Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Projekt Nagrobka - Konkurs

Dodane przez Dogma dnia 31-10-2009 23:03
#7

Taki mały wstęp: ja operuję słowem, nawet paint jest mi obcy.

Tak naprawdę nikt nie spodziewał się tego, że Luna Lovegood może umrzeć. Te dwa słowa na początku w ogóle do siebie nie pasowały. Bo jak zmieścić w trumnie całą luniastą wyobraźnie, gnębiwytryski, krętorogi i uszy zamienione w kaktusy?
Pogrzeb nie jest okazały. Skromna ceremonia, na której nie ma miejsca dla żałobników. Jaskrawe barwy niemal rażą oczy, a najdziwniejsze kwiaty rzucane są naokoło srebrnego pudełka w kształcie jajka, w którym spoczywają prochy dziewczyny, a właściwie kobiety.
Poranne rześkie powietrze przesiąknięte jest ciężką wonią lilii i pomarańczy, które Luna tak lubiła. W małym, niebieskim płomieniu przyjaciele spalają to, co dziewczyna tak lubiła i rozsypują prochy na wietrze pewni, iż trafią one do właścicielki.
Hermiona Granger podpala ołówek i pióro kilka razy, gasząc magiczny ogień słonymi łzami. Przeciera zaczerwienione oczy ze złością - obiecała, ze nie będzie płakać. Luna tego nie chciała. Po czwartej próbie delikatnym gestem Ron wyjmuje z jej rąk podarunki i podpala, razem z własnym prezentem - pudełkiem gadżetów ze sklepu Freda i George'a.
Harry stoi z boku i ukrywa się, aby chociaż raz nie przyćmić blaskiem swojej sławy kogoś, kto na tę uwagę naprawdę zasługuję. Jedno z dzieci ciągnie matkę za rękaw i szepcze coś o "tym Potterze", ale ta jest zbyt zajęta by zwrócić na to uwagę. Wybraniec uśmiecha się tylko przepraszająco w stronę Luny i wpycha ręcę w kieszeń marzac o tym, żeby blizna znikła.
Kiedy ludzie się rozchodzą, podchodzi do gasnącego już płomyka i podpala srebrny balonik.
Ostatnią osobą, która odchodzi znad grobu Luny jest Neville. Pochylony patrzy na spokojną, uśmiechniętą twarz koleżanki z dawnych lat. Przypomina sobie wszystko - od śmiesznych okularów z "Żonglera" po odwagę, jaką wykazała w Ministerstwie Magii.
Ciszę, która go otacza przerywa szelest krzaków. Zaniepokojony spogląda w tamtą stronę i zamiera. Stado dziwnych, brązowych istot ze spiralnymi rogami spogląda srebrnymi oczyma pozbawionymi źrenic w stronę trumny. Po chwili wykonują coś na kształ pokłonu i wracają w strone lasu.
Do popiołu pozostałego po magicznym ogniu Neville wrzuca skrawek pergaminu na którym naskrobał:
Uwierzyłem.