Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pamiętnik nastoletniego Remusa Lupina. (Rodział 4)

Dodane przez BellatrixLestrange dnia 06-01-2010 12:47
#13

Tak, to znów ja pojawiam się z moim fajnym/niefajnym rozdziałem.

***

James wyglądał, jakby dostał szału. Podniósł różdżkę na Snape'a. Nie, nie mógł kolejny raz zrobić takiej głupoty. Musiałem go powstrzymać. Jeśli kolejny raz ośmieszy się przed Lily...
- Expelliarmus! - wypaliłem, a różdżka wypadła Rogaczowi z ręki. Złapałem ją w locie. Przyjaciel spojrzał na mnie z wściekłością. Snape objął Lily i razem ruszyli w stroną jeziora.

Wieść o tym, że Lily Evans spotyka się z Severusem Snapem, rozniosła się bardzo szybko. Tak szybko, że na drugi dzień wiedziała już o tym cala szkoła. Podejrzewam, ze zadbała o to właśnie Lily. Ku naszemu zdumieniu James albo się tym nie przejął, albo tylko udawał, ze go to nie obchodzi. Był w przesadnie dobrym humorze. Nie rozrzucał łajnobomb w pokoju wspólnym, nie dręczył młodszych i nawet nie starał się pokazać wszystkim, jaki to jest sławny w Hogwarcie. Mnie to bardzo cieszyło, ponieważ jako prefekt miałem nad nim panować, ale Syriusza wyraźnie martwiło.
Jednak wraz z nadejściem późnego popołudnia przestałem myśleć o jego nieudanej miłości. Wpatrywałem się w podręcznik do eliksirów, próbując się skupić na składnikach eliksiru usypiającego, ale w rzeczywistości miałem przed oczami wizję groźnego wilkołaka, małego szczura, psa i jelenia we Wrzeszczącej Chacie, a później w Hogsmeade. Odłożyłem książkę, uznając, ze w tym momencie moja nauka nie ma najmniejszego sensu.
- Już późno - odezwał się Syriusz, spoglądając na zegarek.
- Pójdę po pelerynę - oznajmił James i zniknął na schodach prowadzących do sypialni chłopców.
Po kilkunastu minutach byliśmy już przy wierzbie bijącej. Zsunąłem pelerynę niewidkę i spojrzałem na Huncwotów.
- Gotowi? - spytałem drżącym głosem.
- Gotowi - odpowiedzieli równocześnie i już po chwili stali przede mną: jeleń, szczur i pies.
- Super... - szepnąłem z zachwytu.
Czarny pies uniósł łeb ku niebu. Spojrzałem w tamtą stronę: jasny księżyc wyłonił się z całości zza chmur, oświetlając swym blaskiem Rogacza, Łapę, Glizdogona i mnie. Peter naskoczył szybko na odpowiedni konar. W ostatniej chwili zdążyłem wskoczyć do tunelu...

______
Eh, czasami po prostu NIE MOGĘ tego czytać!
Przepraszam za następny bardzo krótki rozdział.
Czasem tak bywa. A moze mam nie pisać dalej tego ff? Co myslicie?

Edytowane przez BellatrixLestrange dnia 06-01-2010 18:24