Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] James Potter - Ostatnia szansa, rozdział XXXV (01.11.15 r.)

Dodane przez mooll dnia 05-01-2010 21:47
#74

Od razu uprzedzam, tych, którzy spodziewają się czegoś konkretnego, a tu rozprężenie. To nie jest absolutnie wina Wena. Tak ma być. Wszystko, co nadejdzie w bliskiej i dalszej przyszłości - mam nadzieję to wyjaśni. Może to brzmi zagadkowo. Zapewniam, że nie będzie po przeczytaniu rozdziału... ;]



ROZDZIAŁ XXII


James pamiętał tę krzywą sytuację u Blacka. Na tę myśl złapał go skurcz żołądka.
Jak to się mogło stać?!

Oprócz emocji, targał nim silny wiatr, kiedy wracał rano trochę zmięty, po nieprzespanej nocy u kumpla. Wszyscy rozeszli się pod drzwiami Syriusza. Żaden nie chciał stwarzać sytuacji, w której należałoby poruszyć ten nieprzyjemny temat Petera.

Potter oderwał wzrok od zasypanej śniegiem ścieżki. Mrużąc oczy przed wichrzyskiem, spojrzał w dal. Ujrzał malowniczą, białą polana, na której stało tylko jedno, samotne drzewo. Ono również miało czapkę ze śnieżnego puchu.

James pomyślał, że to bardzo malownicze miejsce i na wiosnę musi być tu uroczo. To tu weźmie Lily, jeśli się zejdą.

Lily... przemknęło przez myśl chłopakowi. Podrapał się po głowie, myśląc tak intensywnie, że nie zauważył, kiedy wiatr zrobił się jeszcze bardziej przenikliwy. Przecież o spotkaniu hunców u Blacka w sprawie Ogona wiedziała też ona! Sam James pisał jej o tym w jednym ze swoich listów. Wymienili ich trochę podczas tej przerwy świątecznej.

Serce stanęło mu w gardle. Pokręcił energicznie głową, jakby chciał odpędzić od siebie tę niedorzeczną myśl. Ta jednak nie dawała mu spokoju. Zarówno Remus, jak i Syriusz byli tak zaskoczeni, że... nie, nie potrafiliby tego tak odegrać. Nawet profesjonalnie aktorzy mieliby z tym problem. Chłopaki do końca byli zmieszani i nie mogli odnaleźć się w tej sytuacji. Nie, oni nie mogli zawinić. Poza tym sowy docierały do nich punktualnie.

Co innego Lily. Ale jak ona mogłaby uprzedzić Petera?! Nie zrobiłaby czegoś takiego, mowy nie ma! A może jednak to nie Glizdogona szantażowano, ale ją! Może to ona musi zbierać informacje na temat ich kumpla i po prostu musiała mi donieść!

James był coraz bardziej zdenerwowany. W głowie kłębiło mu się zdecydowanie za dużo impulsów myślowych.

Tylko dziewczyny tyle myślą i rozbierają wszystko na czynniki pierwsze! Co się ze mną dzieje?!

Ocknął się z tego korowodu nerwowych myśli. Obawiał się, że dojdzie jeszcze do jakiś nonsensownych wniosków.

Wziął głęboki oddech i ruszył przed siebie, cały drżąc na ciele. Nie odczuwał jednak tak bardzo zimna. Myślał już tylko o tym, że po powrocie Błyskotka od razu będzie miała lot do Evans z listem.

Zrazu odczuł wyrzuty sumienia, że rzuci małą sówkę na taką zawieję. Ale wnet przywrócił swe myśli do pionu - w tym momencie ważniejsze jest, by wyjaśnić sprawę z Glizdogonem. A Błyskotka była w końcu doświadczonym ptakiem i nie takie rzeczy zmuszona była przejść, więc podoła zadaniu.

* * *



Potter obudził się, siedząc w fotelu przykryty ciepłym kocem, przed kominkiem, w którym dogasał już ogień.

Spojrzał przez okno. Która może być godzina? Na dworze wciąż było ciemno. Na dodatek noc była bezgwiezdna.

Chłopak przeciągnął się. Czyżby coś go obudziło? Rozejrzał się wokół. Na stoliku deserowym, niedaleko niego, stała mała sówka, która najwyraźniej zbudziwszy swego pana, nie czekała na pozwolenie i rzuciła się na swój ulubiony przysmak - ciastka z sezamem.

- Ej, Błyskotkuś, a list, cwaniuro? - Potter odrzucił pled i rzucił się do małej ptasiej nóżki. Początkowo swoim nagłym zachowaniem wystraszył sówkę. Szybko jednak uporał się z odwiązaniem listu.

Potter,
Miło, że w końcu doczekałam się odpowiedzi na mój list. Dawno się nie odzywałeś.
Nie pytałeś, ale u mnie ok, jakbyś był czasem ciekawy.
W ogóle, czy Ty się, Chłopcze, dobrze czujesz? Bardzo dziwnie piszesz... O jakie spotkanie Ci chodzi?
A co Ty insynuujesz? Jakieś machlojki z Ogonem? Skąd Ci to przyszło, Głuptasie, do głowy?! Przecież ja nawet za dobrze go nie znam!

Napisz mi, czy wszystko "gra", bo zaniepokoił mnie ten list.
L.E.


James zamrugał szybko oczami. Czyżby nie dostała listu? Ale jak to się stało?! Błyskotka wróciła od niej. Cała i zdrowa. I do tego z listem. Następnego dnia miał się nawet zabierać na jego odpisanie.

Chłopak zerwał się na równe nogi i pobiegł po schodach do swojego pokoju. Tam rzucił się w stronę biurka. Jak zwykle panował tu okropny bałagan: Wszędzie poniewierały się jakieś papierzyska, pergaminy, pióra, puste kałamarze, czy inne tego typu akcesoria.

Gdzieś tu powinien być ostatni list od Evans... , pomyślał Potter, przerzucając sterty niepotrzebnych papierzysk.
Znalazł go na samym spodzie. Czyściutki, starannie napisany. Evans miała wprost cudowne pismo. Bardzo dziewczęce, ale jednocześnie dojrzałe.

Wziął do ręki ten kawałek pergaminu i przeleciał wzrokiem tekst. W szufladzie odnalazł też poprzednie listy Lily. Pismo było wręcz identyczne. Ale w świecie magii dużo trudniej jest prowadzić śledztwo. Charakter pisma już nie jest "nie do podrobienia", a wiele rzeczy można trwale zatuszować. Tylko, że treść się... no tak.

Potter uderzył się otwartą dłonią w czoło. Co ta miłość robi z człowiekiem?, uśmiechnął się do siebie chłopak, ale szybko wrócił do rzeczywistości. Po prostu uznał, że Evans zmienia trochę tematy rozmów, by urozmaicić im korespondencję. Tymczasem... to najprawdopodobniej nie ona pisała. Ktoś inny na bazie listu Jamesa, próbował coś sensownego napisać w odpowiedzi.

Ale to nie mógł być ktoś sprytny. Raczej amator, pomyślał Potter. W końcu nawet on, James, wiedziałby, że list należy posłać dalej do adresata, a nie z powrotem do nadawcy.

Jest to jednak ktoś na tyle cwany, że wiedział, który list będzie zawierał jakieś poufne informacje.

James zmarszczył brwi w skupieniu. Nie mógł się w tym połapać. Czytał tyle o zagadkach, przygodach i tajemnicach. A teraz, kiedy chyba znalazł się w środku porządnej intrygi, w której na dodatek uczestniczy jego kumpel, chciałby się z tego wycofać. Nie, tu nie chodzi o tchórzostwo, ale o to, że wygodnie było mu w tej cieplutkiej, wychuchanej rutynie.

Monolog wewnętrzny powoli go zaczął irytować i męczyć. Wziął głęboki oddech i stwierdził, że sprawa nie jest tak poważna i może poczekać do końca ferii świątecznych. A wysyłając sowy, może się przyczynić tylko do pogorszenia sytuacji. Dlatego wystosował krótki, ale miły liścik do Lily.

Kochany Rudziku,
nie musisz się o nic martwić! Nieustraszony James "Rrrrogacz" Potter panuje nad sytuacją! ;)
Jednak wszystkie kwestie budzące u Ciebie jakiekolwiek wątpliwości wyjaśnimy sobie najlepiej w Hogwarcie. Chyba, że tak bardzo się o mnie lękasz, to zapraszam w moje piękne okolice. Razem możemy zapoznać się z cudowną o tej porze fauną i florą, wybierając się na romantyczny spacer. Co Ty na to?

Ten Jedyny Rrrrr... Rogacz!


Domyślał się reakcji Evans, ale to nawet lepiej, że przestanie go wypytywać go spotkanie i skupi się na "aroganckim stylu", jaki zaprezentował James w liście.

Sowa ruszyła dzielnie w czerń nocy...



Błyskotka wpadła, zataczając się lekko, na dywan. Trzęsła się, ale dzielnie trzymała nóżkę, by Potter mógł odwiązać z niej liścik. Lily jeszcze nie odpisała mu w tak błyskawicznym tempie.

Było to o tyle dziwne, że była już trzecia nad ranem, jak zdążył się zorientować James. Zaczął czytać:

No i wraca "stary" Potter...


"Dla Ciebie zawsze młody", pomyślał chłopak z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Szybko jednak skarcił się w duchu. Takie rzeczy już dawno powinien mieć za sobą!

... Wiesz dobrze, jak nie znoszę, gdy mówi się do mnie zahaczając o kolor moich włosów. A mimo to uśmiałam się prawie do łez. Twój nagły powrót do dawnego stylu mocno mnie rozśmieszył. Znając Cię teraz lepiej, mogę zrozumieć Twoje żarty ;).
No tak, gdzieżby Potter nie panował nad sytuacją! A nad sobą panujesz? Ha ha ha! ;)

Wiesz co? Chyba jeszcze nigdy nie dostałam tak nonszalanckiego zaproszenia na zwykły spacer! I powiem Ci szczerze, że chętnie je przyjmę. Jakieś szczegóły?

Lilka


P.S. Z "Tym Jedynym rrrr...." dałeś do pieca... Umarłam ze śmiechu, Potter! Ha ha ha ;D


James wyszczerzył się do kawałka pergaminu. Uwielbiał to uczucie: narastające w nim przeczucie, że tak dobrze idzie mu z Evans. Poza tym, spotkanie z nią na neutralnym gruncie, daje więcej swobody. I nie chodzi tu tylko o lepsze poznanie się, ale przede wszystkim o porozmawianie z nią na temat Glizdogona.

Potter sam zastanawiał się chwilę, dlaczego łatwiej przyjdzie mu pogadać o tym z Lily, niż ze swoimi kumplami. W tym momencie - chłopak to wiedział - tylko ona nie ma z tą sprawą nic wspólnego. Od tamtego sławetnego wieczoru u Blacka, Potter podejrzewał już każdego z nich. Z osobna i razem. W końcu jakim cudem Glizdek miał się dowiedzieć o spotkaniu? A ktoś, kto przechwyciłby ewentualnie sowę, też musiał wiedzieć którą, kiedy i dlaczego ma przechwycić. O spotkaniu wiedzieli tylko oni. I to martwiło Pottera najbardziej.

Przy tym wszystkim, brał też pod uwagę, że dziewczyny są dużo lepsze w rozwiązywaniu takich spraw, dociekaniu, przemyśleniach, bo więcej myślą i zastanawiają się. Mają w tym wprawę.

Jak się dobrze zastanowię, nie mam pojęcia, kiedy ostatnio zastanawiałem się nad tym, co by mnie tak zastanowiło.

Dość tego
, pomyślał, kręcąc gwałtownie głową, jakby chciał się otrząsnąć. Zaraz dostanę kociokwiku... Nie mógłbym być dziewczyną. One za dużo myślą!

Evans, jak każda dziewczyna, na pewno już się uodporniła na takie myślowe niuanse i będzie idealnym rozmówcą. No i będą mieli sporo czasu na to, by zbliżyć się do siebie wystarczająco blisko.

Uśmiechnął się i z rozmarzeniem spojrzał w okno. Wciąż padał śnieg, który odbijał światło księżyca i stwarzał wrażenie magicznej aury. Biała kołderka przykryła już wszystko, co zdążyły za dnia odśnieżyć pługi. Było cicho i spokojnie, a małe, białe drobinki tańczyły w powietrzu, migocząc urokliwie. Wyglądały, jak czarodziejski pył.

Potter odwrócił się od okna, zasuwając uprzednio granatowe kotary w białe misie i od razu zrzedła mu mina.

Mama wciąż traktowała go jak dziesięcioletniego chłystka, którego bawią takie wzorki. Aż bał się pomyśleć, jak będzie się zachowywać przy Evans. No tak, mama może tu być dużym problemem. Ale na wymyślenie czegoś był jeszcze czas.

Spojrzał na Błyskotkę, która miała już ewidentnie dość. Dziobała apatycznie ciastko z owsianki, mrużąc przy tym sennie czarne ślepka, więc postanowił, że da jej odpocząć, a list do Lily wyśle dopiero nazajutrz.

Chłopak przeciągnął się i ziewnął szeroko. Jemu też zamykały się oczy. Było może przed czwartą - przesadził tej nocy. Ale już koniec na dziś.

Wskoczył do łóżka i przykrył się pierzyną. Chciał odczekać jeszcze ze dwie minuty, aż nagrzeje się mu przestrzeń. Jednak odpłynął w momencie, gdy przyłożył głowę do poduszki.

Tego mu było trzeba: słodkiego snu o szczęśliwej parze Lily i Jamesa Potterów...



-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Tradycyjnie - podziękowania dla Aniutka ;]

Edytowane przez mooll dnia 06-01-2010 17:16