Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ]Jak Feniks z popiołów...(prolog i Rozdziały1-4)(aktualizacja 17.08.2010)

Dodane przez Aroos dnia 31-03-2010 18:52
#1

Od Autora, czyli garść informacji.

Historia ta dzieje się osiem lat po wydarzeniach z Insygniów Śmierci, gdy Harry został szefem Biura Aurorów, Ron zdał egzaminy na Aurora i zaczyna pracę jako asystent Harry`ego , a Ginny jest w ciąży.Będą się w niej przewijać nie tylko postacie z HP,lecz również z innych filmów,książek,a może nawet i gier,czasem sparodiowane lub w całkowicie nieoczekiwanej roli.
Pragnę też podziękować Lady House za zostanie moją Betą i odwalanie czarnej roboty.


Prolog


Narodziny


Korytarzem szpitala św. Munga biegł mężczyzna w rozpiętej ciemnozielonej szacie, która powiewała za nim, upodabniając go do wielkiego motyla. Zatrzymał się przed drzwiami z napisem "Oddział Położniczy", otworzył je i wszedł do środka. Z umiejscowionego tuż za drzwiami kontuaru spojrzała na niego pielęgniarka. Mężczyzna podszedł do niej i zapytał:

- Co z moją żoną?

- Nazwisko?

- Potter,Ginewra Potter.

- Potter?- pielęgniarka wyraźnie zaskoczona spojrzała na jego czoło.- Na Boga! To przecież sam Harry Potter!!! To wielki zaszczyt, że mogę pana spotkać.

Harry był już przyzwyczajony, że ludzie tak na niego reagują, więc uśmiechnął się i powiedział - Tak, to ja, ale chciałbym wiedzieć, co z moją żoną.

- Właśnie rodzi panie Potter-odpowiedziała. - Jeśli chce pan być przy narodzinach to proszę ubrać fartuch i maseczkę, a ja pana zaprowadzę.

- Dobrze, niech tak będzie.

Gdy wchodzili do sali Harry zobaczył, że już po wszystkim. Gniny leżała na stole operacyjnym uśmiechając się do trzymanego w ramionach dziecka, a uzdrowiciel przesuwał różdżką nad jej podbrzuszem. Była trochę zmęczona, ale szczęśliwa. Harry podszedł do nich, pocałował żonę i dziecko w czoło.

- Cześć kochanie miło, że wpadłeś - powiedziała trochę z sarkazmem Ginny. - To nasz drugi syn.

- Jak go nazwiemy? - zapytał Harry gładząc niemowlę po główce.

- Myślałam o tym - powiedziała Ginny. - Co powiesz na Albus na cześć najlepszego dyrektora Hogwartu w historii?

- Wspaniale, skoro to syn to może Albus Severus na cześć najlepszego dyrektora Hogwartu i najdzielniejszego człowieka, jakiego znałem?

- Rozczulasz mnie Harry - powiedziała. - Niech ci będzie.

- No to daj mi małego Albusa Severusa kochanie, muszę go wziąć w ramiona - powiedział Harry wsuwając delikatnie ręce pod swojego syna.

Gdy przeniesiono Ginny i Albusa Severusa do pokoju pooperacyjnego, a Harry załatwił wszystkie formalności i siedział rozmawiając z żoną, drzwi się otworzyły i do pokoju wpadli z balonikami i prezentami, dmąc w piszczałki wszyscy ich przyjaciele, czyli Ron trzymający swoją niedawno urodzoną córkę Rose, Hermiona trzymająca pudełko czekoladek, szczęśliwi dziadkowie Artur i Molly z starszym bratem Albrusa rocznym Jamesem Syriuszem oraz sporym pudłem kryjącym jak się okazało nowy wózek, Bill i Fleur z Victoire i Tedem Lupinem niosący olbrzymi tort, a także - co zaskoczyło Harry'ego, sam Minister Magii Kingsley Shacklebolt śpiewający sto lat swoim potężnym głosem.

Gdy wszyscy już się rozsiedli, a Harry i Ginny zdmuchnęli świeczki na torcie, Molly Weasley wzięła swego nowonarodzonego wnuka w ramiona i zapytała:

- Jak go nazwaliście?

- Albus Severus Potter - odrzekł Harry. -Na cześć dwóch wspaniałych ludzi, którzy nie bali się poświęcić życia byśmy mogli żyć bez strachu o jutro.

Pomruk zadowolenia rozbrzmiał w pokoju, a sekundę później wszyscy bili brawo. Hermiona uśmiechnęła się do Harry`ego, Ron pokiwał z uznaniem głową, Ginny spojrzała na męża z uczuciem, a Bill uniósł kciuk do góry.

Gdy oklaski ucichły, Molly powiedziała:
- Wspaniały wybór, kochani - prawda Albusku? - dodała, uśmiechając się do niemowlaka.

Albus uniósł swoją malutką zaciśniętą piąstkę. - Jakiś ty podobny do Ginny, pamiętam, jak była niemowlakiem, wyglądała wtedy dokładnie jak Albus z wyjątkiem tych ciemnych włosków i zielonych oczu, prawda Arturze?

- Tak, była cudownym dzieckiem, a teraz jest piękną kobietą i przejdzie do historii jako żona najsłynniejszego czarodzieja świata, osiągnęła więcej niż jakikolwiek członek rodziny Weasleyów - stwierdził Artur.

- Tato... nie zależy mi na wymienianiu mnie obok Harry'ego w podręcznikach historii, wystarcza mi on i dzieci - odpowiedziała Ginny.

Kolejnych kilka godzin minęło na rozmowie, śpiewach i zajadaniu się tortem. A gdy wszyscy goście poszli, Harry powiedział:
- Chętnie bym został z tobą i Albusem całą noc, ale jutro muszę iść do pracy, a ty potrzebujesz odpoczynku - ucałował syna i żonę w czoło.- Śpij dobrze, dobranoc.

Ginny położyła się na łóżku i zasnęła. Nie wiedziała jeszcze, co jej się przyśni.

Edytowane przez Aroos dnia 17-08-2010 09:05

Dodane przez Lady Holmes dnia 31-03-2010 18:57
#2

Chociaż to betowałam, ale mam małą prośbę - pousuwaj te wszystkie r11;, itp.
Bo niezbyt ciekawie się to czyta z "erami". Możesz je usunąć w sposób bardzo prosty: gdy dodajesz post, wciśnij Podgląd, wciskasz F3, wpisujesz w okienko np. r11; i ery ci się zaznaczają, a ty je usuwasz. Mam nadzieję, że dobrze wytłumaczyłam.
A co do tekstu - to jest dopiero początek, więc akcja dopiero się rozkręca, ale jej początki były na samiuśkim końcu.

Dodane przez Iraya dnia 31-03-2010 19:02
#3

Artur i Molly


Przepraszam, że to mówię, ale Molly chyba zginęła....
Tak pisało..
Jeszcze nie doszłam do tej książki, ale na każdej stronie pisze, że ona umarła...
Więc ja mogła być po narodzinach Albusa i Jamesa ??]
Ja się nie czepiam, ale tam jest błąd.
Nie obraź się
;D

Dodane przez Aroos dnia 31-03-2010 19:09
#4

Iraya napisał/a:
Artur i Molly


Przepraszam, że to mówię, ale Molly chyba zginęła....
Tak pisało..
Jeszcze nie doszłam do tej książki, ale na każdej stronie pisze, że ona umarła...
Więc ja mogła być po narodzinach Albusa i Jamesa ??]
Ja się nie czepiam, ale tam jest błąd.
Nie obraź się
;D


Czytaj ze zrozumieniem,Molly Weasley nie zginęła,żyje więc nie popełniłem błędu,a tobie chodzi o Lily Evans Potter,matkę Harry'ego.

Edytowane przez Aroos dnia 31-03-2010 19:12

Dodane przez Lady Holmes dnia 31-03-2010 19:11
#5

Przepraszam, że to mówię, ale Molly chyba zginęła....
Tak pisało..
A gdzie to pisze, że ona umarła? Bo ja jakoś nie zauważyłam.

Dodane przez Happy dnia 31-03-2010 20:04
#6

Nie jest źle, ale też nie jest najlepiej. Dialogi moim zdaniem są strasznie sztuczne, niektóre zwroty brzmią dość dziwnie tak jak powiedziała trochę z sarkazmem Ginny. Jest niezbyt składne, a do tego naprawdę jest dziwne. Prolog jest dość ciekawy, ale nie na tyle, by przykuć uwagę czytelnika. Moim zdaniem powinien być taki...żywszy, z rozmachem. może nieco tajemniczy, wtedy czytelnik jest bardziej zainteresowany tym, co będzie się działo potem.
Na razie mnie nie przekonuje, ale poczekam cierpliwie na pierwszy rozdział. Pozdrawiam i weny życzę.

Dodane przez Peepsyble dnia 01-04-2010 08:03
#7

Harry był już przyzwyczajony, że ludzie tak na niego reagują, więc uśmiechnął się i powiedział - Tak, to ja, ale chciałbym wiedzieć, co z moją żoną.

Po "powiedział" dwukropek, a wypowiedź od nowej linijki.

Bardzo się cieszę, że jako takich literówek nie ma, choć widziałam, że wcześniej "ery" były, ale w sumie to każdemu się zdarza. Jednak... Hm, spacje? Raz są, raz ich nie ma. Po kropkach, po przecinkach i między myślnikami.
Ja rozumiem, że to prolog i przykro mi, że to powiem, ale to jest nadzwyczaj nudne. Nie wnosi nic, oprócz wiadomości o narodzinach Albusa. Poza tym, wydawało mi się to pisane nieco "na odwal". Wszystko dzieje się za szybko - w jednej chwili przychodzi Harry, a w drugiej szczęśliwi rodzice już maja imię dla dziecka. Tak nagle? Niee, mi to nie pasuje.
Styl masz całkiem w porządku, pomijając to, że nie dopracowujesz tekstów. Nie robisz błędów ort. i int. to dobrze. Jednak jeśli o mnie chodzi, to tekst mnie nie zachwycił, nawet nie zaciekawił. Eee... powodzenia.

Dodane przez Iraya dnia 01-04-2010 10:20
#8

a tobie chodzi o Lily Evans Potter,matkę Harry'ego.


Nie !! chodziło mi o Matkę Rona...
Ty też czytaj ze zrozumieniem..
I nie musisz tak na mnie naskakiwać bo powiedziałam, że chyba bo jeszcze nie doszłam do tej książki tylko na jakieś tam stronie pisało, że Molly zginie.
A teraz zauważyłam, że to był Fred. ;D
Więc już Cię przepraszam i lepiej Ci ??
Nie zauważyłam, że to był Fred :D

Dodane przez Arya dnia 07-04-2010 20:10
#9

Teraz ja się wypowiem ;p
Co do samej treści to szału nie było. Zwykły prolog, nie zachwyca, ale też nie odrzuca.
Co do gramatyki i ortografii, to nie było żadnych strasznie widocznych błędów, które przeoczyliby moi poprzednicy. Pod tym względem spisałeś się bardzo dobrze.
Teraz wypowiem się na temat samego tematu. No cóż wybrałeś dogodny i do tej pory nieopisany fragment historii, kiedy miało urodzić się drugie dziecko Potterów. Chyba, ze moje oczy przeoczyły jakieś opowiadania.
To by było na tyle jeśli chodzi o moja opinię na temat tego prologu. Następnym razem postaraj się o barwniejszy odcinek.
Pozdrawiam i życzę Wena :)

Edytowane przez Arya dnia 30-05-2010 07:54

Dodane przez Aroos dnia 25-04-2010 19:21
#10

Następne rozdziały nie prędko,bo dopiero pod koniec czerwca (niestety zbliża się sesja więc brak mi czasu)

Dodane przez Aroos dnia 29-04-2010 19:19
#11

I oto długo oczekiwany rozdział 1.Następne będą najwcześniej pod koniec czerwca.(sesja)


Rozdział 1
Koszmarny Sen

Ginny stała przy grobie Dumbledora , patrząc na Hogwart. Delikatny wiatr wiał w jej twarz, rozwiewając włosy. Nagle, pojawiła się przed nią przezroczysta postać brodatego starca w okularach i przemówiła:
- Witaj Ginewro.

- Profesor Dumbledore?

- Tak, to ja - odpowiedział duch Albusa Dumbledore'a. - Gratulacje z okazji narodzin twojego drugiego syna Albusa Severusa, swoją drogą dziękuję za to, że nazwaliście go na moją cześć i jestem pewny, że będzie znakomitym czarodziejem i...

- Tak samo aroganckim jak jego ojciec i dziadek - powiedział z za pleców Ginny złośliwy głos.

Ginny odwróciła się i ku swemu zdumieniu zobaczyła przezroczystą, dobrze sobie znaną postać Severusa Snape'a.

- Witaj Severusie - powiedział Dumbledore. - Po śmierci mógłbyś skończyć z tą nienawiścią do Jamesa.

- Dobrze wiesz Albusie, że nigdy mu nie wybaczę tego, co mi zrobił - odpowiedział Snape.

- Ale po śmierci mógłbyś dać sobie spokój - powiedział Albus.- Jednak nie roztrząsajmy starych spraw.

- Czekajcie, jak to możliwe, że jesteście duchami? - zapytała Ginny. - Przecież poszliście dalej. Czy to się dzieje tylko w mojej głowie?

- Osiem lat temu odpowiedziałem Harry'emu tak, jak teraz odpowiem tobie - powiedział Dumbledore. -"Ależ oczywiście, że to się dzieje w twojej głowie, Ginny, tylko skąd, u licha, wniosek, że wobec tego nie dzieje się naprawdę?" Będziesz musiała znaleźć w sobie siłę, bo oto nachodzą ciężkie dni dla czarodziejów, a w szczególności ciebie i Harry'ego.

- Znów? Przecież Voldemort nie żyje, a prawie wszyscy śmierciożercy również zginęli lub są zamknięci w Azkabanie - stwierdziła z zdziwieniem Ginny.

- Tak, ale tym razem będzie to coś zupełnie innego - odparł Snape. - Coś groźniejszego...

Wszystko zaczęło się rozmywać, Dumbledore i Snape znikli. Z morza barw wydobył się inny obraz. Ginny stała na skraju lasu, promienie wschodzącego słońca oświetlały przerażający widok. Trawa zroszona krwią, wiele ciał leżących na ziemi i kręcące się między poległymi postacie. Nagle gdzieś za jej plecami rozległo się odległe przerażające wycie wilka, najpierw jednego potem dołączały do niego kolejne. Ginny obróciła się by spojrzeć w kierunku lasu. Wtedy zobaczyła krew na pniu drzewa, przed którym stała. Spojrzała w dół i zobaczyła okropny widok. Obok drzewa leżały zmasakrowane rozerwane na dwie części zwłoki kobiety mającej długie, gęste, brązowe i mocno kręcone włosy. Zwłoki niepokojąco znajome dla kogoś, kto znał Hermionę Weasley.

- Mój boże... Hermiona... - wyszeptała Ginny. - NIIIIEE!!!

Nagle poczuła rękę na swym ramieniu. Przerażona odwróciła głowę i zobaczyła Lunę Lovegood, brudną, z rozczochranymi włosami i zakrwawioną bluzką, ale żywą.

- Chodź - powiedziała delikatnie Luna. - Już nic nie możemy dla niej zrobić.

- Luna...Co tu się stało? - zapytała Ginny.

- Nic nie pamiętasz?

- Co mam pamiętać?

- Nie pamiętasz, jak wybuchła cała ta afera z wilkołakami?

- Jaka afera z wilkołakami? O czym ty mówisz? - zapytała Ginny

-Hmm, pamiętasz, że Greyback zginął, tak? - zapytała Luna.

- Tak, a co?

- Otóż okazuje się, że wcale nie zginął, lecz zaszył się gdzieś, a niedawno wywołał rebelię wśród nich przeciw czarodziejom i sprzymierzył się z wampirami.

- Wampirami? Przecież one nigdy nie występowały przeciw czarodziejom.

- Tak, ale nie wszystkie - wśród nich są takie, które nigdy nie lubiły czarodziejów i czasem ich atakowały. Ale dokładniej opowie ci o tym Harry - powiedziała Luna. - O ile żyje, bo od końca bitwy nikt go nie widział, ale lepiej stąd chodźmy, bo nie mamy czasu... O nie - dodała patrząc ponad Ginny.

- O proszę przekąski - rozbrzmiał ochrypły głos.

Ginny odwróciła się by zobaczyć... Greybacka pędzącego prosto na nich. Widziała czerwony promień który wystrzeliła w jego kierunku Luna, chybiając o kilka cali, poczuła uderzenie, które zwaliło ją z nóg, zęby przebijające skórę jej szyi i krew wlewającą się jej do gardła.

- Niiiiieeee!!! - krzyknęła i obudziła się spocona.
Mały Albus zaczął płakać w łóżeczku, Ginny podniosła się by go uspokoić, gdy usłyszała kroki na korytarzu i do pokoju weszła pielęgniarka.

- Coś się stało pani Potter? Słyszałam krzyk - zapytała.

- Nie, nic się nie stało tylko śnił mi się koszmar i przebudziłam się z krzykiem - odpowiedziała Ginny.

- Potrzebuje pani czegoś? - zapytała pielęgniarka.

- Nie, może już pani iść. Dobranoc - odpowiedziała Ginny.

- Dobranoc pani Potter.

Albus już się uspokajał, a Ginny pomyślała:
- Boże, ten sen... To było takie realne... Zupełnie jakby wydarzyło się naprawdę. To pewnie objaw zmęczenia, pomyślę nad tym rano.

Gdy Albus usnął, Ginny położyła się spać.

Edytowane przez Aroos dnia 29-04-2010 19:29

Dodane przez moody17 dnia 08-05-2010 18:10
#12

Nawet fajne, nie wychwyciłem żadnych błędów. Czekam na kolejne rozdziały, masz ciekawy styl pisania daję PO.;)

Dodane przez Ginny0004 dnia 08-05-2010 19:48
#13

Na początku odniosę się do pierwszego tekstu(prolog).
Artur i Molly z starszym bratem Albrusa rocznym Jamesem Syriuszem

Może to tak miało być, ale mi się wydaje, że Albusa.
[...]Potter-odpowiedziała. - Jeśli[...]

bez kropeczki.
Ten prolog, to mi nie kojarzy się za bardzo z prologiem tylko 1 rozdziałem. No, ale może być. Jeśli ktoś przeczyta następną część to zapomni o prologu.;)
[...]stwierdziła z zdziwieniem[...]

Wydaje mi się, że ze zdziwieniem

Więcej nie patrzyłam na błędy, tylko to przykuło moją uwagę. Ten tekst pozytywnie się rozkręcił i aż jestem ciekawa co się dalej wydarzy. Szkoda, że tak długo będziemy czekać, ale nie przejmuj się. Mam taką głupią prośbę, jeśli napiszesz następny rozdział, to mogłabyś napisać mi na PW, bo koniechnie chciałam przeczytać, a mam tak słabą pamięć, że do czerwca mogę zapomnieć.!:P

Edytowane przez Ginny0004 dnia 08-05-2010 21:39

Dodane przez Arya dnia 19-05-2010 19:25
#14

Delikatny wiatr wiał w jej twarz, rozwiewając włosy.

Lepiej by było "Delikatny wiatr wiał jej w twarz, rozwiewając włosy"

- Tak, to ja - odpowiedział duch Albusa Dumbledore'a. - Gratulacje z okazji narodzin twojego drugiego syna Albusa Severusa Swoją drogą dziękuję za to, że nazwaliście go na moją cześć i jestem pewny, że będzie znakomitym czarodziejem i...

Nie pisz aż tak długich zdań. Lepiej skrócić je w dobrym momencie.

- Dobrze wiesz Albusie, że nigdy mu nie wybaczę tego, co mi zrobił - odpowiedział Snape.

Lepiej by brzmiało "Dobrze wiesz Albusie, że nigdy nie wybaczę mu tego, co mi zrobił".

- Osiem lat temu odpowiedziałem Harry'emu tak, jak teraz odpowiem tobie - powiedział Dumbledore. -"Ależ oczywiście, że to się dzieje w twojej głowie, Ginny, tylko skąd, u licha, wniosek, że wobec tego nie dzieje się naprawdę?" Będziesz musiała znaleźć w sobie siłę, bo oto nachodzą ciężkie dni dla czarodziejów, a w szczególności dla ciebie i Harry'ego.

Zgubiłeś "dla".

- Znów? Przecież Voldemort nie żyje, a prawie wszyscy śmierciożercy również zginęli lub są zamknięci w Azkabanie - stwierdziła z zdziwieniem Ginny.

Moim zdaniem powinno być "Znowu?".

Nagle gdzieś za jej plecami rozległo się odległe przerażające wycie wilka, najpierw jednego, potem dołączyły do niego kolejne.

Zgubiłeś przecinek, a zamiast "dołączały" powinno być "dołączyły".

Obok drzewa leżały zmasakrowane, rozerwane na dwie części zwłoki kobiety mającej długie, gęste, brązowe i mocno kręcone włosy.

Zgubiłeś przecinek.

-Hmm, pamiętasz, jak Greyback zginął, tak? - zapytała Luna.

Powinno być "jak" zamiast "że". Tak lepiej brzmi.

- O proszę, przekąski - rozbrzmiał ochrypły głos.

Powinno być albo tak, albo tak: "O proszę... Przekąski."

To chyba wszystko : ]

Może Ci się wydawać, ze czepiam się z byle powodów, ale starałam się sprawdzić i ewentualnie poprawić ten tekst jak najlepiej. Dokładnie rozłożyłam go na czynniki pierwsze, a czy wytknięte przeze mnie kawałki uznasz za błędy, to już Twoja sprawa ;d Jak coś to błędy pozaznaczałam kolorem ciemnozielonym : ]

Co do samego tekstu... Był bardzo ciekawy. Spodobał mi się, o tak. Fabuła jest pomysłowa i dość oryginalna. Rzadko w ff opisane są sny, ale ty to zrobiłeś i bardzo mi się spodobało. Pisz tak dalej! ;d

Pozdrawiam,
Arya : ]

Edytowane przez Arya dnia 30-05-2010 07:56

Dodane przez muchor dnia 19-05-2010 21:33
#15

Ginny odwróciła się by zobaczyć... Greybacka pędzącego prosto na nich. Widziała czerwony promień który wystrzeliła w jego kierunku Luna, chybiając o kilka cali, poczuła uderzenie, które zwaliło ją z nóg, zęby przebijające skórę jej szyi i krew wlewającą się jej do gardła.


Zgubiłaś przecinek.
Lepiej by było jak byś złożyła to zdanie tak:

Ginny odwróciła się i zobaczyła Greybacka pędzącego prosto na nie. Ujżała czerwony promień, który wystrzeliła w jego kierunku, chybiając o cal. Nagle
poczuła uderzenie, które zwaliło ją z nóg, zęby przebijające skórę jej szyi i krew wlewającą się jej do gardła...


Pisz dalej. Weny życzę.

Dodane przez Aroos dnia 02-07-2010 13:55
#16

Rozdział 2
Tajemnicze Morderstwo



Harry ćwiczył samotnie na siłowni dla aurorów w Ministerstwie Magii. Mieściła się ona w jednej z byłych sal sądowych Ministerstwa, po objęciu urzędu ministra przez Kingsleya, w większości zamienionych w kompleks szkoleniowy dla aurorów. Shacklebolt pozostawił jedynie dwie sale sądowe.
Harry zostając szefem Biura Aurorów, wprowadził obowiązkowe ćwiczenia na siłowni 3 razy w tygodniu przez minimum 2 godziny, by aurorzy byli w dobrej kondycji fizycznej.
Ćwicząc, Potter rozmyślał o śnie, o którym opowiedziała mu Ginny, gdy wpadł do św. Munga w drodze do pracy. Pamiętał, że jemu też zdarzało się miewać takie sny, gdy była w nim cząstka duszy Voldemorta. Miał jednak głęboką nadzieję, że w przypadku żony był to zwykły sen, a nie wizja.
Właśnie zabierał się za kolejną serię brzuszków, gdy do pomieszczenia wleciał papierowy samolocik.
Harry rozłożył zwitek papieru i przeczytał:

Harry,
jest problem. Właśnie znaleziono George'a Stinbera i jego żonę martwych w ich własnym łóżku. Wygląda na to, że zostali zaatakowani przez wampira. Przybywaj natychmiast.

Ron


George Stinber był jednym z aurorów, a to, że zostali zaatakowani przez wampira było dziwne, gdyż wampiry bardzo rzadko atakują czarodziejów.
- Wampir? - pomyślał Harry. - To prawie niemożliwe. Ostatni odnotowany przypadek zabicia czarodzieja przez wampira miał miejsce w 1789 roku. Później też zdarzały się ataki, ale nigdy nikt nie zginął. No dobra, szybki prysznic i lecimy na miejsce.

Po jakichś 10 minutach, Harry aportował się przed domem Stinberów na St. Cross Street w Londynie. Między sąsiednimi budynkami wyrosła stara kamienica o błękitnej fasadzie. Auror wszedł po kamiennych schodkach i otworzył białe drzwi z żelazną kołatką w kształcie głowy sowy. W sieni czekał już na niego Ron.

- Cześć Harry - powiedział. - Sypialnia jest na górze, kręcą się tam mago-technicy i zabezpieczają ślady. Jak chcesz, możesz tam zajrzeć.
- Kto ich znalazł? - zapytał Potter.
- Anthony Stinber, brat George'a - odpowiedział mu przyjaciel. - Pracuje w Ministerstwie, w Urzędzie Świstokilków. Zawsze razem wybierali się do pracy, ale dzisiaj George nie pojawił się przed domem, skąd zwykle wyruszają w drogę.
- Czy mieli skrzata domowego? - spytał Harry.
- Nie - odparł Ron. - Mieszkali tu tylko oni i ich dwóch synów, Max i Harry, oboje są jednak w Hogwarcie. Jeszcze nikogo nie wysłaliśmy, by przekazał im tą wiadomość.
- Dobra, zajmiemy się tym później - stwierdził auror, po czym ruszył schodami na górę.

W sypialni zamordowanych kończyło pracę czterech mago-techników i brzuchaty fotograf robiący zdjęcia do akt. Ciało George'a leżało na łóżku. Mężczyzna wyglądał jakby wciąż spał, z dłońmi ułożonymi na kołdrze. Jedynie kilka kropli krwi na poduszce i przerażająca bladość ciała świadczyły o tym, że jest martwy. Zupełnie inaczej wyglądała małżonka George'a - Ann. Leżała ona, a właściwie klęczała przy krawędzi łóżka, twarzą zwróconą do dołu w obficie poplamionej krwią koszuli nocnej. Wyglądało na to, że usiłowała bronić się przed napastnikiem. Harry zauważył coś dziwnego. Kobieta miała zaciśniętą prawą dłoń. Delikatnie rozwarł jej palce i zobaczył, że trzymała kawałek czarnego materiału z wplecionymi czerwonymi nićmi.

- No tak - pomyślał Harry. - Mago-technicy znowu coś przeoczyli. Niby przeszkoleni, ale dalej nie wykonują dokładnie swojej pracy. Już lepiej poradziłby sobie ten gruby policjant, wyglądem przypominający Hagrida z mugolskiego serialu o księdzu jeżdżącym na starym rowerze. Ej! Znów coś przeoczyliście! - dodał głośno.

Po chwili znów był na dole razem z Ronem.
- Znalazłeś coś? - zapytał rudzielec.
- Kawałek czarnego materiału z wplecionymi czerwonymi nićmi - odpowiedział mu Harry. - Zastanawia mnie to, jak morderca tam się dostał... Czy znaleziono coś w pozostałej części domu?
- Nie, żadnych śladów włamania, wszystkie okna są pozamykane. Nie znaleziono śladów użycia zaklęć. Wygląda jakby się aportował, tyle że to przecież niemożliwe, gdyż dom jest zabezpieczony wszystkimi zaklęciami ochronnymi - powiedział Ron.
- W takim razie co, wleciał przez komin? - zażartował Harry ruszając w stronę wyjścia. Ron roześmiał się.
- Harry, lepiej zabierzmy się do roboty, ktoś musi poinformować dzieci Stinberów i...
- Napisać raport - wtrącił mu zniechęconym tonem Potter.
- Dokładnie - powiedział Wealsey. - A więc co kto robi?
- Ja udam się do Hogwartu, a ty napiszesz raport - stwierdził Harry.
- Ej, czemu ciągle ja mam pisać raporty? - zapytał rudzielec.
- Bo to TY jesteś moim podwładnym - odrzekł Potter i z trzaskiem deportował się w progu domu Stinberów.

Od Aroosa słów kilka.
Uff.Ten rozdział powstawał w prawdziwych bólach sesji,wielokrotnie zmieniany,w pierwszej wersji miał być całkowicie inny.Już niedługo (myślę) powinien być rozdział 3.Jak zwykle podziękowania dla Lady House.

Edytowane przez Aroos dnia 13-07-2010 15:50

Dodane przez Ginny_Ruda dnia 02-07-2010 14:31
#17

No, no, no. Całkiem, całkiem.
Nie będę ci wytykać błędów, bo nie jestem taka ;)
Po_prostu powiem, że czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! ;) Zaciekawiłeś mnie niezmiernie tymi napadami wilkołaków i wampirów, będzie sensacja.. nie ma co! xD Powodzenia w dalszym pisaniu ;]
[...]
Jeszcze raz piszę: podobał mi się rozdział i czekam na kolejne!
;)

Edytowane przez Alae dnia 03-07-2010 19:28

Dodane przez -simon- dnia 02-07-2010 16:13
#18

Nie no, świetne to jest i jeszcze ten rozdział o zabójstwie normalnie C.S.I w stylu Harry Potter. Świetne to czekam no kolejny rozdział.

Edytowane przez malfoj_sam_segz dnia 02-07-2010 16:53

Dodane przez Aroos dnia 06-08-2010 16:43
#19

Rozdział 3

Gość


- Czerwony... Czerwony... Czarny... Czarny... Czerwony...

- Harry! Obudź się! - Ginny zaczęła potrząsać śpiącym u jej boku Harrym.

- Czer... - Harry zerwał się gwałtownie. - Co się dzieje?

- Mamrotałeś przez sen, - oświadczyła Ginny - czym obudziłeś mnie i Albusa.

- Co dokładnie mamrotałem? - zapytał mężczyzna.

- Dwa słowa - czerwony i czarny - powiedziała.

- Wybacz, ale ta sprawa nie daje mi spokoju. Cały czas o niej myślę. Jak widać wpływa to na moje sny.

- Wydaje mi się, że powinieneś trochę od niej odpocząć - odrzekła Ginny. - Może zajmij się czymś innym, a tą sprawę na razie zostaw podwładnym?

- Nie bardzo mogę, nie chcę zbytnio obciążać Rona, on nie ma przecież jeszcze zbyt wielkiego doświadczenia - odpowiedział Potter. - Ale zastanowię się nad tym. - Jednak nie dziś, bo przecież nie mogę mu tak nagle zwalić wszystkiego na głowę, a skoro już wstałem, to ty sobie jeszcze pośpij, ja zajmę się Albusem.

- Dobrze, kochanie - powiedziała Ginny ponownie kładąc się do łóżka.

- Postaram się wrócić wcześniej - odrzekł Harry.

Gdy Albus ponownie, zasnął Harry udał się do łazienki, gdzie wziął prysznic i następnie zszedł do kuchni, w której czekały już na niego tosty z dżemem malinowym i mocna kawa przygotowane przez skrzata domowego Potterów - Stopka.

Gdy wychodził z odbudowanego domu rodzinnego Potterów, w którym teraz mieszkali, a znajdował się on w Dolinie Godryka, była 4 rano. Harry miał rozpocząć pracę o 9 więc postanowił skorzystać z swojego stojącego w garażu srebrnego Bentleya Continentala GT, którego niedawno pan Weasley poddał czarodziejskim modyfikacjom. Mężczyzna wyciągnął różdżkę i machnął nią w kierunku bramy garażu, a ona otworzyła się cicho.

Problem w tym, że w samochodzie już ktoś siedział. Od postaci tej biło delikatne światło. Harry zbliżył się z rożdżką w ręku i powiedział głośno: Wyłaź!

Postać otworzyła drzwi i powoli wyszła z auta. Był to na oko 18-letni chłopak wzrostu Harry`ego, o marmurowo bladej skórze, od której to właśnie biło delikatne światło, rozczochranych włosach i złotych oczach. Całokształtu dopełniała długa czarno-czerwona szata podobna do tych, jakie nosili uczniowie Gryffinndoru.

- Kim jesteś i co tu robisz? - zapytał Potter celując różdżką w nieznajomego.

- Jestem Ędward Ciulen - powiedział nieznajomy- i przysłano mnie tu, bym przekazał ci ostrzeżenie od naszego pana, a brzmi ono: Nie mieszaj się w nasze sprawy, bo zginiesz.

- "Naszego"?! O czym ty bredzisz człowieku! Nie ma żadnego naszego pana! Jeśli już to twój! - odparł wkurzony Harry.

- Przez to słowo chciałem powiedzieć, że chodzi mi o pana mojego rodzaju Wampirów - odpowiedział Ędward.

- Oświadczam ci, że mnie tym nie powstrzymacie - powiedział Harry. - Będziecie musieli mnie zabić.

- Dobra - powiedział Ciullen i rzucił się na czarnowłosego z niezwykłą szybkością. Mężczyzna nie zdążył nawet pomyśleć o rzuceniu zaklęcia, ale niespodziewanie Ędward zatrzymał się tuż przed nim, spojrzał na swoją klatkę piersiową i wyszeptał: - Cholera... Różdżka...

W klatce piersiowej wampira tkwiła różdżka, którą Harry cały czas trzymał wycelowaną w kierunku przeciwnika i na którą nadział się Ędward, rzucając się na niego, by teraz rozsypać się w proch. Została po nim tylko szata i kupka popiołu. Potter podniósł szatę, wytarł w nią różdżkę i rzucił na siedzenie auta, myśląc, że da ją do analizy gdy dotrze do Ministerstwa, a następnie odpalił potężny silnik swojego auta i ruszył mrucząc pod nosem coś, co brzmiało jak "Niedorobiona wampirza ciota".

Edytowane przez Aroos dnia 06-08-2010 16:48

Dodane przez Yuki27 dnia 06-08-2010 17:07
#20

Aroos napisał/a:
Już lepiej poradziłby sobie ten gruby policjant, wyglądem przypominający Hagrida z mugolskiego serialu o księdzu jeżdżącym na starym rowerze.


To mnie zabiło :D
Bardzo mi się podoba to opowiadanie, dobry pomysł i całość przyjemnie się czyta. Czekam ze zniecierpliwieniem na więcej ^^

Dodane przez Yuki27 dnia 06-08-2010 17:11
#21

Aroos napisał/a:
- Jestem Ędward Ciulen - powiedział nieznajomy.


W tym momencie padłam na zawał ze śmiechu :D Naprawdę ci się udało :D
Bardzo mi się podoba opowiadanie, fajny pomysł i dobrze się czyta... Pozostaje mi błagać cię o więcej ^^

Dodane przez Aroos dnia 17-08-2010 09:04
#22

Rozdział 4
Rozwiązanie

Harry właśnie znalazł się w atrium ministerstwa. Panował tam zwykły poranny zgiełk. Potter witając się po drodze z napotkanymi znajomymi, podążył do Biura Aurorów. Tam czekał już na niego Ron.

- Cześć Ron - powiedział Harry siadając na krześle przy swoim biurku i rzucając na nie szatę Ędwarda Ciulena. - Mamy coś nowego?

- W sprawie Stinbera? - zapytał Weasley. - Ciągle nic.

- Muszę ci coś powiedzieć, Ron. Gdy dziś wychodziłem z domu, w garażu natknąłem się na jakiegoś wampira, który przyszedł z ostrzeżeniem dla mnie i zaatakował mnie. Niestety, nadział się na różdżkę. Zobacz, to jego szata - wskazał na szatę leżącą na stole.

- Wygląda na to, że pasuje do tego kawałka materiału, który znaleźliśmy na miejscu zbrodni - odparł rudzielec. - Sprawdzałeś, co jest w kieszeniach?

- Jeszcze nie.

- No to lecimy - odparł Ron, wkładając rękę do wewnętrznej kieszeni szaty.

W szacie Harry i Ron znaleźli różowy grzebień, zdjęcie jakiejś wampirzycy i dziecka, błyszczyk do ust, iPoda z utworami Britney Spears, Miley Cyrus i Tokio Hotel, różowy telefon komórkowy oraz dziennik, który Harry zdecydował się przejrzeć.
Zaczynał się on wypisanymi na pierwszej stronie słowami:

Tell me when I'm gonna live again.
Tell me when I'm gonna breathe you in.
Tell me when I'm gonna feel inside.
Tell me when I'm gonna feel alive.
*


W ciągu kilku godzin Harry dotarł do fragmentu, który go zainteresował.

Dziś Vlad zakomunikował, że chce mnie w swoim Zakonie Smoka, a jeśli się nie zgodzę, zabije Bellę i Renesmee. Nie miałem wyboru. Obiecałem przecież Belli, że nasza miłość będzie wieczna i jeśli umrzemy, to razem. Tylko, że ja nie chcę umierać, a bez Belli nie mogę żyć. Na dodatek Vlad knuje coś z tym wilkołakiem. Słyszałem, jak mówili o czarodziejach i Harrym Potterze. Słyszałem o nim. Zabił naprawdę potężnego czarnoksiężnika, ale na wampiry i wilkołaki to może nie wystarczyć.


Kilka stron dalej Potter znalazł ostatni wpis.

Vlad rozkazał mi, bym udał się do domu Pottera w Dolinie Godryka i przekazał mu ostrzeżenie o następującej treści: "Nie mieszaj się w nasze sprawy, bo zginiesz", a jeśli odmówi, mam go zabić. Mam jednak nadzieję, że nie będę musiał. Na pewno Vlad wyśle kogoś, by mnie obserwował, ale jednak obawiam się Pottera. Podobno jest najpotężniejszym żyjącym czarodziejem. Co prawda zabić wampira może jedynie kawałek drewna wbity w serce i ogień, i o ile tego pierwszego nie mam prawa się obawiać, to może mnie on podpalić za pomocą różdżki. Na wszelki wypadek pożegnam się z wszystkimi.


Harry szybko polecił Ronowi znaleźć informacje o Zakonie Smoka. Po chwili Weasley wrócił z książką pt.: "Tajemne Bractwa i Zakony".Otworzył ją na zaznaczonej stronie i przeczytał:
- Zakon Smoka (niem. Drachenorden, łac. Societas Draconistrarum). Zakon rycerski, wzorowany na serbskim zakonie rycerskim św. Jerzego (1318), założony w 1408 przez króla Węgier Zygmunta Luksemburczyka. Zgodnie ze swoją ustawą, która przetrwała w kopii z roku 1707, zakon miał bronić Krzyża Pańskiego i walczyć z niewiernymi (przeważnie Turkami). Pierwotny zakon miał dwudziestu czterech członków, włączając takie godne uwagi osoby jak: Zygmunt Luksemburczyk, król Węgier, cesarz rzymski (od 1434); Władysław Jagiełło, król Polski; Alfonso V Aragoński, król Neapolu; Witold, wielki książę litewski; Krzysztof III, książę Bawarii i król Danii; Vlad II Diabeł, nazywany także Vlad II Dracul, hospodar wołoski; Wład Palownik, zwany "Vlad Dracula", hospodar wołoski; Ścibor ze Ściborzyc, możnowładca Górnych Węgier. Godłem zakonu był tzw. Herb Smoka, który przedstawiał zwiniętego w kłębek, ziejącego ogniem smoka oraz napis po łacinie O Quam Misericors est Deus, Pius et Iustus (O, jakże miłosierny, łagodny i sprawiedliwy jest Bóg!). Na rewersie widniał czerwony krzyż św. Jerzego w polu srebrnym. Od symboli Zakonu Smoka wywodziło się wiele herbów, np. herb rodu Batory (smocze zęby), o którego jednej z przedstawicielek Elżbiecie Batory, mawiano, że zwykła była się kąpać we krwi dziewic. Po ustaniu zagrożenia z strony muzułmańskiej zszedł do podziemia, stając się jednym z najbardziej tajemniczych zakonów świata. Wiadomo, że jego przywódcą został Wład Palownik, który ugryziony przez wampira sam się nim stał, a z czasem stając się nieformalnym królem wszystkich wampirów.

Ron skończył czytać i spojrzał na Harry`ego, który zmarszczył brwi i powiedział:
- Zagadka rozwiązana. Jeśli to on za tym stoi, to przygotujmy się na wszystko.

~*~*~


*(fragment piosenki Rebirthing zespołu Skillet. Tłumaczenie:
Powiedz mi, kiedy będę znów żyć.
Powiedz mi, kiedy będę wdychać cię.
Powiedz mi, kiedy będę czuł wewnątrz.
Powiedz mi, kiedy będę czuł się żywy.)

Informacje o Zakonie Smoka wziąłem częściowo z Wikipedii, reszta to mój własny wymysł.

Dodane przez Ginny0004 dnia 17-08-2010 13:40
#23

Przeczytałam wszystko jeszcze raz. Nie zwracałam szczególnej uwagi na błędy, ale i tak kilka małych "błędzików" spostrzegłam:
ROZDZIAŁ 3
[...]postanowił skorzystać z swojego stojącego w garażu srebrnego Bentleya[...]

bardziej pasuje "ze"
[...]od której to właśnie biło delikatne światło,......... rozczochranych włosach i złotych oczach.[...]

Tam, gdzie wstawiłam kropki powinno coś jeszcze być np. "o", albo miał rozczochrane włosy...
I jescze lepiej pasuje:
od której właśnie biło to delikatne śwaitło
ROZDZIAŁ 4
[...]z ostrzeżeniem dla mnie i zaatakował mnie.[...]

Dwa razy mnie.
_____________
To teraz opinia. Zaczęłam się teraz zastanawiać, czy to czasem nie ma być bardziej parodia, niż ósma część HP. Oczywiście rozbawiły mnie niektóre fragmenty, bardzo pomysłowo wykonane. Spodobał mi się fragment z Ędwardem. Jednak czytając dalej wydawało mi się, że czytam jakąś komedie, a nie książkę fantasy jaką jest Harry Potter.
Super pomysł, weny życzę, fajne rozmieszczenie dialogów, pozdrawiam to na tyle. ;)

Dodane przez Ginny_Ruda dnia 17-08-2010 14:44
#24

Nie patrząc na pojedyńcze błędy jest OK. ;]
Rozśmieszyłeś mnie tym wplataniem ''Zmierzchu'' do HP, ale przynajmniej od twojego FF bije nowość i oryginalność ; ))
Czekam na ciąg dalszy.

Dodane przez Czarodziejka dnia 16-04-2011 00:29
#25

- Dobra - powiedział Ciullen i rzucił się na czarnowłosego z niezwykłą szybkością. Mężczyzna nie zdążył nawet pomyśleć o rzuceniu zaklęcia, ale niespodziewanie Ędward zatrzymał się tuż przed nim, spojrzał na swoją klatkę piersiową i wyszeptał: - Cholera... Różdżka...

W klatce piersiowej wampira tkwiła różdżka, którą Harry cały czas trzymał wycelowaną w kierunku przeciwnika i na którą nadział się Ędward, rzucając się na niego, by teraz rozsypać się w proch. Została po nim tylko szata i kupka popiołu.

To jest świetne! Nieźle się uśmiałam. Początek był taki sobie, ale akcja się rozkręciła. Czekam na dalszy ciąg.