Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Ginny Weasley

Dodane przez Raksha dnia 07-08-2011 23:50
#77

Nie. Znoszę.
Poważnie, czemu prawie w każdej serii znajdzie się taka mała wredna Mary Sue? Czemu zawsze podrywa głównego bohatera, i, oh, oczywiście jej się to udaje, niszcząc przy tym jakże-cudowne-pairingi-typu-główny-bohater-i-jego-najlepszy-przyjaciel-lub-rywal? Czemu zawsze jest bliska śmierci, jednak nie umiera, a jej potencjalnego mordercę ktoś chwilę później zabija/obija? Ginny, oficjalnie dołączyłaś do grona innych Mary Sue. Zaprzyjaźnij się z Xion, Kwiaciarką z ff7 (hah, wciąż to ciągnę xD), Hinatą i innymi.
A teraz poważniej (huh? Toż byłam śmiertelnie poważna...). Ginny denerwowała mnie od samego początku. Tak, już na peronie. Skojarzyła mi się z małym, wkurzającym dzieckiem. Nie znoszę dzieci. Potem 'Komnata' - już w księgarni wpieprza się w rozmowę z Draco. Wredna glista jest praktycznie sprawcą tego.. wszystkiego, co się działo w drugiej klasie. I jeszcze trzeba ją ratować, pffff. Jakby to zależało ode mnie, to bym ją dziabnęła tym kłem bazyliszka "przez przypadek nie trafiając w dziennik". Oczywiście przez całą drugą książkę musi być potwornie denerwującym fangirlem, który się nawet nie potrafi odezwać przy Harrym. Oczywiście na końcu jest oh-jakże-biednym-dzieciątkiem-wrednie-wykorzystanym-przez-bardzo-złego-i-niedobrego-pana. Następnie OCZYWIŚCIE zaprzyjaźnia się z głównym trio, niby odko****e się w Harrym, żeby potem OCZYWIŚCIE znów się w nim zakochać i stworzyć cudowną parę, przy której ptaszki śpiewają i świeci słoneczko, po drodze puszczając się z połową Hogwartu (ta druga połowa to oczywiście dziewczyny). Dobra, wiem, nie było tak różowo. Oczywiście musiała tez być bardzo dramatycznie porzucona przez głównego bohatera, który z powiewającą peleryną idzie walczyć z Darth Va... Voldemortem znaczy się. Oczywiście świetnie to znosi, jest twardą, dzielną dziewczyną, to Harry powinien się wstydzić. Przy okazji panienka Weasley świetnie się też pojedynkuje, a jak. I świetnie lata na miotle. I wszystko robi świetnie, o więcej szczegółów pytajcie Michaela/Deana/Harry'ego/resztę męskiego grona. Cudowna dziewczynka, idzie na bal z biednym Nevillem, którego nikt nie chciał. Dzielna dziewczynka, przyłącza się do GD/DA i walczy w Departamencie. POTWORNIE SZCZĘŚLIWA dziewczynka, unika morderczych zaklęć Belli, przez co oczywiście jej równie dzielna mamuśka zabija panią Lestrange.

Podsumowując (geez, czytałeś/aś to całe? Gratulacje, jutro Twój mózg zawita na półce najbliższego spożywczaka w postaci ogórków lub kiszonej kapusty, ewentualnie zostanie skurczony i opchnięty jako orzeszek włoski. Dziękujemy za skorzystanie z naszych usług.) - nie cierpię Ginny i uważam ją za skończoną Mary Sue. Taak, wystarczy ty przeczytać i nie odmóżdżać się czytając moje wypociny pisane pod wpływem jakże silnego uczucia zwanego nienawiścią. Dziękuję, dobranoc.

Ekhm... co jest złego w "odko****e"? Ech, jakbym nie wiedziała..

Edytowane przez Raksha dnia 07-08-2011 23:54