Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] "Toujours Pur - światełko w ciemności", rozdział 5

Dodane przez Flora dnia 10-01-2010 12:50
#1

Moja skromna praca, o moim najulubieńszym bohaterze Regulusie Blacku. Publikowałam ją jedynie na Dziurawym Kotle. Ale pomyślałam, że może warto poznać opinię i waszą...


Rozdział 1

Koniec roku szkolnego nastał szybciej niż się Regulus spodziewał. Siedział w swoim dormitorium i od niechcenia wrzucał rzeczy do kufra, nawet nie starając się, by jakoś je poukładać. Ponury nastrój nie opuszczał go już od paru dni, a wszystko przez Syriusza, który postanowił mu po raz kolejny udowodnić, który z nich jest lepszy.
Regulus miał już serdecznie dość głupich zagrywek starszego brata, który panoszył się po Hogwarcie i zachowywał jak władca wszechświata i okolic. Na dodatek jego relacje z Potterem jeszcze bardziej się zacieśniły.
Durny Potter, to przez niego Syriuszowi poprzewracało się w głowie. Regulus ze złością cisnął stos pergaminów do kufra. Miał dość powodów by nienawidzić Jamesa i jego bandy, która nie dość, że miała gdzieś wszystkie szkolne zasady, to jeszcze prześladowała innych uczniów, oczywiście najczęściej Ślizgonów - weźmy choćby na przykład takiego Snape'a. Uwzięli się na niego, bo miał zdrowe poglądy na temat czystości krwi (choć chyba coś go łączyło z tą Gryfonką, Evans) i w ogóle interesował się czarną magią.
Młodszy Black nie mógł się doczekać powrotu do domu. Już jutro znowu będzie pod opiekuńczym wzrokiem matki i twardą ręką ojca. Syriusz nie odważy mu się dokuczać w ich obecności. Poza tym może w końcu skończy z tym śmiesznym odgradzaniem się od rodziny? Chociaż w to akurat wątpił. Syriusz zawsze był dziwny, a odkąd zaczął chodzić do Hogwartu i trafił do Gryffindoru uznawał za szczyt honoru odciąć się od rodzinnych tradycji.
Regulus zamknął wieko kufra i usiadł na nim, rozglądając się po sypialni, którą zajmował już czwarty rok. Ogólnie rzecz biorąc, prócz nieustannych zaczepek ze strony Syriusza i jego kumpli nie mógł na nic narzekać. Uczył się dość dobrze, profesorowie go lubili (zwłaszcza Slughorn), był szukającym w drużynie Slytherinu, Ślizgoni go podziwiali (no może nie, że wszyscy, ale nazwisko Black zobowiązuje zwłaszcza, kiedy twój przodek był dyrektorem szkoły).
Sięgnął po Proroka Codziennego, leżącego na szafce nocnej McFonleya, jednego z chłopców, z którymi dzielił sypialnię. Przeglądał ją bezmyślnie, dopóki nie trafił na mały artykuł:

Ten-Którego-Imienia-Raczej-Nikt-Nie-Wymawia i jego plany:

Czarnoksiężnik, który zdaje się potężnieć z dnia na dzień, gromadzi swoich zwolenników obiecując im, że wypleni z pośród czarodziejów tych, których rodowody skażone są osobami mugolskiego pochodzenia - informuje Proroka jego tajny korespondent.
Nie od dziś wiadomo, że moc tego czarodzieja przewyższa zdolności niemal wszystkich w magicznym społeczeństwie, wzbudza przestrach ale i podziw.
To czego on dokonał, nie dokonał dotąd nikt - zapewnia nasz zwiadowca. Posiadamy także informacje, dotyczące zniknięcia w tajemniczych okolicznościach kilkunastu mugoli, co może być jego sprawką. Dlatego przestrzegamy was, czarodzieje i czarodziejki, jeśli macie głowy na karkach, nie szukajcie Tego-Którego-Imienia-Raczej-Nikt-Nie-Wymawia.


Ta mała wzmianka o Voldemorcie poprawiła humor Regulusowi. Bez zastanowienia wydarł fragment strony i odłożył gazetę na miejsce. Wstał z kufra, po czym wyjął z niego pierwszą lepszą książkę i włożył do niej skrawek papieru. Wrzucił książkę z powrotem na miejsce i przeciągnął się leniwie. Postanowił wybrać się na spacer po błoniach. A może nawet polata na miotle?
Pogoda była obrzydliwie piękna, jak na gust Regulusa, którego ostre, czerwcowe słońce drażniło w oczy. Idąc w stronę szklarni zobaczył dziewczynę leżącą na plecach, na ławce z twarzą zasłoniętą książką. Jedną nogę miała założoną na drugą, a kilka niebieskich kosmyków jej włosów opadało na ziemię. Regulus od razu poznał kim jest owa, beztrosko czytająca osoba.
Była to Eskarina Huxley, Krukonka, która tak jak on ukończyła właśnie czwarty rok Hogwartu. Poznali się w pociągu, kiedy pierwszy raz jechali do szkoły. Eskarina ukryła się w przedziale Regulusa, bo prześladowały ją jakieś nieznośne drugoroczniaki z powodu jej niebieskich włosów. Regulus bohatersko kazał im się od niej odwalić, a że był dość podobny do Syriusza, żaden drugoroczniak nie chciał się z nim wdawać w spory. Od tego momentu przyjaźnił się z panną Huxley, mimo, że trafiła do Ravenclawu. Oczywiście zapytał ją już na początku, czy jest czarodziejką czystej krwi, na co Eskarina przytaknęła i to mu w zupełności wystarczało.
- Cześć.
Regulus zatrzymał się tak, że jego cień przysłonił książkę, na co dziewczyna gwałtownie drgnęła, upuszczając sobie lekturę na twarz.
- Reg, zwariowałeś? - Eskarina zdjęła sobie książkę z twarzy. - Ile razy cię prosiłam, żebyś się nie skradał?
- Ja się nie skradałem. To ty się wyłączasz ze świata, kiedy czytasz - sprostował Regulus.
- Akurat - prychnęła dziewczyna i usiadła, spuszczając nogi na ziemię.
Była nieco rozczochrana i miała podkrążone oczy.
- Znowu czytałaś całą noc? - zagadnął, a kiedy przytknęła, usiadł koło niej i zabrał jej książkę. - Trzej Muszkieterowie? Nigdy nie widziałem takiego tytułu. To coś nowego?
- Nie wydaje mi się. - Wyrwała mu z rąk swoją własność. - To pasjonująca opowieść.
- Niech zgadnę, o miłości i przyjaźni i takich tam bzdurach? - Regulus spojrzał na koleżankę ironicznie.
- Masz jakiś problem? - zawołała Eskarina buntowniczo.
Regulus zaśmiał się. Właśnie dlatego ją lubił. Nie podlizywała mu się tak, jak większość ludzi, z którymi miał styczność. Zaczytywała się w historiach o bohaterach i przygodach. Znała tysiące opowiadań i przez to słabo wypadała na egzaminach. Ale mimo, że nie radziła sobie najlepiej z Transmutacją i ciężko jej szło ze sporządzaniem eliksirów, to była najlepsza z Historii Magii, dość dobrze radziła sobie z zaklęciami i miała rękę do zwierząt, przez co Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami była jej ulubionym przedmiotem. Nie brakowało jej bystrości i dociekliwości, a jeśli chciała potrafiła być bardzo pracowita, ale poświęcała się tylko temu, co uznała za warte poświęcenia. Była chyba jedyną osobą (po za Syriuszem, ale rodzina się nie liczy), która już nie raz wytknęła Regulusowi, co sądzi na temat jego uczulenia na punkcie czystej krwi. Mimo to akceptowała go takim, jakim był.
- Nie mogę doczekać się jutra - westchnął Regulus, zakładając ręce za głowę.
- Współczuję ci. Całe dwa miesiące z Syriuszem. Nie wytrzymałabym z takim palantem - wyznała Eskarina, sadowiąc się po turecku na ławce.
- To nic takiego. Większość czasu spędzamy w oddzielnych pokojach.
- Z jednej strony to dziwne. Gdybym miała brata nie mogłabym z nim nie rozmawiać, nawet gdyby był skończonym dupkiem.
- Ależ my z Syriuszem rozmawiamy.
- Czyżby?
- Taaaak - zapewnił ją z poważną miną. - Tylko zawsze o jakieś cztery tony głośniej niż normalni ludzie - zaśmiał się, chociaż nie miałby nic przeciwko temu, żeby Syriusz w końcu zmądrzał i odzywał się do niego jak do brata, a nie do wroga.
- I pewnie podczas rozmowy nie koniecznie używacie werbalnych argumentów.
Eskarina była jedną z niewielu osób, które wiedziały, w jak paskudnych stosunkach są bracia Black. Czasami zdążało się, że po spotkaniu z Syriuszem Regulus wracał z podbitym okiem, albo potraktowany jakimś nieprzyjemnym zaklęciem spędzał noc w Skrzydle Szpitalnym.
- Wiesz, do niektórych słowa nie zawsze docierają.
- Nigdy nie zrozumiem, jak Syriusz może się wyrzekać swojej rodziny? - Eskarina skrzyżowała ręce na piersiach.
- Za wszelką cenę chce nam pokazać jakim jest wspaniałym Gryfonem - skrzywił się Regulus. - Nie chciałabyś widzieć, co zrobił ze swoim pokojem. Przekształcił go w świątynię Gryffindoru. Matka dostała szału, kiedy to zobaczyła. W dodatku potraktował wszystko wyjątkowo mocnym zaklęciem nieusuwalności tak, że nawet ojciec nie mógł sobie z nim poradzić.
- Ale czy twoi rodzice nie przesadzają? Powinni być chyba w tej kwestii wyrozumiali.
- Naczytałaś się za dużo tych twoich szlachetnych opowieści - stwierdził z niesmakiem Regulus.
- Właśnie, że nie. Takie traktowanie Syriusza, psuje jego relacje z tobą - oburzyła się.
- Czy ja wiem? To wszystko wina Pottera. Wielcy przyjaciele na śmierć i życie. - Nienawiść do Jamesa wypełniła jego wnętrze. Wiedział, że Syriusz zawsze trochę się buntował, ale zanim poszedł do Hogwartu był prawdziwym starszym bratem, który może i oszukiwał, kiedy grali w dziecinne gry, ale wzbudzał w Regulusie podziw. Teraz tamte czasy wydawały mu się tak odległe, jakby były częścią życia kogoś zupełnie innego.
- Jesteś zazdrosny? - Eskarina spojrzała na niego z ukosa.
- Zwariowałaś? Niby o co? Jestem w Slytherinie, a on w śmierdzącym Gryffindorze!
- Spokojnie, bez nerwów. - Eskarina wstała i ziewnęła szeroko. - Myślę, że za dużą wagę przywiązujesz do tego, kto kim jest. Nie uważasz, że to głupie, tak segregować ludzi na lepszych i gorszych?
- Taki już jest świat - stwierdził Regulus, wzruszając ramionami. - Składa się właśnie z lepszych i gorszych.
- Kiedy ty w końcu zmądrzejesz, Reg? - Dziewczyna pokręciła z westchnieniem głową.
- To ja się zastanawiam, Eskarino, kiedy zauważysz, że nie wszyscy czarodzieje są godni nosić różdżki przy pasie. - Regulus spojrzał na nią ostro.
- No nie, chyba nie chcesz się ze mną pokłócić, co? - zawołała wojowniczo, opierając dłonie na biodrach.
- Jasne, że nie - odpowiedział niezbyt przekonująco.
Eskarina przyglądała mu się przez chwilę w milczeniu, po czym machnęła ręką i powiedziała:
- Czasami mam cię dosyć, wiesz?
- Co ty nie powiesz?
- Powinieneś poczytać niektóre z książek. Może byś coś załapał.
- O nie, do tego nigdy mnie nie zmusisz, chyba, że potajemnie rzucisz na mnie klątwę Imperio. - Regulus również wstał z miejsca. Razem ruszyli w stronę zamku.
- Pomyślę o tym.
Regulus zaśmiał się.
- Co? Wątpisz w moje zdolności? - Szturchnęła go w rękę.
- Może nie koniecznie w zdolności, ale na pewno w twoje sumienie - odpowiedział, nie mogąc opanować chichotu. - Nie sądzę, by pozwoliło ci zmusić bezbronną istotę do takich okropności, jak czytanie opowiadań o braterstwie i odwadze.
- Myślisz, że jestem taka szlachetna? - Eskarina zatrzymała się z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
- Kogoż my tu mamy? - zabrzmiał znajomy głos.
Syriusz z Jamesem schodzili w dół schodów prowadzących do Wielkiej Sali, pół kroku za nimi szedł Remus Lupin.
- Mój kochany braciszek i jego niebieskowłosa dziewczyna.
- Zamknij się, Syriuszu! - zawołał Regulus z zaciętą miną.
- Widzę, że znowu jesteś w wojowniczym nastroju.
Eskarina spojrzała ze znudzeniem na starszego Blacka. Zadziwiające, jak bardzo obaj bracia byli do siebie podobni. Te same, czarne włosy, ten sam wyraz twarzy (choć większość uważała, że Syriusz jest znacznie przystojniejszy) i ta sama postawa, gdyby nie to, że Regulus był niższy od brata, można by z boku pomyśleć, że ma się do czynienia z bliźniakami.
- Jesteś nudny, Syriuszu - powiedziała, zasłaniając książką potężne ziewnięcie.
- A ktoś cię o coś pytał, dziwaku? - fuknął w jej stronę.
- Odwołaj to!
Regulus rzucił się do przodu, ale Eskarina zdążyła złapać go za rękę.
- Daj spokój. To tyko szczeniackie zaczepki. - Pociągnęła go w stronę wejścia do Wielkiej Sali.
- Tak, słuchaj swojej dziwaczki - zawołał za nimi Syriusz.
- Policzymy się w domu. - Regulus ciągle próbował się uwolnić z uścisku Eskariny.
- Taaa, naślesz na mnie mamusię? - Syriusz udał przerażenie. - Chyba zacznę spisywać testament - ryknął śmiechem, a za chwilę zawtórował mu James, nawet Lupin lekko zachichotał.
- Puść mnie, to go dogonię i spiorę na kwaśne jabłko! - Regulus szarpnął się.
- Jasne, żebyś wylądował na ostatnią noc w Skrzydle Szpitalnym. Nic z tego, Reg. - Eskarina zaciągnęła go, aż pod drzwi do lochów, którymi Ślizgoni docierali do swojego Pokoju Wspólnego.
- Nie rozumiem, jak możesz być taka spokojna.
- Czwarty rok użeram się z docinkami na temat koloru moich włosów i możesz mi wierzyć, że nie ma lepszego sposobu na wyśmiewaczy niż ignorancja.
W końcu uwolniła jego rękę, mierząc go uważnym spojrzeniem.
- Boli cię to, że on ma lepszy kontakt z Potterem, prawda?
Trzeba przyznać, że Eskarina zawsze potrafiła trafić w sedno sprawy, ale z kolei Regulus nie był z tych, co to do sedna sprawy się przyznają.
- No, teraz to wymyśliłaś. Mogę coś zasugerować? Odstaw te głupie książki. - Starał się być zabawny.
- Ale taka jest prawda - zaśmiała się. - Mówię ci to, słowo Krukona.
- Taaa, chyba mądrość Ravenclawu uderzyły ci do głowy. - Lekko zapukał knykciami w jej czoło.
- Mów sobie co chcesz - wzruszyła ramionami. - Do zobaczenia na uczcie.
- Nie wiem czy przyjdę - powiedział, otwierając drzwi.
- Wielki Black, strzelił wielkiego focha. - Eskarina przewróciła oczami.
- Słyszałem!
- I bardzo dobrze.
Pokazała mu języka i wbiegła po schodach by zniknąć w korytarzu prowadzącym do wieży Ravenclawu.

* * *


W nocy śniły się Regulusowi dziwne rzeczy. Jakieś pomieszczenie. Ciemna sala z jakąś rzeźbą pośrodku. Choć się starał, nie mógł jej dobrze zobaczyć, bo na około niego błyskały różnokolorowe iskry.
W Sali byli jacyś ludzie, których twarzy nie widział, gdyż poruszali się zbyt szybko. Mrużył oczy i odczuwał coraz większy strach. Ci ludzie ze sobą walczyli, a iskry były odbijającymi się od kamiennych ścian zaklęciami.
Regulus stał w samym środku walki. Rozejrzał się i zaczął biec w dół po stopniach w kierunku postumentu, na którym stała dziwna rzeźba. Nagle drogę zagrodziła mu postać spowita w czarną szatę z kapturem zarzuconym na głowę i uderzyła go w twarz z taką siłą, że chłopak przewrócił się i boleśnie upadł na kamienne schody. W tym momencie przebudzony zerwał się z pościeli, ciągle czując strach.
Ten sen prześladował go już od jakiegoś czasu. Regulus nie miał jednak pojęcia, o co w nim chodzi. Nie mógł tam nikogo rozpoznać, nawet tego pomieszczenia nigdy w życiu nie widział. Oczywiście tłumaczył sobie, że sny rządzą się swoimi prawami i ani postaci, ani scenerie nie muszą istnieć w realnym świecie, ale inne sny nigdy nie były tak realne, jak ten.
Powoli się uspokajał. Opadł na poduszkę i zamknął oczy. Za kilkanaście godzin będzie w domu.
Z tą myślą powtórnie zapadł w sen.

* * *


- Kiedyś będę miała smoka - powiedziała z przekonaniem Eskarina, wpatrując się w las, który akurat mijali.
Regulus dopiero co się do niej przyłączył. Siedział w zupełnie innej części pociągu razem ze swoimi kumplami z drużyny, ale zawsze choć na chwilę zaglądał podczas podróży do swojej koleżanki z Ravenclawu. Tak było odkąd się poznali.
- Weź ty, może wyjdź za Hagrida? - zaśmiał się Regulus z lekką ironią. - Będziecie hodowali cudaczne stwory, zamiast wychowywać dzieci.
Eskarina spojrzała na niego, jak na coś paskudnego.
- Mówię poważnie, wiesz.
- Ja też.
- Jesteś okropny. - Wróciła do podziwiania widoków za oknem.
- A ty, to co? Smoki są obrzydliwe - wzdrygnął się na samą myśl o tych wielkich gadach.
- Przyznaj się po prostu, że się ich boisz - odgryzła się Eskarina.
- Ja? Ja się niczego nie boję - powiedział Regulus z przemądrzałą miną, sadowiąc się wygodnie na swoim miejscu i kładąc nogi na przeciwległym siedzeniu.
- Zawsze wiedziałam, że jesteś skromny, ale teraz to już przesadziłeś - stwierdziła ironicznie jego towarzyszka.
- Wiesz, tak sobie myślałem... - Regulus zapatrzył się w jakiś niewidzialny punkt ponad miejscem na bagaże.
- Mhmm?
Ale Eskarina nie dowiedziała się, o czym Regulus myślał, bo na korytarzu rozległ się straszliwy hałas.
Obydwoje zerwali się na równe nogi i wyjrzeli z przedziału. W wąskim przejściu tłoczyło się sporo osób.
- Co tu się dzieje? - zapytała Eskarina jakiejś jasnowłosej dziewczyny.
- To chyba Potter. Zdaje się, że znowu pobił się z tym chłopcem ze Slytherinu - odpowiedziała jej przyciszonym głosem.
- Co takiego? Cholera, Reg!
Nie zdążyła go chwycić. Regulus już przeciskał się do samego środka wydarzeń. Scena, jaka ukazała się jego oczom była dość żałosna. Severus Snape miotał się jak oszalały, próbując uwolnić się z kwiecistej koszuli, która ciasno oplatała mu całą głowę i ramiona.
Naokoło leżała wysypana zawartość jego kufra. Wszędzie leżały książki i pergaminy uwalane atramentem, oraz przeróżne części garderoby.
Niedaleko z głupimi minami, zaśmiewając się do rozpuku, stali Syriusz i James. W rękach trzymali różdżki.
Regulus miał ochotę i jednego, i drugiego potraktować Avadą, gdyby tylko wiedział jak...
Postanowił jednak zadziałać.
- Finite Incantatem! - machnął różdżką w stronę Severusa. Koszula natychmiast przestała dusić swojego właściciela.
- Nie, no, braciszku, psujesz zabawę - zarechotał Syriusz.
- Relashio! - krzyknął Regulus bez uprzedzenia, celując w Syriusza.
Z jego różdżki wystrzelił snop iskier.
James, który w przeciwieństwie do swojego przyjaciela zachował uwagę, ryknął:
- Protego!
Zaklęcie Regulusa odbiło się od niewidzialnej tarczy. Ten moment wystarczył, żeby Syriusz się zreflektował.
- Powstrzymajcie ich! - zawołała Eskarina, która nie mogła się przepchać do Regulusa.
Niestety nikt jej nie słuchał. Wszyscy chcieli obejrzeć przed wyjściem z pociągu pojedynek, a ten zapowiadał się ciekawie.
- Furnuculus! - rzucił Syriusz.
Jego zaklęcie chybiło celu, odbijając się od przewróconego kufra Snape'a i trafiając jakiegoś chłopca.
- Edwardzie! - krzyknęło kilka osób.
Edward, którego klątwa ugodziła w twarz, wrzasnął przeraźliwie, czując jak na skórze pojawiają się bolesne pęcherze.
- Przestańcie natychmiast! - dobiegł ich głos jeszcze jednej dziewczyny.
- Nie wtrącaj się Evans, z łaski swojej! - skrzywił się Syriusz.
- Serpensortia!
Severus włączył się do walki. Z jego różdżki wystrzelił ku Jamesowi i Syriuszowi czarny, gładki wąż z wielkimi kłami.
W korytarzu zrobiło się straszne zamieszanie. Dziewczyny wrzeszczały jak oparzone i zaczęły wycofywać się do przedziałów, by uciec od oślizgłego potwora.
Wąż upadł u stóp Syriusza, który cofnął się pod okno w momencie, kiedy stwór wystrzelił w jego stronę.
- Reducto! - Eskarina zdyszana wycelowała w węża w ostatnim momencie.
Siła jej zaklęcia była tak duża, że po gadzie nie został nawet ślad.
- Uspokójcie się! - krzyknęła z wściekłością.
- EXPELLIARMUS! - zawołały naraz trzy osoby.
W korytarzu powstała mała eksplozja i ci, którzy ciągle przyglądali się pojedynkowi, odczuli skutki rzuconych zaklęć. Niemal wszystkich zwaliło z nóg.
Regulus, upadając uderzył głową w klamkę drzwi prowadzących do przedziału i zdarł sobie skórę do krwi. Syriusz przewrócił się tak nieszczęśliwie, że stłukł boleśnie nadgarstek. Severus obficie krwawiąc z nosa, gramolił się z klęczek.
Każdy, kto znalazł się w zasięgu niszczącego zaklęcia odniósł jakieś obrażenia. Ludziom odechciało się oglądania bójki i powoli rozchodzili się, szepcząc coś do swoich towarzyszy.
- Wszystko w porządku? - zapytała Eskarina, podając różdżkę Regulusowi.
- A jak ci się wydaje? - odburknął nieuprzejmie.
Krukonka obdarzyła go miażdżącym spojrzeniem, po czym odwróciła się i celując w porozwalane rzeczy różdżką, ze spokojem powiedziała:
- Pakuj.
Natychmiast dobytek Severusa grzecznie poskładał się i wskoczył z powrotem do kufra. Sam Snape (wyglądał dość żałośnie, cały umazany własną krwią) właśnie odnalazł swoją różdżkę i spojrzał z niesmakiem na Eskarinę, która odwróciła się w stronę prowodyrów całego zamieszania. Syriusz stał rozmasowując sobie rękę, a James naprawiał pęknięte okulary.
- Wspaniale - syknęła Eskarina.
- Po co się wtrącasz? - warknął James, zakładając okulary na nos.
- Po to, żebyś się głupio pytał - odpowiedziała z wyniosłą miną. - Za chwilę będziemy w domu, a wam się dręczyć ludzi zachciewa? Doprawdy, dalibyście sobie już spokój.
- Jak na tak obrzydliwą powierzchowność masz zadziwiającą liczbę obrończyń, Snivellku - zadrwił Potter.
Severus obnażył swoje pożółkłe zęby. Ręka, w której trzymał różdżkę drgnęła lekko, ale najwyraźniej nie chciał wznawiać walki.
- Za to wy z Syriuszem jakoś nie możecie żadnej znaleźć - wtrącił się Regulus.
- Co ty tam możesz wiedzieć? - zaśmiał się kpiąco jego starszy brat.
- Matka ci tego nie daruje.
- Oczywiście, bo ty jej wszystko powiesz, kapusiu.
- Wykazałbyś się honorem i zatrzymał to, co się stało dla siebie - poparł przyjaciela, James.
- Nie waż mi się mówić, jak powinienem postępować.
Regulus miał ochotę znów miotnąć w nich jakimś wymyślnym zaklęciem. Jednak kolejna potyczka nie wchodziła w grę, byli zbyt blisko Londynu.
- Nie rozumiem, o co ten cały szum? - Syriusz udał, że zastanawia się nad czymś bardzo ważnym. - Chcieliśmy tylko pożegnać się ze Smarkerusem. Prawda Smarku?
- Jeszcze się policzymy - warknął Snape, lewitując swój kufer w kierunku przejścia między wagonami.
- O tak, my też będziemy tęsknili - wyszczerzył się Potter.
- Jesteście żałośni. - Eskarina weszła do swojego przedziału.
Po kilku sekundach dołączył do niej Regulus, cały czerwony ze złości.
- Powiedz mi jedno. Po co się do tego mieszałeś? - zapytała zanim zdążył powiedzieć cokolwiek.
- Bo musiałem.
- Oczywiście, kierowała tobą troska o dobro twojego kolegi ze Slytherinu, a nie chęć ugodzenia Pottera jakąś paskudną klątwą.
Popatrzyła na niego z wyrzutem.
- O co ci chodzi? Przecież też nie chciałaś, żeby się znęcali nad słabszymi - przypomniał jej.
- Owszem, ale to nie było mądre. Taka mała przestrzeń... Widziałeś co wyczarował, ten cały Snape? - zadrżała na samo wspomnienie czarnego węża.
- Uważam, że to było świetne. Syriusz był przerażony, doskoczył do tego okna...
- Regulusie, to był prawdziwy, jadowity wąż, który mógł ukąsić Syriusza i Bóg wie kogo jeszcze! To nie są żarty!
Eskarina naprawdę była wzburzona tym, że Regulus zachwyca się czarnomagicznymi sztuczkami.
- Może przestałabyś się na mnie wydzierać? Gdyby nie ja...
- Och, czasami jesteś taki...
- Jaki?
- Niemożliwy!
Eskarina z bezsilności opadła na siedzenie.
- Posłuchaj, Syriusz sobie na to zasłużył. Znam go lepiej niż ty i mógłbym ci opowiedzieć takie historie, że sama nasłałbyś na niego nie jednego, ale całe gniazdo takich węży. - Regulus patrzył na nią z góry. - Mam nadzieję, że te wakacje coś zmienią.
- Dlaczego miałyby coś zmienić?
Regulus pomyślał o Voldemorcie i jego sługach, a także o tym, jaki będzie świat, kiedy on już nad nim zapanuje.
- Wiele rzeczy się zmieni. - Wzruszył ramionami.
- Co masz na myśli?
Eskarina czasami martwiła się o Regulusa, zwłaszcza, kiedy mówił takie dziwne rzeczy, jak teraz. Widziała w jego oczach jakąś nieprzeniknioną ciemność.
Oczywiście sporo wiedziała o rodzie Blacków. Znała ich obsesję na punkcie czystości krwi i arystokratyczny sposób bycia. Czytała o sławnych przodkach Regulusa i zdawała sobie sprawę, że jej przyjaciel jest zdecydowany podążać śladami, jakie wytyczała mu tradycja. Mogła mieć jedynie nadzieję, że rozsądek i jego dobra strona nie pozwolą mu się stać kimś pokroju Bellatriks Black. Wszyscy wiedzieli, że to straszna kobieta - zła do szpiku kości, zafascynowana czarną magią. Krążyły pogłoski, że przyłączyła się do tego okropnego czarnoksiężnika...
- Chyba nic konkretnego, tak po prostu sądzę. - Regulus podrapał się po głowie. - Wiesz, to są aż dwa miesiące - zaśmiał się, rozładowując nieco atmosferę. - Chyba potrenuję, tak, żeby w przyszłym roku pobić Pottera.
- Quidditch... - Eskarina pokręciła głową z westchnieniem. Nie znosiła tej gry. Uważała ją za barbarzyńską i pogłębiającą wzajemną niechęć uczniów poszczególnych domów względem siebie.
- Powinnaś w końcu przyjść na mecz.
- Nie zmusisz mnie, no chyba, że TY zaczniesz czytać moje książki. - Pochwyciła sprytnie temat.
Regulus uśmiechnął się sceptycznie.
- Nie wiesz co tracisz, dziewczyno. Zresztą, nie wierzę, że nie byłaś na żadnym meczu.
- Nigdy nie twierdziłam, że nie byłam na żadnym meczu. Ale mi to do szczęścia nie jest potrzebne... jakieś wzajemne okładanie się pałkami i przerzucanie piłek przez głupie bramki - przewróciła oczami.
- Jasne, jasne. Rozumiem.
Za oknami pojawiły się zabudowania Londynu. Pociąg wjechał do miasta, jak zwykle niezauważony przez mugoli.
- To widzimy się we wrześniu.
Regulus otworzył drzwi przedziału.
- Tak. Udanych wakacji, Regulusie. - Eskarina spojrzała na niego uważnie. - Nie daj się Syriuszowi.
- Nie zamierzam - zapewnił ją z dziarską miną. - Do zobaczenia.
Ruszył w stronę lokomotywy.
Kiedy przechodził obok przedziału, w którym siedział Syriusz razem ze swoimi kumplami, zauważył, że wszyscy są w znakomitych humorach. Niestety on nie mógł powiedzieć, że czuje się wyśmienicie. Nie dość, że bolała go głowa w miejscu, w którym uderzył nią o klamkę, to jeszcze odczuwał w sercu dziwną pustkę.
Z roku na rok było coraz gorzej. Miał wrażenie, że bardzo powoli spada w przepaść. Nie mógł z tym nic zrobić. Miał oparcie w rodzicach, było mu ono potrzebne, żeby mógł wierzyć w to, co świat mu oferował.
Zastanawiał się czasami, dlaczego Syriusz tego nie przyjął. Czy to była kwestia tego, z jakimi ludźmi się zadawał? Czy to dlatego, że trafił do Gryffindoru, bo rzeczywiście chował w sobie zupełnie inne wartości?
Regulus nie sądził, by Syriusz był lepszym człowiekiem od niego i w ogóle od reszty rodziny.
Tak bardzo przechwalał się swoją odmiennością, a nawet nie potrafił dostrzec tego, że swoim zachowaniem przypomina swoją okrutną kuzynkę, Bellatriks. On przynajmniej nikogo nie prześladował. Raczej nie rozmawiał ze szlamami, a jeśli już to odnosił się do nich z wyższością, dając im odczuć, kto tu jest ważniejszy, ale żeby kogoś męczyć? Nie, Regulus nie miał na swoim koncie bezpodstawnego rzucania w ludzi klątwami.
Doszedł w końcu do swojego przedziału, w którym zostawił swoich kumpli. Turnera i Chaplina.
- Co tam się działo? - zapytał Turner, niezwykle wysoki i krzepki młodzieniec, który grał razem z Regulusem w drużynie, tyle, że na pozycji pałkarza.
- Nic nadzwyczajnego - odpowiedział młody Black, zdejmując swój kufer z pułki na bagaże. - Nie powinniście już się zbierać?
- Czekaliśmy na ciebie. Jak poszedłeś, tak przepadłeś - powiedział Chaplin, wstając z miejsca.
Był to drobny chłopiec, o jasnych włosach i kwadratowych okularach w grubych oprawach na nosie. Thomas Chaplin był w tym samym wieku, co Regulus i dzielił z nim dormitorium. Jego rodzina miała zbliżone poglądy do tych, jakie prezentowali Blackowie, więc siłą rzeczy znaleźli wspólny język.
- Czas się zbierać. - Regulus nie miał ochoty na kolejną rozmowę o Syriuszu.
Pociąg zaczął hamować. Na korytarzu zaroiło się od uczniów.
- Poczekaj. - Chaplin chwycił Regulusa za ramię.
- Co?!
- Krwawisz. Cierpliwości, to cię naprawię, póki jeszcze mogę.
- Dzięki Tom, obejdzie się.
Regulus odwrócił się i wyszedł na korytarz. Pociąg w końcu stanął. Chłopcy i dziewczęta przepychali się do wyjść, by jak najszybciej znaleźć się na peronie, wśród swoich bliskich.
Black rozejrzał się po placu i dostrzegł ojca; wysokiego mężczyznę z ciemnymi włosami, przyprószonymi siwizną. Postawę miał prostą, minę wyniosłą; jedno spojrzenie wystarczyło, by przekonać się po kim bracia Black odziedziczyli wygląd zewnętrzny.
Regulus ruszył w stronę Oriona Blacka, rozglądając się jednocześnie za Syriuszem.
Dostrzegł go, jak klepał po bratersku Jamesa po plecach. Wymieniali jakieś ostatnie uwagi i szczerzyli się do siebie, przywodząc Regulusowi na myśl dwa psy, merdające ogonem. Oderwał wzrok od tego żałosnego, jego zdaniem, widoku i skupił się na postaci ojca.
- Cześć, tato.
- Witaj synu.
Orion uścisnął Regulusa.
- Jak minęły ostatnie dni? Co to jest? - Jego wzrok zatrzymał się na zranionej skroni młodszego syna.
- Nic takiego. Nie ma o czym mówić - zapewnił go Regulus.
- Na pewno? Kto ci to zrobił? - Orion groźnie zmarszczył brwi.
W tym momencie poszedł do nich Syriusz, ciągnąc za sobą swój kufer. Minę miał zaciętą, po wesołym uśmiechu nie było nawet śladu.
- Nikt. To był wypadek.
Syriusz uśmiechnął się szyderczo pod nosem, co Regulus skrzętnie odnotował w pamięci, był bowiem z natury młodzieńcem pamiętliwym.
- Powinniśmy już wracać do domu. Jesteśmy zaproszeni do Lestrange'ów.
Regulus spojrzał na ojca z ciekawością.
- Nasza Bella wyszła za mąż.
- O nie, ja się nigdzie nie wybieram - oznajmił Syriusz z odrazą w głosie.
- O tym ja zadecyduję. - Orion zmierzył swego pierworodnego władczym spojrzeniem.
- Ale...
- Dosyć, Syriuszu. Porozmawiamy o tym w domu.

Edytowane przez Flora dnia 04-06-2010 01:34