Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Nowy kolega/koleżanka w klasie...

Dodane przez Magic butterfly dnia 07-02-2010 14:28
#1

Jestem ciekawa czy kiedyś doszedł do waszej klasy ktoś kogo potocznie nazywamy"nowym"czy też"nową" a mowa tu o jakimś koledze czy też koleżance która dochodzi do jakiejś klasy.Czy do waszej klasy doszedł czy też doszła ktoś taki jak "nowa" czy też "nowy"?Jeżeli tak to jak go/ją traktowaliście wszyscy byliście tacy zadowoleni i przyjęliście ją/go z otwartymi rękoma i pokazaliście całą szkołę czy też nie zakolegowaliście się z taką osobą nie zwracaliście na nią uwagi tak jakby nie istniała i przezywaliście ją i już do końca mówiliście na nią "nowa" czy też "nowy"?A może jeżeli ktoś przezywał taką osobę czy też tak mówił to upominaliście go?A sami zaprzyjaźniliście się z tym "nowym"lub "nową"?Jestem ciekawa waszych wypowiedzi na ten temat...mam nadzieję że ktoś pokusi się o odpowiedź:smilewinkgrin:

Dodane przez Milka dnia 07-02-2010 14:43
#2

Przed założeniem tematu w tej kategorii radzę DOKŁADNIEJ przeczytać podpis pod nim:
Wszystko w świecie potteromanii, co nie pasuje do żadnej z powyższych kategorii

Dlatego przenoszę do Off topicu.

Dodane przez Silencia dnia 07-02-2010 15:43
#3

Doszedł. A w zasadzie doszły.
W połowie października doszła jedna dziewczyna. Znam ją z podstawówki jeszcze. Sobie pomyślałam "a fajnie, może ktoś fajny". Co się okazało? Po tym jak na początku roku zaczęliśmy się zgrywać ta dziewczyna wszystko rozwaliła. Zaczęła się plątać w nasze klasowe sprawy, wchrzaniła się w moją ekipę, podlizuje się nauczycielom, cały czas próbuje zwrócić na siebie uwagę. A po za tym ma strasznie irytujący styl bycia. -.-
A jakoś tak 2 tygodnie przed feriami doszła kolejna dziewczyna. Z tą akurat nie ma problemu - tleniony, farbowany na czarno plastik mieszkający na solarium z tynkiem na twarzy (uwierzcie, nie wyolbrzymiam). Praktycznie nikt z nią nie gada. A sama zdążyłam już zauważyć, że nie jest zbyt rozgarnięta.
Podsumowując: przyjmiemy ciepło jeśli tylko się dostosujesz do tego co już jest.

Dodane przez Czarna Wolga dnia 11-02-2010 18:50
#4

To ja napiszę z innej perspektywy. Dokładnie wczoraj dołączyłam do pewnej grupy ze szkoły językowej, jako osoba zupełnie nowa,z zewnątrz.
No bez przesady- znalazłam tam jakąś dawną koleżankę ze szkolnej ławki z podstawówki i innych znanych mi z widzenia. ;p
By zrobić pierwsze dobre wrażenie- ładnie się ubrałam,itepe.
No i oczywiście- odpowiednia mimika twarzy, uśmiech, żeby tylko nie sztuczny ;d i tak dalej.
Zostałam posadzona obok jakiegoś niezłego kawałka tłustej wieprzowiny w adidasach "za kostkę" i w farbowanych włosach. xd
Pod koniec lekcji pasztet bez skrępowania wali do swojej koleżanki z ławki z przodu: "Eeeeej, ta nowa laska to jakaś idiotka ,nic nie czai.
I to kur*a pod moi"m nosem. Trzeba mieć niezłą małomiasteczkową mentalność i wachlarz kompleksów , żeby tak traktować osoby nowe ;p

Edytowane przez Czarna Wolga dnia 11-02-2010 19:53

Dodane przez hermiona27 dnia 11-02-2010 19:14
#5

W naszej klasie można powiedzieć że od początku chodzi "nowa osoba". Właśnie może nie do końca bo to "spadochroniarz". Nie dziwie się, że nie przeszedł do następnej klasy(czyli do szkoły średniej) bo to kompletny matoł. On nawet przesunąć przecinka na matematyce w trzeciej klasie gimnazjum nie umie. Do tego pije i pali. Więc dziewczyny trzymają go na dystans. Z chłopakami ma lepsze kontakty.

Dodane przez Lilyanne dnia 11-02-2010 19:52
#6

Ja kiedyś byłam taką nową w klasie ;) a dokładnie jakieś 2 lata temu. Trzy miesiące po rozpoczęciu roku szkolnego przeniosłam się z liceum w Kaliszu do szkoły w moim rodzinnym miasteczku. W prawdzie znałam już kilka osób z trzema chodziłam nawet do jednej klasy w gimnazjum, ale to i tak jest bardzo stresująca chwila. Z początku rozmawiałam tylko z 4-5 osobami, lecz z czasem wszyscy mnie zaakceptowali i teraz kiedy przygoda z liceum powoli dobiega końca, czuję się jakbym przynależała do tej klasy od zawsze xD Ogólnie do mojej klasy co roku dochodzą jakieś nowe osoby i zawsze staram się wyciągać do takich osób przyjazną dłoń, ponieważ wiem co się w takim momencie przeżywa :)

Dodane przez Eksplodujacy Duren dnia 11-02-2010 19:54
#7

Nigdy z tym nie było problemów u nas w klasie w podstawówce. Teraz jesteśmy całą nową klasą, ale dochodziło i odchodziło kilka osób w ciągu roku szkolnego i nie miały problemu z zaaklimatyzowaniem się. Ja nigdy nie byłam w takiej sytuacji w klasie, ale na przykład w szkole językowej, przenieśli mnie do wyższej grupy, prawie wszyscy byli starsi ode mnie, ale bardzo szybko rozpoczęli rozmowę i się zaprzyjaźniliśmy. Mimo, że nie jestem osobą, która łatwo poznaje ludzi, w sensie: Cześć, jak się nazywasz?, to inni robią to za mnie, sami poznają mnie, jeśli wymaga tego sytuacja. Z niektórymi ludźmi w ogóle się nie poznaję, tylko od razu zaczynamy się bawić i poznawać stopniowo.

Dodane przez Trucce dnia 11-02-2010 20:10
#8

Asia doszła do nas już w pierwszej klasie, więc nie była żadną `nową` . Zakumplowałam się z nią. Była taką `kujonicą` , jak mówią. Zawsze wszystko miała najstaranniej i najlepiej. Wzięłam z niej przykład. W trzeciej klasie pokłóciłyśmy się i nasze drogi się rozeszły, ale to już długa historia. ( Teraz z Asią rywalizujemy o pierwsze miejsce `kujonic` w klasie! ; > ) . Angelika doszła do nas w drugiej klasie, więc ona także nie należała do `nieznanych`. Zaprzyjaźniła się z kilkoma dziewczynami. Mimo iż mieszka daleko ( ok. dziesięć km. od szkoły ) , często się z nią widujemy. Do klasy równoległej doszła niejaka Patrycja ( w drugiej klasie ) i Ada ( też w drugiej klasie ) .

Dodane przez Peepsyble dnia 11-02-2010 21:46
#9

Do mnie doszła w tym roku jedna jedyna osoba. Marta niejaka. Z początku... No cóż. Każdy z leka krzywo się na nią patrzył, ale nasza wychowawczyni wzięła sprawy w swoje ręce, a właściwie moje i mojej przyjaciółki - "prawe ręce wychowawczyni".
Miałyśmy koleżankę wprowadzić w towarzystwo, oprowadzić, pokazać "co i jak". Oczywiście, wszystko w jak najlepszym porządku. I nawet miłe byłyśmy, nawet dosyć bardzo. Ale no cóż... Natrętna koleżanka zaczęła mnie nieco wkurzać...! Ale nieco odbiegam od tematu. Myślę, że jeśli osoba jest w porządku (w moim przypadku raczej nie) to u mnie w szkole, czy w klasie wszyscy by ją przyjęli ze spokojem i sympatią. Ale ten przypadek to już jest beznadziejny. Koleżanka jest namolna, chamska i bezczelna. Cóż, tym razem trafiliśmy gorzej. Nie powiem, nikt raczej się z nią przyjaźnić nie chce, większość ja obgaduje za plecami, ale to już inna bajka i nieco mija się z celem mojej wypowiedzi.

Dodane przez leea dnia 11-02-2010 22:10
#10

W każdej szkole w jakiej byłam, gdzieś tak po roku dochodziły 1-2 osoby. Zawsze witano je z "otwartymi rękami" jak to określiłaś i od razu wypytując o wszystko. Poza tym zawsze ktoś wyrywał się aby "oprowadzić po szkole", dopiero później dochodzili do głupszych refleksji nad daną osobą- czasami pozytywnie, a czasami negatywnie. Niestety, mi się raz w trafiło "być nową" i nie żebym miała z tego jakieś złe wspomnienia, ale musiałam obejść całą szkołę, łącznie z najwyższymi piętrami ( a to był duży budynek- podstawówka z gimnazjum i korytarze czasami większe od samych sal + boisko ), dodatkowo z uśmiechem na twarzy, udając ,że już wiem gdzie co jest, przytakując co jakiś czas obcej osobie. Oprócz mnie, spotkałam się jeszcze cztery razy z momentem, kiedy przychodziły nowe osoby. 2 dziewczyny- normalne i 2 chłopaków- i jakby to lekko powiedzieć... strasznych, denerwujących i nierozgarniętych jednym słowem: horror- na szczęście to nie był mój problem.

Dodane przez Selena_Weasley_ dnia 11-02-2010 22:25
#11

Ja miałam taka sytuacje.Doszły do nas 3 osoby i przeżyliśmy to jakoś wszyscy.No ja zaproponowałam koleżance że się z nimi zaprzyjaźnimy.
Po pierwszej lekcji już się lubiłyśmy.... heh

Dodane przez Nigellus_Black dnia 11-02-2010 22:55
#12

U mnie w szkole podstawowej regularnie dochodziły i odchodziły osoby z klasy i z tego co pamiętam powodowało to spore zamieszanie. Mimo to byliśmy dobrze zgrani, pamiętam to bardzo wyraźnie, mimo że upłynęło już sporo czasu ...

Dodane przez Hermiona44 dnia 11-02-2010 22:58
#13

U mnie w tym roku szkolnym pojawił się nowy kolega. Na początku niewiele osób z nim gadało, jak to zazwyczaj jest, ale potem zaczął siedziec z takim jednym chłopakiem i od tego momentu bardziej się odzywa i ma również innych kolegów. Jakoś nigdy za bardzo nie nazywaliśmy go "nowym". Myślę, że większośc klasy go zaakceptowała, chociaż może niektórzy coś do niego mają zupełnie nie wiem dlaczego. Moim zdaniem jest on bardzo fajny, a na pewno normalniejszy od całej naszej garstki chłopaków w klasie razem wziętych.:)

Dodane przez malfoj_sam_segz dnia 18-04-2010 11:09
#14

Do mojej klasy doszlo dużo nowych osób, bo w tamtym roku dużo osób odeszło. Nic i nikt ciekawy, niby zaprzyjaźniłam się z jedną z nich, ale później wyszło szydło z worka. Niby mam taką dobra szkołę, jedną z najlepszych w mieście, a teraz mam wrażenie, że w środku roku łatwiej się do tej szkoły dostać niż na samym początku. I nie powiem, ale irytuje mnie to dopisywanie. Przyszedł do nas chłopak na jeden dzień i tyle go widzieliśmy. Gdyby nie dopisywali do naszej klasy takich nieuków, to by bylo miło...

Dodane przez Lady Holmes dnia 18-04-2010 11:36
#15

W tym roku do mojej klasy doszły aż cztery osoby - 3 osoby, które nie przeszły do następnej i jedna nowa, ale większość osób ją znała, bo chodziła kiedyś do równoległej klasy. Wśród nich są trzej chłopacy i tylko jedna dziewczyna, także w naszej klasie doszło do podziałów i nie jesteśmy już tak samo zgrani, jak w szóstej klasie. Nie życzę nikomu nieprzejścia do następnej klasy, ale tych trzech gostków, co doszli do nas nie trawię i z wzajemnością, także staramy się unikać i nie odzywamy się do siebie, chyba, że nas pani w grupy podobiera.
Niezbyt lubię, gdy ktoś dochodzi do klasy - a szczególnie ci "nieprzechodzący". Oni zazwyczaj pokazują, co to oni mogą i myślą, że wszyscy będą ich słuchać, bo są "starsi", jednak nie zawsze tak jest.

Dodane przez Cointreau dnia 18-04-2010 13:50
#16

Na początku roku doszły do mojej klasy dwie nowe osoby - chłopak i dziewczyna. Najpierw wszyscy myśleli, że on jest dziwny, nieciekawy itp., a ona miała być tą 'fajniejszą'. Po jakichś dwóch tygodniach prawie wszyscy stwierdzili, że jest dokładnie odwrotnie ;)
U nas raczej nowych się nie przezywa, dlatego nie było z tym problemu, choć ta dziewczyna nie ma zbyt lekkiego życia, bo ciągle ktoś jej dokucza.
Osobiście lubię i ją, i jego, ale wolę jego :)

Edytowane przez Cointreau dnia 18-04-2010 13:51

Dodane przez Ginny0004 dnia 18-04-2010 14:11
#17

Chodzę do gimnazjum i do naszej klasy co roku przychodzi ktoś nowy. Spowodowane jest to tym, że osoby, które powtarzają klasę muszą być do jakiejś przydzielone, a nasz szkoła ma tak durzo uczniów, że w prawie każdej klasie trafi się ktoś nowy. Traktujemy go normalnie jak innych, zazwyczaj nie zwracałam uwagi na nowych, ponieważ mam swoją paczkę więc...xD

Dodane przez niewesolypagorek dnia 18-04-2010 15:50
#18

Zawsze gdy do klasy przychodził "ktoś nowy" byłam bardzo ciekawa jaki on/ona jest. Żeby się dowiedzieć, obserwowałam taką osobę, a potem poznawałam ją.
W podstawówce w ten sposób zaprzyjażniłam się z moją dość dobrą koleżanką. Warto być ciekawym. ;D

Taka sytuacja miała miejsce w moim szkolnym życiu trzykrotnie. Cześciej zdarzało się, że ktoś odchodził z naszej klasy.

Edytowane przez niewesolypagorek dnia 18-04-2010 15:55

Dodane przez Arya dnia 22-04-2010 20:19
#19

U mnie w klasie taka osoba była przez kilka miesięcy obiektem do rozmów i dyskusji. Czy jest fajny, czy też nie. Każdy chciał go poznać, sie z nim zaprzyjaźnić, z nim pogadać. Rozumiem, ciekawość, ale bez przesady. Taki człowiek chodził na każdej przerwie z obstawą, składającą się z mniej więcej 15 osób. Nie dość, że korek, to jeszcze te wszystkie rozchichotane dziewczęta, jeśli do klasy przychodził chłopak. Wkurzające :/
A jeśli chodzi o moje zachowanie w stosunku do tej osoby, to mogę się raczej podpisać pod kolumną 'Obojętni". Nie żebym nie odpowiadała na ich pytania, skądże znowu! Ale nie uczestniczę w tych paradach dla tej osoby. Zupełnie zbyteczne... Ale jeżeli taka osoba mnie zaciekawi, to tak jak wióra. Ale raczej kończy się na obserwacjach... :)

Dodane przez Malkontentka dnia 25-06-2010 20:20
#20

Jeszcze w podstawówce doszło do nas kilka dziewczyn-nie było problemu, bo tak się złożyło, że nie były z Polski. Klasa bardzo otwarta, więc się szybko "przyjeły".
A teraz z innej perspektywy:
Potem wyjechałam za granicę i jak doszłam w 4 miesiącu 3 klasy to ja byłam nowa... Troche drętwo było, bo jestem dosyć "orginalna". Część klasy mnie nie zakceptowała, bo byłam poprostu z innego kraju, a po za tym jestem latynosem... (że też kolor skóry odstrasza). No, ale się w końcu przebiłam, a raczej wbiłam na przewodniczącą szkoły i nikt nie mógł gadać, że nie znam j. polskiego i Polski:D

Dodane przez Mniszka19Xd dnia 13-11-2011 10:10
#21

No wiesz do mnie to doszedł jeden Michał.Jest bardzo sympatyczny,zabawny,trochę nieuk ale zawsze myśli jak wszyscy moi kumple z klasy.Bo wiecie chłopakom to tylko dupy w głowie.Ale moja klasa zaprzyjaźniła się z Michałem.Zresztą ja też:D

Dodane przez Densho dnia 13-11-2011 10:15
#22

Tak. Do mojej klasy też doszła jedna osoba, a dwie odeszły. xD
Jeśli chodzi o mój stosunek to tej osoby, to jest to mi obojętne. Ładnie się przywitałam, cześć mówię, czasem porozmawiam. xD
Nie zależy mi głębszej przyjaźni.

Dodane przez emilyanne dnia 13-11-2011 10:28
#23

Niestety nie dołączył, do mojej klasy zupełnie nikt, ani w gimnazjum, ani w podstawówce ;/ Gdyby jednak dołączył raczej próbowałabym się z nim za kumplować xD Znając moich znajomych... Cóż, nie którzy są z nami od początku, a dalej nie są akceptowani. Wszystko zależy od osoby. Dla nie których od charakteru, dla innych od wyglądu - co uważam za idiotyzm, bo przecież pozory mylą.

Dodane przez Kinga121 dnia 25-02-2012 14:10
#24

Jak chodziłam do czwartej klasy podstawówki to doszła do nas jedna dziewczyna. Na początku nie zwracałam na nią uwagi, ale potem zauważyłam ,że ona mieszka naprzeciwko mnie bo się przeprowadziła no i się z nią zaprzyjaźniłam. Teraz ona chodzi do innego gimnazjum (ja chodzę do gimnazjum spoza mojego rejonu), ale nadal utrzymujemy ze sobą kontakt ,a przynajmniej próbujemy. Nie, w mojej klasie nie nazywali jej 'nowa' czy coś w tym stylu, tylko normalnie po imieniu.

Edytowane przez Kinga121 dnia 25-02-2012 14:12

Dodane przez Lily Evans Potter dnia 25-02-2012 14:21
#25

Do mojej klasy na początku 2 gimnazjum doszedł taki Grzesiek. Od początku wszyscy go polubili, nikt nigdy się z niego nie śmiał. Teraz jak patrzę na to z perspektywy czasu to nie wyobrażam sobie naszej klasy bez niego.

Dodane przez dark shadow dnia 25-02-2012 14:53
#26

Ja w 5klasie miałam jedną nową. Nazywała się Malwina i niedługo po jej przybyciu została moją przyjaciółką.

U nas raczej nie traktują "nowych" jakoś inaczej. Ona była specyficznie traktowana bo jest byłym emo(dzięki mnie już nie jest).
W 6 klasie doszedł nowy chłopak , Łukasz ,ale on przeszedł z jednej klasy do naszej w tej samej szkole.

Dodane przez Nelishia dnia 27-02-2012 23:10
#27

O ile dobrze pamiętam - w początkach szkoły podstawowej, a konkretniej w "nauczanie zintegrowanym" nikt się nie pojawił, a jeżeli już - to świetnie się zaklimatyzował. Tak, tak, ale to były klasy jeden-trzy, gdzie dzieci były sympatyczne i lubiły się bawić, wymieniać karteczkami czy wychodzić na dwór... Od czwartej klasy zmieniło się dosłownie wszystko - jakieś pół czy nawet trzy czwarte klasy zostało, ale i całkiem sporo osób doszło. Dało się to jednak przecierpieć, przyzwyczaić się, choć właściwie za nikim nie chodziły tłumy. Zdaje się, że nikt się specjalnie drugą osobą nie interesował, chociaż kilka "mieszanych" przyjaźni się nawiązało. Osobiście ja przez pewną "nową" straciłam przyjaciółkę. Zaczęły się pojawiać pierwsze kółka wzajemnej adoracji, etc. - jak w każdej klasie, mówiąc krótko. W szóstej klasie doszły jeszcze dwie osoby, które podobnież irytowały mnie całkiem mocno. Jedna z nich poniekąd "wbiła" się w paczkę chłopaków, później odeszła do swojej klasy i tyle. W gimnazjum pojawiło się sporo nowych twarzy - zdecydowany zespół z podstawówki podzielil się między matematyczno-fizyczną, a ogólną. Dawne kółka adroracji pozostały w praktycznie niezmienionym stanie, nowe nabytki zdobyły sympatię klasy... Teraz, w klasie drugiej, mam dwie dodatkowe osoby, teraz ma dojść trzecia. Jedna przyzwyczaiła się, druga stała poniekąd klasową "ofiarą" (sama słyszałam niegdyś docinki, więc szczerze tej osobie współczuję); trzeciej nie mieliśmy okazji poznać. Chłopacy zrazu ostrzegają, że chcą się przekonać ile czasu z drugą humanistyczną wytrzyma ta dziewczyna... Również współczuję.

Dodane przez Milka dnia 04-03-2012 17:03
#28

Popatrzyłam na tytuł tego tematu i przypomniał mi się pewien koleżka dopisany do mojej grupy ćwiczeniowej. Od początku kozaczył, jaki to on mądry, on to wszystko miał i wie wszystko (był na naszym kierunku po raz drugi, za pierwszym się nie udało). Im dalej w czasie, tym bardziej było widać, jak bardzo były to puste przechwałki. Nikt za nim nie przepadał, a kiedy po raz kolejny nie udało mu się przejść, nikt go nie żałował. Na drugim biegunie jest inna dziewczyna, która w tym samym czasie przeniosła się z PK. Nie wywyższała się, z każdym chciała się zapoznać, nigdzie się nie pchała 'bez pytania'. Teraz traktujemy ją jak każdego innego członka grupy.

Dodane przez Imbecile dnia 04-03-2012 19:27
#29


Hmm... Szczerze? Nie lubię 'nowych'. W podstawówce, w drugiej klasie doszła do nas dziewczyna, z którą nawet się zaprzyjaźniłam. Nasze relacje stały się napięte dopiero ok. 6 klasy kiedy chcąc się pochwalić swoimi obserwacjami, a właściwie ich brakiem (mieszka obok mnie) rozgadała, że nie widuje mojego ojca, więc on na pewno zostawił moją mamę. Cóż sporo racji miała, ale w tym czasie mój szanowny płodziciel pracował za granicą. Do dzisiaj jej tego nie wybaczyłam, bo uważam, że inteligentni ludzie wiedzą o czym można plotkować, a o czym zwyczajnie nie wypada. Zwłaszcza, że jej rodzice też są po rozwodzie. A ja rozwód swoich mocno przeżyłam, więc jest to mój czuły punkt.
Innym 'nowym' był chłopak w czwartej klasie. Bardzo fajny, ale trochę natrętny i cwaniaczący. Mieszkał wcześniej w jakimś większym mieście i lubił nazywać nas, niby w żartach, wieśniakami. Kiedyś nie wytrzymałam i zliściowałam go. Już nie pamiętam za co, ale efekt był taki, że chłopak się poskarżył i wezwano moich rodziców do szkoły. Teraz z całej sytuacji się śmiejemy, ale ów kolega ciągle zachowuje między nami dystans;)
No i teraz bardzo aktualny przypadek potocznie zwany Oktawiuszem (Oktawiusz, nie Oktawian). We wrześniu doszedł do nas nowy chłopak, podobno z poprzedniej szkoły go wyrzucono. Wydawał się być dość rozgarnięty, taki z zainteresowaniami, inteligentny. Kandydujący na stanowisko klasowego skarbnika. Już w pierwszym tygodniu przez błąd koleżanki w jego imieniu (zamiast 'w' napisała 'f') dorobił się ksywki Fiusz, co jest często zamieniane na wulgarne określenie męskich narządów rozrodczych;) Ale nie odbiegajmy. Po jakimś czasie zaczęły się problemy. Ktoś wrzucił na Wiochę zdjęcie jednej z naszych koleżanek-bliźniaczek. Kto im powiedział? Oczywiście, Fiusz, nie powiedział kto wstawił, więc same zaczęły snuć domysły. Następnego dnia płacze, telefony rodziców do szkoły, była nawet wizyta ich matki na naszym wf-ie (na którym oczywiście nie było córeczek-wagarowiczek) i opieprzenie mojej przyjaciółki, z reszto niewinnej, bo to nie ona wstawiła. Afera pośrednio doprowadziła do założenie sprawy mojej wyżej wspomnianej przyjaciółki i dwóch innych dziewczyn.

Dodane przez JamesSyriusz dnia 04-03-2012 19:30
#30

Do nas doszedł Kuba. Taki nieuk trochę, płaczliwy. A, i zadawał się z (jak to ich nazywamy "wieśniakami").

Dodane przez Laufey dnia 04-03-2012 20:10
#31

W podstawówce byliśmy dość zgraną grupą, całą klasą, więc gdy ktoś nowy dochodził - zostawał odseparowany od grupy. Jeden chłopak, który doszedł do nas w bodajże 4 klasie, pomimo dobrych chęci, został klasowym kozłem ofiarnym. Często się tak dzieje, jak już zaobserwowałam. Ja nie przyłączałam się do owej nagonki, normalnie rozmawialiśmy - wydawało mi się to fair wobec niego. W gimnazjum, doszło do nas dwóch chłopaków. Z jednym, Patrykiem - mam świetny kontakt, lubimy się nawzajem, z Damianem - tolerujemy się. Klasa zaakceptowała ich w pełni i w ten sposób dołączyli do naszej 'paczki'. Z traktowaniem nowych zależy to od ich charakteru. Klasa, do której dołączają, od razu wyczuwa, czy nadają się oni na materiał do kumplowania, czy też nie. Jeśli ktoś ma słaby charakter - najczęściej niestety zostaje klasowym lapsem, a gdy ma silny charakter, znosi to wszystko to jest pewność do 99%, że dołączy do grupy jako równorzędna osoba.

Dodane przez HermionaGranger99 dnia 05-03-2012 12:52
#32

Ja mam dobry przykład, bo do mojej klasy w ciągu dwóch lat podstawówki doszły aż 3 osoby. Jedna dziewczyna i dwóch chłopaków, przyjęcie tej osoby w znacznym stopniu zależało od jej zachowania, bo jeden chłopak się nie za bardzo z nami zakolegował i prawie nikt go nie lubi, bo jest dla nas nie miły. radze być miłym w nowej szkole, środowisku innych osób.:)

Dodane przez Arek Secret dnia 05-03-2012 13:18
#33

Tak, był tylko jeden przypadek w mojej klasie, szkoda, że nie było go długo... Taki Sebastian. Od razu wszyscy go polubili. Niektórzy uważali, że on to taki "świętoszek", bo chodził do katolickiej szkoły, a sam był ateistą i interesował się tymi "twardszymi" subkulturami. Nie miał ogromnych zdolności. Jego mocnym punktem był tenis stołowy - miał jechać na zawody jako najmocniejszy punkt drużyny. Niestety, wrócił z powrotem po miesiącu do wcześniejszej szkoły, nie wiadomo jednak, dlaczego...

Dodane przez paulinkablu dnia 05-03-2012 15:02
#34

:]

Dodane przez marihermiona dnia 30-08-2012 08:27
#35

No mi od 1 klasie gimnazjum nie zmienił się skład. Tylko teraz 1 chłopak opuści naszą klasę, bo nie przeszedł.

Dodane przez HarryPotter3107 dnia 30-08-2012 09:45
#36

Do nas najpierw w 6 klasie doszedł taki Kuba.poszliśmy z chłopakami go przywitać grzecznie,ale że było nas 5 dość dużych chłopaków,to on sie przestraszył,ale potem już było ok.oprowadziliśmy go po szkole itp.
Potem w 2 gimnazjum doszła Dominika,ale to bardziej dziewczyny się nią zajmowały.ale nie długo,bo już od października miała zajęcia indywidualne -.-

Dodane przez HarryP dnia 30-08-2012 09:47
#37

No w zeszłym roku doszedł do nas taki Patryk z Rzeszowa. Ogólnie był spoko, wszyscy przyjęli go z otwartymi rękami.

Dodane przez EvelynBrown dnia 30-08-2012 11:07
#38

Eee no więc dwa lata temu (5 klasa) do klasy przyszło dwóch chłopców. Jeden z innej szkoły drugi z tej samej szkoły co nasza tylko że nie przeszedł do szóstej klasy. Oboje byli siebie warci :D. Jeden mały i chudy a drugi duży i gruby. No i oczywiście obaj mieli na imię Maciek. (Co za zbieg okoliczności?) Wszyscy ich polubili. W szóstej klasie doszła jedna taka dziewczyna Oliwia. Cichutka, spokojna, dziwna i właśnie za to nasza klasa jej nie przyjęła. Bo my byliśmy raczej taką ,,SUPER'' (rozwydrzoną) klasą :D. I tak aż do końca roku ... więc... tak wygląda historia naszej kochanej klasy :D

Dodane przez mniszek_pospolity dnia 23-04-2015 14:26
#39

Odkąd pamiętam u moich szkołach zawsze ktoś dochodził (podstawowa, gimbaza, LO) nowy. Już w II klasie mieliśmy jakąś dziewczynę (nie wiem jak się zwała, bo rok raptem była). Potem jacyś emigranci z Mołdawii doszli (do nas jeden z nich, to VI klasa). W gimnazjum to już było, że tak powiem "na porządku dziennym". Co semestr praktycznie ktoś zmieniał klasę, odchodził/dochodził/przychodził. Nie pamiętam już tych wszystkich "nowych". Często było tak, że ktoś nie zdał, i do nas dołączył. Z tymi nowymi uczniami/uczennicami nigdy żadnego problemu nie było. Szybko się ich akceptowało. Bez spiny, normalna kolej rzeczy. Potem wspólna gra w gałę, pierwsze wagary i wino. Byli to równi koledzy (koleżanki zresztą też). Nikt już nie traktował 'nowego' jako nowego po zaledwie dwóch tygodniach, ale jak swojaka. Jedna klasa, jeden cel ^^

Dodane przez AngieCh dnia 04-12-2015 16:20
#40

U mnie się tak zdarzało w liceum, osobiście to mojej klasy doszła tylko jedna osoba, ale w innych klasach, z którymi się też trzymałam dochodziło sporo osób, szczególnie w drugiej liceum. Otóż może nie każdy się z tym zgodzi, ale oceniam ludzi po wyglądzie jak zresztą sporo osób. Do mojej klasy doszła po prostu brzydka (nie da się tego inaczej określić) dziewczyna, która wyglądała jak damski bokser, była zaniedbana, a głos miała tak słodki i nie pasujący do niej jak Umbridge :D Nikt do niej nie poczuł ani trochę sympatii, dlatego sama musiała się zaznajomić ze szkołą i z ludźmi, co wcale nie stanowiło dla niej problemu, ponieważ miała o dziwo bardzo wysokie ego. Z kolei dla klasy matematycznej doszła dziewczyna, która od razu wszystkich zaciekawiła, dlatego każdy ją chętnie oprowadzał i jej pomagał. Okazało się jednak, że dziewczyna jest równie stuknięta, jak ta, która doszła do mojej klasy. Nie była zaniedbana, była ładna, ale również jej wysokie ego nie pozwoliło nikomu dłużej przy niej zostać. Cóż... może jest to jakiś wewnętrzny alarm "trzymajmy się razem, z daleka od nowych", ale nauczyłam się, że jednak nie będę się bliżej zaznajamiać z żadnymi nowymi osobami. Na studiach miałam podobnie, jak doszła do nas dziewczyna na drugim roku. Na początku nie chciałam z nią rozmawiać, później się przełamałam, a na końcu okazało się, że dziewczyna jest bardziej nawiedzona, niż te dwie wyżej opisane razem wzięte :D