Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Mroczny Posłaniec 6/?

Dodane przez Martyna dnia 18-10-2009 21:41
#22

Pisz dalej. Bo przyjdę po ciebie. O północy w nocy.

Jeśli to ma mnie wybawić od sprawdzianu z angielskiego to przyjdź, możesz mnie gdzieś porwać (do M. najlepiej) to wtedy się zgadzam :D

Tak więc, Martyno droga, nie bądź sadystką

Obawiam się że znasz mnie już od tej sadystycznej strony, zwłaszcza kiedy opisywałam, co zrobię pani Nem :<

Jeśli jej nie dodasz, to zorganizuję rebelię i z ogniem na ciebie!

To ja już wolę umrzeć jak Geralt oO'

Wen niewierny wrócił.
__
Ponarzekaliśmy, popłakaliśmy, wysmarkaliśmy nosy w jednorazówki i się kapnęliśmy, że mimo wszystko jednak chyba pamiętamy, czym jesteśmy.
- Zzzzimno - syknął Dołohow, opatulając się ciaśniej futrem. Bracia spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- Kiedyś weźmiemy cię na Syberię - obiecał Rudolfus, rozdeptując niedopałek papierosa na ziemi. - Wtedy zobaczysz, co to znaczy prawdziwe zimno! - zaśmiał się. Antonin wzdrygnął się odruchowo. Dawno go nie słyszał. Upiornego chichotu, w którym szaleństwo mieszało się ze smutkiem. Jedno pozostało niezmienione; Choć usta rozciągnięte były w uśmiechu, oczy były zimne i taksujące, jak zawsze.
Ale oni w gruncie rzeczy mieli tak samo.
- O, proszę, już się szykuje do wyjścia - mruknął Rabastan, sięgając do kieszeni.
- A on gdzie? W tej dziurze nawet nie ma gdzie się schować - zauważył Dołohow. - I zachowujcie się ciszej, na litość bos... - zamarł.
Co ja właściwie chciałem powiedzieć? Na litość boską? Przecież nie wierzę w boga. Odwrócił się ode mnie dawno temu... Gdyby chociaż był, nie pozwoliłby mi zostać tym, kim jestem teraz.
Pocieszam się świadomością, że w piekle nie może być gorzej.

- No w każdym razie ciszej trochę - rzucił półgłosem. Widział, że im się to nie spodobało; Ale mimo wszystko on tu rządził i póki co tak miało pozostać.
- Tak jest, panie kapralu - burknął Rudolfus i wyszedł z tyłów domu, kopniakiem otwierając tylne drzwi. Uchylił się przed avadą w dosłownie ostatniej chwili.
Karkarow wyglądał nie tyle jakby zwariował, co raczej jakby go coś opętało.
Miało się szczęście oglądać parę widowiskowych egzorcyzmów...
- Crucio! - Rabastan okazał nieco lepszy refleks. Wykorzystał moment, kiedy Karkarow spróbował wylecieć przez drzwi frontowe. Bułgar upadł na ziemię, wijąc się, jak to zwykle bywa, pod wpływem bólu.
Gdyby tak się nie stało, to dopiero byłoby nad czym się zastanowić.
Zabijesz swojego brata krwi?
- zapytał wewnętrzny Vlad, chichocząc złośliwie. - Okażesz coś takiego jak miłosierdzie i pozwolisz mu odejść, czy też postąpisz jak to zwykły, straszny, ZŁY śmierciożerca po prostu i się go pozbędziesz?
Dołohow podszedł bliżej i trącił stopą Karkarowa. Monokl leżał rozbity na podłodze, bródka znacząco się przerzedziła... W błękitnych oczach widniało szaleństwo.
- On już zwariował ze strachu - stwierdził z rozczarowaniem Rudolf. - Szkoda. Wariata nie da się ześwirować jeszcze bardziej.
- Co, kusiło cię na kolejne Sztuczki Umysłu? - rzucił z ożywieniem jego brat.
- Przestańcie komentować tylko weźcie się do roboty! - syknął Antonin. - Długo mam czekać, aż go zobaczę martwego?
Obaj spojrzeli na niego spode łba.
- Skoro tak się nie możesz doczekać, paniczu, to sam go zabij - warknął Rabastan i odmaszerował. Rudolfus wzruszył ramionami i podążył za bratem, nie omieszkawszy poczęstować Karkarowa porządnym kopniakiem.

- Wiedziałem... Bracie... - Karkarow oparł się o ścianę.
- Bracie? - Dołohow wybuchnął śmiechem. - Nie jestem twoim bratem.
- Nadal łączy nas wszystkich Mroczny Znak.
- To tylko symbol z przeszłości. Kiedyś coś znaczył. Teraz już nie.
- Nigdy chyba jeszcze nie byłeś tak szczery - zauważył Karkarow.
Nie byłem. I nie będę.
- To tylko prawda.

- Morsmordre chyba możecie rzucić bez uszczerbku na psychice? - odezwał się uszczypliwie Dołohow, wycierając starannie różdżkę. - Czy może to za dużo szanownym panom?
No i wreszcie się go pozbyłem.
Ale trudno było
- zauważył Vlad.
Przeszłość wiąże zbyt mocno.
__
Eh... Patrzę i coraz głupsze mi się wydaje. xD