Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Igrzyska Śmierci

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 13-06-2012 19:50
#13

Ach, kto nie zna "Igrzysk..." niechaj jak najszybciej to nadrobi, bo całą trylogia jest niesamowicie wciągająca, a akcja goni akcję. Na pewno jest to jedna z lepszych serii, jakie miały okazję wpaść w moje ręce. Jedynym minusem tych książek jest to, że niestety o wiele zbyt szybko się kończą...
:< Ale bardziej to rozwijając...
____________________________________________
[spoilery!]

Pierwsza część była naprawdę niesamowita. To całe udawanie Katniss i jej przekonanie, że Peeta również udaje, niezwykła brutalność Głodowych Igrzysk, poświęcenie głównej bohaterki, tyle wymyślnych sytuacji, postaci, śmierci, że aż się w głowie przewraca. Nie wiem czemu, od początku serii zraziła mnie do siebie Prim (czemu? o.o), no i Gale, który wydawał mi się nieco dziwny. Haymitch i jego nadmierne popijanie alkoholu po prostu wymiatają, podobnie jak sama jego postać i jakże cenne rady, które z początku może i wydawały się im dziwne. Uwielbiam Cinnę i jego zaradność, i jakże wielki talent! Ach i Cato, którego śmierć jak dla mnie była jedną z najtragiczniejszych w pierwszym tomie. Baardzo smutno mi się zrobiło po śmierci Liszki, bo to wszystko było skutkiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności... Gdyby tylko nie podsłuchała Peety o.o Z pewnością mogłaby wygrać. Naprawdę była niesamowicie sprytna i ponadprzeciętnie inteligentna. I zgadzam się z Katniss - gdyby zrobili im jakieś testy na inteligencję, to własnie ona wypadła by najlepiej. Świetnie sobie sama radziła i była niezwykle przebiegła. Rue i Tresh, czyli para z jedenastki - również bardzo przyjazne postacie. Końcówka mnie rozwaliła i oczywiście na końcu było smutno, a jakże :D No bo ona myśli, że on udaje, więc ona też udaje, a on myśli, ze ona tak naprawdę, a później się dowiaduje, że jednak udaje. Za dużo udawania tutaj :D
Druga część to chyba jest jednak moja ulubiona. Tournee Zwycięzców, nowe domy, warunki, powolne powstania w dystryktach, wiele nowych kłamstw, które musiała wygadywać Katniss. No i oczywiście kolejne Igrzyska. Arena była nieziemska i ten mechanizm zegara... wouaaah - genialne! Uwielbiam Finnicka, Johannę (pewnie! może dziwna, ale ciekawa!), Pokręt-Wolta również wymiatają. No i szkoda mi było trochę partnerki Finnicka z dystryktu. Cała akacja była super. Hhah a jak wspomnę "ślub" Katniss i Peety i jej domniemaną ciążę, to śmiać mi się chce. Zaimponował mi tutaj Haymitch, który nadal był zdecydowany ratować Katniss. Podziwiam go od chwili, kiedy bohaterowie dowiedzieli się, jak udało mu się wygrać drugie Ćwierćwiecze Poskromienia. Pokonać 47 trybutów? No, no, no... I to jak sprytnie - wykorzystując do tego Kapitol. Och, szkoda mi się Cinny zrobiło. Jak mogli to mu zrobić na jej oczach? To było wredne... :> Końcówka również zaskakująca. Naprawdę piękna część.
Trzecią część chyba lubię najmniej, ze względu na dużą ilość angstu, działań wojennych i nie aż tak wielkiej ilości akcji, jak wcześniej. Nie ma co - brakowało mi Głodowych Igrzysk i aren :D Ale i tak było fajnie - teraz to Peeta mógł pokazać, na co go stać. Podobnie jak i Gale. Chłopcy w końcu się wykazali. Rozwaliła mnie na łopatki ich rozmowa, w której jawnie i zgodnie stwierdzili, że Katniss wybierze tego z nich, który okaże się jej bardziej przydatny. Normalnie jakby ona uczuć nie miała :> Prim nigdy nie przypadła mi do gustu, a więc pal ją licho. Uwielbiam Snowa w tej części, podobnie jak i w drugiej. Ciekawa postać i ta cała teoria o krwi i różach... A co do legendarnej Trzynastki - ciekawie się tam urządzili, nie ma co. A Coin mnie tylko wkurzała. Żal mi bardzo było Finnicka i oczywiście Peety. Cóż oni mu zrobili?! I ta urocza gra w "Prawda czy fałsz?". Zakończenie było przepiękne (nie mówię o epilogu). W czterech zdaniach autorka zawarła dosłownie wszystko. Jak to mówią dziewczyny z mojej klasy: "Jakie to było romantyczne!". Epilog znośny o przynajmniej udowadnia nam, że ciężko nadal było i ból oraz pamieć o dawnych czasach pozostały w nich już na dobre. No, i tak powinno być, czyż nie pani Rowling?
_________________________________

Reasumując - czytajcie moi drodzy, czytajcie! Jeśli chodzi o ekranizację była całkiem dobra, bo zgrabnie sobie poradzili z odwzorowaniem myśli Katniss, zastępując to telewizyjnymi komentarzami. Samo to, że praktycznie nic nie pominęli z książki zasługuje na pochwałę. Owszem - wydaje mi się, że w książce Haymitch jakoś bardziej im pomagał, no i jakoś brakło mi wspomnienia o astragalach i awoksach. Ale było całkiem dobrze, naprawdę.


O cholera - trochę długi wyszedł ten komentarz...

Edytowane przez DziedzicSlytherina dnia 13-06-2012 19:55