Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Igrzyska Śmierci

Dodane przez shocked dnia 10-04-2012 17:23
#8

Lady House napisał/a:
Nadal mnie telepie i nie mogę się pogodzić, że to już koniec i nie będzie kolejnych części. Jedynka bardzo mi się podobała, świat stworzony przez Colllins jest wspaniały i język, którym książka jest napisana - bardzo dostępny dla przeciętnego czytelnika.


Czułam się dokładnie tak samo. Pamiętam, że kiedy zostało mi kilka ostatnich kartek, chciałam odłożyć książkę, by przedłużyć oczekiwanie na jej koniec. Ona oczywiście nie dała za wygraną i wyszło na to, że dwie ostatnie części przeczytałam w niecałe cztery dni -,-

Pierwsza część jest zdecydowanie najlepsza. Nieprzewidywalna, wciągająca i (co najważniejsze) to w niej są najlepsi bohaterowie. Oprócz standardowego Peety, którego po prostu nie da się nie lubić, są tu tak doskonale wymyślone postacie jak Cinna, Rue, Cato, Clove, czy nawet Liszka, o której wiemy tak nie wiele, a którą tak bardzo polubiłam. W tej części jest coś, co sama nazywam "zapachem". "Zapach" mają tylko niektóre książki i to te najlepsze. Na dodatek pojawia się on dopiero po przeczytaniu opowieści, a każdy jest inny. Nie da się określić jego barwy czy zapachu. On po prostu JEST. Szczególnie silnie boli, gdy książka się kończy. Wtedy przez całe lata ubolewam nad tym, że "zapach" ciągle za mną chodzi i nie daje mi spokoju.




SPOILER


Druga część jest już zdecydowanie gorsza, jeśli chodzi o akcję. Czytając o powrocie Katniss na arenę, czułam, jakbym drugi raz wałkowała to samo. No może prócz niektórych scen, które były zabawne i lekko szokujące (np. wymyślona 'ciąża' Katniss). Tu już nie było trybutów, po których się płakało, gdy umierali. No może prócz Johanny i Finnicka, którzy mieli naprawdę wspaniały charakter. Jednak żadne z nich było dla mnie powodem głębokich rozmyślań, tak jak w pierwszej części...

Nad "Kosogłosem" ubolewam najbardziej. Liczyłam na szokujące, ekscytujące zakończenie, a tu... klops, łagodnie mówiąc. Niby ciągła akcja, ciągle coś nowego, ale mnie osobiście to nie wciągnęło. Trochę ubolewałam nad śmiercią Finnicka i Madge, to prawda. Bo dla mnie książka, w której nie bohaterów, po których się płacze, to nie jest godna uwagi książka. Co do Prim... Tej postaci naprawdę nie lubiłam nigdy. Zawsze była dla mnie tylko małą, bezbronną dziewczynką, więc to, że umarła nie zrobiło na mnie wrażenia. Epilog za to jest moim zdaniem piękny. Taka osłoda, że Katniss znalazła jednak trochę szczęścia w życiu. No i oczywiście piosenka Drzewo Wisielców. Chciałabym ją usłyszeć w wykonaniu Katniss, bo jest naprawdę piękna. Od razu ciśnie mi się na klawiaturę porównanie do dzisiejszej muzyki. Czytając "Igrzyska..." mam wrażenie, że cofam się w czasie, mimo, że jest to przecież powieść s-f. Może w przyszłości będziemy nieco bardziej ambitni muzycznie... ?

/SPOILER

Edytowane przez raven dnia 21-04-2013 14:52