Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Droga do Nikąd /X, III, IV

Dodane przez niewesolypagorek dnia 04-12-2009 10:59
#20

(Tym razem nawet nie sprawdziłam tego, bo bolą mnie oczy. Pewnie z błędami jest. ; f) + następną część wrzucę za 6 obcych postów.

Nigdy zazwyczaj I.


Zbiegałam po schodach z nadzieją, że szybko wrócę do domu. Mimo tego, że dzisiejsze warsztaty literackie były nudniejsze od poprzednich, wstąpiła we mnie chęć zajęcia mojego miejsca na parapecie i napisania czegokolwiek. Ostatnimi czasy rzadko mam ochotę na cokolwiek, a zapał - a raczej jego brak - pani prowadzącej zajęcia nie pomaga mi w niczym. Już drugi raz, dwie godziny twórczego kształcenia mamy poświęć na twórcze tworzenie w ciszy. Niestety w tym dość sporym, widnym pomieszczeniu wena już dawno została zużyta całkowicie, przez pokolenia pseudo pisarzy i pseudo poetów. Tudzież nie pseudo! 'Pseudo' dotyczy jedynie pewnych przypadków - mnie i tych wszystkich, którzy lubią czytać niezrozumiałe przez każdego wiersze i doszukiwać się w nich głębi, której nie ma, lub głębi która jest... zbyt głęboka; tych wszystkich, którym rodzice każą przychodzić na zajęcia, aby rozwijać ich genialny, światły umysł; oraz grafomanów, którzy nie wiedzą co zrobić ze swoim wolnym czasem. Generalnie uwielbiam te warsztaty, kocham całą sobą przychodzić tam i myśleć, słuchać etc.. Ah, ta twórcza atmosfera! Nie mówiąc o rozmowach z ludźmi, którzy są normalni. Jednak co z tego, że uwielbiam to, jeśli ostatnio nudzę się niezmiernie, zasypiam na ławce i śni mi się brukowana, kręta dróżka?

Czasami, zastanawiam się nawet dokąd owa droga prowadzi... donikąd najpewniej. Zresztą, moje sny z natury są głupie. Jak każde sny... Najpewniej każdy tak ma.

***


Przechodzę właśnie przez drewniane drzwi frontowe dwupiętrowej, starej kamienicy.

Stoję na chodniku.

Rozglądam się czy nikt na mnie nie patrzy.

Ruszam w stronę domu.

Po drodze włączam swojego iPoda, lubię słuchać muzyki i nie słyszeć co się dzieje wokół mnie. Ma to pewną wadę - często wchodzę pod samochód, gdy przechodzę przez ulicę, jednak nie przejmuję się tym zanadto - do tej pory nic mnie nie rozjechało.

Jest czerwiec. Słońce świeci jasno, oślepia mnie. Na domiar złego wieje wiatr i wwiewa me brązowe, dość długie włosy do oczu. Nienawidzę mieć włosów w oczach. Nienawidzę, gdy oślepia mnie słońce. Na chwilę obecną nic nie widzę oraz nie słyszę.

Świetnie.

Idę nieświadoma świata przed siebie, z nadzieją, że zaraz odzyskam zmysły.

***


Znowu zgubiłam długopis! Dlaczego przytrafia się to właśnie mnie?! Dosłownie Z A W S Z E nie mogę znaleźć długopisu. Chyba powinnam przywiązać go sobie sznurkiem do szyi. Teoretycznie, noszenie go w kieszeni załatwiłoby sprawę, jednak już parę razy wylał mi się tusz, brudząc moje ulubione spodnie. Gwoli ścisłości - każda para moich spodni jest tą ulubioną.
Tak więc znowu przetrząsam swój pokój w poszukiwaniu długopisu.

Yh... GDZIE on do diabła jest?!

Muszę skończyć z pozostawianiem wypisanych pisaków w mym mieszkanku. Przysięgam, od dzisiaj będę porządna! O boże! nawet jeśli cię nie ma, pomóż szukać! Potrzebuję długopisu! Pożądam go! Ah, błagam was wszelkie demony! Obudźcie się i pomóżcie mi szukać! Jeśli znajdziecie, naprawdę, w nagrodę możecie mnie dozgonnie opętać. Nie żartuję! Tylko pomóżcie mi go znaleźć. Ah, obiecuję, że posprzątam. Długopisie! O wielmożny! Przybądź do mnie! Znajdź mnie! AH! Dlaczego cię nie ma w mym niepościelonym łóżku, nie ma cię ani pod poduszką, ani pod materacem? Dlaczego nie ma cię pod łóżkiem, gdzie trzymam swą kolekcję trampek, papierków po czekoladzie, cukierkach , batonach i chipsach? Dlaczego cię nie ma na biurku, wśród stosów książek, łyżeczek, lusterka, zeszytów, notatników, kredek, kosmetyków, ton papieru, chusteczek i tych innych? Dlaczego, do diabła, nie leżysz na podłodze wśród stert różnych rzeczy? Sprawdziłabym w szafkach, ale wtedy będzie jeszcze gorzej. Wolałabym szafek nie otwierać. Długopisie kochany, pokaż się, proszę! Eh... ja naprawdę posprzątam. Naprawdę...

O, jest!

...tylko troszkę później.

Tak, zawsze wiedziałam, że umiem odnaleźć się w tym bałaganie. Pff... Że ja nie mogłam znaleźć czegokolwiek? Nie rozśmieszajcie mnie. Jestem panem mojego pokoju. Bardzo mi się podoba taki, jaki jest, doprawdy.
Długopisie nie opuszczaj mnie więcej! - krzyknęłam rzucając go gdziekolwiek i kładąc się na łóżku.
Nawiasem mówiąc, podczas poszukiwań znalazłam kalendarz. Wynika z niego, [o ile dzisiaj jest piątek, tak jak mi się wydaje], donikąd, na kolonię się znaczy, wyjeżdżam za sześć dni. Hm... zdziwiło mnie to. Ostatnim razem gdy znalazłam kalendarz było dni jeszcze czternaście. Cóż więc się stało z ośmioma bezkalendarzowymi dniami? Myślę, że zabrały mi je krasnoludki. To niemożliwe, żeby czas minął a ja bym tego nie zauważyła. To z pewnością jakiś spisek porywaczy długopisów. Jestem tego pewna!

I znów przyśniła mi się dziwna droga.

Edytowane przez niewesolypagorek dnia 04-12-2009 15:42