Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Dla Większego Dobra, rozdział 2

Dodane przez Nefri88 dnia 11-08-2009 15:29
#7

ROZDZIAŁ II


Gellert szybko ubrał się w czarną, elegancką szatę i uczesał lekko potargane włosy. Po chwili był już gotowy do drogi. Gdy wszedł do kuchni ciotka Bathilda już na niego czekała. Ubrała się w ciemno-niebieski strój, świetnie komponujący się na tle bezchmurnego nieba na zewnątrz.
- Gotowy do drogi? - zapytała serdecznie się uśmiechając. Można było po niej dostrzec podniecenie spotkaniem, które wkrótce nastąpi.
- Tak ciociu, możemy już iść - odpowiedział pewnie Grindelwald.

Po chwili byli już na wiejskiej uliczce przed domem, gotowi do drogi. Szybkim krokiem doszli do końca uliczki, następnie skręcili w lewo i już byli przed dużym, piętrowym budynkiem, w którym mieszkała rodzina Dumbledore'ów.

-Jak Ci się podoba? - zapytała pani Bagshot jak zwykle się uśmiechając
- Całkiem nieźle, widzę, że dobrze im się powodzi - odpowiedział Gellert.
- To dlatego, że Albus dostał nagrodę za wybitne osiągnięcia w rzucaniu zaklęć. Dostał tysiąc galeonów za to osiągnięcie i nie uwierzysz! Całą nagrodę przeznaczył na remont domu. Wcześniej była to mała chałupka, w której musieli się mieścić matka, dwóch synów i córka. Wszyscy się dziwili jak oni dają sobie radę. - Bathilda była bardzo podniecona, gdy opowiadała o sukcesach Albusa. Wydawało się, że jest dumna z jego talentu, jakby był jej synem lub wnukiem. Na Gellercie nie zrobiło to większego wrażenia. Pokusił się jedynie na symboliczne rahar1;.

Otworzyli drewnianą furtkę prowadzącą do drzwi. Po chwili zapukali, usłyszeli młody, dostojny głos.
Kto tam? - zapytał młodzieniec.
- To my Aberforth - odpowiedziała melodyjnym głosem ciotka Bathilda. Drzwi otworzyły się delikatnie. Stał w nich Wysoki mężczyzna o jasno niebieskich oczach i ciemnych włosach. Ubrany był w białą koszule i spodnie. Patrzył na nich z góry, poważną miną po czym uśmiechnął się i zaprosił ich do środka. Weszli do dużego salonu, pośrodku którego stał drewniany stół obstawiony krzesłami. Przy kominku stały dwa granatowe fotele, a na podłodze leżał bordowy dywan z wyhaftowanym wielkim złotym gryfem.
- Usiądźcie - powiedział Aberforth, wskazując na krzesła przy stole.
- Może się czegoś napijecie? - zapytał młodzieniec. Po chwili przyniósł dwie filiżanki i postawił przed gośćmi.
- Co u was słychać? - zagadała ciotka Bathilda uśmiechając się, jak to miała w zwyczaju.
- Wszystko w porządku. Ja zajmuje się domem, a Albus ciągle siedzi z nosem w książkach. Pewnie myśli, że będzie jeszcze mądrzejszy - Wspominając o bracie Aberforth spoważniał, a jego wzrok powędrował ku podłodze. Bathilda to zauważyła i natychmiast zmieniła temat.
- A co u Ariany? Dobrze się czuje?
- Tak, teraz śpi w swoim pokoju. Lepiej jej nie bódźmy, jest zmęczona. - Odpowiedział troskliwe chłopak.
- A co u was ciociu? Widzę, że przyprowadziłaś gościa. - Spojrzał na Gellerta i nagle na jego twarzy pojawił się ten sam wyraz, co na wspomnienie o Albusie. Gellert to zauważył, obdarzając Aberfortha chłodnym spojrzeniem.
- Gdzie są moje maniery? - zapiszczała Bathilda, ciągnąc dalej - To jest Gellert, mój bratanek. Przyjechał do mnie na wakacje. Wiesz został wyrzucony z Durmstrangu, nie miałam serca zostawiać go samego z problemami. - odpowiedziała ciotka, patrząc serdecznym wzrokiem na Gellerta. Aberforth tylko skinął głową. Grindelwald od początku zauważył, że z nieznanego mu powodu, starszy brat Albusa nie specjalnie go lubi. Zupełnie się tym nie przejmował, gdyż nie zależało mu na przyjaźni tej rodziny.
- A gdzie jest twój brat? Przede wszystkim dlatego postanowiłam was odwiedzić. Żeby Gellert poznał Albusa. Są w tym samym wieku, więc na pewno będą się dobrze dogadywać. - powiedziała Bathilda cały czas się uśmiechając.
- Jest na górze, w swoim pokoju. Pewnie znów coś czyta. Pójdę go zawołać - po czym odszedł w stronę schodów.
- Na pewno się zaprzyjaźnicie - rozpromieniła się Bathilda na samą myśl, że za chwile zobaczy Albusa. Po chwili milczenia do salonu wkroczyły dwie postacie. Aberforth i jakiś młodzieniec o ciemnych włosach i takich samych jasno-niebieskich jak brat oczach. Był trochę niższy od Aberfortha i wydawał się być poważniejszy i inteligentniejszy od brata.
- Dzień Dobry - powiedział spokojnie, a jego wzrok od razu powędrował na Gellerta. Ciotka Bathilda wstała, a zaraz po niej to samo uczynił Gridndelwald..
- Witaj Albusie. To jest Gellert, wychowanego Durmstangu. Jest w twoim wieku i tak jak ty ma ogromy talent do magii. - Po tych słowach Bathilda znów się rozpromieniła i usiadła. Natomiast dwaj chłopcy wpatrywali się przez chwile w siebie badawczo, jakby chcieli na podstawie wyglądu wzajemnie się ocenić. Po tym wzrokowym pojedynku Albus wyciągnął dłoń na powitanie. Gellert po chwili wahania uścisnął ją, jednak nie wyglądał na zadowolonego tom znajomością. Pani Bagshot natychmiast to zauważyła i powiedziała:
- Albusie może zabierzesz Gellerta do swojego pokoju? Porozmawiacie, podzielicie się poglądami. - Albus przez chwile wpatrywał się w ciotkę po czym jakby od niechcenia zaprosił gestem na górę.

Weszli po schodach do małego korytarza, następnie Albus otworzył pierwsze drzwi. Byli w małym pokoju o białych jak śnieg ścianach. Przy jednej, stał długi regał zapełniony książkami. Naprzeciw wejścia było okno, przy którym stało biurko zapełnione książkami i rolkami pergaminu.
- Usiądź - Albus wskazał na starannie posłane łóżko. Gellert od razu pomyślał, że Dumbledore jest człowiekiem lubiącym porządek, mimo że na biurku było wiele rzeczy to były starannie ułożone.
- Więc jesteś z Durmstangu? - zapytał Albus rozpoczynając rozmowę.
- Tak, to znaczy nie... wyrzucili mnie. - Albus przez chwilę wpatrywał się w niego badawczo po czym ciągnął dalej
- Słyszałem, że w Durmstrangu uczą czarnej magii? U nas, w Hogwarcie jest to surowo zabronione.
- Tak. Lecz tylko teorii. Ja wolałem zgłębić jej tajniki i przypadkowo trafiłem zaklęciem jednego z uczniów - skłamał, bo tak naprawdę to chciał zabić.
- I co? Zabiłeś go? - zapytał Dumbledore wcale się nie przejmując losem owego ucznia.
- Tak, on nie żyje. - odpowiedział stanowczo Grindelwald, ciągnąc dalej
- Czy to prawda, że w Hogwarcie uczą mugoli? - Gellert od początku chciał o to zapytać. Nie mógł się pogodzić z tym faktem. Wydawało mu się, że mugole nie mają prawa znać magii, a nawet nie powinni żyć. Albus wcale się tym pytaniem nie zdziwił, wręcz przeciwnie, na jego twarzy pojawił się grymas obrzydzenia.
- Tak, ciągle przyjmują czarodziejów z rodziny mugoli. Nie mam nic przeciwko, mugolą, ale wydaje mi się, że magia powinna być zarezerwowana tylko dla starych czarodziejskich rodów. - Gellert słuchał Albusa z lekkim niedowierzaniem. Inaczej wyobrażał sobie Dumbledore'a. Myślał, że to będzie prymus, kochający mugoli i szlamy, tak jak większość uczniów Hogwartu. Jeszcze bardziej utwierdził się w tej opini gdy ciotka Bathilda powiedziała mu, że Albus jest w Gryfindorze, domu gdzie trafia najwięcej mugolaków.
- Widze, że mamy podobne zainteresowania. Ty też lubisz czarną magie, jesteś bardzo utalentowany... - w tym momencie Gellert wstał, podszedł do Albusa na odległość kilku centymetrów, tak że oglądali swoje odbicia w oczach rozmówcy. Po chwili Gellert ciągnął dalej
- I tak jak ja pragniesz władzy - Ostatnie zdanie wypowiedział wolno i wyraźnie, wyglądał jakby był święcie przekonany, że wie wszystko o Albusie. Nie spodziewał się, że pozna kogoś takiego jak on. Po chwili milczenia z salonu usłyszeli wołanie
- Gellert! Musimy już iść! -młodzieńcy nadal wpatrywali się w siebie, po czym Albus lekko się uśmiechnął i powiedział
- Spotkajmy się jutro o 18.00 Na cmentarzu. Chce Ci coś pokazać. - Po czym Grindelwald wyszedł i razem z ciotką ruszyli przez ciemność nocy do domu.