Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ]: "Syriusz Black - rok I" - Rozdział 4

Dodane przez Orla Malfoy dnia 02-01-2010 17:14
#8

Zanim wkleję następną część chciałam podziękować wszystkim za wytknięcie mi błędów. Zwykle przepisuję rozdziały w ogromnym pośpiechu u czasami... coś pójdzie nie tak.
Rozdział drugi jest dość krótki, dlatego myślę, że w ostatniej wersji połączę go z pierwszym, bądź trzecim. Tutaj już zaczyna się "coś" dziać, choć jeszcze nie wiele. W ogóle pisząc to FF miałam problem z przebrnięciem przez wizytę na ulicy Pokątnej, o czym za chwilę się przekonacie.
Chciałam jeszcze uspokoić wszystkie osoby, które czytają to opowiadanie. Oczywiście, bardzo się staram, aby treść FF-u zgadzała się z tym co napisała J.K. Rowling, nawet przez święta spędziłam mnóstwo czasu wyszukując dodatkowe informacje i przypominając sobie treść książek. Rozbieżności pojawiają się dopiero w FF o Orli Black, która niejako jest przydługim epilogiem Syriusza i Aurory. Już w pierwszym rozdziale tego opowiadanie mogliście też zauważyć pewną... "rozbieżność", która tak na prawdę rozbieżnością nie jest, ale to wyjaśni się w kolejnych częściach.
A teraz nie przynudzam i wklejam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że będzie się podobał.

---------------------------------------------------------------------------

Rozdział 2 - "Ten pierwszy raz"


Syriusz ze złością wyrzucał z szafy kolejne rzeczy - matka po raz trzeci kazała mu się przebrać. Niby dlaczego nie może iść na Pokątną w zwykłym, mugolskim stroju jak inne dzieci czarodziejów. No tak, dzień, w którym szanowna rodzina Blacków opuszcza domowe zacisze z zamiarem nawiedzenia ulicy Pokątnej zdecydowanie, zdaniem pani Black, powinien być ogłoszony świętem narodowym społeczności czarodziejów. Syriusz zaś uważał, że powinien to raczej być dzień żałoby.
Nawet pomijając fakt przebierania się kilka razy przed wyjściem, Syriusz nie znosi robienia zakupów. Głównie dlatego, że zawsze towarzyszyła mu w nich matka. Ściślej mówiąc, to on jej towarzyszył. Musiał potulnie dreptać kilka kroków za nią i robić dobrą minę do złej gry.
Chłopiec za każdym razem gdy pojawiał się z matką w jakimś miejscu publicznym, czuł ogromne zażenowanie z powodu jej zachowania. Walburga Black na każdym kroku okazywała pogardę dla tych, którzy nie należeli do rodów czystej krwi. Ogólnie wszystko wskazywało na to, że pani Black uważała, że jej pochodzenie uprawnia ją do jakichś szczególnych przywilejów i do skandalicznego, z punktu widzenia Syriusza, zachowania. Poza tym chłopca denerwowała wyniosłość z jaką matka odnosi się do innych ludzi, jej pogarda wobec charłaków, czarodziejów półkrwi i tych pochodzących z rodzin mugolskich, których zwykle określała mianem "szlam", co w magicznym świecie było wielką obelgą (a przyzwoici czarodzieje nie używali tego nazewnictwa).
Na domiar złego tym razem miał im towarzyszyć Regulus, co sprawiało, że Syriusz jeszcze bardziej przeklinał w duchu sklep Gladrag, w którym jak się spodziewał, matka będzie wybierała dla nich stroje na ślub Bellatrix i każe biednemu sprzedawcy (aż strach pomyśleć co się stanie jeśli będzie pochodził z rodziny mugolskiej) dokonać miliona poprawek, aby szaty wyjściowe idealnie na nich pasowały.
Co zaś się tyczy Regulusa, był on dodatkową udręką na zakupach dlatego, że do "czystości krwi" miał zupełnie inne podejście niż Syriusz. Młodszy syn państwa Blacków zachowywał się niemal identycznie jak matka, przybierał też dokładnie ten sam wyraz twarzy co ona, gdy ktoś wspomniał o jakichkolwiek odstępach od zasad, którym tak hołdowali. Po swoim ojcu zaś powtarzał, że tacy jak oni nie powinni zadawać się z plugastwem świata czarodziejów, bo wszystkie kontakty z nimi plamią honor rodziny. Tak więc Regulus miał wszystkie cechy najwyżej cenione w rodzinie Blacków.
Syriusz ze złością potargał ugniatający go w szyję, wykrochmalony przez Stworka żabot i czując się jak pawian wciśnięty w skórę pingwina znów zszedł na dół do kuchni, gdzie jego matka przed wyjściem postanowiła wypić filiżankę herbaty (na pewno z domieszką Ognistej Whisky). Kiedy stanął w drzwiach rodzice najwyraźniej zaczynali jedną ze swoich zwykłych awantur (podobne kłótnie były w domu tak częstym zjawiskiem, że Syriusz dziwił się, że rodzice wciąż mają wspólną sypialnię):
- Nie rozumiem dlaczego nie idziesz z nami - mówiła matka ostro mieszając łyżeczką w swojej herbacie.
- Walburgo, tyle razy mówiłem ci, że mam ważniejsze sprawy na głowie - odpowiedział pan Black opierając się łokciem o ramie krzesła.
- Nie zapominaj - głos Walburgi Black brzmiał coraz groźniej - że ty też potrzebujesz szatę wyjściową.
- Nie uważasz, że w szafie mam ich aż nad to? - głos Oriona Blacka, który oparł się wygodnie o oparcie i skrzyżował ręce na piersi, wciąż brzmiał spokojnie, ale jego żona wyglądała teraz tak, jakby zaraz miała miotnąć w niego wyjątkowo nieprzyjemnym zaklęciem (co zwykle robiła gdy brakowało jej argumentów, z tym, że rzadko udawało jej się trafić w męża, bo ten po dwudziestu latach małżeństwa był już dobrze wyćwiczony w szybkim rzucaniu Zaklęcia Tarczy).
Choć Syriusz zwykle nie wtrącał się w kłótnie małżeńskie rodziców (nie dlatego, że miał nadzieję, że w końcu nawzajem zrobią sobie krzywdę, ale dlatego, że przynajmniej było się z czego pośmiać) tym razem postanowił interweniować. W tym tygodniu nie miał już najmniejszej ochoty oglądać kolejnej sceny zazdrości matki.
- Na Pokątną dostaniemy się przy pomocy świstoklika? - zapytał szybko, dobrze wiedząc, że jest to sprawdzony sposób na to, żeby złość matki skupiła się na nim.
- Zwariowałeś? - zapytała pani Black z miną zdumionego bazyliszka. - Nigdy nie wiadomo kto korzystał z niego wcześniej.
Tak, oczywiście, Walburga Black nigdy nie dotknęłaby czegoś, czego wcześniej mógł dotykać ktoś kto nie jest "czystej krwi", a ze świstoklikami przecież nigdy nie wiadomo. Były to zaczarowane przedmioty, bezużyteczne dla niemagicznych ludzi, które funkcjonowały trochę tak jak mugolskie autobusy, którymi Syriusz włóczył się po mieście, gdy chciał zrobić na złość matce. Z tym, że kursowały tylko między dwoma wybranymi przystankami i nie miały opóźnień.
- To co? Może teleportacja? - zapytał wesoło chłopiec.
- A niby jak, twoim zdaniem miałabym się teleportować z tobą i twoim bratem równocześnie, skoro twój ojciec się z nami nie wybiera - pani Black rzuciła mężowi wściekłe spojrzenie. - Poza tym musielibyśmy przejść przez Dziurawy Kocioł, a tam zawsze pełno zdrajców krwi i podobnych szumowin. Jak zawsze użyjemy Proszku Fiuu.
Matka wstała i poprawiła fałdy czarnej sukni po czym zajęła się szukaniem parasola (ciekawe po co skoro na dworze było słonecznie) i przypinaniem broszki z jakimś ogromnym, obrzydliwym kamieniem do żabotu Syriusza, nie zwracając uwagi na jego utyskiwania, że on nie jest dziewczyną i wcale mu takie świecidełka nie potrzebne.
Jeszcze tylko kilka tygodni, myślał chłopiec gdy matka zajęła się garderobą Regulusa.
W końcu pani Black skończyła otrzepywać frak młodszego syna i zawołała na Stworka, który natychmiast, jakby czytając w jej myślach, posłusznie przyniósł ogromny, srebrny pojemnik wypełniony Proszkiem Fiuu. Walburga Black bez słowa wzięła garść specyfiku, wrzuciła do kominka, odczekała chwilę, aż płomienie zrobią się zielone, weszła do paleniska, rzuciła mężowi ostatnie obrażone spojrzenie i zniknęła.
- Idź pierwszy - Syriusz niechcący popchnął Regulusa tak mocno, że ten o mały włos nie wywrócił się na kamienną podłogę. - Przepraszam.
Syriusz zrobił niewinną minę, która zawsze wyprowadzała brata z równowagi. Regulus rzucił mu mordercze spojrzenie i zanim zniknął w kominku jeden ze słoików z jakąś zieloną substancją eksplodował za plecami Syriusza i całe ubranie chłopca pokryła obślizgła, śmierdząca maź.
- Przynajmniej mam powód, żeby nie iść - podsumował głośno, całkiem zadowolony z obrotu sprawy.
- Nie wygłupiaj się - powiedział szybko Orion Black z trudem powstrzymując śmiech. - Matka by cię zabiła. A mnie przy okazji. Chłoszczyść!
Jedno zaklęcie ojca wystarczyło by "mundur" Syriusza znów był czysty i pachnący. Chłopiec wzruszył ramionami i zastanawiając się czy jest bardziej wściekły na ojca czy na brata, ruszył w stronę kominka. Stworek, ze źle ukrywanym wyrazem satysfakcji na twarzy, podsunął mu pod nos naczynie z proszkiem.
- Pilnuj ich - usłyszał za sobą cichy głos ojca. - Nie wiadomo co znowu zmalują.
Zupełnie zbity z tropu tym dość dziwnym stwierdzeniem pana Blacka, Syriusz wszedł w zielone płomienie i powiedział głośno i wyraźnie:
- Ulica Pokątna.
Bardzo go kusiło, aby coś przekręcić, wiedział, że w tedy wylądowałby w zupełnie innym miejscu, ale powstrzymał się resztką silnej woli. Coś mu mówiło, że ojciec ma teraz poważniejsze sprawy na głowie, niż szukanie go po kolei we wszystkich czarodziejskich kominkach, a oczywiste było, że po matce jego zniknięcie spłynęłoby jak po łysym hipogryfie.
Ledwo wypowiedział "adres" zaczął wirować w zawrotnym tempie w okół własnej osi, a przed oczami migały mu wnętrza różnych magicznych domów. Syriusz to uwielbiał, zawsze interesowało go jak mieszkają inni, normalni czarodzieje. Żałował tylko, że nie może lepiej się przyjrzeć.
W końcu obroty zaczęły zwalniać i po chwili Syriusz zobaczył wnętrze księgarni Esy i Floresy. Tuż przy kominku stał Regulus wyraźnie starający się przyciągnąć uwagę matki, która aktualnie była zajęta wrzeszczeniem na jakiegoś szczupłego, czarnowłosego czarodzieja, na którego prawdopodobnie wpadła.
Już się zaczyna, pomyślał Syriusz starając się odejść jak najdalej od matki. Przysunął się za to do brata i zapytał:
- Czego podskakujesz jak skonfundowany pingwin?
- Chcęjejpowiedziećżeniezesobąpieniędzy.
- Co takiego? - zapytał chłopiec z przesadną uprzejmością.
- Chcę jej powiedzieć, że nie ma przy sobie pieniędzy - powtórzył wolniej Regulus.
No świetnie, jeszcze tylko tego nam brakowało, powiedział nie na żarty przestraszony Syriusz, ale nie odważył się tego powiedzieć głośno.
- A nie mogłeś jej tego powiedzieć wcześniej?- zapytał gdy już trochę doszedł do siebie. - Teraz wyżyje się na nas!
- Ale przypomniało mi się dopiero teraz - Regulus wyglądał jak mały, przerażony chłopiec, który ma się zaraz rozpłakać.
- Wiesz, jakbyś myślał jeszcze wolniej to zacząłbyś się cofać.
Regulus po raz pierwszy w życiu nie zareagował na zaczepkę starszego brata i zajął się szukaniem nowego sposobu zwrócenia na siebie uwagi matki, która wciąż wrzeszczała po tym samym czarodzieju.
Że też jej się to nie znudzi, myślał Syriusz. Był wściekły na brata. Tego im tylko brakowało! Na dodatek taki obrót sprawy wskazywał na to, że będą musieli odwiedzić Bank Gringotta, co oznaczało spotkanie Walburgi Black z goblinami, a to nigdy nie wróżyło nic dobrego.
Korzystając z okazji, że matka wciąż oddaje się swojemu ulubionemu zajęciu - wyżywaniu się na Bogu ducha winnych ludziach, Syriusz rozejrzał się w okół.
- Pomóż mi - warknął do brata. - Jak znajdziemy odrobinę Proszku Fiuu, to wrócę się po tę cholerną sakiewkę, którą matka zostawiła na stole.
Regulus chyba po raz pierwszy stwierdził, że pomysł brata nie jest totalnym wariactwem, bo rzucił się mu do pomocy. Niestety dziesięć minut później, przeklinając w duchu Ignatię Wildsmith za wynalezienie takiego... czegoś, ze smutkiem musieli stwierdzić, że w Esach i Floresach nie ma Proszku Fiuu.
- A co wy wyprawiacie? - usłyszeli za sobą podniesiony głos matki, w momencie gdy Regulus starał się stanąć na ramionach Syriusza by zobaczyć czy nie ma przypadkiem jakiegoś pojemnika z drogocennym (przynajmniej dla nich) specyfikiem na pobliskim regale z książkami.
- Nic - odpowiedział szybko Regulus z przerażenia omal nie lądując głową w pobliskim wiadrze z brudną wodą.
- Zupełnie nic - potwierdził Syriusz podnosząc się z klęczek.
Pani Black zrobiła zdumioną minę.
- I myślicie, że ja wam w to uwierzę? - zapytała gdy odzyskała głos.
- No dobrze, szukamy jednego z moich podręczników - powiedział Syriusz siląc się na beztroski ton.
- To podobno jakaś nowość wydawnicza i strasznie trudno go dostać - dodał Regulus zbyt słodkim tonem (nawet jak na siebie).
Walburga Black szybko przebiegła wzrokiem listę potrzebnego Syriuszowi wyposażenia szkolnego:
- "Ciemna strona magii", też mi nowość, przecież to zostało wydane trzy lata temu. Ta księgarnia zupełnie schodzi na psy - podsumowała.
- Powiedz jej wreszcie - szepnął Syriusz do brata wypychając go trochę do przodu. - Miejmy to już z głowy.
Regulus stanął przed matką i ze spuszczoną głową powiedział do swoich kolan co tak naprawdę się stało. Walburga Black głośno nabrała powietrza, a jej źrenice rozszerzyły się niebezpiecznie. I obaj chłopcy doskonale wiedzieli co zaraz nastąpi.

Edytowane przez Orla Malfoy dnia 02-01-2010 17:16