Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pamiętnik nastoletniego Remusa Lupina. (Rodział 4)

Dodane przez BellatrixLestrange dnia 02-01-2010 14:13
#11

Jejku, dłuuugo mnie tu nie było, ale ostatnio przeglądam swoje śmieci i znalazłam mój fanfick, co tym samym przypomniało mi o hogs.
Bez zbędnych wstępów, publikuję. :P

***


Rozdział 3

Na środku Wielkiej Sali stała zapłakana Lily Evans, a naprzeciwko niej Rogacz, rozglądający się nerwowo po otaczającej ich grupie uczniów.
- Jeszcze...nigdy...nikt...mnie...tak...nie upokorzył! - krzyczała Lily, poprzedzając każde słowo głośnym szlochem.
- Evans... - szepnął do niej James - Błagam... Nie wrzeszcz tak przy całej szkole...
- Niby dlaczego nie? - warknęła ruda. - Przecież i tak jesteś znany w całym Hogwarcie!
- Tylko mnie wysłuchaj...
- Chrzań się! - krzyknęła Lily, otarła oczy rękawem i powolnym krokiem, z podniesioną głową wyszła z Wielkiej Sali.
James rzucił się na krzesło obok Syriusza i powiedział zgryźliwie do tych osób, które z zainteresowaniem oglądali tą całą scenę:
- Na co się tak gapicie? To nie widowisko teatralne! - po czym obrócił się do stołu i zaczął wpychać sobie do ust ziemniaki, rozpryskując wokół siebie sos.
- Co się właściwie stało? - spytałem go cicho, kiedy wszyscy się rozeszli.
- Podszedłem do niej i chciałem ja przeprosić, ale nawet nie dała mi dojść do słowa! A resztę już sami widzieliście... - jęknął James i spojrzał z rozpaczą po mnie, Łapie i Glizdogonie.
- Rozchmurz się - powiedziałem - Już jutro staniesz się pierwszy raz w życiu jeleniem.
Te słowa podziałały, bo James przestał opryskiwać wszystkich sosem.
- Już nie mogę się doczekać - powiedział z zadowoleniem Syriusz, wyciągając się na krześle i odsuwając od siebie pusty talerz.
Spojrzałem na niego spode łba.
- Chodźmy lepiej nad jezioro - odezwał się niespodziewanie Peter.
- Dobry pomysł - rzekł Rogacz i wszyscy czworo wstaliśmy od stołu, a potem skierowaliśmy się na błonia.
- Jak myślicie, kto wygra następny mecz qudditcha? - spytał James, który najwyraźniej był już w lepszym nastroju.
- Pewnie Ślizgoni. Krukoni mają najlepszego obrońcę w skrzydle szpitalnym - odparł Łapa.
- Tak... Ale za to świetnego szukającego. Założę się, ze to on złapie znicza...
Przestałem ich słuchać i pogrążyłem się we własnych myślach. Tak, to już jutro, jak co miesiąc... Dlaczego akurat wilkołak? Dlaczego nie pies? Albo kot? Czy dla Huncwotów przemiana tez będzie tak bolesna? Jeśli tak, to pewnie nie będą chcieli mi więcej towarzyszyć... Ocknąłem się, kiedy wyszliśmy z zamku.
- ...Ślizgoni wygrają tylko wtedy, kiedy będzie sędziował Slughorn. Wiecie, kapitan to jego ulubie... - James przerwał nagle. Przed nami stał Snape.
- Ooo... Smarkerus! - ucieszył się i zbladł na widok dziewczyny, którą Snape trzymał za rękę. - Nie, to niemożliwe...