Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Droga do Nikąd /X, III, IV

Dodane przez niewesolypagorek dnia 30-11-2009 18:34
#14

Nigdy wewnątrz VI.

O cykające świerszcze, muzyko ma! Słuchałabym Was, o najdroższe istoty całe dnie! Dlaczegóż najlepiej słychać Was wieczorem? I tak dalej... No... Wiecie, mam nadzieję?

Trampki Nigdy przemokły doszczętnie. Rozpętała się w nich powódź - woda zalała skarpety, palce, piętę oraz resztę stopy. Od mokrego, gumowego czubka buta odbijał się blask księżyca. Każdy krok zwieńczony był donośnym, wilgotnym klap, klap i klap. Nigdy zaś, spacerowała w tę i wew tę po mokrej, wieczornej trawie nucąc skoczną melodię, pasującą idealnie do rytmu wygrywanego przez cykające świerszcze. Nie przeszkadzało jej zimno rozchodzące się z mokrego obuwia, ponieważ uważała, że mokre pantofle są bardziej melodyjne. Nie przeszkadzało jej również to, że jest bardzo ślisko, mimo tego, że przewróciła się już kilka razy. Napawanie się 'świerczystą muzyką' było bardzo przyjemne i wciągające, przynajmniej według niej. Dlatego też tym razem, postanowiła spać na dworze. Bez namiotu, domu, czy innego przeżytku - pod gołym niebem jak na Nigdy przystało. Na łąkę wzięła ze sobą jedynie czarny i czerwony długopis, śpiwór, karimatę i notatnik. Ogólnie rzecz biorąc, miała przy sobie wszystko, czego potrzebowała by przeżyć tę długą, bogatą w nowe odczucia noc.

Po półtoragodzinnym śpiewaniu ze świerszczami, mózg Nigdy zarządził leżakowanie w śpiworku. Właścicielka owego umysłu była już bardzo zmęczona, mimo tego, że uparcie wmawiała sobie, że tak nie jest. Niestety nie mogła wygrać sama z sobą, więc oszukując się, że wcale nie zaśnie położyła się.
- Yh, szkoda, że nie mam zapałek... może wtykanie ich między oczy naprawdę pomaga? - marudziła sobie samej przed snem, ponieważ naprawdę nie chciała zasnąć.
Naprawdę nie udało jej się to.

Zgubiłam się! Naprawdę się zgubiłam... czy to możliwe?! Na domiar złego nic nie pamiętam. Cóż wydarzyło się gdy wyjechałam z Zatracenia?! Cóż robiłam? Dokąd trafiłam?!
- Nie wiem gdzie jestem Kierownico. - Wyżaliłam się. Kierownica zignorowała mnie. Jechałam wzdłuż wysokiego, omszonego kamiennego muru. Wydawało mi się, że powinien mieć bramę. Taką wielką, pasującą do niego... Powinien... Każdy mur ma bramę... Nie byłam pewna.
Spoglądałam na niego niepewnie swoimi przestraszonymi, brązowymi oczami. Nie chciałam wiedzieć co jest za nim. Po prostu mnie to nie interesowało.
Odczuwałam niepokój.
- Zawróć, wyjedź stąd! - krzyknęła Kierownica. - Zawracaj, nie jedź tędy!
Przestraszyłam się jeszcze bardziej.
Szukałam drogi, jakiejkolwiek. Próbowałam zawrócić, próbowałam zrobić cokolwiek. Zewsząd dochodziły mnie głosy każące mi zawrócić, tłumaczące mi, że źle postępuję nie uciekając; każące zrobić coś czego nie mogłam, choć tak bardzo chciałam. Wszędzie był tylko kamienny mur. Wszechogarniał mnie z każdej strony. Miałam go dość. Przytłaczał mnie. Byłam mniejsza niż kiedykolwiek. Jechałam coraz szybciej. I szybciej, szybciej... Przegrałam.
Znienacka na końcu drogi, znikąd pojawiła się lina. Bez namysłu chwyciłam ją.


Było już widno, a Nigdy przegapiła uwielbiany przez siebie wschód słońca.

Nie pamiętała tego co jej się śniło, jednak była przestraszona. Umysł próbował ją uspokoić - powtarzała sobie, że na łące jest zupełnie sama. Nie chciała wierzyć w swe paranoiczne urojenia, jednak wydawało jej się, że ktoś ją obserwuje.

Ponieważ nie mogła mieć racji, nawet nie rozglądając się,
pobiegła w stronę swojego domu.

***

Edytowane przez niewesolypagorek dnia 30-11-2009 18:34