Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] James Potter - Ostatnia szansa, rozdział XXXV (01.11.15 r.)

Dodane przez mooll dnia 20-02-2010 00:13
#96

ROZDZIAŁ XXV



- Nie wiem, czemu was to tak przeraża...
- Ty nic nie rozumiesz! - warknęła rozczochrana głowa, którą James widział z odległości trzech metrów. Taką fryzurę mógł mieć tylko Syriusz.
- No to mi wytłumacz! - Jasna czupryna zatrzęsła się. Tu też nie było wątpliwości: Należała do Petera.
- Ogon, to nie jest takie proste. - Spokojna odpowiedź dobiegała teraz od strony głowy o przydługich brązowych włosach. Ten głos James też znał. Był on własnością Lupina. Cała trójka siedziała razem.
- Nie jest proste? - Ton głosu osoby o jasnej czuprynie podniósł się wyraźnie. - Tak mu dopingowaliście, a teraz nagle to jest takie nie do wytrzymania?!

James już się miał wtrącić, ale rozmowa przybrała dziwny kierunek. Ewidentnie mówili o nim.
Stał więc tuż za nimi i wpatrywał się w ich głowy. Usiedli razem na śniadaniu, wcześniej zeszli na dół, jakby całkowicie obojętne im było, co się z nim dzieje.

Lily Evans usiadła po przekątnej, więc dopiero po chwili go zauważyła. Jednak widocznie coś w postawie Jamesa powiedziało jej, żeby nie zdradziła jego położenia. Ciekaw był dalszej konwersacji huncwotów.

- Wiem, że poszedł z nią do przedziału. I co z tego? - Peter dalej się burzył. - Przecież trzeba mu dać trochę czasu, żeby mogli się sobą nacieszyć!

Po tych słowach, James zastanawiał się, dlaczego Evans nie protestuje i nie wtrąca się. Siedziała wraz z Dorcas. Nigdzie nie było Danielle. Może ich po prostu nie słyszała. Wątpił, by się na to dobrowolnie godziła.
- On nic nie kuma, stary... - mruknęła włochata głowa Blacka w stronę Lupina. Ten tylko pokiwał głową i zajął się widocznie tym, co ma na talerzu.
- Jasne! - Peter był coraz bardziej zirytowany całą tą sytuacją. - Nie powiecie mi, bo jestem głupi, tak?! Ogon był zawsze ogonem huncwotów!

Potter wyczuwał napięcie między nimi. Zdawał sobie doskonale sprawę, że gdyby mu chcieli powiedzieć, musieliby też zdradzić, dlaczego to spotkanie było takie ważne. A przecież dotyczyło Ogona.
- Wybacz stary, ale trochę cię ponosi - odezwał się Lupin swoim opanowanym głosem. - To nie ma z tobą nic wspólnego.
- To czemu nie chcecie mi wytłumaczyć?!
- Bo chodzi o to, że Rogacz się z nami umówił - powiedział cicho Remus. - Chodzi o dane słowo.

To zdecydowanie zamknęło usta Peterowi. James musiał przyznać, że Lunatyk jest niezłym dyplomatom. I ten ton głosu! Nie bez kozery jest prefektem. Szkoda tylko, że rzadko się ujawnia ze swoimi zdolnościami.
- To moja wina. - Usłyszeli gdzieś z boku. To była Evans. Trzy głowy, które James miał przed sobą jak na komendę zwróciły się w jej stronę.
- Słucham? - odezwał się któryś z huncwotów.
Evans przewróciła oczami i upiła łyk napoju, który miała w kubku. Czyli jednak słyszała... A to oznacza, że zgadza się z tym, co o nas mówili!, Pottera uderzyła fala gorąca.
- Spotkaliśmy się na peronie i namówiłam go, żeby was... hm... olał. - Zaczerwieniła się lekko i skierowała wzrok na swój talerz, gdzie James dostrzegł naleśniki.

W tym momencie poczuł, jaki jest głodny po nocy i natychmiast musi coś zjeść. Lily na dodatek odkroiła kawałek i włożyła go do ust. Potter poczuł, że jego żołądek niebezpiecznie się napina. Z jego brzucha dobiegło przeciągłe burczenie, którego nie był w stanie powstrzymać.
Na twarzy wystąpił mu mocno czerwony rumieniec. Skrzywił się i złapał brzuch oburącz rękami, by uciszyć domagający się jedzenia organ. Niestety obawiał się najgorszego...

Trójka huncwotów obejrzała się za siebie. James spurpurowiał na twarzy, ale wnet otrząsnął się. I z ogromnym wysiłkiem zrobił minę, która miała wskazywać, że to on nakrył ich na obmawianiu go.
- Rogacz! - Peter spoglądał na przemian to na chłopaka, to na kumpli. Coś w jego twarzy mówiło Jamesowi, że zauważył w zachowaniu obu stron jakąś anomalię.
- Podsłu****esz! - Syriusz oskarżycielsko wyciągnął palec wskazujący i dźgnął nim w brzuch Pottera. Ten odtrącił go zamaszyście ręką i - jakby nigdy nic - zasiadł do śniadania. Było już późno, a on czuł, że bez posiłku zemdleje na zajęciach.
- Daj spokój, Łapa! - warknął, nakładając sobie stertę naleśników i cztery maślane bułeczki z dżemem morelowym.

Kątem oka spostrzegł Remusa, który tylko z rezygnacją pocierał czoło i kręcił głową. Łatwo mu się tak zachowywać. To nie on tutaj jest ofiarą.
- Ostatnio wszystko potrafisz... spartolić, wiesz? - Syriusz kontynuował zaczepnym tonem.
- A ty wciąż się o coś obrażasz! Nie uważasz, że to dobre dla bab? - Potter zmrużył ciemne oczy. Wyglądało to bardzo komicznie, biorąc pod uwagę to, jaką tworzyły teraz kompozycję wraz z włosami. Umyte wczoraj wieczorem wyschły, tworząc rano dość dziwacznie nastroszony fryz. A Potter nie miał nawet czasu na próbę ich ujarzmienia.

Chrząkanie dobiegające z oddali, uświadomiło im ponownie obecność Lily.
- Chcesz coś jeszcze dodać na temat kobiet, Potter? - Na szczęście jej ton nie był bardzo zgryźliwy. Raczej chciała mu przypomnieć, że ona tu reprezentuje inną postawę, niż "obrażalska baba", mimo iż jest kobietą.
- Wybacz. - Uśmiechnął się do niej przepraszająco i wpakował sobie na raz pół naleśnika, na co Evans skrzywiła się z lekkim niesmakiem.
- 'O, ho?! - wybełkotał z pełnymi ustami. - G'hod'y 'est'm!
Syriusz zarechotał, widząc tę scenkę.
- Uff... - odsapnął Lupin. - Jak tylko usłyszałem burczenie, wiedziałem, że to Rogacz. A Potter głodny, to Potter wściekły. Kłótnia murowana - tłumaczył Lily, która przytakując głową zerkała na Jamesa, czy aby teoria Remusa była prawdziwa. - Wierz mi, to się zawsze sprawdza.

James kątem oka widział, jak Peter zagapił się w swój talerz i bezwiednie dziurawi małą bułkę. Potter posłał mu zaczepnego kuksańca w bok, by zwrócić jego uwagę. Ogon popatrzył na niego ledwie widzącym wzrokiem.
- Zgubiłem się w tym - powiedział bezradnym głosem.

James sięgnął po ćwiartkę pomarańczy i ugryzł ją tuż przy skórce. Obrócił się w stronę Petera i wyszczerzył. Zamiast zębów pokazał mu pomarańczową skórkę i wybełkotał: - Ha heh!

Pettigrew zmarszczył się niczym noworodek, próbując zrozumieć, co powiedział do niego Potter zza skórki.
- Na litość, James! - podniosła głos Evans, która zauważyła wygłupy Pottera. Ten tylko zrobił niewinną minę i wzruszył ramionami. Dziewczyna załamała ręce.
- Ej, Piękna! - zwrócił się do Lily Syriusz (widocznie złość na Jamesa nieco zelżała), zagryzając kiełbaską, jak zwykle na śniadanie. - Więc podoba ci się ten ćwok, skoro tak go od nas odciągnęłaś, co? - Tu wskazał głową na Jamesa.

Evans uniosła z lekceważeniem jedną brew i równoległy kącik ust.
- Jaka wyszukana ksywka, Łapa - zaśmiał się Lupin. - "Piękna"! No proszę!

Dziewczyna wciąż z niesmakiem zerkała na Jamesa, który tym razem instruował Petera, jak "wyszczerzyć się w pomarańczę" i czuł się jak za starych, dobrych lat. Nie odpowiedziała jednak na pytanie.
- Spróbuj go pokochać, jak robi z siebie głupa w łazience, kiedy stoi w samym ręczniku i śpiewa do szczoteczki do zębów "O, Evans...". *

Szczątki słów Blacka docierały do uszu Pottera, który teraz, czerwony niczym dojrzała ćwikła, zaczął się awanturować, by kumpel "zamknął się wreszcie".
- Nie unoś się tak, to, bądź co bądź, czyni cię romantykiem. - Syriusz bawił się wyśmienicie, opowiadając tę żenującą historię.
- Do szczoteczki! - Evans zaśmiała się perliście.
- Zrobiłeś ze mnie ciotę, Black. I to z "Samego w Domu" **- Potter czuł, że jest w nieciekawej sytuacji, dlatego wpakował sobie kolejną przerastającą jego możliwości porcję naleśnika. - Tylko raz! - dodał, kiedy wreszcie przełknął. Odczuwał potrzebę zminimalizowania swojej porażki.

Wszyscy się roześmiali. Wyglądało na to, że huncwoci całkiem nieźle się bawią i napięta atmosfera ustępuje.
- Dramatyzujesz - podsumował przyjaciela Syriusz. - Całkiem nieźle wyglądaliście w tym przedziale...

Black ewidentnie się rozmarzył. Przymknął oczy i objął się ramionami, niczym niewidzialnego kochanka.
- Och, dałbyś sobie spokój - powiedziała zaróżowiona Lily.
- Jakbyście ich widzieli! - zawył Syriusz. - Stali tak na środku i próbowali utrzymać równowagę, całując się namiętnie...
- Całowałaś się z nim? - Dorcas odezwała się pierwszy raz podczas tego śniadania, otwierając oczy ze zdumienia.
- Dori, plis... - jęknęła Evans, czerwieniąc się aż po nasadę włosów.
- Jak nie przestaniesz mielić jęzorem, to ci przyłożę! - warknął James. - Zobaczysz jakie to będzie namiętne. I to tak, że nawet ta twoja Brook będzie miała problem, żeby cię rozpoznać.

Syriusz zarechotał i wypił porządny łyk soku z dyni.
- Hej, żadna "moja", jasne? I dajcie już spokój, żartowałem...!

Potter prychnął.
- Idź do Smarka żartować w ten sposób. Widzę, że mu brak odpowiedniego towarzystwa. Chyba zaczął tęsknić. - Ostatnie zdanie wypowiedział jednak już na uśmiechu, który rychło zgasł, kiedy chłopak natknął się na spojrzenie Evans.

Przy stoliku na moment ucichło.
- Slughorn pytał o ciebie. - Peter odezwał się nieadekwatnie, żeby wypełnić czymś tymczasową ciszę.
- Nie znoszę tych jego spotkań - wyznała.
- Ty?! - Wszyscy wybałuszyli na nią oczy. Nawet Dorcas zamrugała zdziwiona.
- Miałam ciekawsze rzeczy do roboty - powiedziała, spuszczając wzrok, co od razu zostało przez Syriusza wyłapane. Ten jednak powstrzymał się z ogromnym trudem od skomentowania tego, kiedy Lupin posłał mu kuksańca w bok. - Jemu tam niewiele trzeba. Puści się jakąś ściemę i daruje mi tę wątpliwą przyjemność oglądania go poza lekcjami.

Takie słowa ze strony Evans były nie lada zaskoczeniem. Ulubiona uczennica nauczyciela eliksirów i prymuska nagle pokazuje swoje prawdziwe oblicze.

Czyli jednak ma jakieś ludzkie cechy, zaśmiał się w duchu Potter. I bardzo dobrze!
- No, jak się ma taką alternatywę... - James wypiął dumnie pierś i puścił oko do dziewczyny, która tylko przewróciła oczami i zarzuciła rude włosy na plecy.
- Już późno, za dziesięć minut zaczyna się nam lekcja z naszym ulubionym profesorem Slughornem... - powiedziała Lily, wstając od stołu. Wskazujący palec włożyła do otwartych ust, symulując odruch wymiotny. Przez stół przetoczyła się fala śmiechu, podczas której Evans mruknęła coś do Dorcas. Ta kiwając głową, przepuściła dziewczynę, by mogła wyjść zza stołu. - Potter, my idziemy na rozmowę.

James podniósł na nią zdziwiony wzrok, gdyż powiedziała to zbyt ostrym tonem, niż się spodziewał.
- Uuu... - gwizdnął Remus i uśmiechnął się.
- Toś wpadł, chłopie. - Black pokręcił głową ze współczuciem. - Jak śliwka w kompot...

Potter porwał jeszcze dwie maślane bułki na drogę i wstał, zabierając przy tym torbę.
- Kapeć! - Peter widocznie miał wielkie ambicje dogryźć Jamesowi.
- Ogonku, mówi się PANTOFEL! - Syriusz ostatnio słowo wykrzyknął, by Potter jeszcze to usłyszał. Ten jednak tylko się obrócił i wystawił język do połowy, by nie wzbudzić zainteresowania innych. W końcu w ten sposób zachowują się raczej dzieci.

Kiedy chłopak obrócił się z powrotem w stronę wyjścia z Wielkiej Sali, drogę zaszedł mu Snape. Zmierzył go tylko wzrokiem, ale nie odezwał się słowem. James objął Lily ramieniem i rzucił Smarkowi spojrzenie pełne wyższości i triumfu.

Dziewczyna szybko wyswobodziła się z uścisku, posyłając Potterowi groźne spojrzenie. Nie chciała, by doszło do czegokolwiek między chłopakami. Jednak nie spojrzała Snape'owi w oczy.

- Chodź tędy - szepnął jej do ucha, kiedy byli na wysokości obrazu Bridget Wenlock, słynnej numerolog, której akurat nie było "u siebie". - Niech ją...! Gdzie tym razem polazła!?
- Wenlock? - zdziwiła się Lily. - Wiesz, że wynalazła magiczne właściwości liczby siedem?
- Nie... - westchnął z rezygnacją Potter, ledwie rozumiejąc, co dziewczyna do niego mówi. W końcu, co to miało za znaczenie w chwili obecnej.
- Pewnie poszła siedem obrazów w prawo lub w lewo - zasugerowała dziewczyna.

Potter spojrzał na nią z ukosa i ruszył w lewo, odmierzając obrazy. Był bardzo zaskoczony, kiedy okazało się, że Evans miała rację.
- Bridget! - jęknął w stronę obrazu.
- Jame! - zapiszczała. Nigdy nie wymawiała jego imienia poprawnie. Zapominała zazwyczaj o "s" na końcu.
- Jamesss... - poprawił ją, kładąc nacisk na ostatnią spółgłoskę.
- Tak, tak... - uśmiechnęła się znad okularów i potrząsnęła ciemnymi lokami. - Już idę do siebie, chodźcie.

Od razu wpuściła ich do środka. Za obrazem nie było żadnego pomieszczenia, ale całkiem miły korytarz. Jedynym minusem była jego wysokość. Trzeba się było mocno schylać podczas przemierzania go. Na podłodze był jednak miły dywanik, na którym usiedli. Różdżkami oświetlili sobie otoczenie.
- Dość klaustrofobiczne to miejsce - skwitowała Evans.
- Masz z tym jakiś problem? - zapytał Potter.
- Skąd - odparła. - Ale do rzeczy. Zauważyłeś, że nie ma Danielle?
- Eee... Tak. - Potter jednak spodziewał się, że rozmowa dotyczyć będzie raczej ich samych, a nie ich przyjaciół. Wiedział, do czego zmierza Lily.
- Black na nią wyjechał - powiedziała. - Bo się na ciebie wściekł.

James skrzywił się.
- Łapa jest impulsywny...
- Teraz się bidulka zapłakuje - westchnęła.
- Danielle?! - Nie wiedział, jakim cudem Dan miałaby płakać. To było dla niego zupełnie niewyobrażalne. Potter sądził, że dziewczyna zawsze ma jakiś odporny na wszelkie ciosy, niewidzialny pancerz.
- Mówiłam ci, że się zakochała!
- Dobrze, Lily - Trudno, niech stracę, pomyślał. - Pogadam z nim.

Dziewczyna rozpromieniła się i podziękowała mu, posyłając w powietrzu całusa.
- A ty masz nie zaczepiać Snape'a! - pogroziła palcem.
- Przecież się powstrzymałem! - rzucił James na swoją obronę. Miał nawet nadzieję, że go pochwali...
- Po prostu cię na to uczulam. - Lily wykonała rękami gest, który miał go uspokoić. - Nie daj się sprowokować. Wiem, że to dla ciebie niełatwe. Ale możesz to dla mnie zrobić?
- Dla ciebie: wszystko! - wyszczerzył się do niej.

I w tym momencie wpadł na genialny pomysł, by to właśnie Lily została łącznikiem pomiędzy nim, Syriuszem i Remusem. W końcu sprawa Glizdogona była wciąż nierozwiązana, a oni nie mieli jak się ze sobą komunikować, by Peter tego nie zauważył.

Od razu podzielił się tą myślą z dziewczyną.
- Może to zaoszczędzi nam konfliktów - perorował z zapałem.
- Uwierzą mi, że jestem kimś takim? - zapytała z miną świadczącą o tym, że nie jest do końca przekonana.

Potter zamyślił się.
- Jakby ci nie wierzyli, to powiesz im, że jestem animagiem. Jeleniem - rzekł po namyśle.

Lily przełknęła głośno ślinę i zamrugała kilka razy.
- Jesteś? - szepnęła. - Przecież to nielegalne.
- Tak, wiem... - Miał jej ochotę wszystko wytłumaczyć, ale nie było na to czasu. Poza tym nie miał pewności, że może powiedzieć jej więcej. - Obawiam się, że nic więcej nie mogę ci powiedzieć. Mam tylko nadzieję, że mnie nie wydasz...
- Nie. - Raczej wyczytał to z ruchu jej warg, gdyż wypuściła z siebie powietrze, nie wydając przy tym żadnego dźwięku.
- No dobra... - Odetchnął chłopak i zapadła chwila ciszy, którą przerwała Lily.
- Wiesz... Po tym, co się... eee... stało w przedziale... - Szło jej dość opornie.
- Nie żałuję - powiedział stanowczo Potter, patrząc jej w oczy, których teraz nie widział zbyt dobrze przy skąpym świetle ich różdżek.

Dziewczyna uśmiechnęła się, walcząc ze stresem wywołanym tą rozmową.
- Myślisz, że byłbyś gotowy? - Czuł w jej głosie napięcie.
- Zawsze mi się wydawało, że jestem - powiedział dojrzale. - Ale teraz czuję, że to była dziecinada.
- Nie da się ukryć... - wtrąciła Lily.
- Teraz wiem, czego chcę, Evans. - Był bardzo poważny, kiedy to mówił. - Chcę być z tobą. Na zawsze.
- No, zobaczy się - uśmiechnęła się, unosząc jedną brew w górę. Zaczęła się zbierać do wyjścia, jakby rozmowę uznała za zakończoną.

Była konkretna jak na dziewczynę. Podobało mu się to.
Lily wciąż będąc na klęczkach, pocałowała Jamesa bardzo delikatnie i skierowała w stronę obrazu.
- Zobaczysz, jaka nas czeka przygoda - rozmarzył się chłopak, rozpoznając w żołądku znajome motyle i podążając za dziewczyną.
- Taa... Zaraz zobaczysz jaka nas czeka "przygoda", kiedy spóźnimy się na eliksiry. Sam wiesz, jaki szlaban bywa "ekscytujący" - powiedziała żartobliwie, chwytając go za rękę.

________________
* - Na melodię piosenki "O, Ela, straciłaś przyjaciela..."
** - Chodzi o film "Kevin sam w Domu" i scenę, w której udaje dorosłego w łazience. Próbuje się ogolić, śpiewając z playbacku piosenkę o bardzo niskim wokalu.



-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
No i znów podziękowania niczym z gali oscarowej. Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzyli. A z tym, co się w praktyce przydali - niezrównana Ania! <aplauz> ^^

Edytowane przez mooll dnia 12-03-2010 18:28