Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Droga do Nikąd /X, III, IV

Dodane przez niewesolypagorek dnia 01-03-2010 12:21
#49

Nigdy zazwyczaj IV.

Ziemniak to bardzo niebezpieczna gra. W szczególności dla Nigdy, która nie potrafi odbijać piłki.
To był mocny cios w jej żelazną dumę.
Z siniakiem na czole, zdenerwowana dziewczyna zapewniała wszystkich, że nie umarła. Bycie w centrum zainteresowania nie było dla Nigdy niczym przyjemnym. Zresztą, kto lubi być niezdarą?

- Lepiej sobie usiądź, zawołam pielęgniarkę! - krzyknął Ktoścoś lub Ktosiacosia.

- Możesz mieć wstrząs mózgu! - dodał inny Ktoscoś bądź Ktosiacosia.

- Albo ogon... - odparła Nigdy.

- Uważaj na siebie! - rzekł Ktośinny zaniepokojonym głosem.

- Albo i nie...

Nigdy bardzo denerwowała panika innych, gdyż najzwyczajniej nie wierzyła w ich troskę. Nic jej nie było, a tłum obłudników osaczał ją z każdej strony. Zapragnęła więc wyrwać się z tego zamieszania.

- To nie są żarty - warknął inny Ktośinny, widząc, że nagle ruszyła niezdarnie dokądś.

- Tak, to są żarty... Tylko udawałam, że zemdlałam, a siniak to tylko złudzenie optyczne. Nara.

Wściekła dziewczyna, nareszcie, przebiła się przez zbiorowisko, otrzepała spodnie z trawy, a następnie, po prostu sobie poszła.

***


I to by było na tyle, jeśli chodzi o zawieranie nowych znajomości.

- Mogę grać z wami? - zapytałam Ktosięcosię, a ona odrzekła: 'oczywiście'.

Chwilę potem ktoś odbił do mnie piłkę, ja nie trafiłam w nią rękami i dostałam w głowę. Siła uderzenia przewróciła mnie prosto na kamień. Następnie najprawdopodobniej zemdlałam.
Oh! Zaiste, mrożąca krew w żyłach historia!

Tak bardzo chciałam wzbić się w powietrze, pofrunąć choć na chwilę do świata, do ludzi... I co zrobiłam? Poleciałam...
Jak głupia Nigdy poleciałam w drugą stronę. Na ziemię. A następnie uzyskałam tytuł: ' Ofiary roku'. Kiedy mogę odebrać statuetkę?

***


- No nie! Nie pójdę do lekarza nigdy! - krzyczała Nigdy oddalając się od pielęgniarki, która próbowała ją złapać. Nie trzeba chyba dodawać, że sprostała temu 'wyzwaniu'.
Pokój w ośrodku kolonijnym nie jest dobrym miejscem do zabawy w chowanego. Zbyt mało przestrzeni, zero kryjówek... Szczególnie, gdy osoba, którą gonimy nie jest zdesperowana dostatecznie, by skoczyć przez balkon.

Mimo to, Nigdy nie chciała się poddać. Przecież nienawidziła lekarzy, pielęgniarek, całej niewesołej ekipy w białych fartuchach. Perspektywa wizyty w szpitalu była dla niej koszmarem.

Cóż, koszmary się zdarzają.

A Zdzisia wszystko pogarszała.

Nigdy nigdy nie widziała w niej sojuszniczki, ale nie spodziewała się również tego, że zostanie tak zwyczajnie wystawiona na pastwę losu.

To Zdzisława przyprowadziła pigułę do uciekinierki. Na swoje usprawiedliwienie miała jedynie słowa: 'Na miłość boską! Przecież ty zemdlałaś! Masz krew na plecach!'.

Marna wymówka.

Nigdy z wyrzutem łypała na swą współlokatorkę.

***


Szpital, szpital, prześwietlenia i cośtam jeszcze... Dwa dni w plecy, ogrom nudy i inne katusze.

Sama sobie winna jestem. Zachciało i się poznawać innych ludzi.

Oczywiście całe to zamieszanie było kompletnie niepotrzebne, ponieważ okazało się, ze nic mi nie jest.

Łał, wiedziałam to od początku.

Gdyby nie fakt, że udaję, że to zdarzenie nie miało miejsca, obraziłabym się na Zdzisię. Jednak skoro tak jest, nie mam powodu.

Hm, mam więcej znajomych. Pytają się mnie jak się czuję. Nieustannie. Cóż, nie jestem pewna czy chcę się z nimi kumplować. Wspominają coś, czego nie było. Naprawdę, chcę o tym zapomnieć i wrócić do swej fantastycznej krainy.

***


- Co o tym myślisz? - zapytała Nigdy Zdzisia w czwartek wieczorem.

- Nie wiem.

- Nie wiesz co myślisz?

- Oczywiście, że wiem. Aż tak głupia nie jestem.
- Więc jak?

- Powiem ci w tajemnicy, że gdy mówię 'nie wiem', mam na myśli to, że nie chcę odpowiedzieć na pytanie, tudzież nie chce mi się odpowiedzieć na pytanie. Rozumiesz, taka ochrona przed potencjalnym rozmówcą... Bo któż chciałby gadać z idiotą?

- No, rozumiem. Aż tak głupia nie jestem. Więc jak ci się to podoba?

- Nie wiem, zapytaj w sobotę.

- Dlaczego sobotę? Co jest w sobotę?

- Nie wiem.

- No nie bądź taka! Rozumiem, że nie chce ci się gadać ze mną, ale na tę jedną rzecz mogłabyś mi odpowiedzieć.

- Ale ja naprawdę nie wiem co jest w sobotę! Ba! Nie wiem nawet kiedy to jest! Czy jest jakiś dobry synonim do określenia 'nie wiem'? Tym razem naprawdę nie wiem.

- Nie mam pojęcia.

- Nie mam pojęcia co jest w sobotę. W porządku?

- 'Nie mam pojęcia', czyli nie chce mi się już z tobą gadać.

!!

Zdzisia się obraziła. Ojej.

Powinno mi być smutno.

***

Edytowane przez niewesolypagorek dnia 03-03-2010 17:19