Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Czas

Dodane przez Alae dnia 10-08-2010 16:33
#36

Swidrygajlow napisał/a:
Szanowni dyskutanci,
Monsieur Kertiz dobrze ujął sprawę w tym zdaniu: "Chodzi o to że jeśli w przyszłości by się nie cofnęli w czasie to nie byłoby tych bonusowych HP i HG które naprawiał wszystko na bieżąco." - tym samym potwierdza on to, co pisałem od dawna, a z czym nie zgadzała się mademoiselle Alae (twierdząc, że bohaterowie byli w dwóch miejscach na raz zanim się cofnęli). Tak, dodatkowych herosów nie było przed przeniesieniem się w czasie, bo byłby to ekstremalny absurd. Po czymś takim prędzej widziałbym Rowling w kabarecie niźli w gronie pisarzy. Zresztą twoją teorię o tym obaliłem przypowiastką o chędogiej pogodzie, szanowna Alae.

Tak, Złoty Chłopiec z pewnością olałby swojego odnalezionego ojca chrzestnego, perspektywę nowego życia u jego boku i poszedłby podziwiać zachód słońca.

W WA przyszłość determinuje przeszłość - Potter w przyszłości cofnął się w przeszłość i uratował się, co zmusiło go potem do cofnięcia się w czasie i uratowania samego siebie. Gdyby w przyszłości nie użył zmieniacza czasu i nie uratowałby się, nie mógłby użyć go w teraźniejszości, cofnąć się w przeszłość i się uratować. Moment użycia zmieniacza czasu determinuje wygląd wydarzeń sprzed jego użycia.

Albo patrzymy na czas z punktu widzenia wydarzeń w książce i wtedy mamy wszystko po kolei - chatka Hagrida, Trójca wychodzi, świst, skowyt, Parszywek ucieka itd... (wybaczcie, daruję sobie i Wam przytaczanie wszystkich wydarzeń jeszcze raz); albo wyobrażamy sobie piękną oś czasu, minuta po minucie i na niej Harry jednocześnie wyczarowuje patronusa i jest przez niego ocalony. Jest w dwóch miejscach w tym samym czasie zanim się cofnął, bo to się stanie jakieś dwie godziny później. To się dzieje jednocześnie - Potter przeżył, bo rzucił zaklęcie patronusa, a rzucił je, bo przeżył. Na tej zasadzie zmieniacz czasu nie zmienia przeszłości, bo, gdy zostaje użyty, to, co dzięki niemu miało być zrobione, już się stało. Ale, gdyby go nie użyli, wydarzenia mogłyby potoczyć się inaczej - wybawcą znad jeziora mógłby być duch Jamesa, ktoś do niego podobny, czyim patronus był jeleń...

Swidrygajlow napisał/a:
Co zaś tyczy się akcji z patronusem... cóż, powoli zmierzamy do meritum sprawy - pomysł ze zmianą czasu jest, z logicznego punktu widzenia, kompletnie niedopracowany. Pisałem już o tym czas jakiś temu.

Alae napisał/a:
Ale Snape nienawidził Blacka, chciał go przekazać w ręce dementorów, więc nie sądzę, że uchroniłby go przed nimi nad jeziorem.


Biorąc pod uwagę liczbę dementorów, nie chce mi się wierzyć, że Snape miałby wybór: "tego macie macie zostawić, a temu drugiemu możecie ssać [duszę]". Raczej musiałby działać radykalnie i zwyczajni przepędzić wszystkich s-synów.

Ignorując pierwszą trudność, czyli to, że Snape był nieprzytomny i nie mógł uratować Potter'a i Blacka ani żadnego z nich z osobna; powiedz mi, co się z nim stało, gdy Potter i Hermiona cofnęli się w czasie, nagle stwierdził "Och, jednak nie będę ratował nieprzytomnej gwiazdy Gryffindoru, widzę, że sam przybył z przyszłości i siebie uratuje"? Jakim cudem Potter-z-Przyszłości idealnie zastąpił poprzedniego wybawcę, ratując Pottera-z-Przeszłości w dokładnie taki sam sposób jak nieznajomy (w dokładnie tym samym momencie, z dokładnie tego samego miejsca)? I jeszcze patronusem w postaci jelenia (łanię z jeleniem pomylić dość ciężko).