Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Wasi wychowawcy

Dodane przez Upiorzyca dnia 17-04-2009 22:43
#41

No więc tak, może zacznę od początku...

Pomińmy zerówkę bo nie bardzo ją pamiętam.

W klasach 1-3 wychowawstwa podjęła się starsza nauczycielka pani O. Z tego co zapamiętałam to była dobrą nauczycielką.
Uczyła w szkole 41 lat i nic jej nie zmogło do czasu aż natrafiła na nas.
W ciągu trzech lat kilkanaście razy wychodziła z naszej lekcji z płaczem, zdarzało się że była opluwana a i nawet bita. Po trzech latach niestety opuściła naszą szkołę.

W klasie czwartej wychowawcą naszej krnąbrnej klasy została serdecznie przez zemnie znienawidzona (i nawzajem) pani S.
Miałam z nią dwie lekcje w tygodniu i moim zdaniem o dwie za wiele.
Nie organizowała nam wycieczek, wieczorków ani nic podobnego, nic więc dziwnego że była z nami tylko rok.
U niej uczniowie dzielili się na tych "bogatych" i na "nic nie znaczących"
Teraz nawet nam nie odpowiada na "dzień dobry".

W dwóch ostatnich klasach podstawówki naszą wychowawczynią została młodziutka pani K.
Tę wychowawczynię wspominam dobrze, co prawda nie potrafiła zapanować nad naszą klasą, ale nadrabiała uśmiechem i poczuciem humoru.
Niestety jako nauczycielka nie sprawowała się dobrze, z 150 stronicowego podręcznika od historii przerobiliśmy może z 30 stron. Do tego pod koniec 6 klasy zaszła w ciąże i rzadko można było ją spotkać w szkole.

W pierwszych dwóch klasach gimnazjum na wychowawstwo wzięła nas nasza szkolna pedagog pani L. Co prawda na godzinie wychowawczej usiłowała poruszać trudne i ciekawe tematy, ale większość z nas nie zwracało na nią uwagi. Była w stosunku do nas w porządku i starała zintegrować naszą klasę (ale tylko się starała).

Po tym jak w tym roku pani L. awansowała na urząd dyrektora naszej szkoły pieczę nad nami sprawowała pani A. sprawowała przez...tydzień, odeszła z nieznanych powodów.
I tak doszłam do naszego umiłowanego i niezastąpionego pana R.
Pan R. olewa nas po całości. Panu R., nawet nie chce się poprowadzić godziny wychowawczej o wycieczkach już nie wspominam, ich zakres kończy się zwykle w kinie w Warszawie i tylko wtedy jeśli sami załatwimy autokar.
Pan R. jest bardzo "dobrym" nauczycielem i wszyscy go kochamy.