A musimy wracać do klasy, tym razem McGonagall nas zabije.
- Dobra, dobra - burknąłem.
Kiedy weszliśmy do klasy powitała nas grobowa cisza. Wszyscy patrzyli na nas z zaciekawieniem.
- Co się tak gapicie - warknął Syriusz i opadł na swoje krzesło, a ja obok niego. Lunatyk i Peter również zajęli swoje miejsca. Uczniowie nadal się na nas gapili, co zaczęło mnie irytować.
- Przestańcie wreszcie wlepiać w nas gały! - krzyknąłem do klasy.
- Czego wy od nas, do cholery, chcecie?! - Łapa wstał i omiótł
spojrzeniem gapiów.
- Chcemy, żebyście nam powiedzieli, co z naszą nauczycielką - odrzekł ostro Robert Williams.
- Wróci za pięć minut - burknął zarumieniony Syriusz i usiadł na
krześle. Zapomnieliśmy powiedzieć klasie, a przecież miała prawo się interesować, co z McGonagall. Nagle pochwyciłem spojrzenie Snape'a, który szczerzył do nas swoje żółte zęby.
- Ignoruj go, ignoruj go, ignoruj... - mruczałem do siebie. Za wszelką cenę chciałem powstrzymać się od zaczepienia Smarka, ze względu na McGonagall, której nerwy powoli puszczały, a nie chciałem jej dowalać. Odwróciłem od niego wzrok i zagadałem Syriusza. Rozmawialiśmy bardzo
krótko, bo po chwili wróciła McGonagall.
- Przepraszam za czasową nieobecność. Powróćmy zatem do lekcji. Kto dalej zechce próbować zaklęcia uciszającego... Brown, podejdź tutaj.
Emily wstała i już po chwili celowała różdżką we wronę.
- Silencio - powiedziała. Wrona nie ucichła. Dziewczyna jęknęła.
- Spokojnie, Brown, na pewno ci się w końcu uda. Jeszcze raz.
- Silencio - wrona nadal krakała.
- Do trzech razy sztuka, skup się Brown!
- Silenco! - udało jej się. Wrona otwierała i zamykała dziób, ale nie wydawała żadnych dźwięków. Emily pisnęła z uciechy.
- No widzisz, mówiłam, że ci się uda Brown. Siadaj na miejsce. Sonorus. Kto teraz spróbuję? Martin, do biurka.
David Martin przełknął ślinę i podszedł do biurka. McGonagall odsunęła się nieco do tyłu, jakby wiedziała, co się potem stanie, ale jednak musiała przecież kiedyś go wybrać. David
odchrząknął i wycelował różdżką w krakającą wronę.
- Sailencio! - zdrowo huknęło i wrona spłonęła niczym feniks,
zamieniając się w popiół. Klasa zarechotała. David słynął z niezdarstwa.
- Na miłość boską, Martin! Mówi się Silencio, nie Sailencio - krzyknęła McGonagall patrząc na popiół spoczywający na jej biurku. - Siadaj - rozkazała, a chłopak opuścił głowę i poczołgał się na miejsce. - Chłoszczyć! Dobrze, koniec lekcji spakujcie się. Na następny raz każdy ma umieć to zaklęcie poprawnie. Bez wyjątków. Tylko Martin, nie wywołaj pożaru - powiedziała ostrzegawczo, na co kilka osób
zachichotało. - Potter, Black, Lupin i Pettigrew, pamiętajcie o
szlabanie. Do widzenia!

I dalej brnę ^^ Komentujcie i oceniajcie. Pozdrawiam!

Edytowane przez Crazy Flower dnia 30-06-2010 11:00