Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Harry Potter - Mroczna Historia, część I

Dodane przez Aaro dnia 23-07-2009 22:55
#1

Historia, którą będę starał się Tobie przekazać rozpoczyna się w momencie, gdy Lord Voldemort zamierzą dokonać mordu na Severusie. Jednak nie wszystko potoczy się po myśli Czarnego Pana...

Jest to swoista alternatywa pokazująca, co mogłoby się wydarzyć, gdyby strach zawładnął Tomem Riddle'm.

Wszystkie pominięte przeze mnie wątki zamieszczone w oryginale, w mojej opowieści nigdy nie miały miejsca...



Prolog



Czarna Różdżka świsnęła w powietrzu, ale Snaper17;owi nic się nie stało i przez chwilę mógł pomyśleć, że został ułaskawiony. Była to jednak tylko chwila, bo wkrótce pojął, co mu grozi. Świetlista kula, w której spoczywał wąż, potoczyła się w powietrzu, będąc już tylko o kilka cali od Snape'a, gdy Voldemort wysyczał w wężomowie:

- Zabij! - aksamitne szaty załopotały złowieszczo gdy ten opuścił Wrzeszczącą Chatę.

Nagini zaatakowała. Snape rzucił się w kierunku swojej różdżki. Czarny Pan tego nie przewidział. Severus Snape jako jedyny śmierciożerca uczestniczył w tworzeniu magicznej klatki w której znajdował się wąż. Machnął szybko różdżką wypowiadając inkantację:

- Deletum roboris!*- czerwony promień zaklęcia wystrzelił w stronę Nagini. Magiczna ochrona wygasła. Gad z hukiem uderzył o deski podłogi. Szybko wygiął się gotowy do ataku plując zabójczym jadem.

- Avada Kedavra - krzyknął Snape. Błysk zielonego światła i wąż Lorda Voldemorta osunął się martwy.

Harry, Roni Hermiona patrzyli na całe zajście z oszołomieniem. W sercu każdego z nich pojawiła się iskierka nadziei. Kolejny horkruks Lorda Voldemorta został unicestwiony. Harry ponownie spojrzał przez szczelinę w skrzyni. Snape klęczał, a jego czarne włosy przysłoniły mu twarz.

Oddychając spazmatycznie podniósł się z podłogi i niepewnie rozejrzał się po pokoju. Jego wzrok padł na drewnianą skrzynię. I wtedy stało się. Czarne oczy odnalazły zielone. Wybraniec uzmysłowił sobie jedno: w tych oczach nie było zwyklej niechęci , a na jego twarzy nie gościł znany Harry'emu przez tyle lat sarkastyczny uśmiech. Chłopak zdziwił się, gdy dostrzegł w nim coś na kształt...szacunku? Trzask deportacji przerwał ich kontakt wzrokowy . Snape zniknął. Głos Voldemorta rozbrzmiewał ze ścian i podłogi i Harry zrozumiał,że Czarny Pan przemawia do Hogwartu i całej okolicy.

- Harry Potterze. Twój czas powoli upływa. Czekam jeszcze przez pięć minut. Później w Hogwarcie niepozostanie żaden czarodziej, żadna szlama, która ośmieli się przeciwstawić mojej potędze.

Słysząc słowa Czarnego Pana, blizna Harry'ego eksplodowała bólem.

Kolejna wizja zawładnęła jego umysłem. Tym razem Harry wiedział, iż jest ona prawdziwa. Stał przed ogniskiem w głębi zakazanego lasu. W miejscu gdzie pięć lat temu pierwszy raz spotkał Aragog'a - olbrzymiego pająka mieszkającego wraz ze swoim potomstwem.

Voldemort stał patrząc w ogień, a jego palce zaciśnięte były na Czarnej Różdżce. Wszystkie oczy wpatrzone były w niego.

Harry wypadł z transu. Wiedział, że ma już niewiele czasu, że zaraz umrze. Przyjaciele spojrzeli na niego ze strachem, ale on spojrzał na nich jakby uspokajająco, po czym skierował się do wyjścia z Wrzeszczącej Chaty.

- Harry -zawołała Hermiona, gdy przemierzali tunel - Harry posłuchaj! nie możesz tam iść, Zakon Feniksa będzie walczył, my będziemy walczyć! - Harry zatrzymał się tak gwałtownie, że idący za nim Ron został odepchnięty na ścianę. Zielonooki spojrzał zdeterminowany na twarz Hermiony.

- Hermiono nic nie rozumiesz! muszę to zrobić to jedyne wyjście. Obiecaj mi tylko, że ty i Ron wrócicie teraz do zamku, że będziecie bezpieczni. Proszę!

Hermiona wiedziała, że go nie powstrzyma. Tak bardzo bała się o swojego przyjaciela. Wiedziała, że może patrzeć na niego po raz ostatni.

- Dobrze, ale ty obiecaj, że wrócisz. - szepnęła tak cicho, że ledwie ją usłyszeli. Harry poczuł ukłucie głębokiej rozpaczy w sercu.

- Obiecuję - powiedział zdecydowanym głosem.

W tej chwili liczył się już tylko Voldemort. To była sprawa między nimi dwoma. Olbrzymy ryknęły, śmierciożercy powstali, wybuchły okrzyki, złorzeczenia, nawet śmiechy. Voldemort nie poruszał się, tylko jego czerwone oczy odnalazły Harryr17;ego i śledziły go, gdy szedł ku niemu - dzieliło ich tylko ognisko.

- HARRY!NIE!

Odwrócił się. Do pobliskiego drzewa był przywiązany Hagrid. Grube gałęzie nad jego głową dygotały, gdy szamotał się rozpaczliwie w więzach.

- NIE!NIE! HARRY, CO TY..

- MILCZ! -wrzasnął Rowle i uciszył go machnięciem różdżki.

Bellatriks zerwała się na równe nogi i patrzyła podekscytowana to na Voldemorta, to na Harryr17;ego, jej pierś falowała. Wszyscy zamarli. Lord Voldemort był bardzo zaniepokojony. W pierwszej chwili nie liczył się Potter. W momencie, w którym przyszedł do obozowiska poczuł strach, utratę czegoś. Gad czarnego Pana- Nagini ciągle nie wracała.

- Harry Potter - powiedział tak cicho, że jego głos mógł być trzaskiem ognia. - Chłopiec,

który przeżył.

Harry spojrzał prosto w szkarłatne oczy Voldemorta.

- Voldemort, przyszedłem. Puść Hagrida wolno! - Salwa śmiechu zagłuszyła chłopaka. Voldemort podniósł rękę, a w obozowisku zapanowała cisza. - Taki słaby, taki głupi. - syknął czarnoksiężnik - Czy naprawdę myślisz, że szlamy i mugole przeżyją?

- Poczuj skruchę, Tom. Za to co zrobiłeś. Musisz poczuć winę. Tylko wtedy się uratujesz. - krzyknął Harry pod wpływem impulsu. Voldemort zamarł z różdżką w ręku.

- Co powiedziałeś Potter? - ryknął wściekle Czarny Pan, a stojąca obok niego Bellatriks plunęła w stronę Harry'ego.

- Poczuj skruchę, Voldemort - chłopak nie wiedział dlaczego to robi, ale czuł, że powinien mówić dalej.

Oczy Voldemorta błysnęły diabolicznie. Poczuł, gdzieś głęboko w ciele, że coś w nim pęka. Strach zaczął ogłuszać jego zmysły. Właśnie przed chwilą to poczuł. Stracił wszystkie horkruksy.

Voldemort wycelował różdżkę w Harry'ego. Chłopak wiedział, że to już koniec. Czekał dumnie na śmierć przez poświęcenie. Tak jak jego matka. Wtedy Voldemort wypowiedział czar:

- Avada Kedavra - snop zielonych iskier wystrzelił z Berła Śmierci* ale nic więcej się nie stało. Iskry ostro zakręciły i ugodziły dłoń Czarnego Pana, w której trzymał różdżkę. Wystraszony Voldemort spojrzał na Pottera. Harry nie wiedział co się stało i co zrobić. Była jeszcze nadzieja. Wyszarpnął różdżkę zza pazuchy, wycelował ją i skupił każdą cząsteczkę swojej mocy na wypowiadanym zaklęciu. Musiał tego chcieć. Chcieć zabić Lorda Voldemort'a:

- Avada Kedavra - zielone światło zajarzyło się wściekle z końca różdżki Wybrańca. Wystrzeliło szybko w stronę największego czarnoksiężnika. W momencie, gdy promień zaklęcia miał się zetknąć z ciałem Czarnego Pana, ten aportował się. Zapanowała cisza. Wszyscy śmierciożercy w jednym momencie złapali się za mroczne znaki. Czarny Pan ich wzywałr30;



*Deletum roboris ( Zaklęcie niszczące magiczne bariery.)

*Berło Śmierci (Czarna różdżka, Różdżka Przeznaczenia.)


Dodany dnia 27-07-2009 01:42

Część Pierwsza
Plan



Głęboko pod ulicami Londynu rozciągały się kondygnacje korytarzy jednego z najważniejszych gmachów społeczności czarodziejów.

Ministerstwo Magii działało bardzo sprawnie dbając o najwyższe standardy.

Kwatera Główna siły aurorskiej nie odznaczała się niczym szczególnym od każdego innego departamentu. Mahoniowa podłoga lśniła w blasku pochodni oświetlających pomieszczenie. Wszystkie Ściany były prawie niewidoczne, ponieważ ponaklejane wycinki kolejnych wydań Proroka Codziennego zasłaniały niemal każdy ich cal. Twarze smierciożerców z publikacji patrzyły groźnie na przechodzących czarodziejów. Gdzieniegdzie jakiś rozkojarzony auror przewracał opasłe, zakurzone księgi zastanawiając się nad udoskonaleniem taktyki walki ze śmierciożercami. Choć działalność tych drugich drastycznie zmalała w ciągu kilku ostatnich lat, starcia z nimi występowały jednak dosyć często. Zza drzwi opatrzonych tabliczką rStrażnik numer trzyr1; dobiegały ciche szmery. W pomieszczeniu znajdował się młody mężczyzna, który zawzięcie skrobał coś na pergaminie. Na biurku znajdowało się mnóstwo czerwonych teczek, z których wysypywały się dokumenty i zdjęcia. Jedna z teczek, leżąca najbliżej krawędzi blatu przewróciła się z łoskotem. Zdezorientowany czarodziej podniósł ją i otworzył. W środku znajdował się pergamin i cztery magiczne fotografie przedstawiające dostojnego czarodzieja o platynowych włosach. Stał on z dumą wymalowaną na chytrej twarzy, kiedy dwoje czarodziejów ubranych w czarne uniformy z emblematem ministerstwa na piersi machało entuzjastycznie różdżkami rozcinając oba rękawy butelkowo zielonych szat blondyna. Na jednej z rąk widniał znak przedstawiający czaszkę oraz wijącego się wokół niej węża. Strażnik odłożył szybkim ruchem wszystkie fotografie do teczki, a jego uwaga zwróciła się na pergamin.


Raport dwunasty:


Lucjusz Malfoy

Urodzony w 1954 roku. Syn Abraxasr17;a Malfoyr17;a i Vereth Lestrange. Skazany przez najwyższą radę Wizengamotu na dożywotni pobyt w więzieniu dla czarodziejów - Azkabanie. Od ośmiu lat otwarcie uznawał potęgę Tego r11; Którego r11; Imienia r11;Nie r11; Wolno r11; Wymawiać. Brał udział w dewastacji ważnej instytucji magicznej - Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, oraz został oskarżony o zamordowanie trzynastu mugoli r11; siedmiu morderstw nie udowodniono.


Czarodziej odłożył raport, ponieważ od strony drzwi rozległo się ciche pukanie.

- Proszę r11; zawołał. - Do pokoju wszedł wysoki mężczyzna o czarnych, przyprószonych gdzieniegdzie siwizną włosach. Chłopak wstał, zastanawiając się czego może od niego chcieć szef Biura Aurorów

- Dzień dobry. Siadaj Harry.- powiedział Gawain Robards siadając na krześle pod jednym z magicznych okien. Przez chwilę rozglądał się po zawalonym papierami biurze, gdy jego wzrok padł na teczki leżące na biurku Harry'ego. - Ach, te materiały o które prosiłeś.

- Tak panie Robards. Dziękuje bardzo, jutro je oddam.

- Nie ma pospiechu, Harry - nagle spoważniał - Wiesz, przyszedłem tutaj po to, aby porozmawiać o twoich ocenach na Uniwersytecie*. r11; jego niebieskie oczy straciły teraz ten naturalny blask, który widniał w nich gdy z kimś rozmawiał.

Harry spojrzał na aurora zaskoczony - Proszę kontynuować, panie Robards r11; zdobył się na uprzejmy, choć dociekliwy ton.

Gawain zaśmiał się nienaturalnie, nerwowo wstając z krzesła. - Wczoraj profesor Barnes poprosił mnie o rozmowę. Na początku oczywiście, chwalił twoje szybkie postępy w nauce, jednak twierdzi, że twoje zachowanie na zajęciach jest niepokojące. Powiedział mi, że często bywasz rozkojarzony, nerwowy...

- Proszę pana, do czego pan zmierza? Myślałem, że moje wyniki w nauce są satysfakcjonujące... r11; powiedział szybko Harry, lecz auror nie pozwolił mu skończyć.

- Tak, to co mówisz jest prawdą, ale posłuchaj mnie jeszcze przez chwilę. Nie możesz ciągle żyć wspomnieniami, Harry. Powinieneś jak najszybciej zapomnieć o tym, co już się stało. Już nic na to nie poradzisz. Jego już nie ma r11; starał się by jego głos był spokojny, ale Harry szybko wyczuł w nim nutę nagany.

Spojrzał na aurora poirytowany gwałtownie podnosząc się z fotela.

- Już tłumaczyłem to panu, Shackelbotr17;owi i każdemu, kto mnie o to pytał! Voldemort nie umarł, on nawet nie oberwał tą klątwą. To tylko cisza przed burzą. Ministerstwo powinno być gotowe na kolejną wojnę. r11; wysapał Harry nerwowo chodząc po całym biurze. Gawain spojrzał na czarodzieja, jakby przed chwilą wyrosła mu na nosie czyrakobulwa, jednak w porę się opamiętał. Nachmurzył czoło, po czym odpowiedział:

- Chciałem ci tylko przypomnieć z kim rozmawiasz, Potter. Wiadomym jest, że śmierciożercy ostatnimi czasy wzmogli działalność, jednak nie oznacza to, że on żyje. Niedługo zostaniesz aurorem klasy trzeciej, potem jeżeli dobrze pójdzie ci w egzaminach praktycznych, aurorem klasy drugiej i pierwszej. Zadaniami Aurorów jest nie tylko papierkowa robota, przeglądanie więziennych kartotek, czy też modyfikowanie pamięci mugolom, gdy są światkami niefortunnych zdarzeń. Naszym zadaniem jest walka z siłami zła. Od lat uczymy się najtrudniejszych zaklęć defensywnych i ochronnych. Jeden nieprzewidziany ruch różdżki, chwila rozkojarzeniar30;

- Nie ma się czego obawiać r11; uciął zielonooki i podszedł do blatu stolika pakując pergaminy do teczek.

- W przyszłości będziesz aurorem, Harry. Będziesz miał na swoich barkach ogromną odpowiedzialność, jeżeli wiesz o co mi chodzi...- Harry zamarł. Poczuł wściekłość na Gawaina. rJakie on ma prawo do wygadywania takich bzdur?! Tyle razy stawałem oko w oko z Voldemortem. Tyle razy narażałem się na śmiertelne niebezpieczeństwo dla czarodziejskiego świata, a oni ciągle oczekują więcejr1; r11; pomyślał, a jego zadumę przerwało trzaśnięcie drzwiami. Robards wyszedł.

Gdy Harry uspokoił się nieco, schował teczki do torby i skierował się w ciszy do Atrium. Chciał jak najszybciej opuścić Ministerstwo, jednak nie dane mu było długo rozkoszować się ciszą.

- Harry! r11; damski głos sprawił że Potter przystanął. Biegła do niego Padma Patil z Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami.

r11; Tak? r11; zapytał z ciekawością.

r11; Słyszałeś co się dzisiaj stało?

- Niestety nie, byłer30;

- Nastąpił atak na Bradford. Śmierciożercy siali terror w tamtejszym urzędzie miasta. Dzisiaj odbywała się tam konferencja prasowa z nowo wybranym mugolskim premierem. Byli naprawdę agresywni. Rzucili Cruciatusami jak cukierkami w Halloween, a potem jeszcze przywołali smoka. Żmijoząb Peruwiańskir30; W departamencie jest istne piekło. Musimy zidentyfikować hodowlę, w której przebywała bestia, a ponieważ nie pochodzi on z Wielkiej Brytanii, skontaktowaliśmy się z perskim ministerstwem. Nie wiedziałam, że Sam r11; Wiesz r11; Kto miał zwolenników na całyr30;

- Złapali ich? r11; przerwał szybko, wiedząc, że sytuacja wydawała się być poważna.

- Tylko dwóch. Zanim aurorzy rzucili zaklęcia antydeportacyjne większość śmierciożerców uciekła.

- Jakie są straty?

- Czterech mugoli nie żyje, kolejnych dwunastu jest rannych.. r11; powiedziała i nagle niespodziewanie na jej twarzy wymalowało się zakłopotanie.

- Harry, zapomniałabymr30; Minister chce, abyś uczestniczył w przesłuchaniu.

- Dlaczego, przecież nie jestem jak na razie aurorem. Nie widzę powodu, dla którego miałbym uczestniczyć w procesie r11; wymamrotał z niepewną miną i spojrzał pytająco na Padmę.

- Nie wiem, ale przecież wiesz jaki on jest, Harry, a poza tym strasznie się upierał, więc musi to mieć jakiś głębszy cel r11; wyjaśniła Patil. Harry nie podzielał jej zdania, jednak nic nie mówił. Stał i patrzył na speszoną dziewczynę, kiedy ta odezwała się ponownie:

- To co mam mu przekazać?

- Przekaż Shackelbot'owi, że przyjdę. Wiesz może kiedy zaczyna się rozprawa?

- Jutro o dwudziestej pierwszej, w Komnacie Przesłuchań r11; odpowiedziała szybko i dodała r11; Czy miałbyś może ochotę na kawę?

Harry był zdezorientowany. Padma Patil nie grzeszyła rozumem. Nagłą zmianę tematu, zwłaszcza na TAKI każdy uznałby za co najmniej nietaktowne. Spojrzał z głębokim westchnieniem na czarownicę.

- Słuchaj Padma, naprawdę mi przykro, ale nie mam teraz czasu. Muszę dokończyć na jutro mój esej, więcr30;

- Dobrze, nie ma problemu, Harry. To do zobaczenia - rzuciła i obróciła się na pięcie odchodząc. Czarodziej dobrze wiedział, że wprawił kobietę w zakłopotanie więc, po chwili namysłu postanowił zareagować.

- Padma! Może jutro? r11; zawołał za odchodzącą czarownicą. Ta ponownie odwróciła się w stronę Harryr17;ego i uśmiechnęła się sztucznie

- Czemu nie!

Potter pomachał jej na pożegnanie i ruszył w stronę windy prowadzącej na jedną z londyńskich ulic.

Gdy zamknął za sobą szklane drzwi poczuł się bardzo zmęczony. Zamarzył, aby dzisiejszy dzień skończył się jak najszybciej.

(r30;)

- Zawiodłeś mnie, Rookwood. Myślałem, że twoje metody będą bardziej skuteczne, a tymczasem on nadal mi nie uległ... - oczy czarodzieja zwęziły się niebezpiecznie.

- Myślałem, że mam jeszcze trochę czasu... - wyszeptał nerwowo mężczyzna i drgnął lekko.

- Zamilcz! Wydaje mi się, że potrzeba ci nieco pokory. Imperio! - syknął, a oczy Augustusa Rookwood'a zrobiły się puste.

- Jutro jest przesłuchanie...

- Tak, panie...

- Nie przerywaj mi, Crucio! - wysyczał czarodziej, a z różdżki wystrzelił czerwony promień. Zaklęcie ugodziło sługę w pierś, a z jego gardła wydobył się rozpaczliwy okrzyk. Ciało śmierciożercy wygięło się w łuk, kiedy miotał się po podłodze. Gdy zaklęcie ustało, Augustus leżał na podłodze jeszcze kilka chwil próbując złapać oddech, a czarodziej stojący nad nim obrzucił go pogardliwym spojrzeniem i dalej kontynuował swoje rozmyślania.

- Musisz tam być, Rookwood. To doskonała okazja, by zrealizować mój planr30;

- Jak rozkażesz, panier30; r11; wyjąkał czarodziej, usiłując wstać z ziemi.

- Wiesz, co masz zrobić! Najpierw Imperius. - uciął czarnoksiężnik. r11; Nie chcę nawet słyszeć o niepowodzeniu. Jeżeli nie wykonasz mojego rozkazu, będziesz w końcu wiedział, co czują ofiary, gdy pastwi się nad nimi cały Wewnętrzny Krąg...

- Tak, mistrzu.

- A teraz wynoś się jeżeli nie chcesz narazić się na mój gniew r11; powiedział Lord Voldemort, po czym uniósł różdżkę po raz trzeci.

Śmierciożerca powolnym krokiem zmierzał w stronę wyjścia z komnaty, gdy kolejny Cruciatus uderzył w niego, powodując ogromny ból rozchodzący się po całym ciele.

Śmiech Czarnego Pana rozniósł się głośnym echem po ścianach pomieszczenia.

(r30;)

cdn.

P.S Proszę o konstruktywne opinie i przepraszam za te r30 bo wyskakują mi takie znaki, gdy wklejam rozdział.

Edytowane przez Guardian dnia 11-11-2009 17:22

Dodane przez Aaro dnia 27-07-2009 01:42
#2

Część Pierwsza
Plan



Głęboko pod ulicami Londynu rozciągały się kondygnacje korytarzy jednego z najważniejszych gmachów społeczności czarodziejów.

Ministerstwo Magii działało bardzo sprawnie dbając o najwyższe standardy.

Kwatera Główna siły aurorskiej nie odznaczała się niczym szczególnym od każdego innego departamentu. Mahoniowa podłoga lśniła w blasku pochodni oświetlających pomieszczenie. Wszystkie Ściany były prawie niewidoczne, ponieważ ponaklejane wycinki kolejnych wydań Proroka Codziennego zasłaniały niemal każdy ich cal. Twarze smierciożerców z publikacji patrzyły groźnie na przechodzących czarodziejów. Gdzieniegdzie jakiś rozkojarzony auror przewracał opasłe, zakurzone księgi zastanawiając się nad udoskonaleniem taktyki walki ze śmierciożercami. Choć działalność tych drugich drastycznie zmalała w ciągu kilku ostatnich lat, starcia z nimi występowały jednak dosyć często. Zza drzwi opatrzonych tabliczką rStrażnik numer trzyr1; dobiegały ciche szmery. W pomieszczeniu znajdował się młody mężczyzna, który zawzięcie skrobał coś na pergaminie. Na biurku znajdowało się mnóstwo czerwonych teczek, z których wysypywały się dokumenty i zdjęcia. Jedna z teczek, leżąca najbliżej krawędzi blatu przewróciła się z łoskotem. Zdezorientowany czarodziej podniósł ją i otworzył. W środku znajdował się pergamin i cztery magiczne fotografie przedstawiające dostojnego czarodzieja o platynowych włosach. Stał on z dumą wymalowaną na chytrej twarzy, kiedy dwoje czarodziejów ubranych w czarne uniformy z emblematem ministerstwa na piersi machało entuzjastycznie różdżkami rozcinając oba rękawy butelkowo zielonych szat blondyna. Na jednej z rąk widniał znak przedstawiający czaszkę oraz wijącego się wokół niej węża. Strażnik odłożył szybkim ruchem wszystkie fotografie do teczki, a jego uwaga zwróciła się na pergamin.


Raport dwunasty:


Lucjusz Malfoy

Urodzony w 1954 roku. Syn Abraxasr17;a Malfoyr17;a i Vereth Lestrange. Skazany przez najwyższą radę Wizengamotu na dożywotni pobyt w więzieniu dla czarodziejów - Azkabanie. Od ośmiu lat otwarcie uznawał potęgę Tego r11; Którego r11; Imienia r11;Nie r11; Wolno r11; Wymawiać. Brał udział w dewastacji ważnej instytucji magicznej - Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, oraz został oskarżony o zamordowanie trzynastu mugoli r11; siedmiu morderstw nie udowodniono.


Czarodziej odłożył raport, ponieważ od strony drzwi rozległo się ciche pukanie.

- Proszę r11; zawołał. - Do pokoju wszedł wysoki mężczyzna o czarnych, przyprószonych gdzieniegdzie siwizną włosach. Chłopak wstał, zastanawiając się czego może od niego chcieć szef Biura Aurorów

- Dzień dobry. Siadaj Harry.- powiedział Gawain Robards siadając na krześle pod jednym z magicznych okien. Przez chwilę rozglądał się po zawalonym papierami biurze, gdy jego wzrok padł na teczki leżące na biurku Harry'ego. - Ach, te materiały o które prosiłeś.

- Tak panie Robards. Dziękuje bardzo, jutro je oddam.

- Nie ma pospiechu, Harry - nagle spoważniał - Wiesz, przyszedłem tutaj po to, aby porozmawiać o twoich ocenach na Uniwersytecie*. r11; jego niebieskie oczy straciły teraz ten naturalny blask, który widniał w nich gdy z kimś rozmawiał.

Harry spojrzał na aurora zaskoczony - Proszę kontynuować, panie Robards r11; zdobył się na uprzejmy, choć dociekliwy ton.

Gawain zaśmiał się nienaturalnie, nerwowo wstając z krzesła. - Wczoraj profesor Barnes poprosił mnie o rozmowę. Na początku oczywiście, chwalił twoje szybkie postępy w nauce, jednak twierdzi, że twoje zachowanie na zajęciach jest niepokojące. Powiedział mi, że często bywasz rozkojarzony, nerwowy...

- Proszę pana, do czego pan zmierza? Myślałem, że moje wyniki w nauce są satysfakcjonujące... r11; powiedział szybko Harry, lecz auror nie pozwolił mu skończyć.

- Tak, to co mówisz jest prawdą, ale posłuchaj mnie jeszcze przez chwilę. Nie możesz ciągle żyć wspomnieniami, Harry. Powinieneś jak najszybciej zapomnieć o tym, co już się stało. Już nic na to nie poradzisz. Jego już nie ma r11; starał się by jego głos był spokojny, ale Harry szybko wyczuł w nim nutę nagany.

Spojrzał na aurora poirytowany gwałtownie podnosząc się z fotela.

- Już tłumaczyłem to panu, Shackelbotr17;owi i każdemu, kto mnie o to pytał! Voldemort nie umarł, on nawet nie oberwał tą klątwą. To tylko cisza przed burzą. Ministerstwo powinno być gotowe na kolejną wojnę. r11; wysapał Harry nerwowo chodząc po całym biurze. Gawain spojrzał na czarodzieja, jakby przed chwilą wyrosła mu na nosie czyrakobulwa, jednak w porę się opamiętał. Nachmurzył czoło, po czym odpowiedział:

- Chciałem ci tylko przypomnieć z kim rozmawiasz, Potter. Wiadomym jest, że śmierciożercy ostatnimi czasy wzmogli działalność, jednak nie oznacza to, że on żyje. Niedługo zostaniesz aurorem klasy trzeciej, potem jeżeli dobrze pójdzie ci w egzaminach praktycznych, aurorem klasy drugiej i pierwszej. Zadaniami Aurorów jest nie tylko papierkowa robota, przeglądanie więziennych kartotek, czy też modyfikowanie pamięci mugolom, gdy są światkami niefortunnych zdarzeń. Naszym zadaniem jest walka z siłami zła. Od lat uczymy się najtrudniejszych zaklęć defensywnych i ochronnych. Jeden nieprzewidziany ruch różdżki, chwila rozkojarzeniar30;

- Nie ma się czego obawiać r11; uciął zielonooki i podszedł do blatu stolika pakując pergaminy do teczek.

- W przyszłości będziesz aurorem, Harry. Będziesz miał na swoich barkach ogromną odpowiedzialność, jeżeli wiesz o co mi chodzi...- Harry zamarł. Poczuł wściekłość na Gawaina. rJakie on ma prawo do wygadywania takich bzdur?! Tyle razy stawałem oko w oko z Voldemortem. Tyle razy narażałem się na śmiertelne niebezpieczeństwo dla czarodziejskiego świata, a oni ciągle oczekują więcejr1; r11; pomyślał, a jego zadumę przerwało trzaśnięcie drzwiami. Robards wyszedł.

Gdy Harry uspokoił się nieco, schował teczki do torby i skierował się w ciszy do Atrium. Chciał jak najszybciej opuścić Ministerstwo, jednak nie dane mu było długo rozkoszować się ciszą.

- Harry! r11; damski głos sprawił że Potter przystanął. Biegła do niego Padma Patil z Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami.

r11; Tak? r11; zapytał z ciekawością.

r11; Słyszałeś co się dzisiaj stało?

- Niestety nie, byłer30;

- Nastąpił atak na Bradford. Śmierciożercy siali terror w tamtejszym urzędzie miasta. Dzisiaj odbywała się tam konferencja prasowa z nowo wybranym mugolskim premierem. Byli naprawdę agresywni. Rzucili Cruciatusami jak cukierkami w Halloween, a potem jeszcze przywołali smoka. Żmijoząb Peruwiańskir30; W departamencie jest istne piekło. Musimy zidentyfikować hodowlę, w której przebywała bestia, a ponieważ nie pochodzi on z Wielkiej Brytanii, skontaktowaliśmy się z perskim ministerstwem. Nie wiedziałam, że Sam r11; Wiesz r11; Kto miał zwolenników na całyr30;

- Złapali ich? r11; przerwał szybko, wiedząc, że sytuacja wydawała się być poważna.

- Tylko dwóch. Zanim aurorzy rzucili zaklęcia antydeportacyjne większość śmierciożerców uciekła.

- Jakie są straty?

- Czterech mugoli nie żyje, kolejnych dwunastu jest rannych.. r11; powiedziała i nagle niespodziewanie na jej twarzy wymalowało się zakłopotanie.

- Harry, zapomniałabymr30; Minister chce, abyś uczestniczył w przesłuchaniu.

- Dlaczego, przecież nie jestem jak na razie aurorem. Nie widzę powodu, dla którego miałbym uczestniczyć w procesie r11; wymamrotał z niepewną miną i spojrzał pytająco na Padmę.

- Nie wiem, ale przecież wiesz jaki on jest, Harry, a poza tym strasznie się upierał, więc musi to mieć jakiś głębszy cel r11; wyjaśniła Patil. Harry nie podzielał jej zdania, jednak nic nie mówił. Stał i patrzył na speszoną dziewczynę, kiedy ta odezwała się ponownie:

- To co mam mu przekazać?

- Przekaż Shackelbot'owi, że przyjdę. Wiesz może kiedy zaczyna się rozprawa?

- Jutro o dwudziestej pierwszej, w Komnacie Przesłuchań r11; odpowiedziała szybko i dodała r11; Czy miałbyś może ochotę na kawę?

Harry był zdezorientowany. Padma Patil nie grzeszyła rozumem. Nagłą zmianę tematu, zwłaszcza na TAKI każdy uznałby za co najmniej nietaktowne. Spojrzał z głębokim westchnieniem na czarownicę.

- Słuchaj Padma, naprawdę mi przykro, ale nie mam teraz czasu. Muszę dokończyć na jutro mój esej, więcr30;

- Dobrze, nie ma problemu, Harry. To do zobaczenia - rzuciła i obróciła się na pięcie odchodząc. Czarodziej dobrze wiedział, że wprawił kobietę w zakłopotanie więc, po chwili namysłu postanowił zareagować.

- Padma! Może jutro? r11; zawołał za odchodzącą czarownicą. Ta ponownie odwróciła się w stronę Harryr17;ego i uśmiechnęła się sztucznie

- Czemu nie!

Potter pomachał jej na pożegnanie i ruszył w stronę windy prowadzącej na jedną z londyńskich ulic.

Gdy zamknął za sobą szklane drzwi poczuł się bardzo zmęczony. Zamarzył, aby dzisiejszy dzień skończył się jak najszybciej.

(r30;)

- Zawiodłeś mnie, Rookwood. Myślałem, że twoje metody będą bardziej skuteczne, a tymczasem on nadal mi nie uległ... - oczy czarodzieja zwęziły się niebezpiecznie.

- Myślałem, że mam jeszcze trochę czasu... - wyszeptał nerwowo mężczyzna i drgnął lekko.

- Zamilcz! Wydaje mi się, że potrzeba ci nieco pokory. Imperio! - syknął, a oczy Augustusa Rookwood'a zrobiły się puste.

- Jutro jest przesłuchanie...

- Tak, panie...

- Nie przerywaj mi, Crucio! - wysyczał czarodziej, a z różdżki wystrzelił czerwony promień. Zaklęcie ugodziło sługę w pierś, a z jego gardła wydobył się rozpaczliwy okrzyk. Ciało śmierciożercy wygięło się w łuk, kiedy miotał się po podłodze. Gdy zaklęcie ustało, Augustus leżał na podłodze jeszcze kilka chwil próbując złapać oddech, a czarodziej stojący nad nim obrzucił go pogardliwym spojrzeniem i dalej kontynuował swoje rozmyślania.

- Musisz tam być, Rookwood. To doskonała okazja, by zrealizować mój planr30;

- Jak rozkażesz, panier30; r11; wyjąkał czarodziej, usiłując wstać z ziemi.

- Wiesz, co masz zrobić! Najpierw Imperius. - uciął czarnoksiężnik. r11; Nie chcę nawet słyszeć o niepowodzeniu. Jeżeli nie wykonasz mojego rozkazu, będziesz w końcu wiedział, co czują ofiary, gdy pastwi się nad nimi cały Wewnętrzny Krąg...

- Tak, mistrzu.

- A teraz wynoś się jeżeli nie chcesz narazić się na mój gniew r11; powiedział Lord Voldemort, po czym uniósł różdżkę po raz trzeci.

Śmierciożerca powolnym krokiem zmierzał w stronę wyjścia z komnaty, gdy kolejny Cruciatus uderzył w niego, powodując ogromny ból rozchodzący się po całym ciele.

Śmiech Czarnego Pana rozniósł się głośnym echem po ścianach pomieszczenia.

(r30;)

cdn.

P.S Proszę o konstruktywne opinie i przepraszam za te r30 bo wyskakują mi takie znaki, gdy wklejam rozdział.

Dodane przez Mysza Voldemort dnia 28-07-2009 18:25
#3

Bardzo ciekawe, naprawdę. Nie zauważyłam żadnych rażących błędów.

Dobrze by było, jakbyś spróbował coś zrobić z tymi 'r'

Czekam na cd.

Dodane przez Maladie dnia 30-07-2009 22:22
#4

Za to ja dopatrzyłam się kilku błędów:

Prolog


- Zabij! - aksamitne szaty załopotały złowieszczo gdy ten opuścił Wrzeszczącą Chatę.

Powinno być napisane z wielkiej litery

Severus Snape jako jedyny śmierciożerca uczestniczył w tworzeniu magicznej klatki, w której znajdował się wąż.

Brak przecinka w zaznaczonym na czerwono miejscu.

- Deletum roboris!*- czerwony promień zaklęcia wystrzelił w stronę Nagini.

Znowu powinno być z wielkiej litery :D

Przyjaciele spojrzeli na niego ze strachem, ale on spojrzał na nich jakby uspokajająco, po czym skierował się do wyjścia z Wrzeszczącej Chaty.

Powtórzenie

- Harry -zawołała Hermiona, gdy przemierzali tunel - Harry posłuchaj! nie możesz tam iść, Zakon Feniksa będzie walczył, my będziemy walczyć!

Chyba nie muszę tłumaczyć, że nowe zdania rozpoczynamy wielką literą

- Avada Kedavra. - zielone światło zajarzyło się wściekle z końca różdżki Wybrańca.

W zaznaczonym miejscu brakuje kropki i słowo powinno być napisane z dużej litery

Część Pierwsza


Ministerstwo Magii działało bardzo sprawnie, dbając o najwyższe standardy.

Brakuje przecinka, który wstawiłam

- Zawiodłeś mnie, Rookwood. Myślałem, że twoje metody będą bardziej skuteczne, a tymczasem on nadal mi nie uległ... - oczy czarodzieja zwęziły się niebezpiecznie.

I znowu powinno być wielką literą

Było więcej błędów, ale nie chcę Cię dołować. Mógłbyś też coś zrobić z tymi nieszczęsnymi r17, r11 i r30. To ułatwiłoby czytanie i rozumienie tekstu. Opowiadnie jest ciekawe, ma interesującą fabułę i ładny styl. Chętnie przeczytam i pokrytykuję ciąg dalszy...B)

Dodane przez Ressuscitee dnia 30-07-2009 22:58
#5

Anka93 napisał/a:
słowo powinno być napisane z dużej litery


Wcale nie. Nie powinno. Specjalnie sprawdziłam w trzech różnych książkach. Jeśli bohater krzyczy lub zadaje pytanie, a później autor to opisuje, opisu nie rozpoczynamy wielką literą... Tzn. np.:
- Stój! - krzyknął Harry.
A nie:
- Stój! - Krzyknął Harry.

Faktycznie, mógłbyś coś zrobić z tymi r11, r30 itp.

Dodane przez Alae dnia 02-08-2009 18:16
#6

Anka93 napisał/a:
- Avada Kedavra. - zielone światło zajarzyło się wściekle z końca różdżki Wybrańca.


W zaznaczonym miejscu brakuje kropki i słowo powinno być napisane z dużej litery


Ressuscitee napisał/a:
Anka93 napisał/a:
słowo powinno być napisane z dużej litery


Wcale nie. Nie powinno. Specjalnie sprawdziłam w trzech różnych książkach. Jeśli bohater krzyczy lub zadaje pytanie, a później autor to opisuje, opisu nie rozpoczynamy wielką literą... Tzn. np.:
- Stój! - krzyknął Harry.
A nie:
- Stój! - Krzyknął Harry.


Nie wprowadzaj chłopaka w błąd. W miejscu zaznaczanym przez Ankę jak najbardziej powinna być wielka litera i kropka. Ponieważ "wypowiedź" narratora nie odnosi się do sposobu w jaki ktoś, coś powiedział, np. krzyknął, szepnął, warknął, wycharczał. Przykład podany przez ciebie jest poprawny, ponieważ wtręt narratorski dotyczy sposobu wypowiedzenia "Stój". Zasady zapisywania dialogów są następujące:

1. Notka narratorska odnosi się bezpośrednio do sposobu w jaki ktoś coś powiedział. Dialogu nie kończymy kropką i notkę rozpoczynamy małą literą, kończymy kropką;
- Usiądź - powiedział/jęknął/mruknął/powiedział stanowczo.;
- Usiądź! - krzyknął.;
- Usiądziesz? - zapytał.

2. Notka narratorska nie dotyczy sposobu wypowiedzenia kwestii bohatera, więc
- Wybieraj! - W jego dłoni..
- Wybieraj. - W jego dłoni...
- Wybierasz? - W jego dłoni...
wypowiedź kończymy kropką (innym znakiem), notkę rozpoczynamy wielką literą, kończymy kropką.

3. Notka przerywa wypowiedź bohatera, zwykle jest krótka.
- Wybieraj - sapnął - albo on, albo ja.
rozpoczynamy małą literą, nie kończymy kropką.

4. Wypowiedź bohatera kończy się kropką, gdy notkę zaczyna imię:
- Nie wiedziałem. - Ron odwrócił się. - A ty?

Jasne?

Samo opowiadanie skomentuję za chwilkę, jak tylko skończę przeglądać forum po nieobecności.
Jeszcze tu wrócę!

Edytowane przez Alae dnia 02-08-2009 18:16

Dodane przez bwbasia12 dnia 08-08-2009 12:27
#7

Baardzo fajny ten fick.
Zauważyłam parę błędów, więc znajdź sobie betę.
Pomysł i wenę masz, to widać słychać i czuć ;).
Czekam na cd.

Dodane przez Czarodziejka dnia 02-06-2011 12:01
#8

Fajne, ciekawe opowiadanie, jednak trochę nie podobało mi się, że początek jest ściągnięty z 7 części, ale mogę to wybaczyć.
Jednak nie podoba mi się ten fragment:

[quote]Aaro napisał/a:
- Proszę r11; zawołał. - Do pokoju wszedł wysoki mężczyzna o czarnych, przyprószonych gdzieniegdzie siwizną włosach. Chłopak wstał, zastanawiając się czego może od niego chcieć szef Biura Aurorów

- Dzień dobry. Siadaj Harry.- powiedział Gawain Robards siadając na krześle pod jednym z magicznych okien. Przez chwilę rozglądał się po zawalonym papierami biurze, gdy jego wzrok padł na teczki leżące na biurku Harry'ego. - Ach, te materiały o które prosiłeś.


Musiałam go przeczytać kilka razy, nim zrozumiałam, kto jest kim i do kogo mówi.
Ale ogólnie nie jest źle.

Edytowane przez Czarodziejka dnia 02-06-2011 12:02

Dodane przez SevLily35 dnia 02-06-2011 12:06
#9

Bardzo fajne, W. Ta część ze Snape'em... super, tak naprawdę mogłoby być.

Dodane przez Lily Granger dnia 01-08-2011 19:39
#10

Super :D
Uwielbiam to <3

Dodane przez Miss Granger dnia 01-08-2011 20:51
#11

Bardzo fajne. Czekam na ciąg dalszy.
A za całość daję P

Dodane przez Spinnet dnia 01-08-2011 22:08
#12

Mi się bardzo podoba. Błędy mi nie przeszkadzają i ja również sprawdziłam w książce i zgadzam się z Ressuscitee, że nie powinno tam byc kropki i nie powinno byc z dużej litery. Troszke mi przeszkadzało to r coś tam ale daje wybitny ;)

Dodane przez Ressuscitee dnia 05-08-2011 00:39
#13

!Alae, po dwóch latach przeczytałam Twoją odpowiedź na mój post :). Co prawda dziś znam już tę zasadę, jednak gratuluję przejrzystego wyjaśnienia.

Dodane przez Seva dnia 02-12-2011 17:37
#14

Ile jest tych pomysłów, żeby zmienić troszkę książkę :P Ale Twój Mi się szczególnie podoba :)
Piszesz bardzo fajnie, nie zanudzasz niczym - opowiadasz zgrabnie, ładnie i na temat xd
Tylko że robisz dużo błędów (których nie chce mi się wymieniać xd)
no i te "erki":
Czarny Pan ich wzywałr30;

potęgę Tego r11; Którego r11; Imienia r11;Nie r11; Wolno r11;

mugoli r11;

- Proszę r11; zawołał. -

r11; jego niebieskie oczy

r11; powiedział szybko Harry, lecz auror nie pozwolił mu skończyć.

Dałam tylko parę, bo masz tego mnóstwo :P

Edytowane przez Seva dnia 02-12-2011 17:38