Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pamiętnik nastoletniego Remusa Lupina. (Rodział 4)

Dodane przez BellatrixLestrange dnia 27-02-2009 16:57
#4

Nastepny rozdział. Może lepszy, może gorszy. Komentujcie, krytykujcie, podziwiajcie, wytykajcie błędy - jak chcecie ;D Albo chociaż przeczytajcie xD




Rozdział 2

James przyszedł do wieży Gryffindoru późnym wieczorem. Razem z Łapą i Glizdogonem spojrzeliśmy na niego pytająco, ale mruknął tylko, ze musi się położyć. Syriusz wzruszył ramionami i wrócił do odrabiania pracy domowej z transmutacji. Peter siedział przy kominku i rzucał zaklęcia na muchę, która powiększała się do nienaturalnych rozmiarów.
- Dobranoc - powiedziałem i powędrowałem schodami do dormitorium.
Zasłony łóżka Jamesa były zasunięte.
- James? - spytałem cicho. Nikt nie odpowiedział, więc chcąc, nie chcąc, położyłem się do łóżka. Do naszej wyprawy pozostały jeszcze dwa dni. Dręczyły mnie trochę wyrzuty sumienia wobec profesora Dumbledora; przecież zawiodę jego zaufanie. Ale z drugiej strony nie mogę zmarnować ofiary Huncwotów. To przecież dla mnie stali się animagamir30;
Kiedy obudziłem się w sobotni ranek, w dormitorium nie było nikogo oprócz Jamesa, który leżał na swoim łóżku z szeroko otwartymi oczami i wpatrywał się w sufit. Właśnie się zastanawiałem, co mu powiedzieć, kiedy to on się odezwał.
- Luniak?
- Co? - spytałem.
- Co ja mam teraz zrobić? - zapytał zrozpaczony James.
Spojrzałem mu w oczy.
- Powiedz najpierw, dlaczego jej tak powiedziałeś. James, przecież ty ją kochasz - powiedziałem i nagle zrobiło mi się żal Lily. Wcale się nie dziwię, że tak zareagowała.
- To wcale nie tak... - jęknął Rogacz i usiadł na łóżku z czterema kolumienkami. - Ja... ja nie chciałem... Mi się wypsnęło...
Prychnąłem.
- Mówisz dokładnie tak jak Snape. Podsłuchałem ostatnio, jak przeprasza Evans. Za to, że nazwał ją...
- Przestań! - krzyknął James, zerwał się z łóżka i zaczął krążąc po dormitorium. - Nie wspominaj mi Smarkerusa!
- Widzisz?! - ja też wstałem. - Mówiłem. Mówiłem, żebyś nie zaczynał, że tym jej nie zaimponujesz.
- Więc jak już przestaniesz mi dogryzać, to może mi pomożesz? r11; warknął.
- A nie uważasz, ze to już trochę za późno? r11; spytałem chłodno i nagle uświadomiłem sobie, że przecież nie chcę się pokłócić z najlepszym kumplem, więc dodałem szybko r11; No dobrze... Przepraszam. Słuchaj, jedyne, co możesz zrobić, to pójść do niej.
- Co?! - wrzasnął - Zwariowałeś, Luniak? Ona nie chce mnie znać!
- Więc idź do niej i ją przeproś. Tak jak Snape. - dodałem.
- A czy ona przyjęła jego przeprosiny? - spytał mnie spokojnie.
Nie mogłem mu powiedzieć prawdy. Ale przecież musiałem.
- No... nie. - wyznałem w końcu.
James cisnął z wściekłością poduszka.
- Znakomicie... Świetnie... Co ja narobiłem?! - krzyknął i usiadł z powrotem na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach.
W tej samej chwili do dormitorium wpadł Syriusz.
- Remus, co tu jest grane? - spytał, patrząc na załamanego Rogacza.
Spojrzałem na niego z wściekłością. Powinien domyślić się, że chodzi o wczorajszy incydent.
- Och... - Syriusz najwyraźniej zrozumiał. - Rogaczu, wiec jeszcze jej nie przeprosiłeś? -spytał, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
James pokręcił głową i wstał.
- Macie rację. Idę do niej. - powiedział stanowczo i wyszedł z dormitorium.
- Jest w Wielkiej Sali! - zawołał za nim Łapa.
Zeszliśmy na śniadanie i scena, którą zobaczyłem, sprawiła, że nogi wrosły mi w ziemię...