Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Droga do Nikąd /X, III, IV

Dodane przez niewesolypagorek dnia 13-01-2010 09:08
#27

Nigdy wewnątrz VIII.

Przede wszystkim, w szczęście wierzyć! - oh, na szczęście wierzę całą sobą!

"Dzień dobry! Witamy w mojej głowie!" - głosił szyld zwisający nad drogą główną w bliżej nieokreślony sposób. Żorż wcale nie zastanawiał się nad sensem tegoż stwierdzenia, ani nad miejscem do którego przywiodła go owa droga. Był w pełni skupiony na jeździe zakurzoną ulicą, swym czarnym kabrioletem. Naprawdę nie dziwił go coraz bardziej oryginalny krajobraz.

Słoń z trąbą skierowaną ku dołowi przyglądał się Żorżowi z zainteresowaniem. Chwilę potem rozpostarł swe olbrzymie skrzydła i z gracją godną jego gatunku, wzbił się w powietrze.
- Czy jest coś zastanawiającego w latających słoniach? - zapytał Żorż kierownicę, nie oczekując odpowiedzi.
Przeliczył się, ponieważ odparła mu natychmiast, nieskomplikowanym stwierdzeniem: "nie wiem", a po namyśle dodała "powinieneś zapytać o to, tego czarnego kota, który właśnie przebiegł Ci drogę".
Żorż nigdy nie był dobrym filozofem, a myślenie nie było jego mocną stroną, więc nigdy nie marnował swojego cennego czasu na rozważania dotyczące sensu istnienia fruwających słoni, oraz gadającej kierownicy.
Po prostu zignorował tenże cenną uwagę i nadal tępo wpatrywał się w szosę. Nad jego kabrioletem przeleciały jeszcze cztery słonie, drogę przebiegły mu dwa koty. Kiedy przejechał pod drabiną, zdał sobie sprawę z tego, że minęło sporo czasu. Chciało mu się spać. Szosa falowała coraz intensywniej, świat stanął do góry nogami, a drzewa tańczyły w rytm marszu pogrzebowego. Wszystko rozpływało się... Żorż spojrzał na zegarek - godzina 1:00 wybiła już 13 minut temu.
- Późno już... hm, i jest już piątek, 13 marca... Cóż za nieszczęście!
Zasnął.

Nie przyśniło mu się nic konstruktywnego - szedł długim, ciemnym tunelem w stronę światła i nic nie mogło go od tego odwieźć, nawet mrożące krew w żyłach głosy huczące w jego głowie, nakazujące mu wracać. Żorż nie bał się zupełnie, choć wielu obudziłoby się z krzykiem.
- Praktyka czyni mistrza - skwitował gorzko, a następnie otworzył oczy.

Świat nadal był niewyraźny i niesamowicie zaskakujący. Żorż nie wiedział co ma myśleć o tym wszystkim, ponieważ nie rozumiał tego, co dzieje się wokół niego. Myśląc o śmierci i wszystkich pechowych omenach, które minął na swojej drodze, wsiadł do samochodu i wyruszył w dalszą podróż.

Mijały godziny... gdy ujrzał w oddali tabliczkę informującą go o tym, że za 6km dojedzie do Nikąd, odetchnął z ulgą. Na szczęście już niedaleko... jeszcze chwila... krótka chwila...
tyk, tyk... tyk... - tykał zegar stojący na półce... tyk, tyk... zegar tyka... z minuty na minutę bliżej końca... coraz bliżej...
Żorż wjechał do Nikąd. Jego droga skończyła się...
Otworzył oczy. Teraz był naprawdę przerażony - leżał we własnym, ciepłym łóżku i zdał sobie sprawę z tego, że nie śniło mu się nic pozytywnego. Wiedział czym jest to spowodowane oraz, dlaczego tak właśnie jest. Niestety nic na to nie poradzi.
Niestety...

- No i koniec - westchnęła Nigdy - dlaczego się wypisałeś, ty! Cholerny tuszu! Nie stworzę dobrego dziennika snów nie posiadając podstawowego sprzętu! Eh...
Niezadowolona Nigdy zajęła się przeszukiwaniem swojego pokoju w celu odnalezienia zaginionego długopisu.

***

Edytowane przez niewesolypagorek dnia 15-01-2010 11:46