Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Jak to Książę stracił Księżniczkę (SS/LE), część II

Dodane przez Pyflame dnia 08-07-2010 00:51
#9

Zacznę od tego, że poprawiłam (prawie) wszystkie wyżej wymienione błędy, prócz jednego wymienionego przez Peepsyble. Dziękuję wszystkim osobą, które wytknęły mi niepoprawność gramatyczną/ortograficzną/interpunkcyjną i wszelkie inne niedociągnięcia. Odniosę się teraz do poszczególnych części dwóch komentarzy.

1.
Osobiście uważam, że nieco przesłodziłeś/aś (?)
Sev chyba zorientował się nieco później, co czuje do Lily, ale cóż.


Po pierwsze przesłodził, po drugie wydaje mi się, że nie sprecyzowałam dokładnie, który rok nauki przedstawiam (sama tego nie wiem), więc nie widzę problemu, po trzecie : przesłodziłam z wypowiedziami Severusa o Lily, dobrze rozumiem?.

2.
Kłótnia wyszła za szybko, nie wygląda naturalnie. Albo Twoja Lily jest strasznie wybuchową histeryczką, albo za szybko chciałaś skończyć dialog i doprowadzić do końca rozdziału.


Muszę przyznać, że po kilkunastokrotnym czytaniu tego FF nadal nie dostrzegam mojego błędu jeśli o to chodzi. Wydaje mi się, że zrobiłam to podświadomie, bo nie lubię Lily i owszem, uważam ją za histeryczkę. No i właśnie tego błędu nie umiem (czyt. nie chcę) poprawić.

____________________

Przyszła w końcu pora na część drugą. Wydaje mi się, że trochę odbiega od tematu, ale mimo wszystko postanowiłam ją opublikować. Trochę to trwało zanim przyszła wena, ale oto jej owoc :


Ona odeszła. Uciekła. Tak po prostu zwiała. Zerwała przyjaźń jednym pustym słowem "dość". Miała DOŚĆ mnie, DOŚĆ moich pytań, DOŚĆ naszych rozmów, DOŚĆ tej znajomości. Z kolei ja mam DOŚĆ życia, bo zdaje sobie sprawę, że bez niej będzie ono czarno-białe.

*****


Doskonale wiedziałem gdzie teraz zmierza Lily. Poszła do pokoju wspólnego Gryfonów, by tam spędzić resztę wieczoru. Byłem tego pewny. Mimo to postanowiłem ruszyć w przeciwnym kierunku. Stwierdziłem... Że muszę się przewietrzyć. Zmierzając ku wyjściu z zamku zastałem ciemność. Choć do kompletnej ciszy nocnej pozostała jeszcze ponad godzina ja nie widziałem nikogo, ani niczego. Byłem zbyt przejęty sytuacją w jakiej się znalazłem. Nie minął kwadrans, a ja stałem już przy wrotach, za którymi czaiła się noc. Czysta, gwieździsta i piękna. W przeciwieństwie do reszty dnia wieczór był niezwykle pogodny. Delikatnie chwyciłem mosiężną klamkę, uchyliłem drzwi i wyszedłem* nie sprawdzając nawet uprzednio czy ktoś mnie nie obserwuje. Zaraz po mojej mało spektakularnej ucieczce poczułem przypływ rozpaczy. Dopiero teraz patrząc na coś, czego czar można by porównać z urokiem Lily, na niebo usłane gwiazdami, zrozumiałem co naprawdę znaczy "mieć złamane serce", poczułem, że to stwierdzenie idealnie oddaje mój obecny stan.

Mimo wszystko ruszyłem w stronę Zakazanego Lasu. Nie wiem dlaczego to zrobiłem... Po prostu stwierdziłem, że muszę się tam zaszyć. Schować się między dwiema* sosnami lub bukiem i świerkiem. Nie zważając na ból brzucha i podły nastrój, który mi towarzyszył szedłem* przed siebie rozmyślając o dzisiejszych niefortunnych wydarzeniach. Będąc coraz bliżej chaty gajowego widziałem zarys jakiejś postaci. Pytania typu "kto to może być" czy "co on kombinuje" chwilowo odwróciły moją uwagę od myśli o jedynej z moich niedoszłych, byłych, ale jednak wiecznych miłości - Lily Evans, którą nadal kocham. Byłem pewny, ze to nie ten olbrzym**, bo jak sama nazwa gatunku wskazuje jest olbrzymi, a osóbka, w stronę której zmierzałem wydawała się niska i drobna. Byłem zbyt zmęczony by zgadywać kto to taki oraz co robi, więc tylko przyspieszyłem kroku, by poznać tę straszną tajemnicę, która potrafiła zaintrygować mnie do tego stopnia, że zapomniałem o wszystkich moich kłopotach związanych z Potterem i spółką, oraz jego marnymi, ale jak się okazuje skutecznymi zalotami. "Ktokolwiek to jest zwierzę mu się. Jeśli tylko będzie chciał mnie wysłuchać opowiem mu o wszystkim. Może mi ulży... Może zyskam kompana lub chodziarz dobrą radę..." - pomyślałem wypatrując gwiazdozbiorów.

Zawszę kiedy się czymś zainteresuje tracę poczucie czasu. Tak było i w tym przypadku. Dostrzec "komplet" gwiazd na niebie, jednocześnie krocząc w stronę lasu, po nierównej drodze to nie lada wyzwanie, które sprawiło, że po jakiś dziesięciu minutach, które wydały mi się dosłownie chwilą stanąłem twarzą w twarz z moim wrogiem, któremu byłem dłużny za uwolnienie mnie od strasznych myśli o mojej samotnej przyszłości z dala od Lily.

-Witaj Severusie - powitał mnie.

-Myślałem, że jestem dla was Smarkerusem...

-Och nie... To tylko wymysł Jamesa. Ja naprawdę nic do ciebie nie mam.

-Zadziwiasz mnie, Remusie. Co ty tu robisz?

-Mógłbym ciebie spytać o to samo.

-Ja... Szukam kompana, wsparcia, ratunku.

-Co się stało?

-Lily Evans - moja jedyna przyjaciółka się ode mnie odwróciła...

-Jak to?

-A... Mogę ci zaufać?

-Jak najbardziej.

-Ona... Miała dość mnie i moich pytań. Przyznaje byłem trochę nachalny, ale...

-Przepraszam, że Ci przerywam, ale czego dotyczyły te pytania? Chciałbym wiedzieć. Oczywiście jeśli to nic osobistego...

-Ja... Myślę, że ona coś czuje do Pottera. Ale...

-Więc pytałeś się o Jamesa. Nie dziwię się, ze miała dość. Rogacz... Znaczy... Eee...

-Spokojnie. Wiem wszystko o Huncwotach.

-Ależ... A skąd? Znaczy... Nieważne. Lily zapewne miała dość, bo rozmowa o kimś kogo się nie lubi to nic przyjemnego, uwierz mi.

-Wiem... Ale... Ona chyba go lubi. Rozmawiała z nim i...

-O tak, fakt, rozmawiali. Sama do niego podeszła. Był zachwycony.

-Co?!

-Był zachwycony.

-Ale...

-Mimo tematu rozmowy.

-Mów dalej...

-Lily prosiła go by dał ci spokój. By skończył z żartami. Powiedziała, że jeśli chcę może wyżywać się na niej, ale nie na tobie. On stwierdził, że nie zrobiłby jej krzywdy, ale tobie, jak najbardziej.. Twierdzi też, że prawie się z nią umówił...

-Co?!

-Severusie, nie przerywaj mi, proszę cię. Bardzo tego nie lubię.

-Przepraszam.

-Nie ma sprawy. Więc powiedział nam, że prawie ją zaprosił, ale ona musiała iść. Ja twierdzę, że po prostu zwiała, ale Rogacz nigdy tego nie ujmie w ten sposób. Ale... On nie kłamie. Tylko zmienia niektóre fakty, bo - tu Lunatyk ściszył głos - boi się przyznać, że ona nie uważa go za miłego, sympatycznego chłopca.

-No tak... Dziękuję. Nie wiem jak to odkręcić, ale dziękuję.

-Niestety nie potrafię ci pomóc, bo Lily znam bardzo powierzchownie, a dziewczyny i przyjaźń z nimi, to nie moja działka. Jednak jeśli będę mógł ci w jakikolwiek sposób ułatwić pojednanie z Lily to powiedz...

-Myślę, że już mi pomogłeś. Tylko...

-Tak, Severusie?

-Nadal nie wiem co Ty tu robisz...

-Ja?

-Tak ty, Remusie.

-Wstyd się przyznać, ale... Knuje. W gruncie rzeczy to ja jestem autorem większości żartów, które wycieli ci Syriusz i James - Lupin uśmiechnął się szarmancko, tego typu uśmieszki kojarzą mi się z Blackiem, ale nie szkodzi. Może on też jest tak sympatyczny jak Remus, gdy nie ma u boku Pottera.

Chętnie bym się o tym przekonał, ale... Na razie nie mam szansy, jednak kiedyś... Kto wie. Na pewno nie ja, bo jedyna rzecz jakiej jestem pewny, to fakt iż nadal kocham Lily - i to się nie zmieni.

* - nie jestem pewna czy dobrze odmieniłam te słowa.
** - zdaje sobie sprawę z tego, że Hagrid jest pół olbrzymem

Edytowane przez Pyflame dnia 08-07-2010 15:45