Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ]: "Aurora Sinistra - rok I" - Rozdział 3

Dodane przez mooll dnia 23-12-2009 10:07
#3

Osoby, które tego dnia około godziny dziesiątej wyszły do ogrodów nacieszyć się promieniami słońca, mogły zauważyć jak pod jeden z nie wyróżniających się specjalnie domów w hrabstwie Anglesey, podjechał jaskrawoniebieski meblowóz.

Razem ;)

O!, na przykład ogromną kulę z czymś, co przypominało ogromny model układu słonecznego, albo to coś, co wygląda jak zegar, ale ma dwanaście wskazówek i planety na obwodzie tarczy.

Tę kulę. I brak przecinka.

Ponad to, może z powodu szoku przeżytego na widok tylu niezbyt normalnie zachowujących się przedmiotów, niektórym z mieszkańców okolicznych domów wydało się, że postaci na fotografiach wnoszonych w ogromnych antyramach, poruszają się.

To mi nie pasuje. Po prostu: nienormalnie.

Niebawem okazać się miało jednak, że to wcale nie było złudzenie optyczne.

Było: jednak miało. Zamieniłam kolejność.

Chwilę po tym, gdy wszystkie meble zostały wniesione do środka (a trzeba przyznać, że w małym meblowozie zmieściło się ich wyjątkowo dużo), pod dom podjechał lśniący, granatowy Ford. Warto wspomnieć, że w ówczesnym czasie Forda w tym kolorze nie widział jeszcze nawet największy miejscowy obieżyświat - Pierre Daniels.

Brak przecinka.

- Chodź, zobaczymy jak jest w środku - powiedziała, podając bratu rękę.

Umówmy się, ze nie bede komentować już przecinków. Czerwone będą zbędne. A Zielone to te, których brak ;)

- To i tak za krótko - odkrzyknęła Aurora, rzucając okiem na zielone okiennice domu i popchnęła drzwi wejściowe.
To, co zobaczyła przekraczało jej najśmielsze oczekiwania.


Kolejne pół godziny Aurora spędziła na bieganiu po całym domu w towarzystwie brata i podziwianiu przestronnych wnętrz i ciepłych wystrojów domu, a jej myśli raz po raz uciekały do wydarzeń minionego roku i sama nie mogła się nadziwić, że wszystko zaczyna się tak wspaniale układać.

Zmieniłam co nie co. Chyba lepiej jest.

że cały jej świat już się skończył i nie chciała wierzyć w zapewnienia babci, że chociaż teraz bardzo boli, to wszystko jeszcze przed nią.


Po śmieci żony, Paul Sinistra był ponury i przygaszony. I trudno się temu dziwić. Rzecz jasna dbał o córkę i pilnował, aby miała wszystko, czego tylko zapragnie, ale nie dało się już dowcipkować z nim tak jak dawniej.


Kilka miesięcy po śmierci matki, Aurora doszła do wniosku, że może ojciec z powrotem stanie się sobą, jeśli ponownie się ożeni, a i jej wcale nie przeszkadzałoby pojawienie się w domu jakiejś dorosłej kobiety.


Zawsze w wigilię Bożego Narodzenia w Teatrze imienia Magicznej Jedności w Yorku odbywał się bal charytatywny na rzecz pacjentów oddziału urazów pozaklęciowych szpitala św. Munga, którego ojciec Aurory był głównym uzdrowicielem (coś w rodzaju mugolskiego - nie magicznego - ordynatora).

Nazwa własna oddziału i szpitala z dużej litery.

Co prawda Paul Sinistra nie był pewien, czy podczas żałoby powinien pokazywać się na takich uroczystościach, ale w końcu doszedł do wniosku, że jego obecność tam jest niezbędna. W końcu zaraz po premierze nowej sztuki, jak co roku miał wygłosić mowę z podziękowaniem za
zeszłoroczne datki i z prośbą o kolejne.

Powtórzenie...

Co prawda, spektakl nie zrobił na Aurorze większego wrażenia, może dlatego, że jego temat był ciężki, a ona miała wtedy dopiero dziesięć lat.

...ale co? Powinno coś z tego wyniknąć ;p

Ponad to, obawiała się, że pewną część zwyczajnie przespała i przez to nie mogła zrozumieć fabuły, ale to, co nastąpiło później, kazało jej porzucić smętne myśli towarzyszące jej przez ostatnich pięć miesięcy.


Właściwie jedynym problemem, jaki zaistniał była niechęć pana Sinistry do kolejnego małżeństwa, ale i z tym jego córeczka szybko sobie poradziła.
[...] I z tym Paul Sinistra chciał jeszcze zaczekać, ale tym razem szybko dał się przekonać trafnym uwagom swojej dawnej teściowej, że jego córka powinna mieć matkę i im szybciej ożeni się po raz drugi, tym lepiej dla dziecka.


- Myślisz, że przyjmą mnie do Hogwartu? -_wypaliła Aurora, nagle zdając sobie sprawę, że opcja rozstania się z rodziną

Brak spacji.

Gdy Aurora zeszła za macochą do kuchni, na stole stała już parująca zupa cebulowa - specjalność pana Sinistry, a Dominik, siedząc na krześle na dwóch poduszkach pod pupą, zawzięcie mieszał w kubku z sokiem dyniowym, którym zachlapywał wszystko dookoła.


- Cudnie - zawołała Aurora, starając się równocześnie rozerwać kopertę i trafić łyżką do ust co spowodowało


Aurora szybko przebiegła wzrokiem list, rozpoznając niechlujne pismo swojego ulubionego i najbliższego kuzyna Jamesa Pottera.


- James pyta, czy może do nas przyjechać w sierpniu - oznajmiła, gdy w końcu rozszyfrowała litery bardziej przypominające hieroglify.


Pan Sinistra pocałował wszystkich na pożegnanie, po czym wyszedł z kuchni poprawiając blond włosy


A tutaj proszę, James przyjeżdża do niej!_Wspanialszych wakacji nie mogła sobie wyobrazić, a później - co ma być, to będzie.

Brak spacji, i tam drobne zmiany.

Juuu... i koniec tych błędów. W prawie każdnym zdaniu był błąd interpunkcyjny. Beta jednak jest bardzo pilnie potrzebna.
Poza tym, moja opinia co do Twojego stylu się nie zmieniła. Bardzo ładny. Masz dryg dopisania, ale stylistyka siada. Pod koniec wymiękałam już.

Życzę Weny i na pewno zaglądnę tu znów, jak coś dodasz, bo zapowiada się interesująco. Wszystko, co powinno być w pierwszym rozdziale - jest. Nie dzieje się zbyt wiele, ale za to wyjaśniasz nam tę małą postąć Aurory ;)

Pozdrawiam!