Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Początek - powrót Czarnego Pana, 4/?

Dodane przez Ginny0004 dnia 12-04-2010 19:50
#1

Bardzo długo zastanawiałam się czy zapytać was o zdanie, na temat tego...chyba opowiadania. Umieszczam początek tego pewnego tekstu, ponieważ chciałabym się dowiedzieć jakie błędy popełniłam, a wydaje mi się, że trochę ich jest. Wiem, że są tutaj mądre osoby, które mogłyby mi powiedzieć gdzie popełniłam błędy. Zanim zaczniecie czytanie, chcę powiedzieć, że parę informacji się nie zgadza, ponieważ to dzieje się po zniszczeniu przez Harrego Czarnego Pana.

Wszyscy byli pewni, że najgroźniejszy i najokrutniejszy czarodziej świata już nigdy nie powróci. Nikt nie myślał nawet, że gdzieś obok niego czai się zło, które powstrzymać może tylko Chłopiec Który Przeżył.

Tym razem Harry nie spędzał wakacji w domu Dursleyów, tylko w swoim ulubionym miejscu, gdzie byli wszyscy jego przyjaciele i znajomi, a miejscem tym była Nora. Bardzo kochał ten dom, lubił towarzystwo pani Wesley, która zawsze opiekowała się nim jak rodzonym synem i dawała mu rodzinne ciepło, którego bardzo mu brakowało po stracie Syriusza.
Lubił powracać do domu, w którym mieszkali Ron i Ginny, jego bliscy przyjaciele. Tego lata jednak wydarzyło się coś niespodziewanego, co zburzyło w jednej chwili całe jego marzenia i plany związane z tym ciasnym, ale jakże przytulnym domkiem.
Cała rodzina państwa Wesleyów siedziała tego dnia przy stole zastawionym różnego rodzaju smakołykami, rozmawiając o kolejnym roku nauki Harrego, Rona i Hermiony w Hogwarcie.
- Harry, kochaneczku - powiedziała pani Wesley - a ty także chcesz wrócić razem z Ronem i Hermioną do szkoły?

- Eee, nie zastanawiałem się jeszcze nad tym - odpowiedział Harry.

- Bo jeśli chcecie wrócić to trzeba by kupić nowe szaty, książki, pióra i inne rzeczy do szkoły.

- Mamo, przecież tobie mówiłem, że jeszcze nie zdecydowaliśmy, czy wracamy do szkoły! - wybuchnął Ron

- Ronaldzie Wesley, czy ty myślisz, że pozwolę Tobie opuścić ostatni rok nauki?!

Sprzeczki Rona i pani Wesley trwały bardzo długo, dopiero odgłos czyichś stóp zagłuszył tą monotonną wymianę zdań. Wyraźnie było słychać jak ktoś przyspiesza kroku, aby nie zmoknąć. Pan Wesley wstał z krzesła i podszedł ostrożnie do drzwi, nasłu****ąc co dzieje się na zewnątrz.

- Czy ktoś spodziewa się gości? - zapytał George wszystkich, którzy siedzieli jeszcze przy stole.

- O tej porze, przecież już nikt nie przychodzi w odwiedziny, chyba że ma coś ważnego do załatwienia - wtrąciła się pani Wesley.
Tup, tup, tup, kap, kap, kap. Dźwięki deszczu i czyichś kroków zlewały się w jedną płynną całość. Nagle wszystko umilkło, tylko deszcz uderzał o parapet, jakby chciał zatrzeć jakieś ślady pozostawione przez kurz, i piasek.
Drzwi otworzyły się gwałtownie i stanął w nich olbrzymich rozmiarów człowiek.

- Hagrid! - krzyknęli równocześnie Harry i Ron.
Olbrzym wszedł przez próg, brudząc niedawno wysprzątany przez panią Wesley dywan. Dopiero teraz Harry zobaczył, że Hagrid trzyma na rękach skuloną i całą zakrwawioną dziewczynę.

- Nie wiem co się stało, po prostu... po prostu nie zdążyłem, wszedłem za późno, to moja wina - Hagridowi z ust wypływały słowa jak lawina pędząca z wysokiej góry.

Szlochając tłumaczył im co się stało, ale nic nie dało się zrozumieć z jego pojedynczych słów. Wielkie krople łez spływały po twarzy dziewczyny i dopiero teraz Harry zobaczył, że Hagrid trzyma na rękach Hermionę. Wcześniej nie dało się jej poznać, ponieważ ubrania miała całe poszarpane i we krwi, a jej piękna buzia była czarna od węgla. Teraz widzieli dokładnie, że na jej twarzy malowało się przerażenie oraz straszny ból. Za Hagridem do domu wbiegła mama Hermiony, która nie wiadomo skąd, znalazła się wśród tych wszystkich czarodziejów. Nikt nie miał czasu na wyjaśnienia. Pani Wesley pobiegła do pokoju rozstawić łóżko dla poszkodowanej, a Harry i Ron wciąż patrzyli na Hagrida prosząc w duchu, aby to był tylko zły sen.

Dziękuje.

Edytowane przez Ginny0004 dnia 19-08-2010 13:38