Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Death Note

Dodane przez Ballaczka dnia 06-11-2009 17:03
#50

Moje pierwsze oficjalne anime i już tak trafny strzał :]

Nigdy nie rozumiałam fascynacji tymi kreskówkami, jak lubiłam to nazywać, także przez bardzo długi czas po żadną nie sięgałam. Przez kompletny przypadek wpadł mi w ręce Death Note i stwierdzając, że przecież nic mnie nie kosztuje obejrzenie jednego czy dwóch odcinków, odpaliłam płytkę.
To był chyba najbardziej pokręcony tydzień w moim życiu. Potrafiłam obejrzeć na raz dziesięć odcinków, by potem popadać w głęboką rozpacz, że zostało mi ich już tylko kilka do końca serii. Co tu dużo mówić, uzależniłam się od tego anime, od idealnej kreski, wspaniałej muzyki, trzymającej w napięciu fabuły (tak, idealizuję, ale takie prawo fana). Wiele razy nasłuchałam się od osób postronnych o znacznym spadku jakości po śmierci L. Szczerze mówiąc nie zauważyłam tego. Owszem, odejście L'a było dla mnie bardzo emocjonującym przeżyciem (aż za bardzo), ale szczerze pokochałam jego dwóch następców, co z kolei wiązało się z jeszcze większą rozpaczą po śmierci Mello.
Momentami miałam oczywiście zastrzeżenia, zarówno do wszechwiedzy L'a, graniczącej niekiedy ze zdolnościami proroczymi, jak i zbyt wyrazistego wykreowania szaleństwa Lighta. Co prawda fakt, że jego działania nie są przedstawiane jako bezsprzecznie złe (bo przecież nie raz, nie dwa akcentowano, że dzięki jego interwencjom poziom przestępczości i brutalnych zbrodni zdecydowanie spadł) naprawdę mi odpowiadał, gdyż zostawiał wielkie pole do własnej interpretacji. Ale z kolei jego pogłębiające się szaleństwo, które rozpoczęło się już przy okazji zamordowania podstawionego L'a, aż do ostatecznej rozgrywki między Kirą i Nearem było tak nachalnie wciskane widzowii przed oczy, że momentami byłam zniesmaczona. Uzupełnia to dodatkowa scena z Death Note Special, przedstawiająca pogrzeb L'a, gdy Light zanosi się dzikim śmiechem nad jego grobem. Zbyt usilnie było to przedstawione, bym mogła to bez niesmaku przełknąć.
Jako fanka yaoi nie mogę też pominąć ciekawych relacji pomiędzy L i Lightem. Scena wycierania Kirze stóp, choć z początku wyjątkowo dla mnie żenująca, potem stała się idealnym uzupełnieniem dla serii. Dużo jest interpretacji takiego zachowania L, ja skłaniam się do teorii, że chciał przez to przekazać Lightowi: "wiem, że mnie zdradzisz, ale jako przyjaciel ci to wybaczam". Ostatnia scena, gdy zamroczony agonią Kira widzi już po raz ostatni swojego wroga, a jednocześnie najlepszego przyjaciela, pozostawiła we mnie pewien niedosyt. Chociaż jestem pewna, że gdyby L nie pojawił się w finałowej scenie, byłabym jeszcze bardziej podirytowana.
Jak łatwo zauważyć, do ulubionych bohaterów zaliczam L, Mello i Neara, dokładnie w takiej kolejności. Z kolei bohaterowie, których wybitnie nie trawię, których sama obecność na ekranie działa mi na nerwy, które jednym słowem czy gestem potrafią doprowadzić mnie do nerwowych tików są Misa, Rem i Matsuda. Nie będę się długo rozwodziła nad tymi postaciami, wystarczy powiedzieć, że twórcy chyba nie zdawali sobie sprawy, co robią, tworząc tak głupie, ograniczone i bezpłciowe postacie.

Jestem pewna, że Death Note zostanie w mojej pamięci na długo, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nie mogę powstrzymać się od ponownego oglądania każdego odcinka i wychwytywania najdrobniejszych nawet scen, które umknęły mi przy pierwszym razie. Stąd też moja drobna niechęć do zapoznawania się z innymi seriami. Boję się po prostu, że nie dorównają temu anime. Ale wszystko przede mną, nie wykluczam, że jeśli znajdę tak unikatowego i rozczulającego bohatera jak L, zmienię obiekt swojej fascynacji.