Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pamiętnik Jamesa Pottera (rozdział 9)

Dodane przez Crazy Flower dnia 28-06-2010 11:24
#13

- EVANS! ZOSTAW MNIE! - wrzasnąłem, osłaniając się przed nadlatującymi pięściami Lily.
- MOŻE... DZIĘKI... TEMU... ODWALISZ... SIĘ... OD... SEVERUSA - po każdym słowie następował cios.
Złapałem ją za nadgarstki i odepchnąłem. Oddaliliśmy się z Łapą na bezpieczną odległość od rozjuszonej panny. Wyciągnąłem różdżkę. Nic bym jej nie zrobił, oczywiście, ale pomyślałem, że to ją powstrzyma od ataku.
- Rany! Rogasiu! - wydyszał Syriusz. - Ale sobie znalazłeś dziewczynę!
- Nie prowokuj jej, bo zaatakuje - mruknąłem. - A ja nie mam zamiaru nic jej robić.
- Ani ja... Dziewczyn nie biję.
Nagle przybiegły Natasha Thomas i Emily Brown, przyjaciółki Evans.
- Chodź, Lily. Olej tych debili - Natasha wzięła Lily pod rękę - na ręce Thomas wciąż widać było ślady po ugryzieniach Luniaka. Były to dwie wielkie szramy wzdłuż lewej ręki.
- Co się tak gapicie? - warknęła Emily, również biorąc Evans pod rękę.
Odeszły w stronę kanapy.Wymieniłem porozumiewawcze spojrzenie z Blackiem.

* * * *

Następnego dnia czekała mnie męka. Zapomniałem na śmierć pouczyć się zaklęcia uciszającego dla McGonagall.
- Zabije mnie, zabije, i jeszcze raz zabije!
- Rogaczu, nie zachowuj się jak dziewczyna! - skarcił mnie Lupin, kiwając palcem, na co ja parsknąłem śmiechem.
- Masz rację - odrzekłem z powagą. - Nigdy więcej nie będę się
denerwował takimi głupotami. Jak mogłem... Jak mogłem... Całkowicie zepsuję sobie reputację, a przecież prawie mi się udało - już wszyscy uważali mnie za szkolnego... eee... leniucha.
- Aleś to ujął - wyszczerzył zęby Łapa. - Dobrze mówisz. Przez ciebie nasze BRNMZ (Bez ryzyka nie ma zabawy) może legnąć w gruzach... A tego przecież nie chcemy, co?
- Jasne, że nie! BRNMZ jest święte - udałem oburzenie.
- Potter - zamarliśmy gwałtownie, lecz po chwili odzyskałem luz.
- Czego, Smarku? Mów szybko i odejdź, bo mi się zbiera na wymioty.
- McGonagall cię woła. Lekcja się zaczęła.
- Ach tak! I dlaczego akurat wysłała ciebie po mnie?
- Nie twoja sprawa.
- Czyyyżby? To zauważ, że wysłała cię po MNIE, więc to chyba jednak moja sprawa.
- Zamknij się - warknął Snape.
- Bo co? Co mi zrobisz, Smarku?
Snape wyciągnął różdżkę, ale ja byłem szybszy i po chwili Snape legnął jak długi na podłodze. Syriusz ryknął śmiechem, a zawtórowało mu kilku innych uczniów, w tym Glizdogon.
- Ten numer jest nudny - powiedział w końcu Łapa. - Wymyśl coś nowego. A zaśmiałem się tylko dla efektu...
- No wiesz co?! A z przyjemnością wymyślę nową zabawę dla Śmiecia - wyszczerzyłem zęby.
- Chłopaki, chodźcie - ponaglił nas Lupin.
Chwilę później weszliśmy do klasy.
- Gdzie Severus? - zapytała nas McGonagall.
- Kto? Aaa. Smarkerus. A skąd to pytanie, pani profesor? - zapytał Syriusz.
- Nie widzieliście go? - nauczycielka uniosła brwi. - A to dziwne, bo wysłałam go po was.
- Naprawdę? - udałem zaskoczenie, co wyszło mi całkiem nieźle. - Nie mamy pojęcia, gdzie on może być, pani profesor.
Pochwyciłem spojrzenie Evans, która piorunowała mnie wzrokiem. Wpatrzyłem się w jej oczy.
- Czyżby? Cóż, no dobrze, zajmijcie miejsca. Kontynuujemy lekcję. A więc kto powie mi coś, na temat zaklęcia uciszania? Jak brzmi jego formuła? Może...pan Potter.
Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, prawdę mówiąc, spodziewałem się tego.
- Formuła brzmi Silencio.
- Dobrze, Potter, a teraz spróbuj rzucić je na tego ptaka - wskazała na wronę stojącą na biurku nauczyciela i głośno krakającą.
Podszedłem i wycelowałem różdżkę we wronę.
- Silencio - nic się nie stało, wrona nadal krakała.
- Ćwiczyłeś, Potter? - zapytała mnie McGonagall.
- Nie - odpowiedziałem dziarsko.
- Dlaczego?
- Bo zapomniałem - wielu uczniów popatrzyło na mnie z podziwem.
Uśmiechnąłem się. Właśnie o to mi chodziło.
- Jesteś bardzo zuchwały, Potter - nauczycielka spiorunowała mnie wzrokiem.
- Wiem - teraz to już nawet Lupin wytrzeszczył oczy.
- Potter! Dziesięć punktów odejmuję Gryffindorowi, za twoje zuchwalstwo. Siadaj - rozkazała. - Kto pokaże Potterowi, jak to się poprawnie wykonuje? Może... Hmm... No, niech będzie panna Evans, jak już się tak do tego pali.
Lily podeszła do biurka i rzuciła zaklęcie na wronę. Ptak natychmiast umilkł.
- Brawo, panno Evans. Piętnaście punktów dla Gryffindoru. A pan, panie Potter, niech się lepiej uczy od koleżanki. - Lily uśmiechnęła się drwiąco i usiadła na krześle. - Sonorus - mruknęła McGonagall i wrona z powrotem zaczęła krakać. - A
więc, jak mówiłam...
Drzwi otworzyły się z hukiem.
- Pani profesor! - jakiś pierwszoroczniak wpadł zdyszany do klasy.
- Słucham?
- Widziałem, jak po drodze do klasy Potter rzucił zaklęcie na Snape'a! Byli tam też oni - wskazał na Syriusza, Remusa i Petera.
- Jakie to było zaklęcie?! - McGonagall wstała z krzesła i popatrzyła na nas wzrokiem ''będziecie mieli spore kłopoty, panowie''.
- Petrificus totalus - oznajmił pierwszoroczniak.
- Potter, Black, Pettigrew i Lupin! Za mną.

Wstaliśmy. Klasa popatrzyła na nas wzrokiem, w którym mieszał się podziw i przerażenie. Nie spojrzałem nawet na Evans, bo wiedziałem, jak na mnie patrzy, i co chciałaby ze mną zrobić. Wyszliśmy z klasy...

Następna nota. Krótka, ale tą również musiałam rozdzielić.
Pozdrawiam
Lady Cat.

Edytowane przez Crazy Flower dnia 30-06-2010 10:03