Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Czarna aktówka, rozdział 2

Dodane przez atrammarta dnia 28-08-2009 02:07
#1

Jak na razie niezakończone. Napisane pod wpływem impulsu.
A więc, odcinek 1:
~~
Czarna aktówka uderzała raz, po raz o jej uda, obasy stukały coraz szybciej o chodnik. Musiała zdążyć na stację metra. Szła coraz szybciej i gniewnie piorunowała wzrokiem każdą przeszkodę. Z wielkim westchnięciem spojrzała na grafitową wskazówkę zegarka, która pokazywała 8:15. Zawróciła czym prędzej. Zła na siebie, kierowała się w kierunku przystanku tramwajowego. Nie dość, że spóźni się do pracy, to jeszcze będzie musiała czekać pół godziny. Chyba, że... "A ciul z tymi mugolskimi środkami komunikacji", krzyknęła w duchu. Zwolniła i uważnie obserowowała ulicę. O, zaułek. Tego potrzebowała. Ostrożnie weszła, sprawdzając bacznie czy nikt za nią nie idzie. Śmietniki, koty i ogryzki od jabłek. To wszystko tworzyło odór nieprzyjemny dla nosa. Zmarszczyła brwii i czym prędzej wyjęła różdżkę z ciasnego kostiumu. Machnęła. Ten nowy strój był kompletnie niewygodny do rzeczy typu teleportacja. Jednak mimo niewygód, miło było obejść szerokim łukiem zatłoczone metro, czy sieć miejskiej komunikacji tramwajowej. Stanęła przed budynkiem Ministerstwa i z uśmiechem ulgi weszła do środka. Co chwila słyszała: "Dzień dobry!", "Witam, Panią!", "Miłego dnia!". Ona grzecznie odpowiadała, lecz uwierało jej to. Nareszcie dotarła do swojego cichego gabinetu. Otworzyła drzwi, aktówkę położyła na biurko i machnięciem różdżki wypakowała jej zawartość. Podeszła do okna i podniosła roletę. Tutaj ten wielki gwar Londynu stawał się dla niej taki odległy, takir30;
- Pan Minister prosi panią do siebie... - jej przemyślenia przerwał jakiś głos. Spojrzała w kierunku drzwi. Na progu stał przystojny mężczyzna, o blond włosach. Pewnie trochę młodszy od niej. Ostatnią rzeczą jaką pragnęła to iść do Ministra i wysłuchiwać jego paplaniny. Będzie udawała, że jest zajęta, że przyjdzie potem. Że ma pilną sprawę. O ! To jest dobre rozwiązanie...
- Powiedz, że już idę.
* * *
Poprawiła opinający kostium, poprawiła fryzurę, wzięła głęboki wdech i zapukała dwa razy.
- Proszę! - odezwał się głos zza drzwi.
Nacisnęła lekko klamkę - drzwi same uskoczyły. Weszła do gabinetu. Jej rudowłosy szef, siedział odwrócony na fotelu i wpatrywał się w okno.
- Tak? - spytała, siląc się na normalny ton. Obrócił się na fotelu, teraz siedział na wprost jej.
- Usiądź - wskazał krzesło i machnął różdżką, a to przysunęło się bliżej gościa.
- Nie, dziękuję, postoję - powiedziała z zaciętym wyrazem twarzy. Poprawiła spódniczkę i podeszła bliżej biurka.
- Jak sobie życzysz, Jak zawsze taka uparta... - zamruczał bardziej do siebie, niż do niej. r11; Mam sprawę. W zasadzie nie aż tak ważną. Musisz zrobić miejsce na drugie biurko w Twoim gabinecie r11; będziesz miała towarzysza.
- Ale...
- Bez żadnego ale... - wstał, fotel lekko skrzypnął. Podszedł blisko niej, wyciągnął rękę i pogłaskał ją po policzku:
- Och, Hermi...- powiedział z uczuciem.
Zalała ją fala gniewu i wstydu.
- Nie waż się tak do mnie więcej mówić, Ronaldzie! - powiedziała odtrącając dłoń i wychodząc z gabinetu. Z trzaskiem drzwi, jak na kobietę przystało.
* * *
Dziwnie się poczuła widząc jeszcze jedno biurko w jej królestwie. Jakby wszystko pozmieniali. Usiadła i cierpliwie czekała na nowego. Zaparzyła sobie herbaty i przeglądała dokumenty, kiedy usłyszała ciepły głos:
- Dzień dobry, Pani! - położył aktówkę na swoim biurku, jak stwierdziła z odgłosu. - Andy Grow.
Podniosła głowę. Przed nią stał młody facet, o brązowych włosach i niebieskich oczach, ze zgrabnym nosem. Stał przed nią Andy Grow. Młody bóg. Podał jej rękę. Uścisnęła ją i uśmiechnęła się jak najbardzij uwodzicielsko:
- Hermiona Granger. Miło Cię poznać, Andy.
Puścił jej dłoń i odwrócił się do biurka. Usiadł przed nim, żartobliwie sprawdzając czy krzesło się nie załamie pod jego ciężarem.
- Jeśli każdy ma swoje biurko, jak sądzę można na nim stworzyć swój świat - zaśmiał się.
- Jasne. Może napijesz się kawy? - zapytała, nie myśląc o tym, co facet powiedział.
- Tak, poproszę.
Machnęła różdżką i przyleciał wprost do jej ręki jeden kubek zaparzonej wcześniej kawy. Podała go mu, kładąc dłoń na ramieniu.
- Proszę - uśmiechnęła się ponętnie.
- Dzięki - uśmiechnął się i zaczął wyjmować swoje rzeczy. Wyjął również zdjęcie. Jakiegoś niezbyt urodziwego faceta.
- O, brat? - spytała, patrząc na zdjęcie.
- Nie. Chłopak.
* * *

Edytowane przez Alae dnia 29-08-2009 16:57