Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ]Jak Feniks z popiołów...(prolog i Rozdziały1-4)(aktualizacja 17.08.2010)

Dodane przez Aroos dnia 02-07-2010 13:55
#13

Rozdział 2
Tajemnicze Morderstwo



Harry ćwiczył samotnie na siłowni dla aurorów w Ministerstwie Magii. Mieściła się ona w jednej z byłych sal sądowych Ministerstwa, po objęciu urzędu ministra przez Kingsleya, w większości zamienionych w kompleks szkoleniowy dla aurorów. Shacklebolt pozostawił jedynie dwie sale sądowe.
Harry zostając szefem Biura Aurorów, wprowadził obowiązkowe ćwiczenia na siłowni 3 razy w tygodniu przez minimum 2 godziny, by aurorzy byli w dobrej kondycji fizycznej.
Ćwicząc, Potter rozmyślał o śnie, o którym opowiedziała mu Ginny, gdy wpadł do św. Munga w drodze do pracy. Pamiętał, że jemu też zdarzało się miewać takie sny, gdy była w nim cząstka duszy Voldemorta. Miał jednak głęboką nadzieję, że w przypadku żony był to zwykły sen, a nie wizja.
Właśnie zabierał się za kolejną serię brzuszków, gdy do pomieszczenia wleciał papierowy samolocik.
Harry rozłożył zwitek papieru i przeczytał:

Harry,
jest problem. Właśnie znaleziono George'a Stinbera i jego żonę martwych w ich własnym łóżku. Wygląda na to, że zostali zaatakowani przez wampira. Przybywaj natychmiast.

Ron


George Stinber był jednym z aurorów, a to, że zostali zaatakowani przez wampira było dziwne, gdyż wampiry bardzo rzadko atakują czarodziejów.
- Wampir? - pomyślał Harry. - To prawie niemożliwe. Ostatni odnotowany przypadek zabicia czarodzieja przez wampira miał miejsce w 1789 roku. Później też zdarzały się ataki, ale nigdy nikt nie zginął. No dobra, szybki prysznic i lecimy na miejsce.

Po jakichś 10 minutach, Harry aportował się przed domem Stinberów na St. Cross Street w Londynie. Między sąsiednimi budynkami wyrosła stara kamienica o błękitnej fasadzie. Auror wszedł po kamiennych schodkach i otworzył białe drzwi z żelazną kołatką w kształcie głowy sowy. W sieni czekał już na niego Ron.

- Cześć Harry - powiedział. - Sypialnia jest na górze, kręcą się tam mago-technicy i zabezpieczają ślady. Jak chcesz, możesz tam zajrzeć.
- Kto ich znalazł? - zapytał Potter.
- Anthony Stinber, brat George'a - odpowiedział mu przyjaciel. - Pracuje w Ministerstwie, w Urzędzie Świstokilków. Zawsze razem wybierali się do pracy, ale dzisiaj George nie pojawił się przed domem, skąd zwykle wyruszają w drogę.
- Czy mieli skrzata domowego? - spytał Harry.
- Nie - odparł Ron. - Mieszkali tu tylko oni i ich dwóch synów, Max i Harry, oboje są jednak w Hogwarcie. Jeszcze nikogo nie wysłaliśmy, by przekazał im tą wiadomość.
- Dobra, zajmiemy się tym później - stwierdził auror, po czym ruszył schodami na górę.

W sypialni zamordowanych kończyło pracę czterech mago-techników i brzuchaty fotograf robiący zdjęcia do akt. Ciało George'a leżało na łóżku. Mężczyzna wyglądał jakby wciąż spał, z dłońmi ułożonymi na kołdrze. Jedynie kilka kropli krwi na poduszce i przerażająca bladość ciała świadczyły o tym, że jest martwy. Zupełnie inaczej wyglądała małżonka George'a - Ann. Leżała ona, a właściwie klęczała przy krawędzi łóżka, twarzą zwróconą do dołu w obficie poplamionej krwią koszuli nocnej. Wyglądało na to, że usiłowała bronić się przed napastnikiem. Harry zauważył coś dziwnego. Kobieta miała zaciśniętą prawą dłoń. Delikatnie rozwarł jej palce i zobaczył, że trzymała kawałek czarnego materiału z wplecionymi czerwonymi nićmi.

- No tak - pomyślał Harry. - Mago-technicy znowu coś przeoczyli. Niby przeszkoleni, ale dalej nie wykonują dokładnie swojej pracy. Już lepiej poradziłby sobie ten gruby policjant, wyglądem przypominający Hagrida z mugolskiego serialu o księdzu jeżdżącym na starym rowerze. Ej! Znów coś przeoczyliście! - dodał głośno.

Po chwili znów był na dole razem z Ronem.
- Znalazłeś coś? - zapytał rudzielec.
- Kawałek czarnego materiału z wplecionymi czerwonymi nićmi - odpowiedział mu Harry. - Zastanawia mnie to, jak morderca tam się dostał... Czy znaleziono coś w pozostałej części domu?
- Nie, żadnych śladów włamania, wszystkie okna są pozamykane. Nie znaleziono śladów użycia zaklęć. Wygląda jakby się aportował, tyle że to przecież niemożliwe, gdyż dom jest zabezpieczony wszystkimi zaklęciami ochronnymi - powiedział Ron.
- W takim razie co, wleciał przez komin? - zażartował Harry ruszając w stronę wyjścia. Ron roześmiał się.
- Harry, lepiej zabierzmy się do roboty, ktoś musi poinformować dzieci Stinberów i...
- Napisać raport - wtrącił mu zniechęconym tonem Potter.
- Dokładnie - powiedział Wealsey. - A więc co kto robi?
- Ja udam się do Hogwartu, a ty napiszesz raport - stwierdził Harry.
- Ej, czemu ciągle ja mam pisać raporty? - zapytał rudzielec.
- Bo to TY jesteś moim podwładnym - odrzekł Potter i z trzaskiem deportował się w progu domu Stinberów.

Od Aroosa słów kilka.
Uff.Ten rozdział powstawał w prawdziwych bólach sesji,wielokrotnie zmieniany,w pierwszej wersji miał być całkowicie inny.Już niedługo (myślę) powinien być rozdział 3.Jak zwykle podziękowania dla Lady House.

Edytowane przez Aroos dnia 13-07-2010 15:50