Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Droga do Nikąd /X, III, IV

Dodane przez niewesolypagorek dnia 29-11-2009 16:47
#10

Nigdy wewnątrz V.

Witaj mała, brązowa mróweczko! Cóż niesiesz w swych szponkach? Zdechłego komara? Ojej... Dokarmię cię mały potworku! Proszę, oto twój drugi komarek. Smacznego!

Nigdy siedziała w kępie trawy i przyglądała się owadom. Małym pająkom tkającym swe sieci-pułapki; mrówkom taszczącym, większe od nich samych owady; pszczołom przenoszącym pyłek; krwiożerczym komarom, próbującym wgryźć się w jej ciało; kleszczom, uparcie pragnącym zassać jej krew, i innym małym, fascynującym, ziemskim demonom.
- Chciałabym mieszkać w mrowisku... - powiedziała do siebie Nigdy - przemierzać podziemne, kręte korytarze... gubić się co dzień w fantastycznych labiryntach. Chciałabym być mrówką! - dbać o wspólne dobro dźwigając większe ode mnie owady i gałązki.

- Uh, nie jestem mróweczką... ale za to, mogę zjeść ciasteczko!
Nigdy spojrzała łapczywym wzrokiem w kierunku eklerków.
- Warto być człowiekiem, dla tych kilku krótkich chwil spędzonych z ciastkiem... chociaż korytarzy nie odpuszczę. Krętych labiryntów mi brak. Nie, życie nie jest dostatecznie ciężkie i skomplikowane... Szukam czegoś, co utrudni mi je. Szukam przygody, drogie mrówki! - myślała, pożerając.

Chwilę potem, wsadziłam więc patyk w mrowisko. Nie w sensie metaforycznym. Nie, to nie było głupie. Co według was, oznacza słowo 'głupie', drogie mrówki?

Rozpętałam piekło. Słodkie mróweczki tak, jak gdyby trenowały swą taktykę każdego dnia, rzuciły się na mnie. I znów zapragnęłam być jedną z nich. Chciałabym być wierna tak jak one, nie bać się stawić czoła wrogom, mieć braci, którzy będą za mnie walczyć oraz sama być jedną z nich. To jest piękne, poruszające, wspaniałe i tak dalej... Czy będzie mi pisane zostać ziemską, dzielną mrówką. Czy stanę się tym kim powinnam? Czy odnajdę to, czego szukam?!
Ojej...

- Oh, mózgu najdroższy, nie zaczynaj znów! - zwróciła uwagę swojemu umysłowi, poirytowana Nigdy.
Nie sprawiło mi radości burzenie czyjegoś spokoju, mój patyk wywołał jedynie popłoch - podsumowała się.
- Cóż to oznacza? - zapytała Nigdy.
- Zapytaj swoją głowę. - odpowiedział umysł.

***



Stefan zza krzaka I.

Czwarta-zero-dziewięć. Ona znowu tam siedzi! I znowu i znowu siedzi na kamieniu. Znowu. Dlaczego ona siedzi tam codziennie i zamglonymi, zaspanymi oczami spogląda z błogą miną na horyzont? Zwariowała, naprawdę. Ja też zwariowałem. Ona znowu tam siedzi, a ja znowu i znowu, niczym dziwny podglądacz obserwuję ją. Znowu. Tak zwariowałem, znowu. I powtórzę 'znowu' znowu, jeśli będzie taka potrzeba. Bo ona zwariowała. A ja zaraziłem się jej popieprzonym odmieństwem. I tak jak ona, znowu, patrzę w dal, na nią. I nie wiem na co ona się gapi i to mnie cholernie intryguje.

Nie, nie zapytam się jej... bo i po co? Wstaję skoro świt, aby móc po raz kolejny popatrzeć sobie. Ona wstaje zapewne po to samo - żeby sobie popatrzeć.
A może..? Albo nie. Pójdę spać.

Albo nie pójdę.

Czego ona tam szuka w oddali? Szczęścia, które utraciła? Miłości? Radości? Niczego? Cierpi na bezsenność? I tak dalej...
Marudzę, głupio gadam, bajki opowiadam, bredzę.

Idę spać.

Niech przyśni mi się Czerwony kapturek albo Batman.

Byle nie ona, znowu.
Mam jej dość, znowu.
Zwariowałem, znowu.

Przecież ona nic mi nie zrobiła, nawet nie wie, że się na nią gapię.

Złe demony! Wyjdźcie z mojej świadomości!
Dobranoc - dla mnie.
Na zawsze?

Do zobaczenia jutro.

***

Edytowane przez niewesolypagorek dnia 29-11-2009 18:37