Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Droga do Nikąd /X, III, IV

Dodane przez niewesolypagorek dnia 19-10-2009 17:40
#1

i46.tinypic.com/2ngu1z6.gif

W zasadzie miałam zamiar nie wrzucać tego tutaj. Cóż mnie do tego skłoniło? Nie mam pojęcia.

Tekst, który wrzucę poniżej jest czymś w rodzaju mojej książki. Mam jej już dość spory (jak na mnie! w porównaniu do innych niewielki) kawałek.

Nikąd to nazwa miejscowości - stąd do Nikąd, nie donikąd.

I dawałam ten fragment, niestety przed modyfikacją, tutaj. Potem chciałam, aby został on usunięty. Teraz mam zamiar się w to bawić od nowa.

Ponieważ na chwilę obecną oprócz tego, mam więcej kawałków, być może będę je wrzucać. - Będę, jeśli ktoś w ogóle będzie chciał to czytać. ;d

Wszem i wobec ogłaszam, że jest to pierwszy w moim życiu tekst, na jakim mi zależy. Mimo tego, nie chce wypominania mi interpunkcji - zasada: mój tekst - moje przecinki, nadal obowiązuje. Hm... wolę, żeby czytelnicy skupili się na treści, niż stronie technicznej. : D

Dodam od siebie jeszcze, że dziwna numeracja rozdziałów wynika stąd, że całość dzieli się (jak na razie) na trzy części:

Nigdy wewnątrz:

I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
Stefan zza krzaka:

I
II

Nigdy zazwyczaj:

I
II



___________________

Nigdy wewnątrz I.

Drżącą dłonią, czarnym długopisem, przy świetle świecy...

Opowiem Ci bajkę...
Wyobraź sobie, że jest zupełnie ciemno. Nie widzisz nic, ani siebie, ani tego na czym leżysz, tego gdzie się znajdujesz. Nic...
W dodatku nie jesteś w swoim domu. Środek lasu i ciemność. Jest naprawdę pięknie, a Ty samotny, pogrążony w wszechogarniającej ciemności wpatrujesz się w dach namiotu.
Nie jest gorąco, ale atmosfera jest ciepła. Cisza, ciemność i samotność. Cisza? - słychać jedynie Twój spokojny oddech i płaczliwy, zawodzący szum wiatru, zahaczający o otaczające Cię drzewa.
Pada deszcz.
Jego krople odbijają się echem od dachu namiotu. Stukot deszczu, szum wiatru, ciemność, środek lasu i Ty. Leżysz wpatrując się w nicość? dach namiotu? - po prostu na to, co jest nad Tobą. Nie widzisz nic, ale wytrwale oczekujesz.
Błysk.
Przez ułamek sekundy stała się jasność. Zobaczyłeś przez niemalże przezroczysty, przesiąknięty wodą dach namiotu kołyszące się złowrogo drzewa. Szum wiatru, krople deszczu, ciemność.
Chwilę potem słychać grzmot.
Grzmot, niczym rozdzierający niebo pocisk, łamiące się drzewo, czy wybuch armaty.
Również trwał tylko chwilę.
Leżysz i oczekujesz. Oczekujesz tego, co się niebawem wydarzy.
Nie wiesz co się wydarzy.
Wiesz tylko, że jest ciemno.
Ciemność...
Wspaniała ciemność... i burza.
Ale czy na pewno?
Burza wymowna jak nigdy.
Zamykasz oczy.
Pogrążasz się w samotności.


...pisała Nigdy w swym notatniku. Nie robiła tego dla poklasku, nie po to by komuś się podobało. Uwielbiała całą sobą tworzyć, tworzyć i tworzyć. Roztapiać się w każdym słowie, zachwycać się każdą myślą. Pisanie było tym, w czym mogła zatracić się godzinami. I nie liczył się efekt jej pracy, ani to czy ktokolwiek przeczyta jej dzieło. Liczyła się każda chwila spędzona sam na sam z notatnikiem, długopisem i jej myślami.

***


Nigdy wewnątrz II.

Nie odwracaj się, nie odwracaj się! Nie możesz tego zrobić... bo...on to zauważy. Bądź silna, wierzę w ciebie przecież... więc, nie odwracaj się! Choć raz zrób o co cię proszę. Po prostu biegnij...

Nigdy biegła przed siebie, w świat, nie odwracając się. Niezmiernie kusiła ją perspektywa zobaczenia tego, co zostawiła za sobą, ujrzenia choć na chwilę, wspaniałego zachodu od którego uciekała, oraz potwierdzenia tego, że tajemniczy, biegnący ktoś, gonił ją. Mimo wszechogarniającej chęci odwrócenia się za siebie, pomyślała, że po prostu nie powinna tego robić. Nie wiedziała dlaczego, ale skoro jej głowa tak twierdzi, ona również powinna być w tym utwierdzona. Jej umysł obawiał się popadnięcia w kompletną paranoję, obłęd, czy-jak-tam-się-to-zwie. Przecież głównym powodem, dla którego odwracasz się, jest wrażenie, że ktoś cię śledzi. Jeśli nie jesteś śledzona, nie musisz się odwracać. Zresztą, było jej obojętne to, w co popadnie. Na chwilę obecną wiedziała, że musi pędzić ile sił w nogach, do utraty tchu. Była wykończona szaleńczą ucieczką, dyszała coraz głośniej, ale nie zwalniała.
Nie powinna zwalniać.
Nie mogła tego zrobić.
Stukot jej trampek na asfaltowym chodniku był coraz głośniejszy. Ciągle czuła, że ktoś za nią jest. Obserwuje i podąża za nią.
Chce ją dopaść.
Na pewno...
Nie musiała teraz dużo pamiętać, wystarczyło gnać. Dobrze, że lubiła biegać - gdyby nie to, już wcześniej znalazła by się w paszczy wroga.
Nie chciała tego.
Nienawidziła się poddawać.
Czyżby miała kiedyś rację? Była nienormalna? Któż normalny cieszy się, z tego że biegnie, ucieka? Ledwie stoi na nogach, nie ma siły, biegnie nadal... Cóż, najważniejsze, że Nigdy się cieszyła.
- Nie, najważniejsze, że nie ma konkretnej definicji słowa nienormalny. - poprawiła Nigdy swoje nieuporządkowane myśli, z którymi rozmawiała biegnąc. - To ogromne pocieszenie dla takich jak ja.
Rzeczywiście nie ma . Nienormalny, normalny... cóż za różnica. Nigdy była przyzwyczajona do swojego dziwnego zachowania, więc dla niej, było to jak najbardziej na miejscu.
- Określenia dziwne również nie można sprecyzować. Po raz kolejny, tym razem bardziej dobitnie, poprawiła się w swoich myślach, odczuwając mściwą satysfakcję. Nie, radość z tego, że poprawiła swe myśli nie była dziwna. Nigdy nigdy nie zdziwi nic, co dotyczy bezpośrednio niej.
Po krótkim podsumowaniu samej siebie przez swoją głowę wiedziała, że wszystko z nią porządku. Była normalna, jak najbardziej - czyli nie popadła w paranoję. Bez wahania więc, odwróciła się i spojrzała za siebie. Osaczyciel już dawno skręcił w inną alejkę, a ona nie była tym faktem nawet zdziwiona. Mimo tego, odetchnęła z ulgą, ale pędziła nadal. Jak wcześniej wspomniał jej umysł - lubiła biegać. I nie, nie popadła w paranoję, naprawdę.
- Nawiasem mówiąc, czym jest paranoja? - zapytała swą głowę Nigdy. - Ah, nie chcesz wiedzieć. - odpowiedziała G..

***

Edytowane przez niewesolypagorek dnia 07-03-2010 18:31