Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ][T] Remembering Me

Dodane przez Tacita dnia 19-06-2009 21:11
#3

Dzięki za wytknięcie mi błędów, na to zresztą liczyłam. :) Jeden fragment chyba rzeczywiście zjadłam, masz rację. Eventually tak naprawdę nie sprawdziłam, i rzeczywiście aby zaoszczędzić sobie kłopotu, przetłumaczyłam na logikę, czyli jak mi brzmi tak idzie w tekst ;) Postaram się nie popełnić więcej tego błędu.

Wiem, że tłumaczenie nie jest lekkie i płynne. Kurcze, jak to pięknie po angielsku brzmi, ale jeżeli chcesz to przetłumaczyć na polski, nagle zdania wydają się pokraczne i sztywne w pewien sposób.

Problem w tym, że za bardzo trzymam się oryginału, szyku zdań itp. Mam nadzieję, że z rozdziału na rozdział uda mi się uzyskać tę płynność o której wspomniałaś.

Dziękuję serdecznie, wiem że jeszcze daleko mi do ideału ale będę się starała.

A krytyka zawsze jest mile widziana :)


------------------------------------------

Uff... drugi rozdział skończony. Mam nadzieję, że wypadł lepiej niż poprzedni. Starałam się pozbyć sztywności, ale pewnie i tak gdzieś się przyczaiły. Potrzebuję bety, zdecydowanie. Jeżeli ktoś zna się na betowaniu i potrafi to dobrze robić, kładę nacisk na dobrze robić, to zapraszam serdecznie do współpracy. :)

Miłej lektury, niedługo rozdział trzeci - Pytania.

Jakoś idzie, obym tylko nie straciła zapału :)



REMEMBRING ME


02. To zamek!

Kiedy przybyli na miejsce, natychmiast pospieszyła do nich Pani Pomfrey. W dłoniach trzymała małą filiżankę i wyglądała na raczej zmęczoną.
- Albusie, zrobiłam jak kazałeś, ale nie mogę go uspokoić.
Odsunęła się na bok i jej spojrzenie zawędrowało do łóżka, które zajmował Harry. Klęczał, opierając się o tylną część łóżka. Z nosem przyklejonym do szyby i okularami lekko przekrzywionymi wyglądał przez okno.
Pani Pomfrey westchnęła i odwróciła się z powrotem ku dwóm przybyszom.
- Chce wiedzieć gdzie jest r11; powiedziała miękko - i... pytał o swoich rodziców. Próbowałam go uspokoić i przekonać, żeby się położył i wypoczął, ale...
- Nie może - dokończył przytakując Dumbledore, i jednocześnie obserwował klęczącego chłopca.
Położył rękę na jej ramieniu i skierował się w stronę Harryr17;ego.
- Harry? - zapytał łagodnie, zbliżając się ze złożonymi przed sobą dłońmi. Poppy była tuż za nim.
Harry obrócił się słysząc głos Dumbledorer17;a i śledził wzrokiem zbliżającego się mężczyznę. Usiadł na piętach zagryzając dolną wargę.
- Nie jesteś zmęczony? - zapytał Dumbledore, stając obok łóżka.
Chłopiec obserwował go przez chwilę, po czym wzniósł oczy ku jego twarzy.
- Gdzie jestem? - zapytał Harry po chwili krótkiej ciszy.
- Mówiłem ci, jesteś w szkole - odpowiedział spokojnie Dumbledore.
- Ale... gdzie? - zapytał jeszcze raz chłopiec.
- Co masz na myśli? - rzekł Dumbledore, pochylając się nieznacznie.
- To wygląda na zamek! - wydusił z siebie Harry, jeszcze raz obracając głowę w stronę okna.
- Tak, to bardzo stara szkoła, Harry - odpowiedział łagodnie dyrektor.
Harry odwrócił się od okna i zaczął pocierać dłońmi oczy.
- To musi być trudne i wydawać ci się skomplikowane - ciągnął dalej Dumbledore - Myślę, że jesteś zmęczony i potrzebujesz snu. Porozmawiamy jutro, dobrze? - odwrócił się do Pani Pomfrey, wziął z jej rąk małą filiżankę i podał Harryr17;emu.
- Wypij to, pomoże ci się zrelaksować i usnąć.
- Nie, nie chcę - powiedział zdecydowanie Harry przerywając ciszę - Nie chcę spać, chcę zobaczyć gdzie jestem! - nagle uniósł się na nogi i wyglądał jakby miał zaraz skoczyć z łóżka, ale Dumbledore stanął bezpośrednio przed nim.
- Harry, musisz teraz zostać tutaj - powiedział łagodnie, lecz tonem autorytetu. Wręczył naczynie Pani Pomfrey.
- Nie chcę. Nie wiem nawet kim jesteś i... i... chcę do mamy i taty. Muszą gdzieś tu być r11; głos Harryr17;ego podniósł się o kilka decybeli - Dlaczego ich tu nie ma, skoro jestem ranny?
Pani Pomfrey poruszyła się niespokojnie.
- Nie byłam pewna, Albusie - powiedziała mu miękko.
- W porządku, Poppy, dobrze postąpiłaś - odpowiedział spokojnie dyrektor nie zdejmując oczu z Harryr17;ego.
Harry usiadł spoglądając na nich obojga, jego zielone oczy zaczęły napełniać się łzami. Twarz zakrył dłońmi. Kim są ci ludzie? Dlaczego nic mu nie mówią? Rozmawiają tak, jakby jego tam nie było! Był zmęczony i zdezorientowany, w dodatku bolała go głowa.
- Chcę do mamy i taty - wybełkotał. Mimo, że ich nie pamiętał ani nawet nie wiedział jak wyglądają był pewien, że gdyby ich zobaczył, natychmiast wszystko by sobie przypomniał! Wszyscy mieli rodziców, prawda? I on chciał swoich.
Nad głową słyszał szepty, lecz kiedy nikt nie odpowiedział, wyskoczył nagle z łóżka i wyminął srebrzystobrodego mężczyznę, tak naprawdę nie wiedząc co robi, ale pragnąc uciec od nich jak najdalej.
- Znajdę ich! Chcę do mamy! - zawołał Harry, jego głos niósł się pośród płaczu. Skierował się w stronę drzwi, mimo że nie miał pojęcia dokąd idzie. Ręka złapała jego łokieć i przytrzymała go w miejscu.
- Nie, Harry. Musisz mi zaufać i zostać tutaj - powiedział Dumbledore, nadal używając niskiego i spokojnego tonu, jednak jego uchwyt był pewny.
Harry spojrzał na starszego mężczyznę; twarz miał przyjazną i troskliwą, a niebieskie oczy wydawały się do niego migotać. Ale nie mógł mu ufać, nie znał go!
- Nie, nie zostanę! Proszę, puść mnie! - zawołał głośniej, próbując wyszarpać rękę, podczas gdy łzy spływały otwarcie po jego policzkach.
- Harry, posłuchaj mnie - Dumbledore podniósł głos, aby zagłuszyć Harryr17;ego r11; Proszę, uspokój się. Pomożemy ci, obiecuję. Nic cię tutaj nie skrzywdzi.
- Nie! Nie znam cię - zawołał chłopiec, nadal szarpiąc z całej siły, choć w tym momencie nie miał jej za wiele - Chcę iść, prooooszę. Nie chcę tu zostać. Nie znam was... chcę do mamy i taty! - kontynuował prawie krzycząc i wprowadzając się w histerię. Nadal mocował się z ręką Dumbledorer17;a, próbując rozluźnić uścisk.
- Panie Potter, natychmiast się uspokój! - nowy głos zabrzmiał autorytatywnie, przebijając się przez ogłuszający hałas.
Jakby ktoś nagle wcisnął przełącznik; Harry mimowolnie wystraszył się niespodziewanego rozkazu, natychmiast uspokajając się, jedynie oddychając ciężko od szamotaniny. Wzrokiem wybadał pomieszczenie, podczas gdy Dumbledore nadal trzymał jego ramię. Wysoki, szczupły, czarnowłosy mężczyzna odziany od stóp po głowę w czarne niczym smoła szaty ruszył od progu, gdzie Harry wcześniej go nie spostrzegł. Na twarzy nosił charakterystyczny, zdeterminowany wyraz.
- Natychmiast się uspokoisz! - nakazał po raz drugi, zbliżając się i stając kilka stóp od Harryr17;ego - Odwróć się i posadź swoje siedzenie z powrotem na łóżku, i to już.
- Snape! - wypalił nagle Harry bezmyślnie. Słowo pojawiło się w jego głowie i jakoś pasowało.
Ciemnowłosy mężczyzna wydawał się przez chwilę zaskoczony, zaraz jednak zmarszczył czoło i powiedział:
- Pan albo Profesor dla ciebie, młody człowieku. Siadaj! - odpowiedział Snape, szybko odzyskując rezon i wskazując długim, smukłym palcem w stronę łóżka Harryr17;ego.
Harry stał przez kilka chwil bez ruchu, milcząc, po czym nie rozumiejąc tak naprawdę dlaczego, posłuchał; ocierając oczy i pociągając po drodze nosem. Nie wiedział dlaczego usłuchał z taką łatwością, ale było coś w tym wysokim, szczupłym mężczyźnie, coś znajomego w pewien sposób. Wycofał się, Dumbledore puścił jego ramię, i usiadł cicho na łóżku. Szeroko otwartymi, zaczerwienionymi oczyma wpatrywał się cały czas w Snaper17;a.
Snape skrzyżował ręce, wyglądając na usatysfakcjonowanego. Widząc, że Harry słucha, skierował wzrok na Dumbledorer17;a.
- Harry - zaczął powoli dyrektor - rozpoznajesz tego mężczyznę? Wiesz kim jest?
Snape zmarszczył czoło słysząc pytanie Dumbledorer17;a, a widok błysku w oczach dyrektora, gdy ten zadawał pytanie, zdenerwował go.
- Hmm, raczej nie - wymamrotał Harry, czując się teraz oszołomiony, że wypaplał to dość nieznajome, ale mimo wszystko w jakiś sposób jednak znajome, imię - Znaczy, nie wiem kim on jest ale... jakoś wiem.
- Co to ma niby znaczyć, Potter? - zapytał ostro Snape, bardziej rozsierdzony wyrazem twarzy Dumbledorer17;a niż przez Pottera.
- Tak jakby, o tutaj - spróbował jeszcze raz Harry, przykładając dłoń do piersi.
- Masz na myśli uczucie? - zaoferował Dumbledore, widząc jak chłopiec marszczy się w koncentracji.
- Chyba tak - przytaknął Harry.
- Jaki rodzaj uczucia? - naciskał dyrektor ku zmartwieniu Snaper17;a. Po chwili Harry wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Po prostu jest znajome.
- To bardzo interesujące - skwitował Dumbledore rozbawionym tonem.
- Dyrektorze - wtrącił zirytowany Snape - Może byłoby roztropniej...
- Abyś został przez chwilę i porozmawiał z Harrym?... Tak, myślę, że to świetny pomysł, Severusie! W końcu Poppy mówiła wcześniej, że Harry potrzebuje jeden mały bodziec, który pobudziłby jego pamięć - okazuje się, że to ty jesteś tym bodźcem! - stwierdził Dumbledore z wyraźną uciechą.
Ręce Mistrza Eliksirów natychmiast opadły a palce to zaciskały się, to rozluźniały na przemian.
- Zamierzałem powiedzieć, że być może byłoby roztropniej, gdyby Pan Potter zażył teraz środek uspokajający.
- Poppy? - Dumbledore uśmiechał się.
- Tak, myślę, że to dobry pomysł. Już wystarczająco dużo wydarzyło się tego popołudnia i powinien przyzwoicie wypocząć - odpowiedziała zaraz, jednak zamiast wręczyć buteleczkę Harryr17;emu, podsunęła ją Snaper17;owi.
Ten spojrzał jedynie i wykrzywił usta.
- Dlaczego mi to dajesz? To chłopiec tego potrzebuje.
- Tak i pewnie mógłbyś się tym zająć, Severusie, w końcu masz nad nim większą kontrolę niż my - Pani Pomfrey wytłumaczyła sztywno, choć była także rozbawiona.
- Tylko dlatego, że nie jestem osobą, która toleruje nonsensy. Chłopak potrzebuje, żeby nim pokierować. Powinien wiedzieć czego się od niego oczekuje - oznajmił prędko Snape.
- Tak, zgadzam się całkowicie, Severusie - odpowiedziała podsuwając buteleczkę bliżej w kierunku jego rąk.
Snape westchnął przejmująco i pochwycił naczynie powodując, że jego zawartość zakołysała się gwałtownie.
- Panie Potter, ten lek pomoże panu zrelaksować się i lepiej spać.
- Nie chcę spać - powiedział szybko Harry, nagle przypominając sobie co zamierzał zaraz przed tym, jak pojawił się ten mężczyzna.
- Jesteś zmęczony i oszołomiony. Odpowiemy na twoje pytania jutro, nie wcześniej r11; rzekł z naciskiem Snape - A teraz kładź się do łóżka i wypij to - ciągnął tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Harry zawahał się na brzegu łóżka, obserwując twarz Snaper17;a w poszukiwaniu jakiegoś znaku, sam nie wiedział jakiego dokładnie, ale to co znalazł, to zdecydowanie i nieugiętość w jego rysach.
Powoli wsunął się z powrotem pod pościel, kompletnie nie wiedząc dlaczego czuł się zobowiązany słuchać tego mężczyzny, i przyłożył naczynie do ust.
- Ma dziwny zapach! - zauważył, marszcząc nos.
- Po prostu wypij, szybko - poinstruował ostro Mistrz Eliksirów.
Kiedy chłopiec już przełknął (i skończył krztusić się nieprzyjemnym smakiem) Snape zabrał pustą buteleczkę z jego rąk i odstąpił. Powieki Harryr17;ego zaczęły gwałtownie opadać.
- Severusie, moglibyśmy zamienić słówko, i ty Poppy? - zapytał cicho Dumbledore, kiedy chłopiec wtulił twarz w poduszkę i westchnął.
Dyrektor ruszył w kierunku gabinetu Pani Pomfrey zanim Snape mógł odpowiedzieć i Mistrz Eliksirów nie miał większego wyboru jak podążyć za nim.

***

- Powinien spać do rana - oznajmiła Pani Pomfrey, zamykając drzwi i odwracając się w kierunku Dumbledorer17;a i Snaper17;a. Oboje stali po jednej stronie biurka, nosząc na twarzach rózne emocje.
- Wtedy będziemy musieli zacząć mu wyjaśniać - odpowiedział dyrektor - Severusie, to ważne, abyś był przy mnie kiedy będę to robił.
- Dlaczego? - zapytał ostro Snape.
- Och, daj spokój Severusie, na pewno widzisz co się dzieje - Dumbledore westchnął - Jesteś osobą, z którą Harry czuje pewne powiązanie. I tutaj rozpoczyna się jego powrót do zdrowia.
- To niekoniecznie muszę być ja - powiedział prędko Mistrz Eliksirów - Nie widział nikogo innego... przyjaciół na przykład... oni również mogą wydać mu się znajomi.
- Być może, jednakże Harry nie będzie mógł zostać z nimi podczas wakacji, Severusie. Jestem teraz pewny bardziej niż przedtem, że jesteś właściwą osobą, która pomoże Harryr17;emu ozdrowieć i przywróci go do porządku. Będzie gotowy na rozpoczęcie nowego roku.
- Albus ma rację, Severusie - powiedziała pomocnie Pani Pomfrey - Fakt, że od razu znał twoje imię, kiedy cię zobaczył oznacza, że jest to ogromny start w jego rekonwalescencji.
Snape zaczął kręcić głową. Otworzył usta, by przemówić, ale Dumbledore go uprzedził.
- Severusie, chłopiec potrzebuje kogoś przy sobie, albo przynajmniej kogoś kto miałby go cały czas na oku w tym momencie. Kogoś, kto poradzi sobie z jego przypadkowym wyzwoleniem magii, które bez wątpienia kiedyś nastąpi. Naucz go jak panować nad magią i pomóż mu odzyskać pamięć. Z pomocą terapii i eliksirów - powiedział z naciskiem.
- Pani Pomfrey, jesteś utalentowanym lekarzem i równie dobrze warzysz eliksiry - zaczął Snape, zwracając się w jej kierunku.
- Nawet nie jestem blisko twoich standardów, Severusie, i będąc szczerą, nie jestem już taka młoda. Harry jest dzieckiem, nie jestem w stanie nadążać za jedenastolatkiem przez sześć tygodni!
Snape wziął głęboki oddech, niemal widział jak jego plany na tegoroczne wakacje legają w gruzach.
- Severusie, pamiętasz na co się zgodziłeś dziesięć lat temu? - wyszeptał Dumbledore. Poppy spojrzała po nich, marszcząc czoło.
- Oczywiście, że pamiętam! - splunął Snape. Poppy wystraszyła się tym wybuchem, ale dyrektor patrzył tylko spokojnie na Mistrza Eliksirów, który stał z zaciśniętymi ustami.
Dubledore czekał...
- Bardzo dobrze - wymamrotał w końcu Snape przez zaciśnięte zęby - Jeżeli nie ma innego wyjścia, to zrobię jak każesz, dyrektorze. Jednakże, musisz wytłumaczyć mu wszystko zanim opuści zamek; magię, Hogwart i rodziców. Wszystko.
- Oczywiście, Severusie - przytaknął z przekonaniem Dumbledore.
- I jeśli mam to zrobić, zrobię to na swój sposób - oznajmił Snape - Tak, pomogę mu odzyskać pamięć i kontrolę nad swoją magią, ale jeśli ma być pod moją opieką i dyrektywą przez następne sześć tygodni, chcę całkowitej kurateli. Potter nie znalazłby się w tej sytuacji gdyby nie jego lekkomyślność. Jego impulsywne zachowanie musi zostać skorygowane albo wydarzy się to jeszcze raz.
W oczach Dumbledore znów zagościły iskierki.
- Jeśli dobrze zrozumiałem, Severusie, pragniesz wziąć Harryr17;ego... pod swoje skrzydła?
- Dyrektorze, sam powiedziałeś, że jego zachowanie nie było właściwe. Chłopak potrzebuje czegoś solidnego w życiu, dyscypliny.
- Tak, zgadzam się z tobą, Severusie - przytaknął Dumbledore - zwłaszcza teraz. Jak dokładnie zamierzasz to osiągnąć?
- Pan Potter potrzebuje, żeby go nauczyć życia według ustalonych reguł, nie zaś według widzimisię, robiąc to co mu się żywnie podoba i kiedy mu się podoba.
- Ach tak? - Dumbledore uniósł w rozbawieniu brwi.
- Myślę, że wiesz jaki mam do tego stosunek, dyrektorze?
- Tak, wiem.
- Więc jeśli nie zgadzasz się z moimi metodami dotyczącymi Pana Złotego Chłopca Pottera, to jest mi bardzo przykro, ale nie licz na moją pomoc - skończył gładko Snape.
- Wręcz przeciwnie, Severusie, uważam że jesteś idealną osobą dla Harryr17;ego. Już teraz jego życie otacza zbyt dużo niejasności. Potrzebuje konsekwencji i kogoś, kto by nim pokierował. Masz moje pozwolenie, aby działać tak, jak uznasz to za stosowne.
Snape skinął krótko - W takim razie zgoda.
- Cieszę się słysząc to, mój chłopcze. Myślę, że to będzie bardzo dobre doświadczenia dla was obojga - uśmiechnął się.
- Będę potrzebował kilku dni, aby zabezpieczyć dom przed Potterem - kontynuował Snape ignorując komentarz dyrektora.
- Oczywiście, nie musisz się spieszyć przed końcem roku. Ważne, abyś był gotowy zabrać Harryr17;ego w czwartek, po pożegnalnej uczcie.
- Jeśli to wszystko, dyrektorze, muszę zaplanować kilka rzeczy - oznajmił rzeczowo Snape i ruszył w kierunku drzwi.
- Ach, Severusie - zawołał za nim Dumbledore. Snape zatrzymał się i powoli odwrócił - Nadal pragnę, abyś był obecny przy jutrzejszej rozmowie z Harrym.
Snape potaknął krótko, a następnie wyszedł z trzaskiem zamykając za sobą drzwi.


c.d.n

Edytowane przez Tacita dnia 20-06-2009 08:35