Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Wpadki kulinarne

Dodane przez Lady Snape dnia 20-08-2010 14:34
#16

Co tu dużo mówić: nie posiadam absolutnie żadnych zdolności kulinarnych i szczerze mówiąc siedzenie w kuchni w ogóle mnie nie bawi. Jeśli coś przygotowuję, zazwyczaj ogranicza się to do otwarcia słoika z gotowym daniem i podgrzaniem tegoż dania lub ewentualnie do rozrobienia sosu z proszku i ugotowania sobie woreczka ryżu. Kiedyś jednak, gdy moja mama wierzyła jeszcze, że i ze mnie może być kucharka czynnie uczestniczyłam (a raczej byłam zmuszana do uczestnictwa) w kuchennym życiu rodziny. Moja kariera z serii Wielki Świat. Kuchenny Blat szybko się zakończyła przez szereg uroczych "wpadek":

1. Gdy zrobiłam barszcz czerwony, wszyscy dodawali mi otuchy słowami "niczego sobie ta twoja pomidorowa" (nawet ziemniaki w tej zupie nie podpowiedziały im, że to NIE jest pomidorowa).

2. Próbowałam kiedyś smażyć naleśniki, ale ni cholery nie mogłam ładnie rozprowadzić ciasta po patelni, więc marne, dziurawe ochłapy, które udało mi się zrobić, nakarmiły kosz na śmieci.

3. Podczas pewnych świąt Bożego Narodzenia, natchniona ciepłą, domową atmosferą postanowiłam (w dowód mych żarliwych uczuć żywionych względem rodziny bliższej i dalszej w tym magicznym czasie) upiec pyszne (jak głosił przepis) ciasto z miodem. Zakalec nie był najgorszym mankamentem mego tworu (bo spokojnie można przymknąć na niego oko przy odrobinie dobrej woli). Najgorsze było to, że pomimo obecności miodu, cukru itd. ciasto było... gorzkie i cierpkie. Przez cały rodzinny posiłek nikt go nie tknął (wystarczyło, że mama mówiła gościom, że jest mojego autorstwa) pomimo uroczego (nieco krzywego, gdyż także mojego autorstwa) uśmiechu, którym obejmowało wszystkich wokół. W końcu babcia się zlitowała i (by zrobić mi przyjemność) wepchnęła w siebie dwa kawałki. Na szczęście żyje do dziś.

4. Jeszcze nigdy nie udało mi się NIE spalić cebuli, pomimo najszczerszych chęci, że tym razem skubaną upilnuję.

5. Kiedyś pozwolili mi zrobić pierogi (hahaha). Nie mogłam rozwałkować ciasta, bo się bardzo lepiło, miało grudki i ogólnie wyglądało jak gruda kleju. Gdy udało mi się je wreszcie rozwałkować porobiły się dziury, które starałam się nieudolnie zakleić. Potem wrzuciłam swoje pożalsięboże twory do wrzątku, jednak połowa rozleciała się jeszcze przed dotknięciem wody. Parę okazów przetrwało gotowanie, jednak nawet mój brat (cieszący się w rodzinie zasłużoną opinią człowieka, który zje wszystko) nie chciał ich tknąć (tym samym tracąc swój tytuł wszystkożernego).

Teraz mama nie wpuszcza mnie do kuchni i wszyscy są szczęśliwi, a ja mam podczas świąt dużo wolnego czasu i siedzę sobie na Hogs podczas gdy moja siostra jest kuchennym pomagierem (by nie rzec - popychadłem) szanownej rodzicielki ; D

Edytowane przez Lady Snape dnia 20-08-2010 14:38