Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z] Z pamiętnika Draco M. +18

Dodane przez kochanka_dracona dnia 26-08-2008 14:53
#1

Tak, tak. Znowu demoralizuje młodzież. P;

Jak znaleźć pracę?

Jak wspominałem już kiedyś, ja (!) wybitny Ślizgon ze szlachetnego rodu Malfoy'ów, nie mam pracy r11; cóż za dramatyzm. Ministerstwem rządzi koleś pokroju Dumbledore'a, a mój ojczulek mieszka w Azkabanie, więc o zahaczeniu się tam mogę sobie pomarzyć. Talentu do pisania nie mam. Prorok odpada. Poza tym, niby o czym miałbym tam pisać? ''Przeżycia skończonego śmierciożercy''? To by było coś.
Nauczaniem w Hogwarcie się nie splamię, zostaje Dmurstrang. Tylko niby na jakim stanowisku? Filch miał kotkę, więc może jakiś boski boss woźny będzie potrzebował kogoś kto robi dobre wrażenie (czyt. mnie). Ale tu pojawia się pewien problem. Mój partner życiowy na bank by się nie zgodził, żebym latał obok jakiegoś playboya - mógłbym go przyćmić mą urodą. Jego - oczywiście partnera mego - wrodzona zazdrość mogłaby podpowiadać mu różne zbereźne rzeczy.
A fuj!
Kochankiem mym jest oczywiście znamy wam wszystkim z legend i mitów bohater, który uwolnił was... bla bla bla... Harry Potter! Ma on pełną skrytkę w banku i kategorycznie zabrania mi pracować. Lol. Żarcik mu się wyostrzył przez te ostatnie lata. Woli, żebym siedział z mim w domku - na dodatek moim - i pił herbatkę malinową. Bo tak TO się teraz nazywa. Wczoraj kupił mi nawet taki very sexy strój sprzątacza. (Skąd wiedział, że to moja ambicja?) Przynajmniej tak było napisane na opakowaniu, bo jak dla mnie to ze sprzątaniem wiele wspólnego nie ma. Na dodatek te skarpetki [?] z mega dziurami mnie przerażają.
No ale wracając do mojego problemu, jak sami widzicie kariery zawodowej to ja nie zrobię. Dostałem co prawda kilka razy propozycję rozbieranych sesji do Playboya i CKM'u - nie łatwo być gwiazdą - ale odmówiłem w obawie, że pismo dotrze do jakiegoś Dołohowa albo, co gorsza, do mego ojczulka. Musicie wiedzieć, że Ministerstwo Magii uruchomiło pewien program pt. 'wyedukuj skazanego' z funduszów Unii Europejskiej. Teraz do Azkabany dowożone są CO TYDZIEŃ (!) różne gazety. Starszy pisał o Playboyu, CKM'ie, Blondynce, Brunetce, Łysej, Egzotycznej Urodzie i Zrób Sobie Dobrze. Przynajmniej cele wyglądają przytulniej, bo poobklejali je plakatami. Z tych gazet oczywiście. Jak odwiedzałem ojca to niektóre nawet ruszały palcami i wydawały odgłosy. Mega!

No cóż, zawszę można pisać wiersze. Co wy na taki rymek;
O Bella, o Bella twe ciało mnie onieśmiela.
Avery, ach Avery! Kupmy sobie rowery
I razem w blasku słońca
Spalmy się z gorąca.


Bless yaa.
Wasz Draco M.

Dodany dnia 28-08-2008 00:52

Totalna demoralizacja młodzieży, odcinek drugi i ostatni, joł.

Jak ja bym chciał mieć normalne życie. Najpierw kochani rodziciele wbijali mnie w pieprzone garniturki, później musiałem znosić Pansy, która odwiedzała nas w każde wakacje, a po drodze opiekowałem się dwoma gorylami, które nie potrafiły niczego same załatwić. Przyszedł też czas na latanie w czarnej pelerynce, masce na buźce i krzyczenie jakiegoś 'mosmor... mosmo... W MORDE!'. Na dodatek jakiś facet z czerwonymi oczami, zrobił mi tatuaż z czaszką, który za cholerę nie chce zejść. Co za istota boska władowała mnie w takie bagno?
Odkąd dzielę swój dom z niejakim Potterem moje życie, jakby to delikatnie ująć, zmieniło się diametralnie. I oczywiście nie chodzi tu o nasze kłótnie małżeńskie, no bo po co to roztrząsać? Ten czarnowłosy młodzieniec, który w tym momencie śpi spokojnie obok mojego boku, był swojego rodzaju zabawką w moich rękach, przez dobre sześć lat nauki w dennej Szkole Magii bla bla bla Hogwart. Więc jak to się stało, że jesteśmy razem? Nie wiem, ha! W każdym razie była jakaś tam wielka bitwa, moi starsi siedzą w pierdlu, a ja borykam się ze zwykłymi - ha,ha,ha ironiczny śmiech Malfoy'a - sprawami życia codziennego. Gdyby moi rodzice wiedzieli, co wyprawia ich jedyny syn, to pewnie miałbym nieźle przesrane - lekko rzecz ujmując.
Zanim wrócę do Pottera, muszę się pochwalić, iż ja, najlepszy, najprzystojniejszy Ślizgon... nie mam pracy. Są dwa powody, chcecie posłuchać? Chcecie, nie macie wyboru. Po pierwsze: jakby to powiedzieć, szkoła do której chodziłem jest w tym momencie kupą gruzu i kamieni wszelkiego rodzaju, a do Dmurstrangu mi daleko. I żem niewyedukowany jest - trudne słowo. Po drugie: Potter codziennie macha mi przed oczami sakiewką z forsą jakiej, do jasnej cholery, na oczy nigdy nie widziałem (ukłon w stronę moich starych) i zabrania mi pracować. Weź tu bądź mądry i pisz wiersze. Ooo... a może zacznę pisać wiersze? Nie ważne, a teraz mrożąca krew w żyłach opowieść o mnie i moim partnerze życiowym. Na pewno go znacie, to tez z blizną na czole, co go wszyscy lubią, wielbią bla bla bla.
Leżałem sobie spokojnie na zielonej trawie przed mym pięknym dworem kiedy nagle dopadło mnie, znane wam wszystkim, uczucie pragnienia. Więc zdjąłem moje cudowne okulary a'la Matrix i postanowiłem nalać sobie przejrzystą wodę mineralną do kryształowej szklanki, która stała obok mnie. Niestety, nie zdążyłem. Ktoś mnie uprzedził. I był to...
- POTTER! - wyrwało się, oczywiście całkiem mimowolnie, z moich ust. No bo przecież widok bliznowatego pod moim królestwem, to całkiem normalna rzecz.
No mówię wam. Stał przede mną jak żywy. No bo był żywy. Perfidnie podszedł do mnie i zamiast podać mi trzymaną w ręku szklankę, z tą orzeźwiającą wodą, wylał ją na mój umięśniony tors. Zanim zdążyłem go poinformować, że AŻ TAK to mi się pić nie chce, jego usta - centralnie, wierzcie lub nie - dobrały się do mojej klaty. Z początku było to obrzydliwe, patrząc jak jakiś durny Gryfon, którego z całego serca nienawidzisz, liże cię, ale później jakoś tak wyszło... Noooo, fajnie było.
I w tym momencie mój wizerunek złego dziedzica podupadł. Dotychczas zielony mój pokój, stał się czerwono-zielony. Wiecie, te jego usta działają cuda. Szlag by to, człowiek na starość się pobawić nie może?

Blesss yaaaa.
Draco M.

Edytowane przez Alae dnia 27-02-2009 21:15