Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: O Książkach

Dodane przez Ballaczka dnia 08-04-2010 15:18
#34

1. Książka, do której mogę wracać tysiące razy to...


Generalnie nie ma takiej książki. Jeśli już coś przeczytałam, nie wracam do tego, chyba że zdarzy mi się zapomnieć ważniejsze wątki fabuły. Wyjątkiem był kiedyś Harry Potter, którego każdą część (poza Insygniami Śmierci, które przeczytałam tylko raz, dla świętego spokoju) czytałam po kilkanaście razy, ale już od dawna do książek Rowling nie zaglądałam i prawdopodobnie już nie zaglądnę, chyba że z sentymentu.
W tym momencie najczęściej sięgam po Boga Urojonego Richarda Dawkinsa, ale nie do całej książki, jedynie do tych najbardziej interesujących fragmentów. Całego Boga... przeczytałam bodajże trzy razy, w tym roku zapewne zrobię to jeszcze raz.

2. Płakałam/em jak bóbr przy...


Często płaczę, nigdy nie jest to więc winą wyjątkowo chwytającej za serce książki, ale raczej mojej nadwrażliwości. Z tych książek, które pamiętam - płakałam na Harrym Potterze Rowling, Stowarzyszeniu umarłych poetów Kleinbaum, Trudnej drodze z piekła Mansona, Mieście ślepców Saramago, Wielkim Marszu Kinga, Locie nad kukułczym gniazdem Kesey'a.

3. Książka, która doprowadziła mnie do niepohamowanej głupawki...


Żadna? Specyficzny styl Kinga często mnie bawi, nigdy jednak nie prowadzi do niepohamowanych wybuchów śmiechu. Tak samo sytuacja ma się z Chmielewską na przykład.
Przy czytaniu Trudnej drogi z piekła miałam momentami podobne uczucie, jako że sama książka jest bardzo psychodeliczna.

4. Książką mojego dzieciństwa jest...


Maska Deana Koontza. Byłam raczej dziwnym dzieckiem, kochałam horrory, thrillery, kryminały, matka mnie nimi nieustannie poiła i ta właśnie pozycja najbardziej wbiła mi się w pamięć, jako że zaliczyłam dzięki niej mnóstwo bezsennych nocy.

5. Mój ulubiony autor to...


Oj.
Stephen King, niech będzie. Z pasją kolekcjonuję wszystkie jego książki, kocham go za styl, poczucie humoru, nieprawdopodobną oryginalność, ale często też irytuje mnie niektórymi wątkami w fabule. Niemniej jeśli miałabym wskazać tego jedynego, ukochanego autora, byłby nim King. Między innymi za wszechstronność.

Mimo to szczerym uczuciem darzę też Deana Koontza, Richarda Dawkinsa, Grahama Mastertona i Agathę Christie. Jedyni autorzy, których książki autentycznie kupuję, zamiast na przykład wypożyczać z biblioteki. Koontza mam wszystkie wydane w Polsce książki, nie tyle z winy mojej pasji, bo gdybym miała wybierać, prędzej powiększyłabym kolekcję Kinga, niż Deana. Moja matka jest jednak zapaloną fanką, dzięki niej ja też z przyjemnością czytam jego książki, więc całkiem spory regał jego dzieł mam. Co do Dawkinsa, kupuję na ile to możliwe wszystkie jego publikacje czy książki, ale utrudnia mi to nieco fakt, że w Polsce jest ich mało, a one same są cholernie drogie, jak na dzieła popularnonaukowe.
Mastertona nie mam wiele utworów, chociaż czytałam ich dużo. Gdy już mam pieniądze na książki, wolę je wydać na Kinga, wobec czego moja kolekcja Grahama jest nieco uboga. Niemniej uwielbiam go, bo od zawsze potrafił mnie nieźle przestraszyć. Zdecydowanie bardziej niż King, Masterton genialnie buduje i stopniuje napięcie.
Christie jest daleko za wspomnianymi panami, ale i tak ma zasłużone miejsce w mojej biblioteczce. Lubię ją za niepowtarzalne pomysły, zawiłe intrygi i Herkulesa Poirota (<3), chociaż panny Marple jej nie wybaczę. Irytująca.