Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: "Ron Dziedzicem Slytherina!" - błąd autorki czy zamierzone działanie?

Dodane przez HollowWind dnia 23-07-2010 21:01
#59

To rzeczywiście zaskakująco nielogiczne, phi.
Wężowa mowa to dar, coś co dostajemy nieświadomie jakby w spadku po naszych Ślizgońskich przodkach, tak? A więc jest to również rzecz, której nie można się nauczyć ot tak, za jednym pstryknięciem palca! To wrodzona umiejętność, udostępniana, jakby nie mówić, wybranym. Ron nie należał do szacownego rodu Salazara Slytherina, nie miałby więc jak tego daru odziedziczyć. Po drugie, to dar, a nie nabyta zdolność do sprawnego obierania ziemniaków na przykład, której można się nauczyć. Dar się dostaje, tak jakby bez wysiłku.
Zgadzam się, że Ron nie miał zbyt wielu okazji do zasłyszenia tych dwóch niewinnych słów. Pomijając już jednak i to, może i był zdolny do wydania łudząco podobnego dźwięku. Jednak, wężomowa to nie francuski czy portugalski, to coś magicznego, wiążącego osobę ze zwierzęciem, wyczuwanego i używanego instynktownie. Sam Harry za Chiny ludowe nie potrafił wydać z siebie wężowego syku, nie mając przed sobą choćby jakiejś nieruchomej miniaturki węża, mimo iż wężousty był. Trzeba mieć coś w sobie... Taką dla przykładu oddzielną szufladkę w umyśle z opasłym słownikiem wężowych wyrazów w środku, którą się otrzymuje w prezencie, i której nie można zakupić w sklepie, ukraść albo się podzielić. Szufladka, jedyna w swoim rodzaju, ukryta w głowie i dostępna tylko w konfrontacjach z wężami. Tak!
To po prostu niemądry pomysł, naprawdę naiwny i nieprzemyślany. Nie uważam, by Ron naprawdę mógł nauczyć się wężomowy, i kropka.
PS: A co do Ginny, która nie mam pojęcia, jakim cudem otwiera Komnatę i robi te wszystkie swoje opętane ekscesy, zdecydowanie razi mnie to w oczy. Takiego języka nie powinno dać się przyswoić, gdyż traci na swojej wartości. Phi.

Edytowane przez HollowWind dnia 23-07-2010 22:04