Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Igrzyska Śmierci

Dodane przez malfoj_sam_segz dnia 07-03-2010 15:15
#1

Na ruinach dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z imponującym Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów. Okrutne władze stolicy zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a osiemnastym rokiem życią, by wzięli udział w Głodowych Igrzyskach, turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo przez telewizję.
To tylko połowa opisu tej książki, który znajduje się na okładce, ale ta ważniejsza połowa ;p
Chciałam się zapytać o to, czy czytaliście ? Jakie wrażenia? Odczucia ? Kupicie bądź kupiliście II część, a teraz czekacie na III ?


Ja pozwolę sobie na napisanie moich rozważań, rozsterek i małego porównania. W Chicago Sun pisali, że "Jeśli którykolwiek cykl dla młodzieży może ubiegać o koronę po "Harrym Potterze" czy sadze o wampirach "Zmierzch", to tylko ten." Dlatego, niektóre rzeczy napewno do tych dwóch książek porównam. Cóż, szczerze, to na początu jakoś nie mogłam się porządnie zabrać za tą książkę, bo nie miałam czasu, więc czytałam po 3, 4 strony i musiałam kończyć. Aż wczoraj się zabrałam już na poważnie, bo została mi połowa książki, a czytając ostatni fragment, byłam ciekawa następnego. Cóż, sobota jest dniem sprzątania i nauki, ale o tym drugim nie było mowy. Wykonywałam jedną czynność i odrazu siadałam i znowu czytałam, aż mama musiała mnie odganiać. Więc moje czytanie rozciągnęło się na cały dzień. Tortury także. Bez przerwy myślałam o książce, o każdym następstwie każdego zdarzenia i o tym, co jeszcze może się stać. Ale oczywiście moje wyobrażenia ani trochę nie pokrywały się z tymi z książki. Jedna z niewielu książek, która dla mnie nie była przewidywalna. Jedyne czego się domyśliłam, to, to że Katniss wystartuje w Igrzyskach, ale to było banalne. ;p No i znowu jedna z niewielu książek, którą otwierałam na ostatnich książkach i nadal nie wiedziałam, jakie będzie zakończenie. Czyli coś, co niewielu pisarzom się udaje.
Co do porównania, to mianowicie chciałam napomknąć na dwie rzeczy. Pierwsze, to świat stworzony przez autorki tych trzech opowiadań. Oczywiście pani Collins biję o głowę panią Meyer, bo ta druga w zwykły, ludzki świat "włożyła" parę pięknych, łagodnych jak baranki (w porównaniu do tych z Kronik Wampirów chociażby) i teoretycznie ulepszonych wampirów. Jak dla mnie rzecz prosta, bo bazowała na postaciach już zakorzenionych w literaturze i opowieściach. Pani Collins niby nic nie zmieniała, bo jest to zwykły, ludzki świat, ale o ile ludzie są zwykli*, to cała akcja toczy się przypuszczam, że conajmniej parenaście lat później niż 2010 rok (przypuszczenia). Stworzyła nowa państwo, jego niezwykłą strukturę i historię. Naprawdę odwaliła kawał dobrej roboty, jeśli tak można powiedzieć. A Rowling nie musiała używać takich zabiegów, stworzyła coś pięknego i chyba nie muszę tego opisywać. I ta zrobiła to najlepiej, a zaraz po niej zrobiła to najlepiej pani Collins.
I chciałabym jeszcze wspomnieć o tym, co myślę o zakończeniach tych powieści. Według mnie i w moim "czytelniczym" odczuciu, koniec Igrzysk Śmierci totalnie bije koniec poszczególnych części sagi Zmierzch czy HP. W Zmierzchu kończył się taki "rozdział w życiu", a w HP koniec książki, równa się końcowi roku szkolnego. A Igrzyska..? Koniec książki jest taki, jakby ktoś wyrwał część stron i nie było wiadomo jak taki "rozdział w życiu" się skończy. Dla mnie książka kończy się w kulminacyjnym momencie, kiedy napięcie sięga granic - Peeta dowiaduje się, że Katniss "robiła wszystko na pokaz, odegrała swoją rolę". Ta z kolei dowiaduje się, że Peeta, wcale nie grał, tylko naprawdę coś do niej czuję. Ona chyba, a nawet na pewno tez coś czuję, ale jeszcze tego nie wie. Nieeee, ja poprostu nie wytrzymam i w najbliższym tygodniu musze lecieć i kupić Pierścień Ognia. Dopiero wtedy będę zadowolona. Mogłabym tu pisać jest wiele rzeczy, moich przypuszczeń i wniosków, ale boję się, że nikt tego nie przeczyta. A jak ktoś dobrnął do tego momentu, to jest naprawdę wytrwały.


Zapraszam do dyskusji ( -;


* Nie, nie można powiedzieć, że ci ludzie byli normalni. Przynajmniej ludzie z Kapitolu nie byli normalni. Nasunęła mi się myśl, do kogo upodobniła mieszkańców stolicy Panem. Do starożytnych Rzymian i ich igrzysk. Oni też mieli przyjemność oglądania bardzo krwawych i brutalnych śmierci. A w wypadku Igrzysk Śmierci, to poprostu ich unowocześniona wersja, przynajmniej ja tak to widzę.