Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ][T] Remembering Me

Dodane przez Tacita dnia 17-06-2009 22:10
#1

Stało się! Pierwszy rozdział już przetłumaczony! Jest to moje pierwsze tłumaczenie i muszę przyznać nie jest to łatwa robota, ale jakoś się udało. Przepraszam za wszelkie zgrzyty i rnienaturalizmyr1; w tekście, ale muszę się przyzwyczaić do tłumaczenia w taki sposób, aby niekoniecznie trzymać się sztywno oryginału. Myślę, że z czasem będzie coraz lepiej. Miłej lektury i pozdrawiam :D

Tytuł: Remembering Me
Autor: truckles
Link do oryginału: http://www.fanfiction.net/s/4615477/1/Remembering_Me
Tłumaczenie: Tacita
Zgoda autorki: JEST :D
Streszczenie:
Podczas próby ocalenia kamienia filozoficznego i potyczki z Voldemortem, Harry traci przytomność. Po przebudzeniu nie pamięta kim jest, a także swoich zdolności magicznych. Snape niechętnie bierze na siebie brzemię przywrócenia jego pamięci i magii do porządku. W trakcie, dokonuje zaskakujących odkryć.


REMEMBRING ME

1. Przebudzenie

Harry poruszył nogami pod kołdrą, jego powieki zatrzepotały zanim wziął głęboki oddech i westchnął ciężko. Nieświadomie podniósł rękę do głowy, skąd promieniował tępy pulsujący ból, a wszystko wydawało się mgliste. Otworzył oczy i zamrugał w kontakcie z oślepiającym światłem, sączącym się z pobliskiego okna.

- Ach, jak dobrze, że się obudziłeś, chłopcze - głęboki głos poniósł się echem i Harry, starając się skoncentrować wzrok , odwrócił głowę w kierunku, z którego dochodził dźwięk.

Dumbledore uśmiechnął się ciepło i powoli skierował się w jego stronę. Ręce miał złożone przed sobą, palce splecione, zaś w oczach iskierki. Zza niego wyszła Pani Pomfrey i widząc, że Harry się obudził, zdecydowanie ruszyła w jego stronę. Zanim się zorientował, położyła rękę na jego czole, wbijając go głębiej w poduszkę.

- Panie Potter, nareszcie! - powiedziała rzeczowym tonem. - Jak się czujesz, młody człowieku?

Harry patrzył tępo na oboje, próbując wyprzeć niewyraźną mgłę, która spowijała każdą racjonalną myśl.

- Głowa mnie boli - odpowiedział automatycznie.
Pani Pomfrey pochyliła się niżej aby spojrzeć mu w oczy.
- Ile palców? - zapytała nagle, trzymając w górze dłoń. Harry skierował wzrok na palce, jego umysł nadal był wypełniony bezładnymi myślami.

- Trzy? - odpowiedział, brzmiąc bardzo niepewnie. Pani Pomfrey jednakże skinęła krótko głową i wyprostowała się.

- Za moment przyniosę ci coś na głowę.

Dumbledore uśmiechnął się i usiadł na brzegu łóżka, spoglądając na Harryr17;ego.

- Harry, jesteś naprawdę bardzo dzielny, chłopcze. Być może nieco pochopny, ale niemniej odważny - pochylił się bliżej i położył rękę na głowie Harryr17;ego. - Dobrze się spisałeś - powiedział niemal szeptem.

Harry spojrzał na niego oczyma, które wydawały się już mniej zamglone. Zaczynał odzyskiwać koncentrację i wszystko stawało się bardziej wyraziste.

- Co zrobiłem? - zapytał, zanim w ogóle zdążył o tym pomyśleć.

- Odzyskałeś kamień, Harry. Tak jak myślałem, lustro świetnie poradziło sobie z jego ochroną. Tylko ci, którzy nie pragnęli użyć kamienia, lecz chronić go, mogli je dostać. I, oczywiście, ty jesteś tą osobą - Dumbledore uśmiechnął się, mówiąc niskim, delikatnym tonem.

Harry spojrzał na Madam Pomfrey, potem znów na Dumbledorer17;a, jego twarz zmarszczona w taki sposób, jakby właśnie rozwiązywał jeden z najtrudniejszych problemów sztuki warzenia eliksirów.

- O czym pan mówi? Jaki kamień?

Jego serce zaczęło bić szybciej i nagle poczuł ściskające go w piersi uczucie paniki.

Gdzie był? Kim byli ci ludzie? Nie rozpoznawał żadnego z nich, żadne imiona nie przychodziły mu do głowy. Nie znał ich... prawda?

- Kim jesteście? - zapytał, nagle siadając wyżej i powodując, że zakręciło mu się w głowie. Okryte kocem nogi przyciągnął dla bezpieczeństwa do piersi.

Starszy mężczyzna z półksiężycowatymi okularami i noszący długą, srebrzystą brodę spojrzał na energicznie wyglądającą kobietę i następnie powrócił wzrokiem do Harryr17;ego. Pochylił się troszeczkę, aby ich oczy mogły się spotkać.

- Możesz mi powiedzieć jak się nazywasz, dziecko? - mężczyzna zapytał delikatnie.

To było dziwne pytanie. Oczywiście, że potrafił! Miał na imię...
Koncentracja Harryr17;ego zamieniła się w panikę w przeciągu kilku sekund. Starszy mężczyzna westchnął nieznacznie i opuścił wzrok.

- Wiem kim jestem! - powiedział desperacko Harry widząc zachowanie mężczyzny. - Jestem... dlaczego nie znam swojego imienia? - wykrzyknął. Będąc na granicy płaczu, przeczołgał się w kierunku zagłówka łóżka w przerażeniu.

Okna zaczęły nagle szczękać w swoich ramach a małe naczynie obok łóżka pękło powodując, że woda wysączyła się tworząc małą, ale powiększającą się kałużę.

- Dyrektorze - zwróciła uwagę kobieta ale mężczyzna wzniósł tylko rękę, wzroku nie spuszczając z Harryr17;ego.

- Ciiiii, musisz spróbować się uspokoić, dziecko r11; powiedział łagodnie - Spodziewaliśmy się tego - spojrzał krótko na kobietę przy jego boku.

- Dość paskudnie uderzyłeś się w głowę, Harry. Zrobiłeś coś naprawdę odważnego...

- Ale niemądrego - wtrąciła szybko kobieta.

- ... i straciłeś przytomność - kontynuował mężczyzna - Zastanawialiśmy się czy to przypadkiem nie spowoduje tymczasowej utraty pamięci i okazuje się, że mieliśmy rację. Przysuń się, dziecko, nikt cię nie skrzywdzi.

- Powie... powiedziałeś Harry? - Harry wyszeptał słabo po dłuższej chwili.

Starszy mężczyzna uśmiechnął się ciepło.

- Tak, nazywasz się Harry James Potter. Masz jedenaście lat i w tym momencie znajdujesz się w szpitalu w... szkole.

Harry spojrzał na jego szaty w purpurowe gwiazdy i przełknął.

- A ty kim jesteś? - zapytał miękko, patrząc na wzór.

- Albus Dumbledore, jestem tutaj dyrektorem, a to - powiedział, machając ręką w kierunku kobiety obok - jest Pani Pomfrey, siostra przełożona. Opiekowała się tobą przez cały ten czas.

Srebrzystobrody mężczyzna pochylił się troszeczkę i Harry powoli wycofał się ze swojej pozycji, przysuwając się ułamek bliżej do niego.

- Pamiętasz cokolwiek o nas, o szkole? - mężczyzna zapytał.

Harry zmrużył oczy i wstrzymał oddech, desperacko starając sobie poradzić z sytuacją, ale nic nie pasowało ani nawet nie wydawało się prawdziwe. Jego wargi mimowolnie zaczęły drżeć i mężczyzna położył ciepłą dłoń na jego nodze.

- Dlaczego nic nie pamiętam? - zapytał Harry cichym, drżącym głosem.

- Ponieważ dość paskudnie uderzyłeś się w głowę - powtórzył mężczyzna spokojnie - ale mogę ci przyrzec, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby cię wyleczyć i przywrócić do porządku - ścisnął nogę Harryr17;ego i przeniósł wzrok na matronę.

- Pani Pomfrey?

Spojrzała przenikliwie na Harryr17;ego i ten skurczył się pod jej bacznym spojrzeniem.

- Najlepszym rozwiązaniem będzie obecność znajomych rzeczy i ludzi. Miejmy nadzieję, że coś pobudzi jego pamięć i będziemy mogli nad tym pracować - odpowiedziała.

Harry jeszcze raz spojrzał na życzliwego starszego mężczyznę, jak on miał na imię... Dumbly?, i zobaczył jak potakuje.

- Teraz jednak, powinien odpoczywać. Żadnych odwiedzin, dyrektorze - powiedziała sugestywnym tonem.

- Zrozumiałem, Poppy, zrozumiałem - przytaknął Dumbly zanim delikatnie pchnął Harryr17;ego z powrotem na poduszki, podciągając pościel, aby go przykryć.

- Wrócę później, żeby sprawdzić czy wszystko u ciebie w porządku. Będzie dobrze, odpoczywaj. Obiecuję, że nikt cię tutaj nie skrzywdzi.

Harry skinął na to oświadczenie przyglądając się miłej, starszej twarzy przed sobą. Dumbly wstał, pozwalając, by Harry po raz pierwszy zobaczył całość jego stroju.

- Też noszę coś takiego? - zapytał Harry, wyciągając jedną rękę spod przykrycia i wskazując.

Dumbly zaśmiał się - Nie, Harry, zazwyczaj nie. A teraz, odpocznij i rób to, co każe ci Madam Pomfrey. Niedługo będę z powrotem.

Harry obserwował jak wychodzi, a następnie zapadł się głębiej w pościel. Jego oczy nadal skanowały pokój kiedy Dumbly i matrona skierowali się do pobliskiego pokoju i zamknęli za sobą delikatnie drzwi.

***
- Jak długo to zajmie, Poppy? - zapytał Dumbledore jak tylko znaleźli się sami w pokoju.

- Niestety, nie jestem w stanie odpowiedzieć. Musimy to rozegrać na ślepo i zobaczyć jak reaguje. Jutro zaczniemy przedstawiać mu coś znajomego... ale dyrektorze... co z jego wiedzą? Jego magią? Widziałeś co się stało, kiedy spanikował, okna i to naczynie. Jak tylko przyzwyczai się do nowej sytuacji, zacznie zadawać pytania. Co powinnam mu powiedzieć?

Usiadła za biurkiem, Dumbledore zajął miejsce naprzeciwko i pochylając się do przodu, oparł brodę na splecionych dłoniach.

- Myślę, że jeszcze za wcześnie na odpowiedzi... choć nie na długo - powiedział Dumbledore poważnym tonem - W tym momencie jednak, postaraj się nie dawać żadnych konkretów. Nie wspominaj magii i Hogwartu... albo jego rodziców - westchnął - Sam mu to wytłumaczę. Najpewniej jutro kiedy przyzwyczai się do sytuacji.

- Dyrektorze, chłopiec jest bardzo dociekliwy z natury, za dociekliwy dla swojego dobra - Pani Pomfrey powiedziała delikatnie - Nie jestem pewna jak długo wystarczą niejasne odpowiedzi.

- Rozumiem, po prostuj postaraj się, Poppy - uśmiechnął się Dumbledore - Wpadnę wieczorem i jutro zaczynamy.

- A jego magia? Bez świadomości i zrozumienia, nie będzie mógł nad nią panować. Będzie jak niemowlę, które przejawia nieoczekiwane użycie magii, bez żadnej kontroli nad nią.

Dumbledore wstał - Zdaję sobie sprawę, że sprawy mogą przybrać nieoczekiwany charakter, zwłaszcza jeżeli chłopiec stanie się bardziej przestraszony bądź wzburzony. Jeśli stanie się cokolwiek niepokojącego, zawiadom mnie bezzwłocznie. Być może będziemy musieli wtedy wszystko wyjaśnić. W tej chwili muszę jednak porozmawiać z Severusem.

Mężczyzna ruszył w kierunku drzwi.

- Jego szeroka wiedza w zakresie eliksirów może okazać się przydatna, a jak wiemy, dobrze jest być przygotowanym. Musimy również coś przedyskutować.

Pani Pomfrey uniosła brwi, ale nic nie powiedziała, kiedy Dumbledore życzył jej powodzenia i wyszedł.

***

- Nie, absolutnie nie! - zawołał Severus, wstając zza biurka i pochylając się na zaciśniętych dłoniach - Dyrektorze, mogę zająć się eliksirami, ale jak mogło ci w ogóle przyjść do głowy, że również wakacjami!

Dumbledore pozostał na swoim miejscu, spoglądając spokojnie.

- Severusie, chłopiec stracił całą pamięć, a mamy mniej niż tydzień do wakacji. Nie możemy odesłać go do ciotki i wuja, nie w takim stanie. Potrzebuje kogoś, kto byłby przy nim przez cały czas...

- Zgadzam się - wtrącił Snape - jednakże tą osobą nie jestem ja.

- Co w takim razie sugerujesz?

- Niczego nie sugeruję! Bez urazy dyrektorze, ale ta sytuacja nie ma ze mną nic wspólnego. Potter nie należy nawet do mojego domu!

- Proponujesz, żeby to Minerva się nim zajęła? - zapytał łagodnie Dumbledore.

Severus wziął głęboki oddech, starając się uspokoić.

- Nie byłby to bardziej sensowny wybór, dyrektorze? - rzekł w końcu. Okrążył biurko i ruszył w kierunku szafek znajdujących się po lewej stronie gabinetu.

- Severusie, on ma dopiero jedenaście lat. Jestem pewien, że Minerva zgodziłaby się ze mną, że masz o wiele więcej energii, a także szerszą wiedzę, by wspomóc jego powrót do zdrowia. Byłoby najrozsądniej, aby został z tobą.

- Nie potrzebowałby powracać do zdrowia, gdyby przestrzegał zasad i robił to, co mu się każe! - odezwał się ostro Snape.

- Już, już, Severusie. Gdyby nie on, kamień byłby teraz w nieciekawych rękach - kontynuował Dumbledore widząc zbuntowane spojrzenie Snaper17;a - Zgadzam się jednak, że chłopiec zachowuje się czasami zbyt pochopnie, nie zastanawia się nad własnym bezpieczeństwem, co zauważyłem, musi zostać z nim przedyskutowane.

- Ha - zadrwił Snape - w przeciągu tego roku było o wiele więcej wydarzeń, które chętnie przedyskutowałbym, gdyby miało to zależeć ode mnie - dodał twardo.

Dumbledore odchylił się na krześle i przyjrzał Snaper17;owi.

- Tak? Myślę, że właśnie dodałeś następną pozycję do zalet, jakie wynikałyby z zaopiekowania się Harrym w czasie wakacji, Severusie - powiedział miękko z oczywistą iskierką w oku.

- Dyrektorze, to nie jest... - parsknął Snape, ale przerwał mu głos dobiegający z kominka.

- Poppy, jakieś problemy? - zapytał Dumbledore, unosząc rękę w stronę Snaper17;a, który skrzyżował ręce jednocześnie zgarniając wokół siebie szaty.

- Dyrektorze, przepraszam, że przeszkadzam, ale Pan Potter staje się... trudny - odrzekła.

- Och, oczywiście, że jest - powiedział drwiąco Snape - Złoty Chłopiec robi dużo zamieszania nawet wtedy, gdy nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że jest Złotym Chłopcem. To wrodzone!

Dumbledore odwrócił się, by spojrzeć przez chwilę na Severusa, zanim odpowiedział.

- Poczekaj Poppy, ja i Severus będziemy tam niezwłocznie.

Snape w odpowiedzi uniósł brwi ale Dumbledore jedyne machnął w kierunku drzwi.

- Severusie, doceniłbym, gdybyś mi towarzyszył - powiedział nie odwracając się - Będziesz mógł asystować Poppy przy eliksirze bądź wspomóc ją przy uspokajaniu chłopca.

- Och, już ja mam coś na oku - powiedział Snape, bardziej do siebie niż do dyrektora i podążył śladem Dumbledorer17;a.

Edytowane przez Tacita dnia 20-06-2009 05:35