Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pamiętnik Jamesa Pottera (rozdział 9)

Dodane przez Crazy Flower dnia 26-06-2010 22:53
#9

A więc wracam, tym razem jako Lady Cat i kontynuuję moje FF :)) Na marginesie, jak ktoś potrzebuje potwierdzenia piszcie na -Bellatriks-, sprawdzam co jakiś czas...A więc jak już mówiłam piszę dalej FF i oczekuję komentarzy :D Dobra czytajcie...

ROZDZIAŁ 3

Wakacje minęły przeciętnie. Nie wolno nam było używać czarów, więc ogółem nudy. Ale wiecznie myślałem o Evans... Czemu? Sam dokładnie nie wiem. Kiedy nadszedł czas powrotu do Hogwartu, w moje biedne serce wstąpiła nadzieja. Może mnie polubi...

Siedzieliśmy z Syriuszem właśnie w pociągu, gdy wszedł Luniak z Glizdogonem.
- Cześć stary - przywitałem Lupina, ignorując Petera i rzucając mu ''mordercze'' spojrzenie.
- A mnie nie przywitasz? - zapytał urażony Pettigrew.
- Ciesz się, że w ogóle tu siedzisz. Zaraz cię stąd wywalę, jak się nie zamkniesz...
- James, spokojnie - powiedział łagodnie Łapa.
Prychnąłem, ale ciągnąłem dalej:
- Luniaczku, jak ci minęły wakacje?
- Źle... Chyba pogryzłem jakąś dziewczynę - skrzywił się.
- Specjalnie czy przypadkowo? Może ta dziewczyna była ładna, i chciałeś, żeby dołączyła do twojej wilkołaczej ''grupy'' - wyszczerzyłem zęby, na co Syriusz zachichotał.
- No co ty! - krzyknął oburzony Lupin. - Nie zniżam się do twojego poziomu.
Udałem urażonego, ale nic nie powiedziałem.
- Nie no, wiesz... A dlaczego nie przywitałeś Glizdogona? Przecież już się chyba pogodziliście?
- Taa - mruknąłem. - Mam swoje powody - rzekłem później dziarsko. - Ale jazda dalej. I co z tą dziewczyną?
- Zabrali ją do Świętego Munga. O ile wiem nie stała się wilkołakiem... Przypominała mi Natashę, wiesz, tą przyjaciółkę Lily Evans...
- Coo? - wytrzeszczyłem oczy. - A bardzo źle wygląda?
- Chyba nie - Luniaczek zwalił się na siedzenie. - Zmęczony jestem.
- Ach! Wczoraj była przecież pełnia - Black odezwał się w końcu.
- Fajnie było? - uśmiechnąłem się, tak jak to nie lubi Luniaczek, bo nazywa to ''wrednym i irytującym uśmiechem''.
- Weź przestań.
Glizdogon wstał i wyszedł. Nie fatygowałem się zbytnio, aby go zatrzymać, prawdę mówiąc cieszyło mnie, że sobie poszedł.

* * * *

- Panie Potter, czy zdaje sobie pan sprawę, że takie wykroczenie jest bardzo poważne? - McGonagall była mocno rozwścieczona.
- Panie Black, a czy pan zdaje sobie z tego sprawę? - tym razem popatrzyła na Syriusza.
Ja i on dusiliśmy się ze śmiechu. Smark nadal zwijał się oblepiony pokaźną warstwą, wyczarowanych przeze mnie ślimaków. Dodatkowo, sprawiłem, że ogarnęły go wielkie torsje.
- Taak - odpowiedziałem, zduszając śmiech.
- Mhmm - Syriusz również kisił się z ręką na ustach.
- Więc dlaczego panowie zrobili waszemu koledze taki...eee...
Ale my nie wytrzymaliśmy. Ryknęliśmy tak głośnym śmiechem, że McGonagall wzdrygnęła się i odskoczyła od nas. Tego było za wiele - nazywać Smarka naszym kolegą?
- POTTER, BLACK! - wrzasnęła, kiedy my nadal zwijaliśmy się, nerwowo chichocząc.
Nadbiegł Flitwick - najmniejszy z nauczycieli, nazywany przez uczniów karzełkiem. Popatrzył na Snape'a, potem na nas. Machnął różdżką i ślimaki zniknęły, a Snape przestał wymiotować i zerwał się na równe nogi. Nauczyciel ponownie machnął różdżką i momentalnie przestaliśmy się śmiać.
- Dziękuję, Filiusie - wydyszała McGonagall.
- Co tu się stało, Potter? Minerwo, czemu nie pomogłaś Severusowi? - zapytał piskliwym głosem Flitwick. Nagle spostrzegłem, że Smark leci na mnie z różdżką w ręku.
- Petrificus totalus! - krzyknąłem i Snape legnął sztywny na posadzce.
- PANIE POTTER!
- Przepraszam, pani profesor, ale on chciał mnie zaatakować - wzruszyłem niewinnie ramionami.
- ALE NIE MUSIAŁ PAN OD RAZU RZUCAĆ TAKIEGO ZAKLĘCIA!
- Ono... eee... przyszło mi pierwsze do głowy.
- NIE OBCHODZI MNIE TO! MAJĄ PANOWIE ZWRÓCIĆ SIĘ DO MNIE PO POŁUDNIU, MACIE OBYDWOJE TYGODNIOWY SZLABAN!
- Minerwo! Spokojnie - krzyknął Flitwick.
- Syriusz nic nie zrobił! To ja, więc niech pani nie daje mu szlabanu - stanąłem w obronie przyjaciela.
- Skończyłam rozmowę - wydyszała. - Do widzenia panom - odwróciła się na pięcie i odeszła.
- Proszę wyjść - profesor Flitwick obrócił się w stronę Smarka.

Później szliśmy z Syriuszem korytarzem, do pokoju wspólnego Gryfonów.
- Przepraszam, stary - powiedziałem.
- Nie ma sprawy. Za nic nie chciałbym ominąć tej przyjemności, oglądania Smarka, nawet za cenę szlabanu.
Gdy przeszliśmy przez dziurę za portretem Grubej Damy, Evans już na nas czekała. Wstała i podeszła.
- Czy to prawda? - wycedziła.
- Co?
- Nie udawaj, Potter. To prawda, co zrobiliście Severusowi?
- Ee. No w zasadzie tak.
- Wy obłudne gnojki! Jak mogliście?
- To wcale nie było trudne.
- PRZESTAŃ! Macie przewalone. Już ja się tym zajmę.
- Od kogo? Od ciebie? Bo chyba nie od biednego Smarka?
Tego, co potem zrobiła nigdy bym się po niej nie spodziewał...



Krótka nota, ale musiałam podzielić jedną na dwie, zdaje mi się z wiadomego powodu, patrząc na ostatnie zdanie 3 rozdziału :) Niedługo będzie następna, już napisana, ale jak wspomniałam wcześniej, muszę poczekać trochę ;) Jak zwykle podziękowania dla Lady House i pozdrowienia dla wszystkich czytającym to FF :)

Edytowane przez Crazy Flower dnia 27-06-2010 20:33