Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] James Potter - Ostatnia szansa, rozdział XXXV (01.11.15 r.)

Dodane przez mooll dnia 30-09-2009 15:05
#3

ROZDZIAŁ II


Kiedy James, Syriusz, Remus i Peter jechali w ekspresie hogwarckim i zawzięcie dyskutowali na temat swojej niedalekiej przyszłości, w pewnym opuszczonym domu na skraju Londynu ktoś głośno zaklął.

Ciemna postać w długim płaszczu z impetem kopnęła polano, które wylądowało z hukiem w samym środku rozpalonego kominka, aż buchnęły iskry.
- Czyli to prawda? - Dźwięk głosu ciemnej postaci brzmiał jak syk, który wydają węże. - Przepowiednia mówi o mojej zagładzie...? Co wy na to, panowie?

W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze trzy osoby. One również miały na sobie ciemne i długie płaszcze. Ciemna postać westchnęła ceremonialnie, wciąż wpatrując się w kominek, który był jedynym źródłem światła w tym pokoju. Ewidentnie była tu głównodowodzącym, a pozostała trójka czuła przed nią ogromny respekt.
- No dobrze. - Osoba, która przedtem agresywnie cisnęła kawałek drewna do kominka, teraz wydawała się opanowana. - Wszystko fajnie. Przepowiednia przepowiednią, ale nie od dziś wiadomo, że znając ją, można uniknąć tego..."przeznaczenia", niszcząc przyczynę zanim będzie miała szansę ze mną walczyć.

Pogarda w jego głosie zdawała się wręcz chłodzić powietrze. A ten spokój w jego głosie zwiastował nadchodzącą burzę.
- Ale jak, do ciężkiej cholery, ma mnie zgładzić półtoraroczny bachor?! - wrzasnął, nie panując już nad sobą. Dyszał ciężko. Widać, że oczekiwał godniejszego przeciwnika.
- Mój Panie, nie musisz wierzyć przepowiedni. Ona się spełni jeśli w nią uwierzysz. - Głos jednej z osób był niski, przeciągły, i bardzo cichy.
- Robisz ze mnie durnia, Snape?! - Ciężko dysząc, mężczyzna odwrócił się gwałtownie w stronę trzech postaci, rzucając im pełne wściekłości spojrzenia.
- Ależ to prawda, Panie mój... Nie śmiałbym żartować... - W głosie Snape'a dało się wyczuć lęk i drżenie.
- To jest przepowiednia, Severusie. - Głos Czarnego Pana zdawał się być teraz nienaturalnie spokojny i wręcz dobrotliwy, jakby tłumaczył małemu dziecku.
- Ale jest na to sposób... - odezwała się postać, stojąca w środku. Był nim mężczyzna niższy od Snape'a o nieprzyjemnym głosie przypominającym warkot silnika. - W końcu to dziecko. A z Tobą, Panie boją się stawać do walki najlepsi z najlepszych... dorosłych.
- Lord Voldemort, to dziś postrach wszystkich... - Czarny Pan potarł dłonią policzek, jakby sprawdzał jakość maszynki do golenia. - Pozbędę się dzieciaka, zanim będzie mógł mi zrobić krzywdę... to tylko smarkacz.

Teraz uśmiech pojawił się na twarzy Voldemorta. A był to uśmiech pełen zła i okrucieństwa. Atmosfera w pomieszczeniu przerzedziła się nieco. Wszyscy usiedli przy stole. Wiedzieli, że teraz muszą wytężyć wszystkie swoje zmysły, bo Czarny Pan będzie od nich wymagał kreatywności.
- Panie... - głos wydobyła z siebie postać dotychczas milcząca. Była niewielkiego wzrostu ale za to korpulentna. - Nie powiedziałeś nam jeszcze czyje to dziecko będzie... Wiesz kto to?
- Ach, Nott. - Voldemort odchylił się na swoim krześle, a snop światła pochodzący z kominka padł na jego nienaturalnie bladą twarz i małe, wąskie oczy. Powoli się uśmiechnął półgębkiem - To ktoś, kogo doskonale znacie!

Czekali.
- To Potter - powiedział Voldemort tonem tak naturalnym, jakby mieli się tego spodziewać. A nie spodziewali się. Snape zakrztusił się wyimaginowanym płynem (a może to była ślina), a Nott zaczął przyglądać się blatowi stołu, jakby był najbardziej interesującą rzeczą w tym momencie. Trzecia postać zdawała się nie oddychać.

Voldemort popatrzył na nich zdumiony.
- Panowie, przecież go znacie. Tym łatwiej będzie wymyślić odpowiedni plan. Mylę się?

Po chwili ciszy, odezwała się postać stojąca uprzednia w środku.
- Czy masz może jakiś? Albo jego zarys, Panie?

W tym momencie usłyszeli cichy szelest. Coś sunęło po podłodze. Voldemort wydawał się tego nie dostrzegać, zatopiony w rozmyślaniach. Nagle oczom chłopaków ukazała się sporych rozmiarów głowa węża. Czarny Pan spojrzał na nią jakby od niechcenia.
- Nagini, moja droga, cóż byś ty nam zaproponowała? - Wydawał się rozbawiony całą sytuacją. - Co mam zrobić z tym chłopakiem?

Drugie zdanie wysyczał niczym wąż. Być może nie zauważył, że jego jeszcze-niedoszli-śmierciożercy lekko się wzdrygnęli na dźwięk tego języka.
- Avery - zwrócił się do trzeciej osoby tonem, jakim wydaje się rozkazy.
- Tak, Panie? - Avery struchlał.
- Jesteście nowi... Czas, byście się czymś wykazali... Za dobrze wykonaną robotę staniecie się oficjalnie moimi śmierciożercami i zostanie wam na przedramieniu wypalony mroczny znak. Jest to poważne zadanie - kontynuował Voldemort, delektując się dotykiem swojej przyjaciółki, Nagini i głaszcząc ją delikatnie swoimi długimi, bladymi palcami. - Sami widzicie, ile od jego powodzenia zależy... Jednak mam nadzieję, że nie poznacie konsekwencji porażki, którą moglibyście splamić moją opinię o was...
- Zatem co mamy zrobić? - spytał Avery.
- Znajdźcie mi kogoś bliskiego Potterowi... ale niech to będzie osoba, która go dobrze zna i jest w bliskiej z nim zażyłości... Taki Black - rozmarzył się Voldemort - byłby idealny. Ale, już wasza w tym głowa, kto to będzie. Na raport czekam za miesiąc. Tyle macie czasu.
- Czy moglibyśmy bliżej poznać ten plan, Panie? - zapytał Snape.
- Z jednej strony, nie powinienem wam jeszcze na tyle ufać. Ale myślę, że mogę wam powiedzieć. Nawet gdyby coś nie poszło po mojej myśli, plan i tak będzie mógł przebiec bez zastrzeżeń... - Na tę myśl Czarny Pan znów się uśmiechnął w sposób, który mówił jak wiele przyjemności dostarcza mu sprawianie bólu. - Potter będzie miał syna. To jego pozbędę się, jak tylko dowiem się gdzie przebywa. To musi być najpóźniej ostatniego października. Po urodzinach Pottera juniora. A dowiem się tego dzięki informatorowi, którego dla mnie zdobędziecie. Przekupcie go czym chcecie. Nie obchodzi mnie, jak to załatwicie. Zadanie ma być wykonane.
- Tak jest - odpowiedział Nott w imieniu całek trójki.
- No, a teraz się zrelaksuję - rzekł Voldemort. - Wam przygotowałem świstoklik. Prowadzi do Hogsmeade. Stamtąd wiecie już jak się dostać do Hogwartu.

Trzy postacie wstały niemal równocześnie i podążyły za chudym palcem Voldemorta, który wskazywał na mały budzik. Snape, Nott i Avery spojrzeli po sobie, jednocześnie dotknęli świtoklik i zniknęli z pola widzenia Czarnego Pana.
- Proste plany są zawsze najlepsze, kochana... - powiedział niby do siebie, niby do węża zadowolony Voldemort.

Edytowane przez mooll dnia 17-11-2009 09:47