Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Wasi wychowawcy

Dodane przez Claudia dnia 20-01-2009 20:42
#1

Co sądzicie o swoich wychowawcach?
Są w porządku, czy też nie?

Moja wychowawczyni jest strasznie irytująca. Tak emanuje kulturą i dobrym wychowaniem, że można się zwymiotować. Na każdej lekcji wychowawczej, jak i na polskim, prawi nam kazania.
Jeżeli chodzi o wszelkie wycieczki i wyjazdy to jest chętna. Jedyny jej plus.

Edytowane przez Ariana dnia 22-01-2009 19:28

Dodane przez Half-Blood Princess dnia 20-01-2009 21:32
#2

Moja wychowawczyni nie jest najgorsza, ale czasem mnie strasznie denerwuje. Ona każe nam jeździć na wycieczki i nie rozumie tego, jeśli ktoś nie może na jakąś pojechać, bo nie ma pieniędzy! Jeśli chodzi o resztę jej wychowawstwa, to nie mam już więcej zarzutów.

Dodane przez nymph dnia 20-01-2009 21:41
#3

A moja wychowawczyni właśnie wycieczek nie robi bo uważa, że nie cała klasa pojedzie a powinna. Poza tym jest troszkę dziwna. Trudno się od niej czegoś dowiedzieć. Naszą klasę uważa za największe zło i faworyzuję klase A ( ja jestem w B ) im mówi jacy to my jesteśmy źli a nam jacy to oni są wspaniali. Na lekcjach nikt jej nie słucha - mówi sama do siebie xD

Edytowane przez Ariana dnia 22-01-2009 19:28

Dodane przez Milka dnia 20-01-2009 21:57
#4

Moja wychowawczyni uczy matematyki i jest wychowawcą marzeń. Jeśli chodzi o jej przedmiot - kiedy ktoś nie rozumie jakiegoś przejścia, tłumaczy od początku, robimy każdy przykład dokładnie, żeby potem w domu było łatwiej.
Jeśli chodzi o sprawy wychowawcze - tu też raczej bez zarzutów. Wycieczki robi chętnie, ale uczniowie jak mają duży wybór, to zwykle nie wybiorą niczego..

Edytowane przez Milka dnia 20-01-2009 21:58

Dodane przez bry dnia 20-01-2009 22:15
#5

Geez... Kiedy sobie przypominam moją wychowawczynię z licka, robi mi się słabo. To była osoba strasznie nerwowa, po prostu furiatka. Naprawdę - byle co potrafiło ją wyprowadzić z równowagi. Trzy i pół roku z nią okazało się być sporym wyzwaniem. I delikatnie mówiąc nie wspominam jej mile, więc lepiej będzie jeśli spuszczę na nią zasłonę milczenia.

Dodane przez Lilly Luna Potter dnia 22-01-2009 19:13
#6

Moja wychowawczyni, anglistka to TRAGEDIA! Roztrzepana, chaotyczna, nieobowiązkowa, wredna... wrrr... w_ogóle się na wychowawce nie nadaj.

Edytowane przez Ariana dnia 22-01-2009 19:16

Dodane przez aparecjum dnia 22-01-2009 19:20
#7

Wy macie takie przypadki!

Ja mam 23-4 latke od niemca -.-
Koszmar!
Wiedźma! na dodatek krzyczy na nas jak tylko nadarzy się okazja.

- nie opierajcie się o ścianę jedne drugi z trzecim!
- hahahaha
- Karolina powiedziałam coś!
- no ale ja sie do cholery nie opieram!
- jeszcze jedno słowo i uwaga!
- [***] (do Asi mówiłam;D )

Przynajmniej przypał można robić xD

Edytowane przez Ariana dnia 23-01-2009 11:08

Dodane przez Blair dnia 22-01-2009 19:28
#8

Z początku gimnazjum miałam okropną wychę od niemieckiego. oO Naprawdę koszmarna baba. Pruła się o byle co, jeśli ktoś jej podpadł to gnoiła go cały czas a swoim pupilkom zawsze dawała najlepsze zadania do zrobienia. W dodatku nigdy nas nie broniła gdy ktoś miał kłopoty, zawsze naskakiwała. Ale przeniosłam się do innej klasy, teraz mam matematyczkę i jest o wiele, wiele lepsza. Po pierwsze zawsze wysłucha gdy ktoś ma jakiś kłopot i stara się załagodzić sytuację, można z nią pożartować i przede wszystkim jest sprawiedliwa. Jej wadą jest to, że rzadko (prawie nigdy) organizuje nam wycieczki.

Edytowane przez Blair dnia 22-01-2009 19:29

Dodane przez Delirantka dnia 22-01-2009 19:33
#9

Moja wychowawczyni to osoba, której szczerze i serdecznie nie cierpię. Jest święcie przekonana, że powinniśmy mieć w tygodniu przynajmniej osiem lub dziewięć godzin angielskiego, a że nie mamy - cóż, jest to świetny powód do narzekania. Gdy tylko się da, zabiera nas z wf-u, wolnych godzin i robi angielski. Nie żebym angielskiego nie lubiła - wręcz przeciwnie, ale myślę, że z inną nauczycielką byłabym z tego przedmiotu dużo lepsza.
Nasza wychowawczyni nie ma podejścia do uczniów. Jest zmienna jak liść na wietrze, raz mówi "tak", raz "nie". Na propozycję wycieczki do Wrocławia, najpierw dostaliśmy ochrzan, a miesiąc później entuzjastycznie nam ją sama zaproponowała. Ponadto, ona nic nie umie załatwić. Nie interesuje się niczym, nie umie porozmawiać z innym nauczycielem, bo z niewieloma osobami z grona pedagogicznego w ogóle rozmawia. Jest niesprawiedliwa i wiecznie narzeka.
Ugh, jeszcze tylko trzy i pół miesiąca.

Dodane przez Ariana dnia 22-01-2009 19:38
#10

Ludzie... tak się trochę hamujcie z tym, co piszecie, bo rynsztokowe słownictwo na tej stronie tolerowane nie jest i jeszcze raz to polecą ostrzeżenia. Możecie nie lubić swoich nauczycieli, ale emocje lepiej wyładowywać w innych miejscach.

Wychowawczyń w podstawówce miałam tyle, że ich nawet nie pamiętam. Tej z gimnazjum nie lubiłam za całokształt, za jej podejście do życia, za pseudośmieszność. Jedyne za co ją cenię to to, że na początku LO biłam zdecydowaną większość swojej klasy wiedzą z matematyki, bo trochę nam poszerzała materiał.

A w LO mam świetną wychowawczynię. Idzie nam na rękę przy każdej możliwej okazji, czasami trochę krótko nas trzyma, ale ogólnie jest sympatyczna a dziś lubię ją szczególnie, bo mam już usprawiedliwiony jutrzejszy dzień w szkole. ;D I naprawdę świetnie uczy biologii.

Edytowane przez Ariana dnia 22-01-2009 19:44

Dodane przez Cee dnia 22-01-2009 19:57
#11

Powiem szczerze, że gdybym miała ocenić, czy moje wychowawczynie wszystkie były złe, czy też dobre, oceniłabym pół na pół.
Bezapelacyjnie moją najlepszą wychowawczynią była nauczycielka j. polskiego, która obecnie nadal mnie uczy już szósty rok. Natomiast byłam jej wychowanką w klasach IV - VI i bardzo ją sobie chwaliłam, pomimo wcześniejszych niejednokrotnie słyszanych uwag na jej temat. Kobieta potrafiła rozwiązać każdą sprawę, ma świetne poczucie humoru, sama (!) wyciągała nas na wycieczki, co często u wychowawców się nie zdarza, stawała murem za skrzywdzonymi, potrafiła do każdego dotrzeć, a przede wszystkim rozumiała nas jako wychowawczyni.
Najgorsza wychowawczyni to zdecydowanie wychowawczyni z klasy I i dotychczasowa nauczycielka w-fu. Szczęście, że ta kobieta odeszła po roku na urlop zdrowotny i jakiś rodzic poszedł do dyrektora na skargę, prosząc, aby nie przyznawano jej nas na nowo, bo chyba oszalałabym. W-fistka przyprawia mnie o apopleksje, naprawdę. :f Wieczne faworyzowanie jednej dziewczyny dosłownie na każdym kroku, doszukiwanie się dziur w moim 'wzorowym' zachowaniu i specjalne obniżanie sprawowania, istny przykład osoby, która nie powinna być wychowawczynią...

Teraz moją wychowawczynią jest niejaka pani Ania, nauczycielka od geografii i choć nienajlepiej uczy, to jako wychowawczyni zła nie jest. Nie ogranicza nas, nie pozwalając na wycieczki, stara się, jak może, aby łatwiej było nam żyć z innymi nauczycielami, na radach pedagogicznych stara się wywalczyć dla nas jak najlepsze oceny z zachowania - po prostu nie mam do niej żadnych zarzutów. :]

Dodane przez Ephileps dnia 22-01-2009 20:10
#12

Widzę, że kiepsko u niektórych z nauczycielami. Natomiast moja wychowawczyni to niezła kobieta. Ma równo poukładane pod czaszką. Do tego jest bardzo dobrym nauczycielem. Dużo zagadnień notuje z głowy - a uczę się biologii na rozszerzeniu. Nieźle piłuje ale to nawet dobrze - człowiek ma wtedy większą motywacje do nauki B)

Edytowane przez Ephileps dnia 22-01-2009 20:13

Dodane przez Silencia dnia 22-01-2009 20:12
#13

W podstawówce miała nie najgorszą nauczycielkę przyrody. Fajna, sympatyczna, można z nią pogadać, ale jednocześnie umiała krzyknąć i zaprowadzić porządek. Nic do niej nie mam, ale idealna nie była. Jeśli chodzi o sprawy klasowe [wycieczki itp.] miała podejście "Skoro już tak wyszło to niech tak będzie, mogła być gorzej". Generalnie całkiem, całkiem.

Teraz w gimnazjum sprawa wygląda inaczej. Wychowawczyni jest od biologii. Do niej jako osoby nic nie mam, ale jej wychowawstwo wygląda trochę gorzej. Jako że nie jesteśmy lubianą przez nauczycieli klasą często można było [teraz jest już lepiej] usłyszeć "W pokoju nauczycielskim to mówi się tylko o tej 1D [nas].", ale jakoś nie paliła się do tego, aby powiedzieć co konkretnie o nas mówią -.-. Minęło dopiero pół roku więc niewiele mogę na temat jej wychowawstwa powiedzieć. Tylko tyle, że babka mało konkretne.

Ale nadal uważam, że Cathy trafiła gorzej :tooth:

Dodane przez Madeleine Lestrange dnia 22-01-2009 20:31
#14

W podstawówce moja nauczycielka może i sama proponowała nam wycieczki, tylko... No cóż, jedna dziewczyna zasługiwała na naganne zachowanie, jednak gdy przyszła do Pani z płaczem, że nie dostanie paska na koniec, ta wstawiła jej bardzo dobre. Za to co mi ta dziewczyna robiła, pfff...
Obecna jest taka oschła. Z innymi klasami jeździ na wycieczki, ale powiedziała że z nami by się wstydziła jechać. Nie no, dziękuję bardzo.

Dodane przez Fantazja dnia 23-01-2009 21:00
#15

Szczerze nie cierpię mojej wychowawczyni. Zresztą, nie jestem wyjątkiem, gdyż jest ona powszechnie nielubiana, zarówno przez uczniów, nauczycieli, a nawet rodziców. Nie jest to osoba miła ani sympatyczna, a wręcz przeciwnie - odpychająca i nieprzyjemna. Jako nauczyciel również nie sprawuje się najlepiej. Nie tłumaczy, tyko zadaje jakiś tekst oraz ćwiczenia z książki, zapisuje słówka na tablicy i róbta se samemu. Nic więc dziwnego, że jesteśmy najgorszą klasą w szkole, jeśli chodzi o angielski. Nie byłoby może jeszcze tak źle, gdyby nie była naszą wychowawczynią, gdyż za bardzo próbuje nas wychowywać. Na każdej lekcji porusza sprawy organizacyjne, wrzeszczy na nas, jacy to my jesteśmy niegrzeczni, jak źle się zachowujemy, że jesteśmy nienormalni... Cóż, nie jesteśmy święci, ale bez przesady. Inni nauczyciele nie mają takich problemów, rozumieją, że po wejściu uczniów do klasy powstaje harmider i umieją się z nami dogadać. Za to nasza wychowawczyni nie ma zupełnie podejścia do młodzieży. My mamy tylko cicho siedzieć na lekcji, a w domu kuć słówka. Poza tym jest okropnie niekonsekwentna, co jest jej chyba największą wadą, gdyż zapowiedzianych na określony dzień sprawdzianów zupełnie nie robi albo odkłada tygodniami, przez co prawie nie mamy ocen. W tym roku mieliśmy bodajże jeden sprawdzian i dwie kartkówki na około sześćdziesiąt (!) lekcji, które się dotychczas odbyły. Notabene, my ich w zeszycie mamy zaledwie trzydzieści - tyle mieliśmy lekcji wychowawczych zamiast angielskiego. Z początku nam to nawet odpowiadało, bo wiadomo - brak sprawdzianów/kartkówek/odpytywań = brak nauki, ale teraz powoli zaczynamy się już martwić za względu na test gimnazjalny. Myślimy nawet nad napisaniem anonimowego listu do skrzynki SOS, z prośbą o zmiany w systemie nauczania, ale wtedy trzeba by było liczyć się z tym, że bez echa się to nie odbędzie, a wychowawczyni najprawdopodobniej znienawidzi nas do reszty i kto wie, czy nie zacznie wstawiać tych uwag, o których wspomina z dwadzieścia razy na jednej lekcji... Zalety? Owszem, ma. Łatwo ją przebłagać. A także okłamać, oszukać i ściągnąć przy niej na klasówce. Ale to już raczej 'zalety', a nie zalety.

Wycieczki? Pff. Jedyne wycieczki, które nam organizowała były wyjazdami do kina. Tylko raz zabrała nas do Krakowa. Szkoda tylko, że byliśmy tam już ze 4754376523 razy we wcześniejszych klasach i znudziło nam się już oglądanie po raz 4754376523 Kościoła Mariackiego. ;f

O wiele, wiele lepszą wychowawczynię miałam w podstawówce. Nie była może idealna, ale jednak umiała uczyć i, przede wszystkim, załatwiała sprawy organizacyjne na lekcjach wychowawczych, a nie na tych polskiego czy historii, których to przedmiotów uczyła. No, chyba że sprawa była nagląca, ale żeby tak z byle bzdetą... Ogólnie, to ona młoda była i młodych rozumiała. Nie tak, jak ta obecna...

Edytowane przez Fantazja dnia 23-01-2009 21:05

Dodane przez Negative dnia 23-01-2009 21:14
#16

Może nie napiszę w tym temacie, co Fantazja powyżej ale muszę wam podać kilka ważnych faktów. Tak więc zaczynamy.

Mój wychowawca naucza WOSu. Jest mężem naszej nauczycielki historii. Na szczęście lubię WOS . Nie wiem jak można nie interesować się tym co dzieje się na świecie :]

Ale do rzeczy. Wyznaje teorię :Młodzież trzeba wpuszczać na głęboką wodę - albo utonie albo wydostanie się na brzeg.[

Czyli oznacza to, że nie interesuje się sprawami organizacyjnymi, które pozostawia nam samym. Oczywiście przez to wieszaliśmy na nim psy, ale teraz powoli wchodzi nam do głowy że to może i lepiej....-.-

A pozat ym chodzi codziennie w jednym ubraniu - co dziennie widujęte sprane dżinsy, schodzone sandały i granatowy sweter ;p

Ma około 45 lat.

spasiba

Edytowane przez Negative dnia 23-01-2009 21:14

Dodane przez Shemya dnia 23-01-2009 21:15
#17

Choć jestem dopiero w podstawówce miałam już kilku wychowawców. Zdecydowanie najlepszą miałam w trzeciej klasie. Miała dobre podejście do uczniów. Potrafiła wytłumaczyć tak, że wszyscy zrozumieli. Potrafiła rozwiązać każdy spór. Choć często unosiła głos to nikt nie miał jej tego za złe. Często zabierała nas na różnorodne wycieczki.

Potem miałam coraz gorszych wychowawców. Aktualnie mam wychowawcę początkującego. Moja poprzednia wychowawczyni miała nowotwór, odkryto to w połowie roku szkolnego więc szybko był potrzebny jakiś nowy wychowawca. Wybór padł na bibliotekarza - człowieka, który jeszcze nigdy niczego nie uczył, ani nie był niczyim wychowawcą. Od razu dostał tez posadę nauczyciela historii. Największą jego wadą jest po prostu jego niedoświadczenie. Nie potrafi żadnej sprawy załatwić, wycieczki też sam nie wymyśli, a nawet nie zorganizuje, nie potrafi z nami współpracować, a na jego lekcjach każdy czuje się wolny. Uczenie historii wychodzi mu lepiej, niż bycie wychowawcą, bo widać, że naprawdę to go interesuje. Ale i tak mało ktoś go słucha - wszystko przez to, że nie potrafi powiedzieć stanowczo, aby ktoś był cicho, często grozi uwagą, wezwaniem rodziców czy wstawieniem jedynki, a jeszcze ani razu się to nie zdarzyło. Nikt się więc już nie boi.

Jako człowieka go lubię. Można z nim normalnie porozmawiać, a jako jedna z niewielu osób z mojej małej miejscowości słucha podobnej muzyki do mnie więc mamy wspólny temat. Lubimy podobne książki oraz filmy. Ale raczej praca pedagoga nie jest dla niego. ; )

Edytowane przez Shemya dnia 05-01-2010 22:39

Dodane przez Dominika dnia 23-01-2009 22:02
#18

W podstawówce i gimnazjum miałam dość fajne wychowawczynie i mam z nimi zachowane dość dobre wspomnienia.
Ale niestety nie mogę tego powiedzieć o mojej obecnej "kochanej" wychowawczyni, która jednym słowem jest po prostu beznadziejna. Już na półrocze w pierwszej klasie powiedziała nam wprost, że nie chce być już naszą wychowawczynią, a tak nie wprost to chodziło jej o to, że nas po prostu nie lubi. Zresztą z wzajemnością. Przez dwa i pół roku ani razu nie zdarzyło się, żeby się za nami wstawiła u jakiegoś nauczyciela. Zawsze wszystko to jest tylko i wyłącznie nasza wina, bo każdy nauczyciel jest bez skazy. Ona nawet nie chce słuchać, gdy jej mówimy, że mamy taki a taki problem np. z babką od historii. Bo przecież "Ona uczy już długo w tej szkole i na pewno ma swoje powody, żeby Was tak traktować." I tak w każdej sprawie. W drugiej klasie myśleliśmy nad petycją do dyrekcji o zmianie wychowawcy, ale niestety nie doszło do realizacji naszych planów.
A na dodatek ja jestem w klasie matematyczno - informatycznej, a ona jest polonistką i nie potrafi zrozumieć tego, że dla nas najważniejsza jest matematyka, a nie jakiś głupi polski. Wystarczy, że na lekcji padnie słowo "matematyka" to ona od razu dostaje szału i zaczyna wariować, drzeć się na nas i takie tam.
Chwała Bogu, że jeszcze tylko 3 miesiące, więc jakoś to przebolejemy...

Dodane przez mistake dnia 23-01-2009 22:56
#19

Wreszcie mogę sobie na nią ponarzekać! Mojej wychowawczyni nie lubię. Idąc do gimnazjum każdy nam zazdrościł. '' A pani Iza to najlepsza jest'', '' Pani Izulka to wam wycieczki będzie organizować''. Pierwszego dnia przekonałam się, że tych ''wycieczek'' dużo nie będzie. Kobieta była bardziej zdenerwowana niż my! Traciła wątek, chichotała z każdego wypowiedzianego przez siebie zdania i rozglądała się po całej klasie, jakby chciała od nas uciec. Na pierwszej lekcji wychowawczej ( tak na marginesie był to pierwszy dzień nauki w szkole ) zorganizowała nam głosowanie na samorząd klasowy (!). W efekcie nasza przewodnicząca lata cały czas na próby i nie ma czasu dla klasy, zastępczyni jest głupią, tlenioną blondynką ( nie żebym coś do nich miała ) a skarbnik typowym chwalipiętą. trafiony wybór, nie ma co. W całym semestrze mieliśmy aż dwa wyjścia do teatru (!), zero wycieczek. Pani interesuję się tylko swoją grupą tancerek, którą ćwiczy na różnego rodzaju występy, konkursy. Rodzice ( i nie tylko oni ) uważają ją za jakąś apodyktyczną kobietę po przejściach. Na wczorajszym zebraniu podała rodzicom tylko karty z ocenami i wypuściła do domu. Zero informacji o wpłatach, zaległych opłatach, wycieczkach które się odbędą ( pewnie się takowe nie odbędą ) i innych ważnych sprawach. Warto zauważyć, że jest ona nauczycielką wychowania fizycznego. Naucza...fatalnie? Mając z nami lekcje sprawdza jakieś egzaminy, pozostawia nas pod opieką innego nauczyciela albo po prostu nas zwalania, a potem stawia te czwóry i tróje na koniec semestru.

Dodane przez Lady Gaga dnia 23-01-2009 23:01
#20

Szczerze powiem, że nie pamietam żadnej wychowawczyni z klas I - III. Ale nauczycielka niemieckiego i wychowawczyni zarazem z klas IV - VI - jedno wielkie nieporozumienie.
Lekcje niemieckiego zamieniała na godziny wychowawcze, a gw na niemiecki, mimo że połowa klasy uczyła się angielskiego. Dojście z nią do porozumienia, to jedna wielka masakra. Nie chciała jeździc z nami na żadne wycieczki, ponieważ zawsze uważała, że jesteśmy zbyt roztrzepani na nie. I tak nas na nie zabierała, wiec nigdy nie widziałam powodu jej irytacji..
Była niesprawiedliwa. O, tak. I faworyzowała podlizujących się uczniów. Z resztą, nie dziwie jej się. Tak jej zmącili w głowie, że aż szkoda wspominac. W każdym razie prawie nikt jej nie lubił. Prawie, bo prócz uczniów podlizujących sie -_-.
A gimnazjum? Tak samo, z tym, że niesprawiedliwosc wychowawczyni jest większa. W sumie nie będę opisywała, wystarczy przeczytac opis wychowawczyni w/w i będzie wszystko jasne.

Dodane przez Souriant dnia 25-01-2009 21:01
#21

Oj, ja to nie mam szczęścia do wychowawców.
Już w drugiej klasie podstawówki nasza wychowawczyni zaszła w ciążę i nas zostawiła. Przez około pół roku każdą lekcję mieliśmy z kim innym, a jak wiadomo, w nauczaniu początkowym to ciężka sprawa. Dopiero gdzieś w ostatnim semestrze przyszła do nas "na stałe" jakaś pani. Z tego, co pamiętam, to chyba była całkiem w porządku i lubiłam ją.
W trzeciej klasie mieliśmy znowu kogoś innego. Niezbyt kojarzę w ogóle ten rok, ale tamta wychowawczyni nie była taka zła, chociaż wtedy mnie denerwowała swoim sposobem bycia.

W klasach IV - VI trafił się w końcu jakiś porządny wychowawca. Jest historykiem, ale uczył nas też j. polskiego, przez co mieliśmy z nim aż 8 godzin tygodniowo. Jedyną jego wadą, ale za to dosyć sporą, było to, że jeszcze studiował, w związku z czym wszelkie rajdy i dłuższe wycieczki nie wchodziły w grę. W ciągu tych 3 lat byliśmy na 2 wyjazdach - do wrocławskiego ZOO i do Biskupina na 2 dni. Nie mogę na niego narzekać, bo z perspektywy czasu zrozumiałam, że był naprawdę super wychowawcą. Miał do nas podejście, umiał uczyć, lekcje prowadził z poczuciem humoru i dzięki niemu dużo wyniosłam z tych lat podstawówki.

W gimnazjum to się dopiero narobił bałagan. Przez 2 pierwsze klasy miałam panią od historii, uczącą nas też WOSu. Ceniłam w niej to, że zawsze wszystko dla nas załatwiała, dbała o nasze interesy, jej lekcje były naprawdę ciekawe i mimo tego, że nie lubię historii, zawsze wszystko umiałam i rozumiałam. Niestety w drugiej klasie zaszła w ciążę (historia lubi się powtarzać) i przepadło nam w sumie z 3 miesiące lekcji i zaległości z tamtego okresu odrabiamy do dziś.
I w końcu w trzeciej klasie dostaliśmy nowego wychowawcę - po raz kolejny historyka (to chyba jakaś klątwa ;d). I z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest beznadziejny. Po prostu najgorszy wychowawca, jakiego możecie sobie wyobrazić. Aż ciężko mi go opisać. Już w pierwszych dniach dał nam do zrozumienia, że ma nas gdzieś, że my musimy szanować jego, ale on nas to już nie, że ma zawyżone (i to bardzo) poczucie własnej wartości, że ma skrzywione i chore poczucie humoru i że nie umie uczyć. Ciągle tylko nam powtarza, że on to jest z wielkiego miasta, że w jego byłej szkole wszyscy pisali petycje, żeby tylko nie odchodził, że robi nam łaskę ucząc nas itepe, itede. Nie mówiąc już o jego żałosnych gadkach, typu: "I się lansować gdzie indziej", "Ale z ciebie żal", "Ja to jestem wysoki, szczupły, modnie się ubieram i w ogóle", "Zmaż tablicę, bo ja nie chcę sobie zniszczyć rąk", albo tekst, który mnie powalił na kolana: zapytał się mojej koleżanki, w którą stronę wraca do domu i kiedy ta mu odpowiedziała, on do niej: "Szkoda, myślałem, że mi poniesiesz torbę". Może to wydaje się śmieszne, ale na pewno nie z ust wychowawcy, który na dodatek mówi to na poważnie. Ale najgorsza jest chyba jego fałszywość i tchórzostwo. Na lekcjach zawsze utrzymuje, że jesteśmy beznadziejni i nie potrafimy się zgrać, a rodzicom na wywiadówkach wciska bajeczki, jacy to jesteśmy fajni, że najlepsza klasa w szkole i w ogóle kól. Albo jak twierdził, że nie pojedzie z nami na wycieczkę, bo dyrektorka się nie zgodziła, a potem, kiedy wzięliśmy sprawy we własne ręce, okazało się, że nawet z nią o tym nie rozmawiał. I to kolejna sprawa - on nic nam nie załatwia, o wszystko musimy się troszczyć sami. Raz obraził się nas nas i po prostu się nie odzywał przez godzinę, jak dziecko normalnie.
Można by o nim pisać jeszcze duuuuużo, ale słowa i tak nie oddadzą jego charakteru. Cieszę się, że to już mój ostatni rok w tej szkole i niedługo inni będą musieli się z nim użerać.

Ciekawa tylko jestem, jak to będzie w liceum, ale pocieszam się tym, że gorzej, to już raczej być nie może. ^^

Dodane przez Rybka_109a dnia 25-01-2009 21:30
#22

Mimo, że jestem w podstawówce miałam dwie wychowawczynie. Ta pierwsza była no... i jest do tej pory lalunią, nic jej nie obchodziło, tylko żeby na chwilę wyjść do toalety a prawie całą lekcję siedziała w toalecie i robiła makijaż. ;>

Ta, która uczy mnie obecnie jest spoko. Potrafi wytłumaczyć, ostatnio broni mnie przed dyrektorką bo z punktu widzenia dyrektorki kłamię<lol> i w ogóle fajne wycieczki organizuje. :)

Dodane przez Nemesis dnia 26-01-2009 00:32
#23

Moja wychowawczyni jest strasznie irytująca. Tak emanuje kulturą i dobrym wychowaniem, że można się zwymiotować. Na każdej lekcji wychowawczej, jak i na polskim, prawi nam kazania.
Jeżeli chodzi o wszelkie wycieczki i wyjazdy to jest chętna. Jedyny jej plus.


Czyżbyśmy chodziły do jednej klasy? Może do tego dodam jeszcze, że bardzo lubi opowiadać nam historie swojego dzieciństwa, jaka to ona nie była idealna...

Dodane przez Triniti dnia 26-01-2009 00:51
#24

Moja wychowawczyni? Jak każda prawi kazania jacy my nie jesteśmy źli i niedobrzy. Jak gadamy na lekcjach i przeszkadzamy w ich prowadzeniu. Najbardziej w niej nie lubię tego, że mówi, ze pojedziemy na wycieczkę. Za 2 dni zapomina o całej sprawie i udaje, że nie było takiej rozmowy. Albo trzyma stronę jednej osoby i wierzy jej na ślepo bez wysłuchania tej drugiej strony. W ogóle to nie należy do najsympatyczniejszych, niezbyt ją lubię.

Dodane przez Fiore dnia 01-02-2009 21:06
#25

Przez cały okres swojej edukacji miałam szczęście do wychowawców. Od nauczania początkowego po liceum wszyscy moi wychowawcy (a konkretniej wychowawczynie) byli w porządku. Jednak niemal każda z nich miała opory przed jeżdżeniem z nami na jakiekolwiek wycieczki. A szkoda.

Na moją obecną wychowawczynię również nie mogę narzekać. Jest nie tylko najlepszym nauczycielem jakiego kiedykolwiek miałam, ale jest też "człowiekiem". Wstawia się za nami do innych profesorów, umie pożartować, jest wyrozumiała. Chociaż ma swoje humory, to naprawdę ją lubię.

Moja wychowawczyni z gimnazjum (polonistka) również była dobra, choć w innym znaczeniu. Na jej lekcjach zazwyczaj przeglądałam katalogi Oriflamu i Avonu lub Bravo kupowane przez koleżanki, odrabiałam inne lekcje, uczyłam się chemii lub fizyki, rysowałam, koleżanki malowały paznokcie, koledzy grali w gry na komórkach, osoby w pierwszych[!] ławkach czytały Pottera. Jej wywodów słuchały może góra trzy osoby. Mimo wszystko z polskiego dość sporo, patrząc na moje zaangażowanie w lekcje, wyniosłam.

Edytowane przez Fiore dnia 01-02-2009 21:07

Dodane przez Yennefer dnia 01-02-2009 21:20
#26

Dotychczas miałam szczęście jeżeli chodzi o wychowawczynie. Dotychczas, bo nie wiem jak będzie później. W klasach I - III miałam cudowną panią, z którą zżyła się cała klasa. Bardzo trudno nam było sę z nią rozstać. Byliśmy na dwóch Zielonych Szkołach pod jej opieką. Raz w Rapce, innym razem nad morzem, w Jantarze. W IV klasie zostaliśmy "oddani" innej nauczycielce - polonistce. Ona również jest świetna. Bardzo dobrze nas rozumie i potrafi z nami rozmawiać w normalny sposób. Nie ma między nami typowych relacji nauczyciel/uczeń. Oczywiście, gdy tylko jest taka potrzeba, pani B. zamienia się w typowego wychowawcę i rozwiązuje problem w niezwykle dyplomatycznym stylu. Z nią również pojechaliśmy na dwie Zielone Szkoły - do Wisły i nad morze. Na ten rok też planujemy wyjazd nad morze.
Tak jak mówiłam miałam szczęście do dobrych wychowawców i mam nadzieję, że w gimnazjum ono nie "wyparuje".

Dodane przez Ami dnia 01-02-2009 22:05
#27

W klasie pierwszej miałam bardzo wymagającą wychowawszynię Panią MK . Musieliśmy mieć wbitą tabliczkę mnożenia na pamięć :/ A drugiej klasie nasza wychowawczyni MK odeszła do klasy integracyjnej. Dostaliśmy młodą pani HFG którą bardzo lubiłam. Uczyła nas także w trzeciej klasie. Trudno było nam się z nią pożegnać. Rok później zaszła w ciąże i miała rok przerwy. W klasiach od czwartej - do teraz naszą wychowawczynią jest pani MM. Nie przepadam zbytnio za nią no ale za to lubię naszą panią od matematyki - panią MK. Jest wyluzowana, opowiada nam dowcipy, przeklina przy nas :) oraz nie rozstaje się ze swoją komórką ;) Uczy nas już od czwartej klasy. Lubiłam także panią AP która uczyła nas w czwartej oraz piątej klasie polskiego, ale zaszła w ciąże. Nasi nauczyciele historii bardzo często się zmieniali. Na początku czyli w czwartej klasie uczył nas pan O, potem nie wiem co się z nim stało. W piątej klasie był pan KJ bardzo wymagający, codziennie pytał dwie osoby. On też odszedł, znalazł inną pracę. I przyszła pani BD która uczy nas do dziś i jest bardzo miła. Nasza ówczesna wychowawczyni, kocha wycieczki, więc zawsze nam coś planuje. Przynajmiej dwa razy w miesiącu mamy wycieczki. A co ok. 4 miesiące dłuższe wycieczki czyli takie na dwa dni. bardzo mile będę wspominała wszystkie wychowawczyni i także nauczycieli.

Dodane przez Syriusz Czarny dnia 02-02-2009 08:28
#28

MOja wychowawczyni jest nawet w porządku..jak jesteśmy grzeczni to na wychowawczej idzie troche pożartować ale nie lubie w niej tego że robi z igły widły..ledwo ktoś coś przeskrobie od razu wzywa rodziców :/

Dodane przez mariola2755 dnia 22-03-2009 10:38
#29

Ja mam okropną wychowawczynię. Chłopaki z klasy trochę narozrabiali, bo wsypali jej do kawy rozdrobnioną kredę, a ona to wypiła i, niestety się pokapowała, że coś jest nie tak, i mamy teraz przechlapane u niej. I tak jej nigdy nie lubiłam.

Dodane przez BitterSweet dnia 22-03-2009 11:16
#30

U nas w gimnazjum jest tak, że dowiadujesz się jakiego masz wychowawcę pierwszego dnia w szkole. Więc przez całe wakacje to wielka niewiadoma. Słuchało się różnych opowieści jacy to są nauczyciele ale nie myślałam, że trafię na taką wychowawczynię jaką mam. Naszą klasę uważa za największe zło jakie ją w życiu spotkało. O ile wszystkie klasy są informowane o różnego rodzaju konkursach itp my dowiadujemy się na końcu od uczniów innych klas bo ona się nie może pofatygować. Wycieczek od pierwszej klasy nie mieliśmy wcale. Nie licząc wyjazdu do kina zorganizowanego przez innego nauczyciela. Ogólnie jako nauczycielki też jej nikt nie lubi. Na nieszczęście uczy biologii i geografii i mi oceny zaniża za pyskowanie.

Edytowane przez Ariana dnia 22-03-2009 11:19

Dodane przez Lady James dnia 22-03-2009 11:57
#31

ja i w gimnazjum miałam i teraz w liceum też mam bardzo fajna wychowawczynie :) jakoś zawsze trafiają mi sie takie babki, które maja podejscie do młodzieży, są wyrozumiałe, ale też nieco wymagające, ale wiem, że nie zawsze tak jest, bo wychowawczyni mojej siostry doprowadza ja do szału i nie tylko ja, ale całą klasę, po prostu wszystko zależy od osoby :)

Dodane przez kochanka_dracona dnia 22-03-2009 12:03
#32

Tak się złożyło, że moją wychowawczynią jest (w miarę) dobra znajoma moich rodziców, tak więc znam ją prywatnie.
W szkole zmienia się nie do poznania, chyba myśli, że jak będzie surowa i ogólnie, 'trudno dostępna' to będzie fajniej i każdy będzie się jej bał, tia... Mnie osobiście ona w niczym nie przeszkadza, ale większa część klasy za nią nie przepada. Jest dosyć wymagająca - i w tym cały sęk. ;)

Dodane przez Lady Shadow dnia 22-03-2009 12:06
#33

Choć już sporo czasu minęło od podstawówki to pamiętam do tej pory moją wychowawczynię od matmy, co dziwne miło się ją wspomina, a nawet czasem rozmawiam z nią do dziś (powód; brat jest w jej klasie też ^^) zawsze gdzieś nas zabierała, organizowała wycieczki, miała stalowe nerwy iż nasza klasa była pod względem zachowania w szkole najgorsza, dobrze uczyła, pozytywnie. Gdy poszłam do gimnazjum bajka się zmieniła, nowa wychowawczyni uczyła Polaka, taka jędza,
Tak emanuje kulturą i dobrym wychowaniem, że można się zwymiotować. Na każdej lekcji wychowawczej, jak i na polskim, prawi nam kazania.
właśnie tak się i moja wycha zachowywała, na każdej lekcji wychowawczej musieliśmy tych kazań słuchać. U niej z polaka miałam tróję ale naciągnęłam na cztery. Tej to raczej miło nie zapamiętam. A co teraz, nasz wychowawca uczy muzyki, spoko kolo, niczym się nie przejmuję (nawet nami czasem też nie... ^^) , często nie sprawdza obecności, wychodzi z nami na muzyce poza szkołę, stawia dobre oceny, tylko szkoda, że nie uczy matmy albo polaka... ale i tak jest dobrze.

Edytowane przez Lady Shadow dnia 22-03-2009 12:08

Dodane przez Destiny dnia 24-03-2009 16:38
#34

Najlepiej wspominam moją wychowawczynię z 1-2 klasy SP. Miała naprawdę świetne podejście do dzieci. W 3 klasie zastąpiła ją pani, o której lepiej by było nie pisać. Powód? Była strasznie sztuczna, pseudo-zabawna i za Chiny nie umiała się z nami dobrze porozumieć. W klasach 4-5 moją wychowawczynią była pani Lodzia;p Naprawdę świetna babka, mimo tego, że czasami nie zachowywała się tak, jak na nauczycielkę przystało, czyli np. rzucała kredą po klasie:d W 6 klasie moją wychowawczynią została jej córka. Ogólnie była bardzo miła i lubiana przez uczniów, ale wcale nie chciało jej się organizować wycieczek;/ Ta pani jest moją wychowawczynią również teraz, w gimnazjum. Niestety w tym roku poszła na urlop macierzyński i zastąpiła ją katechetka. Jedynym jej plusem jest to, że chętniej organizuje wycieczki (w sumie są to tylko wypady do kina, ale zawsze coś). Dalej są już same minusy. Babka na większości lekcji wychowawczych, zamiast dać nam odpocząć, gada o szkolnym regulaminie i o tym, że go nie przestrzegamy. W dodatku dzięki niej nauczycielka j.polskiego znienawidziła naszą klasę (długa historia).

Dodane przez Madlenne dnia 24-03-2009 17:39
#35

Właściwie mam jakieś nieszczęście do matematyków. I w podstawówce i w gimnazjum moimi wychowawcami byli matematycy. Teraz w liceum moja wychowawczyni uczy angielskiego. I jest koszmarna... Masakra po prostu.
Już w pierwszych dniach dał nam do zrozumienia, że ma nas gdzieś, że my musimy szanować jego, ale on nas to już nie, że ma zawyżone (i to bardzo) poczucie własnej wartości, że ma skrzywione i chore poczucie humoru i że nie umie uczyć.

Tak dokładnie możnaby ją opisać. Faworyzuje tych, którzy mają talenty, dzięki którym ona może się promować- występujących w przedstawieniach, dobrze się uczących, itp. Poza tym gnębi ładne dziewczyny. To zapewne z zazdrości, bo nasza wychowawczyni urodą nie grzeszy... ;)
Na lekcjach zawsze utrzymuje, że jesteśmy beznadziejni i nie potrafimy się zgrać, a rodzicom na wywiadówkach wciska bajeczki, jacy to jesteśmy fajni, że najlepsza klasa w szkole i w ogóle kól.

Wypisz wymaluj moja wychowawczyni...
Ostatnio samorząd kazał nam przygotować występ na pierwszy dzień wiosny. Jak rozmawialiśmy o tym na godzinie wychowawczej, to się na nas wydarła i powiedziała, że mamy tego nie robić, tylko zająć się dniami otwartymi, które organizuje ona...
Momentami to już mi po prostu jej żal. Czekam na zakończenie liceum, żeby już nie musieć jej oglądać...
Chcieliśmy napisać podanie o zmianę wychowawcy, ale inni nauczyciele nam odradzają, bo mówią, że dyrekcja zawsze rozpatruje takie podania negatywnie... ;(

Dodane przez FeltonLover dnia 24-03-2009 18:48
#36

1 klasa : pani W. - była fajna, lubiłam ją ;P
2-3 klasa: Pani ta co w I klasie i jeszcze pani N. która też była spoko.
i uwaga:
4 klasa:
- pani S. - na zastępstwo za panią S. strasznie roztrzepana, ale robiła fantastyczne wycieczki :) Jej nazwisko nie wiele się różniło od nazwiska pani którą mieliśmy do niedawna czyli tej za którą ona przyszła na zastępstwo, zanim ją poznaliśmy ;d Potem zaszła w ciąże.
- pani B. straszna! Nie cierpiałam jej, nie potrafiła tłumaczyć tego przeklętego angielskiego.
- pani S. ta sama co na początku, w ciąży, na trochę do nas wróciła
-pani Ch. - super pani, chodziłam z nią i koleżankami/kolegami na dwór. Naszą wychowawczynią była przez wekeend :)
- pani L. do końca 4 klasy- fajna pani od religii ;d
5 klasa- pani S.
6 klasa- pani S. która wyszła za nauczyciela od w-f i teraz jest na miacierzyńskim
Pani W. - eeeh... nie przepadam za nią.
I tyle :)

Dodane przez Fernando dnia 07-04-2009 15:40
#37

Ja nie miałem nigdy problemów z wychowawcami. Moja obecna wychowawczyni jest bardzo miła i fajna. Można z nią pożartować, pogadać, i przede wszystkim prowadzi ciekawe zajęcia. Uczy przyrody i matematyki i moim zdaniem jest jedną z najlepszych aktualnych nauczycielek w mojej szkole.

Dodane przez Niewidka dnia 12-04-2009 13:48
#38

W zerówce miałam wspaniałą wychowawczynię.
W 1-3 również. W IV no powiedźmy, fajna pani (była tylko na zastępstwo, gdyż nasza pani której wtedy w ogóle nie znaliśmy, była w ciąży). Na jednym z biwaków nic jej nie obchodziło! (dla nas super, a dla niej... raczej nie :P )
Potem w V klasie i początku VI powróciła nasza 'prawdziwa' wychowawczyni i mogę szczerze napisać, że była wspaniała! Gdyż potrafiła poradzić sobie z każdym problemem w naszej klasie i można było z nią porozmawiać na każdy temat,ale niestety pod koniec I semestru znów zaszła w ciąże i powróciła pani którą mieliśmy w VI klasie (która również była w ciąży). :smilewinkgrin:
Jedna i druga uczy matematyki, informatyki i techniki.

Edytowane przez Niewidka dnia 21-02-2010 16:13

Dodane przez novakai dnia 16-04-2009 19:40
#39

Wychowawczynie:
1-3 fajna, teraz jest dyrektorką xD
4 polonistka
5-6 historyczka

Ta w pierwszych klasach była w porządku. Nic dodać , nic ująć.
W czwartej klasie było nawet ok. Teraz dalej mamy z nią polski, ale naszą wychowawczynią już nie jest. Mogę o niej napisać to, że każe chłopakom ustępować dziewczynom miejsca na ławce i odsuwać krzesło xD. A ta co ją teraz mamy jest trochę wkurzająca. Przesadza nas z chłopakami i ma w klasie swoich ulubieńców. W sumie to nie wiem czy do nich należę. Raz jest dla mnie miła, raz nie. Acha, twierdzi, że pani od tańców powinna przesunąć międzynarodowy festiwal w Bułgarii, żeby te dziewczyny, które jadą(w tym ja) mogły byc na komersie. A ja nawet na tym komersie nie chce być. Warto też dodać, że kazała usunąć naszą klasę na Naszej-Klasie, o napisaliśmy pierwszą literę jej imienia i po kropce nazwisko w rubryce wychowawca. To chyba tyle.

Edytowane przez novakai dnia 21-04-2009 20:41

Dodane przez Karola__94 dnia 17-04-2009 16:16
#40

w podstawowce w kl 1-2 moja wych byla spoka potem mialam taka babke w 3 kl w kl 4-6 moja wychowawczynia byla matematyczka bardzo ją lubiłam byla naprawde spoko
teraz jestem w 2 gimnazjum i od 1 klasy mym wychowawcą jest pan od informatyki ;] Uważam że jest najlepszy ;D Te jego teksty i wogóle jego poczucie humoru ;] Bardzo go cenie i uważam że jak do tej pory jest najlepszym mym wychowawcą

Dodane przez xxbellaxx dnia 17-04-2009 17:18
#41

moja pierwsza wychowawczyni,w zerówce była cudowna,kochała dzieciaki,niestety odeszła na emeryturę...
w klasach I-III co rok wychowawczynie się zmieniały,a to na emeryturę,a to w ciąży...więc nie pamiętam ich dokładnie.
w IV-VI też co rok nowy wychowawca [nasza klasa miała pecha] jedną wychowawczynię zapamiętałam,była bardzo miła,sympatyczna,można było się z nią pośmiać i pożartować,ale zaszła w ciążę i jeszcze chyba nie wróciła.
teraz,w gimnazjum trafiłam na najlepszego nauczyciela z naszej szkoły.
uczy matematyki,klasę traktuje jak własne dzieci,na każdej lekcji zapodaje joke xD fakt,lubi żartować ze mnie...ale pomińmy to :D

Dodane przez Upiorzyca dnia 17-04-2009 22:43
#42

No więc tak, może zacznę od początku...

Pomińmy zerówkę bo nie bardzo ją pamiętam.

W klasach 1-3 wychowawstwa podjęła się starsza nauczycielka pani O. Z tego co zapamiętałam to była dobrą nauczycielką.
Uczyła w szkole 41 lat i nic jej nie zmogło do czasu aż natrafiła na nas.
W ciągu trzech lat kilkanaście razy wychodziła z naszej lekcji z płaczem, zdarzało się że była opluwana a i nawet bita. Po trzech latach niestety opuściła naszą szkołę.

W klasie czwartej wychowawcą naszej krnąbrnej klasy została serdecznie przez zemnie znienawidzona (i nawzajem) pani S.
Miałam z nią dwie lekcje w tygodniu i moim zdaniem o dwie za wiele.
Nie organizowała nam wycieczek, wieczorków ani nic podobnego, nic więc dziwnego że była z nami tylko rok.
U niej uczniowie dzielili się na tych "bogatych" i na "nic nie znaczących"
Teraz nawet nam nie odpowiada na "dzień dobry".

W dwóch ostatnich klasach podstawówki naszą wychowawczynią została młodziutka pani K.
Tę wychowawczynię wspominam dobrze, co prawda nie potrafiła zapanować nad naszą klasą, ale nadrabiała uśmiechem i poczuciem humoru.
Niestety jako nauczycielka nie sprawowała się dobrze, z 150 stronicowego podręcznika od historii przerobiliśmy może z 30 stron. Do tego pod koniec 6 klasy zaszła w ciąże i rzadko można było ją spotkać w szkole.

W pierwszych dwóch klasach gimnazjum na wychowawstwo wzięła nas nasza szkolna pedagog pani L. Co prawda na godzinie wychowawczej usiłowała poruszać trudne i ciekawe tematy, ale większość z nas nie zwracało na nią uwagi. Była w stosunku do nas w porządku i starała zintegrować naszą klasę (ale tylko się starała).

Po tym jak w tym roku pani L. awansowała na urząd dyrektora naszej szkoły pieczę nad nami sprawowała pani A. sprawowała przez...tydzień, odeszła z nieznanych powodów.
I tak doszłam do naszego umiłowanego i niezastąpionego pana R.
Pan R. olewa nas po całości. Panu R., nawet nie chce się poprowadzić godziny wychowawczej o wycieczkach już nie wspominam, ich zakres kończy się zwykle w kinie w Warszawie i tylko wtedy jeśli sami załatwimy autokar.
Pan R. jest bardzo "dobrym" nauczycielem i wszyscy go kochamy.


Dodane przez pomyluna dnia 22-04-2009 15:23
#43

W przedszkolu i zerówce to na szczęście ich nie pamiętam, wiem tylko, że nie były specjalnie fajne. Natomiast w 1 i 2 klasie miałam bardzo sympatyczną wychowawczynie. Miła i w ogóle bardzo fajna. W 3 klasie, kiedy już przeprowadziłam się do Warszawy, miałam dosyć nieciekawą panią ... Anne? Chyba tak. W każdym razie nie ciekawie było. Natomiast w klasach 4-6 moją wychowawczynią była kobieta której bało się więszość uczniów - Panią L. Pamiętam jak kiedyś przyszła do szkoły nieumalowana i wyglądała jakby przybyła z zaświatów ( wiekiem nawet by się zgadzało ). Miła i sympatyczna zrobiłą się dopiero jak odwiedziłam ją z koleżanką kiedy nie chodziłyśmy już do podstawówki. Obecnie jestem w 2 klasie gimnazjum i również mamy za wychowawczynię, kobietę której boją się chyba wszyscy uczniowie ( i mam wrażenie, że rónież nieliczni nauczyciele xD ). Na lekcjach jest wymagająca i ma bardzo donośny głos ( przez co ma się wrażenie, żę ciągle na nas krzyczy), ale poza lekcjami jest niezwykle miła, zabawna i sympatyczna. Bardzo się cieszę, żę natrafiłąm właśnie na nią, bo nie tylko dobrze nauczy mnie przedmiotu, ale i na wychowawczych naprawdę gada do rzeczy i mam wrażenie, że jeszcze niejedną rzecz nam uświadomi w naszych totalnie zamkniętych mózgach xD

Dodane przez Isilien dnia 22-04-2009 19:23
#44

ekhem. dobra.

W zerówce... o bosh. Sklerozo! Pamiętam tylko że były 2 nauczycielki, jedna od angielskiego, druga od religii i rysowania szlaczków. i literek.

W 1-3... Miałam bardzo fajną nauczycielkę, właściwie trudno to opisać z tyluletniej perspektywy, ale była taka dobra ciocia. I pamiętam, że niezbyt lubiłam wychowawczynię klasy równoległej, kojarzyła mi się z rudą jędzą, choć tak naprawdę taka zla nie jest. Jako dziecko dużo inaczej się patrzy na ludzi. Pewnie za 6 lat wyrobię sobie nowe zdanie na temat obecnej mej wychowawczyni.

No własnie, obecna. Mam to (nie)szczęście, że była naszą wychowawczynią i w klasach 4-6 i teraz w gimnazjum. Uczy matmy (w miarę normalnie) i informatyki (arcynieudolnie), jąka się, pulta, a rodzice na wywiadówkach tak gdzieś po godzinie 20, kiedy to pani jest w trakcie wykładu na temat bliżej nieznany i niezapamiętany, po prostu zasypiają z nudów. Jaka szkoda, ze teraz się jakoś spręża z tymi wywiadówkami i je załatwia już w ciągu 2-3h... W podst wydawało mi się że uczy matmy raczej dobrze. teraz połowa klasy uległa zmianie, więc i stopnie są zróżnicowane. Oosby, które w innej szkole miały 4 i 5, w tym roku zbierają 1 i 2, w najlepszym razie 3+. To niezbity dowód, że nasza stara część klasy nauczyła się rozumieć wykłady Jąkały, a ona po prostu nie umie uczyć. Nie umie się wściekać, ale jest dość mściwa. Po za faktem braku zielonych szkół, pani M. lubi sobie popłakać z powodu Michała, którego losów bliżej przytaczać nie będę, w każdym razie, kiedy tylko zaczyna ten temat, musi mieć przy sobie paczkę chusteczek. Nie robi nam wycieczek dłuższych niż 2-3 dni, bo "ma małe dzieci" (te dzieci są w naszym wieku), rozpływa się nad Największym Kujonem Wszechświata i Wszechwiedzącym Maciusiem, znęca się nad tą "niekumatą" częścią klasy, która zdążyła ją gruntownie znienawidzieć po wstawionej 4. jedynce pod rząd. Mnie zostawia w cieplutkim kąciku, ostatnio przy tablicy byłam miesiac temu spełniając obowiązki dyżurnej, a jeśli chodzi o odpowiedź ustną, to może to było w październiku, nie jestem pewna. Chyba początek miesiąca, mnie trochę nie było w szkole, na powitanie wzięła mnie na spytki z uśmiechem mówiąc: "No ja wiem, że Klaudii nie było, ale ja jestem pewna, że ona to umie." Umiałam. Od tamtej pory jestem zupełnie niewidzialna, nawet Wszechwiedzącego Maciusia bardziej molestuje, z niewiadomych mi przyczyn. Chyba jako jedyna z klasy ją lubię. Kocham ją za to, że w 3/4 przypadków jestem ignorowana, a w 1/4 pyta się o mojego psa. Zdecydowanie wolę być w cieniu. A co najlepsze, broni mnie przed mamą, kiedy na wywiadówce pokaże się jakaś jedynka.
Zawodowo i na co dzień użera się z synem dyrektorki, który przyprawia wszystkich nauczycieli o rozstrojenie nerwowe.
Ubiera się w okropne ciuchy, nie maluje się, nie farbuje, więc wygląda trochę jak szyszymora.

Dodane przez Courag dnia 22-04-2009 20:07
#45

W przedszkolu miałam dość miłe wychowawczynie.Jedną z nich była moja sąsiadka, dzięki której juz w wieku 2 lat chodziłam do przedszkola. Bardzo rzadko się zdarza, że przyjmują tak małe dzieci, a szkoda bo znam takich ludzi w moim wieku (12 lat), którzy boją się jak mamy nie ma dłużej niż 2 godzinaxD. Ale nie o tym mowa. W klasach I-III miałam naprawdę fajną wychowawczynię. Równa z niej babka:) Akurat tak się złożyło, że kilka lat wcześniej uczyła moje dwie starsze siostry. Zawsze miałam u niej same "A" i "B";). To było kiedyś, teraz uczy mnie matmy i mam u niej na semestr zawsze 3+ albo 4-. Ma 2 wady: często mnie porównuje do którejś z moich sióstr, to miłe, jeśli ktoś mnie porówna z osobami, które podziwiam ale ja nie jestem żadną z nich. Jej wada nr 2: uczy matmy...
Moja obecna wychowawczyni uczy mnie angielskiego. Nie lubię jej. W IV klasie miała gdzieś, że kolega, którego "pobiłam" (jak to pięknie nazwała, pobić to znaczy kopać leżącego, a ja tylko podbiłam mu oko i poszłam dalej) wcześniej mnie wyzywał. Organizuje nam tylko jedną wycieczkę w roku (i potem się dziwi jak dochodzi do niej, że spotykamy się po szkole przy ruinach i włączamy alarmy). W tym roku wspaniałomyślnie przyznała nam dwie wycieczki: na pierwszej byliśmy na wystawie matematycznej (zawsze coś), a drugą mamy w planach. Ma jedną zaletę: nie potrafi zapanować nad "najgorszą" klasą w szkole, V "B";).

Dodane przez ain_eingarp dnia 22-04-2009 21:21
#46

Z roku na rok, a ostatnio z dnia na dzień coraz bardziej chwalę moją wychowawczynię z klas 1-3. Była naprawdę fajna, miła i zawsze służyła pomocą. Mimo, że klasa nie była zbytnio ułożona, nie krzyczała na nas, ale i tak potrafiła nad nami zapanować. Nie porównywała nas z nikim. Zawsze stawała po naszej stronie, nawet jeżeli narozrabialiśmy potrafiła nas wybronić. Nie uznawała żadnych zgrzytów pomiędzy uczniami w klasie. Starała się złagodzić te konflikty i całkowicie je zażegnać. Dzięki niej ja i moja przyjaciółka przyjaźnimy się do tej pory.
W klasach 4-6 nie było wcale gorzej. Klasa dostała dość sztywną i chłodną wychowawczynię. Zupełne przeciwieństwo pani z klas 1-3. Początek 4 klasy był trudny. Wiedzieliśmy, że ta pani jest taka przez nie miłe doświadczenia związane z rocznikiem, która miała na wychowawstwie wcześniej. Po paru miesiącach nauki daliśmy się pani, co do nas przekonać. Następne miesiące i lata było już tylko lepiej.
W gimnazjum już nie jest tak kolorowo. Nie chodzi o to, że wychowawca jest surowy czy ostry względem mojej nowej klasy. Chodzi o to, że nieustannie obwinia nas za wszystko i porównuje do swojej byłej klasy. Jest nauczycielem matematyki. Uważa, że wszyscy z klasy powinni umieć matematykę i traktować ją jako najlepszy przedmiot. Niestety, moja klasa o wiele lepiej radzi sobie z polskim, którego nauczycielka jest naprawdę świetna. Oprócz wymienionych wad mojego wychowawcy jest również to, że nie da sobie nic wytłumaczyć. Na początku roku znalazł sobie kilka kozłów ofiarnych i obwinia ich za byle co. Nauczyciel trzyma też stronę nauczycieli w każdym konflikcie. Konfliktów było dużo to prawda, ale ten pan nigdy nas nie bronił. Najdłuższy konflikt ciągnie się od początku roku, aż do teraz z panią od angielskiego (grupa średnio zaawansowana). Tak się składa, że ja również jestem w tej grupie i wiem, że pani faworyzuje niektóre osoby (w tym mnie), a niektórych nie lubi i co lekcja wstawia im uwagi. Nasz wychowawca posądza o to wszystko grupę. Nie przeczę, że na początku roku nie byliśmy zbyt mili dla tej pani, ale z czasem wszyscy poprawiliśmy swoje zachowanie, nawet najgorsi. Jednak żadne z obojga nauczycieli nie przyjmuje tego do świadomości. Co innego pani od polskiego. Kobieta poświęciła dużo czasu na lekcjach polskiego (wychowawca uważa, że wszystko ustalamy na godzinach wychowawczych, których nie ma, bo pan robi nam matematykę ;/) na wytłumaczenie całej sprawy i szukaniu sposobów wyjścia z sytuacji. Polonistka naprawdę nam pomogła. Nie stała murem za nauczycielem, lecz była neutralna. I chociaż na początku roku i na polskim nie byliśmy grzeczni (słabo powiedziane...) to nie rozpamiętuje nam tego, chyba że dla żartów. I muszę dodać jeszcze, że mój wychowawca bardzo sepleni, a dużo nam dyktuje i kiedy ktoś się spyta czy mógłby powtórzyć, wrzeszczy na nas.

Dodane przez Guzik dnia 23-04-2009 10:44
#47

A ja tam zawsze trafiałem na fajnych wychowawców. :P W przedszkolu miałem 2 wychowawców i obaj byli ok. W podstawówce w klasach 1-3 miałem taka średnia ale i nie była aż taka najgorsza. Niestety pod koniec 3 klasy zmarła na raka piersi z przerzutami na węzły chłonne. :( W klasach 4-6 co roku zmieniali mi się wychowawcy, ale każdy był super. Nigdy nie narzekałem chociaż pamiętam jak moja wychowawczyni (od matematyki była) wzięła mnie do tablicy a ja nic nie umiałem, bo się nie nauczyłem i wstawiła mi jedynkę. Powiedziałem jej, że jest głupia i że nie umie uczyć XD i wyszedłem z klasy. Potem ją przepraszałem :D w 5 klasie miałem wychowawczynię od przyrody i nigdy się z nią nie kłóciłem, była super. W 6 klasie miałem za wychowawce faceta od wf i to był najlepszy wychowawca jakiego moglem mieć. Był super, można z nim było o wszystkim porozmawiać. W gimnazjum przez 3 lata mam jednego wychowawce i też od wf (żona tego z 6 klasy :D) i okazała się super. Pomaga uczniom ze swojej klasy i pomaga się uczyć itd. więc trafiałem super. :D

Edytowane przez Ariana dnia 27-04-2009 09:30

Dodane przez Nimfadora Tonks dnia 23-04-2009 10:56
#48

My za dużego szczęścia nie mamy co do wychowawców.
W przedszkolu mielismy taka starsza facetke i prawie wszyscy jej nie lubilismy....
W podstawówce pierwsza facetka jeszcze jako tako (była bardzo surowa) ale potem w 4 klasie trafił nam się taki przchlast, że szok. Nic z nim sie nie dalo porozmawiac, zawsze byl przeciwko nam, nigdy nas nie usprawiedliwial... jeszcze uczyl nas angielskiego...;/
W gimnazjum już nasze męki się skonczyly. Mamy teraz taz facetke od anglika ale na scęście jest wyrozumiala i fajna. Często nam organizuje jakies wycieczki i takie tam. Trochę za duzo wymaga z angielskiego bo u niej na 4 to trzeba sie pomęczyć ( na szczesie ja mam 4 :D). Tak więc mam nadzieje ze następny wychowawca bedzie najlepszy z tych wszystkich....

Dodane przez Nicolette dnia 24-04-2009 16:09
#49

Jeśli chodzi o klasy 1-3 w podstawówce,to nie wspominam jej byt kolorowo. Moja wychowawczyni, pani N, faworyzowała dziewczynę,której mama była bardzo aktywna w szkole. Poza tym tamta była okropnym lizusem.Pani N gładko się na to napierała... Nie bardzo ją lubiłam.
Później, w 4-6, sytuacja przedstawiała się podobnie. Przejęła nas pani Bi również była zachwycona wymienioną dziewczyną. Dopiero gdy ta w 6 klasie opuściła się w nauce rozszerzyły jej się oczy.
Poza tym ją lubiłam. Miała rękę do wychowawstwa, ale nie mieliśmy z nią wiele wycieczek.
Moja sytuacja nieoczekiwanie mieniła się w gimnazjum. Klasę (o wiele lepszą niż w podstawówce {to swoją drogą}) z początku miała przejąć nauczycielka przyrody, obrzydliwie sprawiedliwa i wymagająca pani I (trochę jak profesor McGonagall ;D). Tak się jednak nie stało. Okazało się bowiem, że jej poprzednia klasa była okropna i teraz nie chciała brać na swoje barki opieki nad nową.Tak więc klasę przejął nauczyciel historii i WOS-u z czterdziestoletnim stażem. Ma on wielkie poczucie humoru, bardzo energiczny i oczekujący aktywności z naszej strony. Szczerze mówiąc, nie było w mojej szkole akcji, w której pan H nie brałby udziału. Lubię go chyba najbardziej z dotychczasowych wychowawców. Cieszę się, że "przygarnął" naszą klasę.

Dodane przez Vampire dnia 24-04-2009 18:14
#50

Ok, pominę już moje wychowawczynie z zerówki oraz z klas 1 - 3... Nie chodzi o to, że ich nie pamiętam (bo pamiętam), ale o to, że były to stare, nudne czasy i wychowawczynie nie były dość interesujące...;d
No to tak :
* W czwartej klasie moją wychowawczynią była pani D... Była nawet fajna, lecz gdy miała zły humor potrafiła być potworna,
* W piątej klasie ta sama, dobra Pani D. :D
* Za to w szóstej klasie zaczęło się piekło... Mają wychowawczynią została dyrektorka szkoły, jak zarówno nauczycielka matematyki... Złowieszcza Pani S... To były najgorsze czasy w moim życiu... Ona była okropna... Na każdej godzinie wychowawczej robiła matematykę i do tego nie godziła się na prawie każde wycieczki... Wszyscy "trzęśliśmy portkami" przed jej lekcjami... Wszyscy się jej potwornie bali, a przy odpowiedzi przy tablicy zatykało cię, ponieważ tak się bałaś, że zacznie krzyczeć lub cię uderzy... Taaak, a co myśleliście... Była kilka razy stawiana w sądzie za to, że biła uczniów... Odziedziczyła to po swoim ojcu, ponieważ on też był wcześniej dyrektorem tej samej szkoły i zwolniono go właśnie dlatego, że bił uczniów... Nie daleko pada jabłko od jabłoni, jak się mówi...;/
* No i w końcu ta błoga, "spokojna" pierwsza klasa gimnazjum... Moją wychowawczynią została Pani W... Jest po prostu świetną nauczycielką języka niemieckiego, jak i wychowawczynią... Bardzo ją lubię i myślę, że lepiej trafić nie mogłam...;D

Dodane przez Dobby The House Elf dnia 24-04-2009 20:23
#51

Moja...
jak każda. Nie jest jakaś nadzwyczajna, ale w sumie może być. Uczy nas polskiego- nie źle, nie bardzo dobrze.
Wcześniejsi wychowawcy też są raczej pośredni- po prostu zwyczajni nauczyciele.

Dodane przez Elfka dnia 20-05-2009 18:17
#52

Pan Bartłomiej składa się:
30% procent mięśni
10% tępoty
40% j-j-jąkania
20% futra
czy trzeba coś dodawać?

Dodane przez majones_xD dnia 20-05-2009 20:03
#53

Moja obecna wychowawczyni jest na zwolnieniu lekarskim od października i na nowy rok szkolny ma wrócić ;/
Wydaje się miła, jednak ludzie z naszej klasy (ja też xD) wolą naszą zastępczą wychowawczynie.

Pani Kasi ( ta ze zwolnienia) - miła, nauczycielka historii, kręci z sekretarzem (synem dyrka) mając męża i siedmioletniego synka ;/; sądzimy, że jest z nim w ciąży (chodzi o syna dyrka ;P) ...

Pani Beata (zastępcza wychowawczyni) - miła, zawsze staje po naszej stronie i broni nas jak narozrabiamy, nauczycielka języka polskiego; bardzo nie chcemy, aby nas zostawiała na pastwę p. Kasi ...

Dodane przez darksev dnia 13-06-2009 15:31
#54

W podstawówce... Wychowawczyni też na nieszczęście uczyła matematyki...i techniki. Za bardzo wymagająca, przynajmniej tak mi się wydawało o.O Ale lata IV-VI minęły na szczęście szybko. :>
W gimanzjum...Moja wychowawczyni uczy matematyki. Jest w starszym wieku, w wieku w którym wiele rzeczy związanych z młodzieżą nie są zrozumiałe, aczkolwiek ma dobre nastawienie do naszej klasy. Gdy tylko może organizuje nam jakieś wycieczki. Jest miła i sympatyczna. I nie dzwoni zbytnio do rodziców gdy uciekamy. A uciekamy często. Zbyt często jednak robi nam kartkówki o.O I łatwo, bardzo łatwo ją zagadać, by nie było tej nudnej lekcji. Ogólnie jest dobrze :>

Dodane przez about dnia 05-01-2010 20:48
#55

Moja wychowawczyni z podstawówki była ziszczeniem moich marzeń - elokwentna, miła, sympatyczna, elastyczna, inteligentna i cierpliwa. Interesowała się i nami, i innymi klasami. O każdym z osobna miała wyrobioną opinię. Była zadziwiająco obiektywna i sprawiedliwa. Mogę wyrażać się o niej jedynie w samych superlatywach. Jej lekcje były i ciekawe i zrozumiałe dla każdego, nawet dla osób nie tak uzdolnionych. Warto wspomnieć, iż była ona polonistką. Tak czy siak była to najlepsza kobieta jaka mnie "wychowywała" sprawiała pieczę nad klasą. Wycieczek nie brakowało, różnych różniastych wypadów także nie. Hm, jej jedyną cechą negatywą była chyba zbyt duża ustępliwość i uległość. Tak, najlepszy człowiek pod słońcem.

W gimnazjum już tak kolorowo nie było, o nie. Naszą wychowawczynią została nowa fizyczka. Uwierzcie, był to istny koszmar. Wróciła ona po macierzyńskim "świeża" i otwarta na zupełnie nowe propozycje, które miały zrewolucjonizować jej klasę i szkołę. Efekt był taki, iż te jej radykalne zmiany wyszły jej jak - za przeproszeniem - cholera. Przez pierwszy miesiąc była dość miła, jednak potem stała się niesamowicie antypatyczna i roztrzepana. Cóż, jedynym jej plusem była zawziętość, której - niestety - brakowało mojej poprzedniej wychowawczyni. Jej oczkiem w głowie było jej dziecko, które wspominała co lekcję a przynosiła do szkoły co tydzień. Z jej nauk nie pamiętam nic. Nawet głupich przekształceń mnie nie nauczyła. Jedyną rzeczą jaka mi się w gimnazjum udała, to klasa, która - bądź co bądź - za głupia nie była. I tak po trzech latach bez żalu opuściłam gimnazjum z nadzieją, iż w liceum będzie lepiej.
Nawet nie chce mi się tutaj pisać to ona takiego wyczyniała. Może kiedyś, kiedy podejdę do tego z dystansem.

I tak oto trafiłam do liceum. Jak na złość trafiła nam się matematyczka. Nie, żebym coś do niej miała, ponieważ to bardzo porządna kobieta, jednak jak na klasę humanistyczną za dużo od nas wymaga. Tak czy siak z tego co zdążyłam zauważyć jest piekielnie sumienna i sentymentalna. W szkole jesteśmy dopiero cztery miesiące, a ona już płakała na zakończeniu wigilii klasowej. Nie uważam, aby była to jakaś wada, jednak z mojej perspektywy wygląda to dziwnie.
Dotychczas pokazała się nam z jak najlepszych stron. Jej jedynym minusem jest chyba to, że jest lekko nie konsekwentna w stosunku do niektórych. Cóż, mogłam trafić o wiele gorzej. Powtórki z gimnazjum bym nie przeżyła.

Dodane przez N dnia 05-01-2010 20:59
#56

Teraz w liceum, jako że jestem w klasie o rozszerzonym angielskim, trafiła mi się nauczycielka od angielskiego.
Jest miła, wyluzowana, nie krzyczy na naszą klasę.
Doskonale rozumie nasze problemy. Na wycieczki jest chętna.
Jedynym jej minusem jest to, że robi cholernie trudne sprawdziany, ale może to i dobrze, przynajmniej się czegoś nauczymy xD

Dodane przez aniutek96 dnia 06-01-2010 11:05
#57

Idąc po kolei w przedszkolu mieliśmy bardzo fajną wychowawczynią. potem w 1 i 2 mieliśmy taką głupią, że normalnie nikt w szkole jej nie lubił. W 3 mieliśmy dyrektorkę, która była bardzo fajna, a potem od 4 do 6 mieliśmy taką jędze, a najgorsze było to, że mieliśmy z nią godzinę wychowawczą, matme i informatyke. A teraz w gimnazjum mamy takiego fajnego wychwawcę, z którym mamy informatyke na której prawie zawsze gramy na kompie albo siedzimy na nk. Tak więc wnisek z tego taki, że co drugiego wychowawcę mamy fajnego. xD

Dodane przez kapsiutek dnia 06-01-2010 11:44
#58

W klasie 1-3 moja wychowawczyni była... można powiedzieć neutralna. Z nami się dogadywała, miała podejście, ale za nic nie umiała uczyć. Przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. No cóż, nadrabiała ciepłem i przyjacielskim nastawieniem.

W czwartek klasie miałam wychowawczynię przez (zdaje się) miesiąc. Po czym odeszła, tłumacząc znam, że przyjęli ją do pracy o jakiej zawsze marzyła. Miesiąc nie mieliśmy wychowawcy, potem przyszła pani Beata, nauczycielka w-f. Była sympatyczna, troszczyła się nami i naszymi sprawami. Kiedy nie mogliśmy się dogadać z jakimś nauczycielem, starała się nam pomóc. Na nasze nieszczęście zaszła w ciążę pod koniec piątej klasy. Nie mieliśmy wychowawcy do końca. Następnie, w szóstej klasie przyszła kolejna, także nauczycielka w-f. Nie lubiłam jej, podobnie jak wszyscy. Ciągle krzyczała (bez powodu), zawsze mówiła o nas źle i miła nas głęboko gdzieś. Miesiąc przed końcem szóstej klasy przyszła poprzednia wychowawczyni. I mieliśmy tak jakby dwie.

W pierwszej klasie gimnazjum mieliśmy za wychowawczynię nauczycielkę angielskiego. Zamiast angielskiego robiła nam lekcje wychowawcze, a żeby tego było mało na nich nie mówiliśmy o niczym konkretnym. Po dwóch miesiącach nauki angielskiego umieliśmy przeliterować swoje imię (super, nie?). Potem odeszła (dzięki Ci, Boże). Nie mieliśmy wychowawcy przez długi czas. Angielski mieliśmy z trzema różnymi nauczycielami. W Prima Aprilis `dostała` nas matematyczka. Jest naszą wychowawczynią do tej pory. I bardzo dobrze. Widać, że jej na nas zależy, potrafi się z nami dogadać. Jest ciepła, miła, przyjacielska, a jednocześnie wymagająca. Uwielbiam ją i żałuję, że niedługo będzie trzeba się rozstać ze względu na nową szkołę.

Dodane przez Lilyanne dnia 06-01-2010 15:26
#59

- W zerówce i pięciolatkach miałam głupią wychowawczynię. Ciągle kazała mi stać w kącie chociaż nic takiego nie robiłam.
- podstawówka klasa1-3, wychowawczyni świetna i ciągle mnie pamięta pomimo iż minęło już 9 lat xD
- W klasach 4-6 wychowawczyni również bardzo fajna. Miała trochę za donośny głos, ale dało radę wytrzymać. Była także świetną nauczycielką (uczy matematyki).
- w gimnazjum wychowawczyni była taka sobie. Trochę się nas czepiała, ale na ogól było ok. Co historię pytała, w tym dosyć często mnie.
- 3 miesiące 1 klasy liceum miałam za wychowawcę jedyny raz nauczyciela płci męskiej. Nauczał historii, wos-u i po. Był świetny. Najlepszy wychowawca jakiego kiedykolwiek miałam. Po 3 miesiącach przeniosłam się do innej szkoły i wychowawczynię którą mam do tej pory nie darzę sympatią. Nie traktuje wszystkich w klasie równo, ma swoich pupilków którym pozwala na wszystko (zwalnia ich nawet z lekcji jak nie chce im się siedzieć!) Nie za bardzo sprawdza się w tej roli, ale to już na szczęście tylko 4 miesiące i koniec.

Edytowane przez Lilyanne dnia 06-01-2010 15:31

Dodane przez Jannx dnia 06-01-2010 17:37
#60

mnie co rok trafiali sie tacy wychowawcy że można było im było DOSŁOWNIE siadać na głowie. Byli tacy pobłażliwi, że mogliśmy robić wszystko

Dodane przez Ronalda dnia 06-01-2010 20:37
#61

Pamiętam, że w przedszkolu miałam dwie cudowne nauczycielki, które uwielbiała cała grupa. Robiliśmy im masaż, a potem dostawaliśmy pieczątki z różyczką:happy:. W pierwszej i drugiej klasie mieliśmy panią, która popijała z nami popołudniami herbatkę, no ale tylko z wybranymi... reszta klasy była skazana na jej tortury w postaci niezwykle donośnego głosu:blah: Po tych dwóch latach uznała, że jeśli z nami wytrzymała to jest na tyle dobra, że może zostać dyrektorką... i nią została. Potem była cudowna pani G., która była z nami na Zielonej szkole. Śpiewała z nami, nauczyła wielu pląsów i organizowała konkursy. Ale wszystko co piękne nie może trwać wiecznie;( Rozchorowała się i przez cały drugi semestr podobno leżała w szpitalu. Dostaliśmy jakąś niby miłą, sympatyczną, ale młodą i niedoświadczoną osobę. W czwartej klasie było jeszcze gorzej... pani S. (kobieta w kwiecie wieku której nie za bardzo chciało się cokolwiek robić) wszystkie lekcje polskiego z nią były wolne, a na dyskotece tańczyliśmy walca :bigeek:. Po roku dostaliśmy najwiekszą zmore tej szkoły - nauczycielke niemieckiego. Przynajmniej coś z nami robiła, nie nudziliśmy się i nawet 4 osoby dostały 6 z niemieckiego na koniec. Teraz mamy naszą cudowną panią B.W.S., która uczy polskiego. Tylko ona potrafi nas zrozumiec, nie wrzeszczy na nas jak reszta, staramy się być grzeczni, żeby jej nie sprawiać przykrości. Uważa nas za super klase z którą da się pogadać, uczy nas od 5 lat i zna nas na wylot :D. Wie, że jesteśmy specyficzni i niezbyt zgrani.. Jest bardzo ludzka jak na nauczyciela. ;)

Dodane przez Avrione dnia 11-01-2010 20:01
#62

W klasach 0-3 uczyła mnie niejaka Pani S. Zwana też pieszczotliwie "Czaplą"
Pamiętam że miała swoich ulubieńców w klasie i zawsze zachowywała się jak nastolatka,ponadto w moich wspomnieniach pamiętam ją przy biurku z ogromną paczką chipsów i szklanką coli :D.
W klasach 4-6 (nie licząc pierwszego półrocza klasy szóstej,ale o tym to później) moją wychowawczynią była Pani B. I póki co była moim ulubionym wychowawcom.Zawsze sprawiedliwa,niegdyś zabawna,to każdego ucznia mówiła po imieniu i zdrobniale(np. Elżbieta-Ela,Anna-Ania,Małgorzata-Gosia),zabierała nas na wycieczki i ogólnie mam z nią same miłe wspomnienia :).
Wspominałam że w szóstej klasie(ale tylko w pierwszym półroczu) naszym wychowawcą była inna nauczycielka,mianowicie Pani A.Nauczycielka w-fu,zawsze za 'karę' biegaliśmy na w-fie całą godzinę i ogólnie z nią(w przeciwieństwie do pani B.) mam TYLKO złe wspomnienia.
Gdy weszłam do gimnazjum moim wychowawcą została Pani A.(Nie ta co przedtem xD),hmm..Na pewno nie jest taka jak Pani B.
Niby sprawiedliwa ale też surowa i nadzwyczaj odpowiedzialna.Nie bierze nas na żadne wycieczki,ale poza tym jest dosyć miła i nawet można się odrobinkę pośmiać na lekcji ;D.
To wszyscy moi dotychczasowi wychowawcy.

Dodane przez hermiona27 dnia 11-01-2010 20:47
#63

Moja wychowawczyni uczy biologii. To jest jakaś MASAKRA!Jako nauczyciel jest okropnie wymagająca. Ale jako wychowawczyni jest nawet spoko. Sprawiedliwa i każdego wysłucha. Robi też genialne wycieczki. Jeśli chodzi o jej wygląd to jest nie najlepszy. Gruba i włosy ma takie jakby je nie czesała przez miesiąc. Ale ogólnie da się wytrzymać.

Dodane przez Lilly Luna Potter dnia 11-01-2010 20:59
#64

teraz w LO mam nową wychowawczynię, spoko babka, uczy niemca...Jest zapaloną działaczką i organizuje baaardzo wiele wycieczek ^^ W tym roku na wycieczke na koniec roku jedziemy na tydzien do Włoch ;]

Dodane przez Rojeek dnia 12-01-2010 12:56
#65

:D Jak ma zły humor to nie jest fajna :D Ale ogólnie przyjazna i fajnie się z nią gada :) Ale jak ktoś ją okłamie czy coś zrobi nie tak to ojjj tak głos podnosi i gada ojojoj :D Mnie na szczęście to nie spotkało i mam nadzieje, że nie spotka ! Co do wycieczek, to także lubi ale jak ona zorganizuje to muszą prawie wszyscy jechać bo inaczej jest źle i ma racje .


Dodane przez leea dnia 20-02-2010 23:02
#66

W podstawówce, miałam fajne wychowawczynie...1-3 Pani Gizela, kl.4- nie pamiętam jak się nazywała, ale od angielskiego ;P, 5-6 Pani Od WF-u. Aktualnie mam chyba, najgorszą wychowawczynię- humanistkę.
Trzeba mówić b-a-r-d-z-o p-o-woli żeby zrozumiała, powtarzając wielokrotnie.
-Proszę pani co mam poprawić, w zaległościach?
- Oj musisz poprawić, musisz...
- Ale co?
- oj, dużo musisz poprawić. itd..itd...
Straszliwie się wścieka, nie wychodzimy na żadne wycieczki pozalekcyjne np.do kina. Własna wychowawczyni, odwołała nam wycieczki,'' bo dużo gadamy".

Lilly Luna Potter:
W tym roku na wycieczke na koniec roku jedziemy na tydzień do Włoch ;]
a my na jednodniowy wypad do Bolesławca w sobotę ;P

Oprócz tego to wpisuje braki za oddane prace ( na końcu roku dowiadujesz się,że zamiast 4, 3 ), gubi teczki z wypracowaniami, klasówkami, kartkówkami. Jeżeli do praca domowa, to ona pyta A było na komputerze? ty odpowiesz Tak więc ona; To wydrukuj jeszcze raz. ,świetnie ale to jest praca sprzed roku. Zagubione kartkówki; piszesz jeszcze raz. Jeżeli okazuje się ,że coś kosztowało mniej a ty już zapłaciłeś wyższą sumę, daje na klasowe pieniądze " na papier". Dodatkowo, każe składać się na prezent urodzinowy, drugiej wychowawczyni ( 5x30=150zł- naszyjnik ) i jeszcze "piękna, wielka, kolorowa laurka". Zawsze wszystko na nas zwala, i z byle powodu robi nam pogadanki na 45 min, więc na g.wych. mamy polski ( przez nas, oczywiście ).
Uwielbia powiedzonka, szczególnie z literatury:
1. (ma być wywiadówka)- Będzie rzeź niewiniątek- wiecie z czego to?
2. ( omawiamy np.lektury )- Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu!
3. ( np. przychodzi na lekcji jakaś nauczycielka po dzień. swojej klasy )
"Popatrz Ewa, jak grochem o ścianę, jak grochem o ścianę!
4. ( gdy gadamy ) Jesteście masochistami bo lubicie jak się na was krzyczy... - ulubione :lol:
5. ( ktoś gada ) Jesteś jak ten pijak, błędne koło...
6. ( w pewnym momencie, mówi jakiś cytat ) Skrzydlate słowa...wiecie z czego to?
...no i uwielbia robić teatrzyki z naszym "chętnym" udziałem. Zamiast pójść sama do teatru, woli rysować na tablicy greckie kolumny, owijać nas żółtymi prześcieradłami i przesuwać ławki w półkole. Albo tak się z tego cieszy albo nie stać ją na normalny bilet... a wszystko to w trzeciej gimnazjum.

Edytowane przez leea dnia 16-04-2010 19:49

Dodane przez Courag dnia 20-02-2010 23:20
#67

W tym roku zmienili nam wychowawczynią . Poprzednia, która uczyła nas przez dwa lata miała nas chyba dość:D
W tym roku mamy panią Ewę, która jest też pedagogiem i ma dużo większy wpływ na nas niż jej poprzedniczka. Na jej lekcjach się nie nudzimy, zawsze ma dla nas jakieś ciekawe zajęcia i możemy się z nią pośmiać. Ale na początku roku zgłosiła naszą szkołę do UNICEF-u i moja klasa miała zrobić jakieś przedstawienie o prawach dziecka. Grałam ciężarną mamę i stałam z poduszką pod mundurkiem:D Dobrze, że mówiłam tylko jedno zdaniexD
Co do wycieczek, to w tym roku jedziemy na forty do Srebrnej Góry na dwa dni. Wycieczka kosztuje 125 zł, ale w cenie są nocleg i wszystkie atrakcje m.in.: tyrolka, ścianka wspinaczkowa, ognisko, dyskoteka i taka kula, do której się wchodzi i spuszczają cię ze wzgórza (nie pamiętam w tej chwili jak to się nazywało, ale wszyscy na pewno wiedzą o chodzi).

Edytowane przez Courag dnia 20-02-2010 23:20

Dodane przez HermionaaaGrangerrr dnia 20-02-2010 23:43
#68

W klasach I-III miałam super wychowawczynię ;);) Jak to mówią uczniowie których teraz uczy, że po moim roczniku się chamska zrobiła... No cóż ale za moich czasów taka nie była.

Klasy IV-VI to był y najfajniejsze lata xD
Wychowawczyni tez nie najgorsza ;);) Mieliśmy najwięcej wycieczek w sql ;) Godziny wychowawcze były bardzo ciekawe xD A i była nauczycielką przyrody.

W gimnazjum [jestem teraz w 2] również uczyla moja wychowawczyni z klas IV0VI tylko że chemii ale tu nie ma wychowawstwa i trafiła mi się babka od angola. W 1 klasie to była taka chamska maskra cały czas sie do mnie czepiała.
W 2 gimnazjum rozdzielili nam klase i z 28 osób zrobiło sie 16 ale nie narzekam i mamy ta smą wychę i teraz jest w porządku ;);)

Nie będę zandzać ;);)

__________________

Od przebiełości Ślizgonów
Kretynizmu Puchonów
I o Wiedzy-O-Własnej-Wszechwiedzy Krukonów
CHROŃ NAS GRYFFINDORZE

Dodane przez Pyflame dnia 21-02-2010 09:44
#69

Jeśli chodzi o moją wychowawczynie to nie jest najgorsza. Uczy j. polskiego wiec wszelkie spektakle jakie mamy przygotować odegrane są na dość wysokim poziomie. Wycieczki organizuje często, ale są one przeważnie nudne (z jednym wyjątkiem). Rok temu na lekcji wychowawczej nadrabialiśmy j. polski, a w tym roku przedstawiamy swoje projekty (które niestety, musimy robić na każdy poniedziałek). Często "nasza pani " musi rostrzygać różnego rodzaju spory itp. Ciągle nas poucza co mnie denerwuje, ciągle wyraża swoja opinie na każdy temat (w zeszłym roku zakazała nam zwracać się do siebie po ksywkach), ale i tak ją lubię. Mogło być gorzej...:)

Dodane przez kala97 dnia 21-02-2010 11:04
#70

Moja wychowawczyni uczy j. polskiego. Jest okropna i straszna. Gdy tylko czegoś nie umiemy wydziera się na całą klasę. Gdy nasze zadania domowe źle wyszły - również krzyczy na całą klasę. Umie się pośmiać(choć nie zawsze) - to jej plus. Jeździ na wycieczki, bo musi. Z całej szkoły nie wiem czy ktokolwiek ją lubi.

Dodane przez kdanielk3 dnia 21-02-2010 11:05
#71

Wychowawczyni nr I - podstawówka (I-III)
Mam nijakie odczucia, nie była to osoba jakaś, która zapadła w mojej pamięci. Pamiętam, że faworyzowała co niektóre lepsze osoby. Wstawiała czarne kółka na tablicy pod nazwiskiem osoby, która jeszcze nie potrafiła.

Wychowawczyni nr II - podstawówka (IV-VI)
No tutaj to całkowite rozczarowanie. Odczułem, że była wiecznie zdenerwowana i jakas nieprzyjemna. Co prawda potrafiła czasem sie ogarnąć i uśmiechnąć, no ale...

Wychowawczyni nr III - gimnazjum
oooo.... moja faworytka. Była to osoba starsza, a nasza klasa była jej już ostatnią. Była naprawdę świetna.

Wychowawczyni nr IV - liceum (I)
ee.. nie mam więcej pytań xD

Wychowawczyni nr V - liceum (II-III)
Hehe, ja też wspominam z usmiechem, choć czasem zdarzały się pomiędzy nami konflikty, często zakończone jej płaczem. No, ale była naprawdę genialna i pomysłowa - organizowała wycieczki itp. No i my bylismy jej pierwsza klasą. :)

Dodane przez Jeky dnia 21-02-2010 12:09
#72

Przez wszystkie lata nie miałam szczęścia do wychowawców, a tak konkretniej do wychowawczyń. W podstawówce szybko zleciało, były fajne panie, za to w gimnazjum zaczął się prawdziwy koszmar. Moja obecna wychowawczyni jest matematyczką. Brak u niej jakichkolwiek zahamowań. Ciągle na nas krzyczy, nawet jeżeli nic nie robimy, oskarża nas o to, ze przeszkadzamy jej w prowadzaniu lekcji, w ogóle nie robi nam wycieczek. Krótko mówiąc po prostu koszmar.
Na szczęście niedługo liceum, może tam trafię lepiej :)

Dodane przez Doru Arabea dnia 19-03-2010 19:02
#73

Co jak co, ale mi trafiła się najlepsza pani w szkole. Szkoda tylko, że jako nauczycielka, bo jako wychowawczyni strasznie na nas wrzeszczy. Za oceny, za zachowanie i w ogóle za Bóg wie co. Wrzeszczy, że książek nie czytamy, a ja to co? Gdybym jeszcze więcej czytała, cierpiałabym na brak jakiegokolwiek snu. Ta pani nie podkreśla nawet, ze mówi tylko do kilu osób, ale drze sie na całą klasę. Ale tłumaczy dobrze. Organizuje godziny wyrównawcze, kiedy jest miła atmosfera, można się pośmiać i jest inaczej niż na lekcji. Nawet ona się śmieje. Organizuje wycieczki, to prawda, bardzo fajne(zwykle na drugi koniec Polski) i Jeśli mam ją oceniać jako człowieka, to miła kobieta. No ale co innego na godzinie wychowawczej...
Moich poprzednich wychowawczyń było dużo, bo w klasach I-III powinnam mieć tylko jedna, a miałam trzy...
W pierwszej i drugiej klasie trafiła nam sie fajna pani, le strasznie się na nas darła. Niekiedy tylko dlatego, że miała zły humor. A my w większości niewinne dzieciaki, kuliliśmy się w ławkach. Co prawda, tłumaczyła nie najgorzej...
W trzeciej klasie mieliśmy większe szczęście. Pierwsza pani była kobietą miłą, zaradną i nie pamiętam by na kogoś krzyknęła. Może to dlatego, że była w ciąży... xD Tłumaczyła bardzo dobrze, nie narzekam, wszystko co nam mówiła rozumiałam i ogólnie była dobrą wychowawczynią. Szkoda, że tylko do Wielkanocy, bo później urodziła :)
Druga pani też była miła i co tu dużo gadać: to była chyba jedna z nielicznych pa, które wtedy lubiłam. Ogólnie, była(i jest!) to dobra pani. :)
Jak widać wychowawczyń miałam dużo i na żadną specjalnie nie narzekam(oprócz tej pierwszej, ale ona też jest fajna). Każda była(i jest!) dobra na swój sposób. Jedna lubię bardziej, drugą mniej. Każda ma swój jakiś tamurok :)

Dodane przez Ripper dnia 19-03-2010 20:15
#74

W klasach I-III (podstawówka jakby co) miałem dwie wychowawczynie.
W I. klasie była to okropna zołza, która biła nas dziennikiem po głowach.
Ja kiedyś dostałem za to, że się zapytałem, która godzina (mały byłem i się na zegarku nie znałem >< ).
W II. i III klasie miałem jedną z najlepszych pań.
Nikogo nie oceniała źle, każdemu dawała szansę, była świetna.
W klasach IV-VI moją wychowawczynią była pani od historii i plastyki. Na ogół miła, sympatyczna, ale jak coś zrobiliśmy złego, darła się na nas.
A od I. gimnazjum mam również fajną panią. Chodzę do gimnazjum integracyjnego, więc nasza wychowawczyni chodzi z nami na każde zajęcia by pomagać niepełnosprawnym.
Nakłoniła nas do ubierania mundurków, zawsze pomaga gdy mamy sprawdzian, a nauczyciel wychodzi i można z nią pogadać na wszystkie tematy.
Dziękuję za uwagę :D

Edytowane przez Ripper dnia 19-03-2010 20:16

Dodane przez LunAgA dnia 19-03-2010 20:39
#75

moja wychowawczyni uczy wf :P i jest dosyć dziwna xD a największą jej wadą jest to że o niczym nie pamięta ;/ i zawsze wychodzimy do teatru w niedziele wieczorem a nigdy w czasie lekcji ;/ i się drze o byle co ale potrafi być miła xD

Dodane przez Loonyy dnia 19-03-2010 21:26
#76

Ja zawsze miałam wychowawczynie, która uczy historii, w podstawówce i teraz w gimnazjum. I do tego zawsze były fajne! Mam przecudowną wychowawczynie! Jest taka fajna, trochę staroświecka, ale jest przemiła. Zawsze można z nią pogadać tak na luzie. Z moją klasą na każdej przerwie jesteśmy u niej, bo jest naprawdę świetna. I na jednej lekcji potrafi powiedzieć 80 razy 'rozumiecie?' xD W pierwszej klasie, na początku roku wszyscy się jej bali bo od razu ona do nas: Na mojej lekcji trzeba siedzieć wyprostowanym, nie mrugać, nie gadać, nie uśmiechać się i najlepiej nie oddychać.
Na dodatek jeszcze to powiedziała tak poważnie, że serio się przestraszyliśmy i myśleliśmy, że będzie ciężko, ale okazało się, że jest super! :D

Dodane przez Nigellus_Black dnia 19-03-2010 21:28
#77

Wszyscy moi wychowawcy ( a dokładniej wychowawczynie) wspominam miło, bo nie mogę sobie przypomnieć żadnych ''niemiłych incydentów'' z nimi związanych. Nie miałem pecha trafić na ''zołzę''. Moja poprzednia była anglistką, obecna także uczy języka angielskiego. Pierwszą wspominam bardzo dobrze, doskonale się z nią rozumieliśmy, zawsze stawała po naszej stronie. Może dlatego, że była zaraz po studiach (jeszcze nie dostała świra po nauce w gimnazjum) ... ;D

Dodane przez Crystal Porait dnia 02-04-2010 23:51
#78

[size=10]Moja wysia jak się dobrze przyjrzeć przypomina Molly Weasley :)
Jest niską, pulchną kobietką tyle, że nie ma rudych włosów lecz czarne. Uczy angielskiego. Jest milutką osóbką, ale..niestety przez moją klasę często krzyczała i nadal krzyczy.. Chociaż właściwie głośno poucza, bo na krzyk nie ma decybeli :P Trochę jej współczuje, bo moja klasa jest jej pierwszą i odrazu takie dzikusy :D Praktycznie nie ma dnia żeby nie usłyszała jakiejś skargi, traci czas na wydzwanianie do rodziców, których dzieci źle się zachowują albo nie chodzą do szkoły. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że mimo wszystko nieustannie nas broni nawet jeśli nie może czegoś poprzeć argumentami. Niedawno nawet powiedziała, że nie zamieniłaby naszej klasy na żadną inną..to bardzo miłe :)
Osobiście lubie ją i ona lubi mnie [dlatego,że wcześniej uczyła moją siostrę] i chyba ja jej też bym nie zamieniła ; - ))
[/size]

Dodane przez Charlie House dnia 05-04-2010 23:43
#79

Nie lubię za bardzo mojej nauczycielki. Typiara jest do przesady kulturalna, przestrzega zasad, sztywna, choć jakby próbuje przy tym się jednoczyć z młodzieżą co daje fatalny efekt. Nie, na pewno za nią nie przepadam.

Dodane przez Lajla dnia 16-04-2010 19:34
#80

A moja wychowawczyni jest normalna. Uczy mnie polskiego. Jak ma dobry humor to jest ok. Możesz pytać o co chcesz i (prawie zawsze) dostaniesz wyczerpującą odpowiedz. Zawsze nam mówi, że jesteśmy jedną wielką rodziną, że ona się cieszy z takiej klasy (mieliśmy najwyższą średnią klasową na semestr) i że jest dumna. Gdy wchodzi do klasy a my mamy akurat lekcje z innym nauczycielem to się uśmiecha i mówi: O moje dzieci! Te najzdolniejsze i najładniejsze! Widać, że moje. No i wmawia nam, że jesteśmy bardzo muzykalni. Nawet Ci co są najlepsi w fałszowaniu.
Ostatnio omawialiśmy Świteziankę i kazała nam opowiedzieć to własnymi słowami. Gdy moja koleżanka skończyła odpowiadać wychowawczyni podsumowała to tak: dobry bajer - pół sukcesu. Uwierzcie, że w jej wykonaniu było to genialne!
Z wycieczkami i biwakami jest gorzej. Od września mieliśmy tylko jeden biwak, aby się lepiej poznać. Żadnych wyjazdów klasowych... Poprosiliśmy ją rajd rowerowy z ogniskiem to powiedziała, że ona nie ma czasu. Zapytaliśmy inną nauczycielkę czy będzie naszą opiekunką. Zgodziła się, ale wychowawczyni zgody nie wyraziła. Powiedziała, że był biwak i wystarczy. Co jej zależy?

Dodane przez revelation1993 dnia 16-04-2010 20:29
#81

W 4-6. kl.podstawówki moja wychowawczynią była matematyczka.
Była bardzo sympatyczna, wymagała od nas, ale przez to więcej się nauczyłam. Zawsze organizowała bardzo fajne wycieczki. Na koniec 6 klasy moja wychowawczyni popłakała się ;) nigdy nie miałam tak wspaniałej wychowawczyni.

Dodane przez Iraya dnia 18-05-2010 13:48
#82

Oo jak ja nienawidzę faceta...
Zawsze tylko głaska taką Asię i w ogóle...
A do tego uczy matematyki (chodzi o to, że tak wspaniały przedmiot, a tak wredny facet)Nie no dobra może wredny to on nie jest, ale jak np. jest sprawdzian i ta 'Asia' czegoś nie napisze bo zapomniała, a już oddała to on jej pozwoli napisać to jeszcze raz ! Innym tak nie robi..
Asia to powoli zaczyna wyprowadzać wszystkich z równowagi bo ona na sprawdziany ocenia !
W Gimnazjum mieliśmy spoko nauczyciela po prostu nic dodać nic ująć ;D
W podstawówce w 4-6 też była masakra bo wychowawca równoległej klasy czyli (to było jeszcze w 6) 6b pozwalał im na wszystko, a z takiej racji, że nasz nauczyciel był 'staroświecki' to nam nie pozwalał na nic !
W 1-3 była nauczycielka i była bardzo fajna, jak to nauczyciele 1-3 ;D

Dodane przez Cointreau dnia 18-05-2010 16:41
#83

W przedszkolu miałam całkiem fajne wychowawczynie. W sumie za bardzo ich nie pamiętam, ale jedną z nich była mama mojego kumpla z klasy ;)
W klasach 1-3 mieliśmy wspaniałą panią E. Tak, była dosłownie wspaniała. Mimo, że zawsze byliśmy krnąbrną klasą, potrafiła do nas dotrzeć, pokazać nam, gdzie robimy błędy, można było przyjść do niej z każdą sprawą, problem - ona zawsze była otwarta i pomagała każdemu. Często chodziliśmy do niej w starszych klasach, gdy działo się coś złego. Ona zawsze była za nami.
Potem przyszła klasa czwarta - dostaliśmy młodą, sympatyczną panią W., świeżo po studiach. Uczyła nas wf, dlatego często te lekcje nam przepadały i oceny na koniec nie były zbyt zachwycające, ale lubiłam ją. Umiała z nami rozmawiać, walczyć o dobre imię naszej klasy. W tym roku właściwie co miesiąc mieliśmy wycieczki. Niestety po tym roku opuściła naszą szkołę, ale do tej pory nas odwiedza.
W piątej klasie naszą wychowawczynią została pani M. Szczerze mówiąc nie lubił jej chyba nikt. Bardzo szybko się wściekała i dużo krzyczała. Mimo to mogliśmy na nią liczyć. Jedną z jej wad było to, że miała pupilków,których faworyzowała. Jeśli pupilek miał z polskiego (czyli z jej przedmiotu) ocenę między 4 a 5, stawiała mu be wahania 5. Za to miała też osoby, których nie cierpiała. Jednego chłopaka kiedyś nawet nie chciała słuchać, bo założyła z góry, że będzie skarżył. Była też strasznie niesprawiedliwa.
W klasie 6 wychowawstwo naszej klasy dostało się pani od historii. Jest o bardzo miła i sympatyczna osoba, po prostu do rany ją przyłożyć. Nie umiała jednak za bardzo sobie z nami poradzić, więc mało kto w ogóle się nią przejmował. Mimo to bardzo ja lubiłam.
W tym roku mieliśmy aż dwóch, a właściwie trzech wychowawców. Nasza prawowita wychowawczyni zachorowała, więc uczyła nas pewna 'zastępcza' nauczycielka. W klasie nie była lubiana, bo cały czas się przyczepiała i mówiła bardzo dziwne rzeczy ('waliła kwasy' XD). Przez pewien incydent, który zrobiła wobec jedna osoba z mojej klasy uraziła się do nas do tego stopnia, że zrezygnowała z wychowawstwa (pomyślcie tylko, co musiała ta osoba zrobić, żeby doprowadzić do czegoś takiego).
Przez miesiąc rolę naszej opiekunki (nie wychowawczyni) przejęła pani pedagog. Z nią było naprawdę dobrze. Jest to bardzo przyzwoita kobieta, na którą zawsze można liczyć. Jeśli trzeba - pochwali, jeśli trzeba - zgani.
Potem wróciła do nas nasza prawowita wychowawczyni, ale ona też nie jest do końca święta. Niby jest w porządku, ale wszystkim zwraca uwagę. Gdy ktoś powie, że nie rozumie tematu, dziwi się, jak można tego nie rozumieć, przecież to łatwe. Trudno mi powiedzieć, czy ją lubię.

Edytowane przez Cointreau dnia 24-05-2010 20:41

Dodane przez Lilka Potter dnia 23-05-2010 19:50
#84

Moja obecna wychowawczyni jest cudowna!Jest młoda-niedawno po studiach-,więc potrafi do nas dotrzeć,często zdarza jej się "zboczyć z kursu" na angielskim(którego uczy).Ale lubię ją także za to,że jest wymagająca.Kocham moją szkołę.

Dodane przez expecto hermiona dnia 23-05-2010 21:17
#85

Szczerze muszę powiedzieć, że ani podstawówce, ani w gimnazjum nie mialem fajnych wychowawczyń. moja obezna pani wychowawczyni, ma AŻ 2 klasy 0.o i mówi, że jest zmęczona, że najlepszy jest ekonomik i zawodówka i wogóle takie bzdety gada, że nie bd. nawet o tym pisać, bo szkoda czasu i energii ; D ozdrawiam. Mam nadzieję, że w liceum jakaś normalna się trafi :).

Dodane przez Cynamonek dnia 24-05-2010 20:16
#86

Nasza wychowawczyni jest w sumie spoko. Nazywamy ją "Szczena" i "D.D.G". Przezwisko "Szczena" zostało wymyślone jak jeszcze moja mama się uczyła!!! Drugi przydomek powstał od inicjałów. Ma jeszcze jeden, ale nie jestem pena czy to dobry pomysł, aby wyświetlać go na tej stronie... Pani G. uczy przyrody i jest wymagająca, nawet bardzo. Ja jednak ją lubię. Tak naprawdę nienawidzą jej ci którzy są zagrożeni z przyrody i ci których nie jest wychowawczynią! Robi najfajniejsze wycieczki. W tym roku jedziemy na Litwę, na trzy dni. Czasami mamy z niej niezłą polewe, ale można jej powiedzieć wszystko. Po prostu jest, jak to mówią "swoja". Jak mówi na korytarzu, a jest się w klasie to słychać "szszszszszszszszszsz....", bo tak śmiesznie akcentuje "sz". Mówi się na nią jeszcze "WIECZNA NASTKA" chociaż jest nieźle po pięćdziesiątce. Nie licząc tych dwóch miesięcy będzie naszą wychowawczynią rok. Ostatni rok z panią G. Starsi uczniowie z gimnazjum zawsze ją odwiedzają. Szczególnie często pojawia się tam mój wujek. (chluba szkoły [taki żart]). Ostatnio był apel na 4 kwietnia. Każda klasa losowała kolor i była grupą ludzi, którzy są z nim kojarzeni. Pierwsza klasa wylosowała niebieski. Byli marynarzami. Jeden z chłopców był kapitanem. Krzyknął BACZNOŚĆ!!!, a Szczena zauważyła jakiegoś wiercipiętę i wrzasnęła jeszcze głośniej SIADAJ!!!!!! Na sali był taki brecht, że się zarumieniła. Któregoś innego apelu wrzasnęła do mojej koleżanki (Która jak zwykle była zajęta podrywaniem K.B.): LAURA, GORZEJ CI?! W ogóle jest extra babką :D:D:D

Edytowane przez Cynamonek dnia 24-05-2010 20:17

Dodane przez Padme dnia 24-05-2010 20:54
#87

W klasach 1-3 miałam bardzo miłą lecz wymagającą Panią C., w klasach 4-6 moim wychowawcą był znienawidzony przeze mnie Pan R. Teraz w gimnazjum mam wychowawczynię Panią P., która jest bardzo miła i w ogóle, ale potrafi nie źle dać w kość.

Dodane przez kleopatra1989 dnia 24-05-2010 21:13
#88

Zaczynając od początku, w przedszkolu miałam miłą wychowawczynie, nie zbyt ją zapamiętałam tak szczerze. W podstawówce miałam trzy, pierwsza była nauczycielka naprawdę kochającą swoją prace, ale niestety umarła kiedy byłam w pierwszej klasie, potem dostaliśmy dość surową wychowawczynię i na dodatek bardzo wymagającą, następnie w kalsach4-6 dostałam naprawdę świetną wychowawczynie. Uczyła historii, i był to wtedy stanowczo mój ulubiony przedmiot zapewne w większości dzięki niej. Organizowała nam wycieczki i naprawdę do nas trafiała. To chyba najlepsza nauczycielka jaką kiedykolwiek spotkałam.W gimnazjum za to dostała mi się kobieta która niestety nie zrobiła kariery w sporcie, i na moje nieszczęście zdała testy na matematyczkę, ale na tyle głupią, że to my nie ona rozwiązywaliśmy co trudniejsze zadania, bo jej zawsze coś źle wyszło. Na dodatek faworyzowała chłopaków (chodziłam do klasy sportowej, a oni grali zawodowo w kosza) i dziwnym trafem z matematyki mieli same 5, choć z innych przedmiotów nie byli tak genialni, a to naprawdę chamstwo bo ja miałam tylko 4 (a byłam jedną z tych którzy robili te zadania za nią) po prostu ta kobieta to katastrofa. W technikum dostałam za to wf-istkę która tylko z początku wydawała się fajna, a okazała się straszną jędzą, która się za nami nawet nie wstawiała, tylko jeszcze skarżyła, i wiecznie się na nas darła. Po prostu chodząca masakra. I na tym jak na razie się skończyło. Najlepiej wspominam wychowawczynie z klas 4-6 która zaraziła mnie nie tylko historią, ale i wiarą w siebie. Najgorzej zaś wychowawczynie z gimnazjum , taki głąb nie powinien nawet uczyć.

Wredne słówko. ^^

Edytowane przez Alae dnia 30-05-2010 19:35

Dodane przez Arya dnia 30-05-2010 16:18
#89

Do nauczycieli szczęście mam, chociaż jest kilka "ale"...
W klasach I-III powinnam mieć tylko jedną wychowawczynię. Miałam 3. Pierwsza poszła na zwolnienie zdrowotne, druga była w ciąży i po Wielkanocy już jej nie było. Na szczęście trzecia wytrzymała do końca roku...
W klasach IV-VI będziemy mieli jedną wychowawczynie. Do tej pory wytrzymała z nami prawie dwa lata. Ale jest denerwująca, o tak. Jeżeli się drze, to na całą klasę, jest okropnie wymagająca. Ale urządza ciekawe wycieczki. W szkole jest uznawana za najbardziej surowa nauczycielkę, ale też najlepsza wychowawczynie. Pokolenia jej wychowanków mówią o niej bardzo dobrze. Jeżeli ma dobry humor jest miła, ale nie zapomina o dyscyplinie.

Dodane przez Tom_Riddle dnia 03-06-2010 19:18
#90

Moja wychowawczyni jest całkiem miła i przyjaźnie nastawiona do uczniów:) Chętnie rusza z nami w plener, na przykład do Krakowa czy inneg aglomeracji miejskiej, jest wyrozumiała, przystępna dla uczniów i miła, chociaż, kiedy jest wkurzona, najlepiej nie wchodzić jej w drogę:) Bardzo wiele wymaga od nas - uczy biologii, a to mój przedmiot wiodący:) Oczywiście nie mam jej tego za złe, ale nieraz strasznie nas ciśnie, co powoduje podkrążenie oczu i stałe uczucie zmęczenia.

Dodane przez Malkontentka dnia 27-06-2010 15:15
#91

Ja mam dwóch wychowawców. Pana od religii i panią od historii.
Przyznam, że pani nie lubiłam przez całe trzy lata:D Nie była jakoś specjalnie wredna, ale mnie irytowała... grry. Cały czas mówiła o kulturze i obowiązkowo co miesiąc kazała nam się krytykować nawzajem. Niby nic, ale wkurza. Zmieniłam zdanie co do tej pani w trzeciej klasie. Wychodziła mi czwórka na koniec z historii, a ta wpisała mi 3 piątki za nic i dała mi na piątke na koniec:D.
A co do pana wychowawcy... to luzik. Lekcje wychowawcze spędzamy na boisku-latem, na bitwie na śnieżki- zimą, spacerując. Zawsze się bawiąc. I zawsze wystawia wszystkim opinię wzorowe, nawet jeśli kogoś na czymś przyłapie...

Edytowane przez Malkontentka dnia 27-06-2010 15:16

Dodane przez Pandora dnia 04-08-2010 00:00
#92

od samego początku mam super wychowawców-dwója z nich to najlepsze nauczycielki jakie w życiu mogłam spotkać
podstawówka
pani od plastykii,w klasach starszych od matematyki-każda świetna
-gimnazjum-pani od chemii-uwielbiam ją,bardzo wymagająca ale też dużo dająca od siebie;)
liceum-pani od biologi-zawsze czymś zaskoczy...ma tak wielką wiedzę,że czasami jej nie ogarniam a przy tym jest po prostu wysiepana choć baardzo wymagająca(uwielbiam wymagających nauczycieli:));)

Dodane przez Lapa dnia 04-08-2010 00:30
#93

Moja wychowawczyni jest strasznie irytująca. Tak emanuje kulturą i dobrym wychowaniem, że można się zwymiotować

Jeżeli tak to ja takiej pragnę (w porównaniu do mojej). Maja wychowawczyni jest strasznie chamska. Potrafi naśmiewać się z ucznia. Najczęściej ze mnie i z mojej paczki. Pieprzę ją, zacząłem dawać jej takie riposty, że odechciewa się jej uczyć, a raz nawet się popłakała.
Może to okrutnie brzmi, ale przytoczę taką sytuacje:
Moja klasa nie jest święta i nie specjalnie za nią przepadam, jednak kiedy w klasie wybuchł spór (o to, że kolega- Michał- nie przechodzi przez jezdnie po pasach) ona "osobiście dopilnowała, by odebrano mu kartę motorowerową! To nie wszystko. Kiedy ten był na nią zły ona powiedziała mu coś takiego: "Zrozum! Wiem, że jesteś kaleką, ale to nie znaczy, że będę Cię traktować ulgowo". Koleś miał w dzieciństwie wypadek i lekko utyka. To jeszcze nie wszystko- kiedy ten wyszedł z klasy poszła prosto do dyrektora poskarżyć się na bezczelność uczniów w naszej klasie (oczywiście stanęliśmy jego obronie). Doszło do ego, że cała klasa miała gnój!
Nienawidzę jej

Dodane przez pewuem1 dnia 04-08-2010 08:09
#94

No to ja przytoczę przykład mojego wychowawcy z ogólniaka. Pan Stanisław - informatyk. Wszelkie programowania wykonywaliśmy na kartkach :) polecam pisać program, nawet zwykły kalkulator na kartce za pomocą długopisu :) tylko jak sprawdzić czy to działa?.... On to potrafił! Był mistrzem ciętej riposty na matematyce, pod koniec nauki mieliśmy zapisany 96 kartkowy zeszyt w jego tekstach typu - wasz poziom to poziom głębokiej podstawówki, dobrze że wkoło szkoły jest kostka, bo gdyby była trawa, to po skoku z okna miałby szanse na przeżycie :) czule nazywał nas też tłuczkami. Pamiętam jak po jakimś tam z rzędu naszym wyskoku szliśmy do dyrektorki mówił nam żebyśmy się nie odzywali, on nas wybroni, po czym wystrzelał nas z ucha, że to nasza wina, na jego lekcji i prosi o surową karę :) w gimnazjum miałem fajną wychowawczyni, taką coś jak nauczycielka z filmu "młodzi gniewni", próbowała do nas dotrzeć, rozmawialiśmy o coraz popularniejszym w tamtych czasach Rapie, analizowaliśmy twórczość Kurcika Cobeina, sprawdzała nam własne wiersze tudzież słuchała naszych kawałków Hip Hopowych, naszych w sensie nagranych u mnie w pokoju, To były fajne czasy, tęsknie za szkołą trochę :)

Dodane przez Riddiculus dnia 13-08-2010 13:48
#95

Moja wychowawczyni uczy języka angielskiego, więc w sumie mam z nią lekcje codziennie. Na początku, w pierwszej klasie miałam inną, ale zaszła w ciążę i jest na urlopie, dlatego dali nam nową. Jest ona wielce niezorganizowana. Dla przykładu: mamy pojechać na wykład na Uniwersytet Śląski. Mam w klasie 25 osób (ale teraz będzie mniej bo dwie osoby nie zdały), z czego trzy nie chodzą. Na wycieczkę miało jechać 20 osób + wychowawca + nauczyciel pomocniczy (bo według ustawy na 10 uczniów ma być jeden nauczyciel). Ona mówi, że załatwiła transport i że jedziemy w poniedziałek, zbiórka... Przychodzimy w poniedziałek na zbiórkę przed szkoła, a ona tam stoi i czekamy na przewóz. Zgadnijcie co podjeżdża pod szkołę? Mały, fioletowy busik 15 miejsc siedzących + 2 stojące. No i wsiadamy, ale niektórzy jadą autem nauczyciela pomocniczego, bo inaczej byśmy się nie zmieścili. I tak się tłuczemy do Katowic, przez te wyboje na "autostradzie". To było piękne. Naprawdę. Jest jeszcze w mojej pamięci bardzo dużo takich historii, ale nie chcę się zanadto rozpisywać. Więc, jak można zoczyć powyżej jest to niekompetentna i niezorganizowana osoba, która próbuje coś zrobić, ale jej nie wychodzi.

Dodane przez Yuki27 dnia 13-08-2010 14:05
#96

W gimnazjum trafiła mi się tak fajna wychowawczyni, że za skarby jej nie oddam ^^ Moja szkoła jest dość mała, więc łatwo się wszystkiego o każdym dowiedzieć. Moja pani jest tego doskonałym przykładem. Ile razy jest sytuacja, gdy chcemy jej coś tłumaczyć, a ona przerywa nam "Wiem, wiem, nie róbcie ze mnie głupiej!". Do tego naprawdę się martwi czy się dogadujemy, stara się nas zgrać. Naprawdę jest świetna ^^

Dodane przez Martyna dnia 13-08-2010 14:36
#97

Mój wychowawca? Uczy historii i WOSu. Historia jest szczerze dość nudna, wyjmuje jakieś kartki i czyta, nie zwracając na nas szczególnie wielkiej uwagi, chyba że ktoś rozrabia. Od razu idzie do odpowiedzi.
Pod ręką zawsze ma wałek z napisem 'Na Kyciusie' albo drewniany młotek 'Nie licz na dopa'. W szufladzie - drugi drewniany młotek, drewniany buzdygan bez kołków, parę plastikowych odznak, plastikową piłę łańcuchową i kajdanki. Arsenał... Jeśli ktoś nie umie - zaraz grozi mu młotkiem 'nie licz na dopa'.
Trzeźwy osąd i zawsze celny komentarz. Ma swoje ulubione ofiary do odpowiedzi. Ogólnie - święty spokój. Dyktuje to co jest w podręczniku, bez trudu można to znaleźć, zadań nie zadaje, bo wie, ze i tak uczniowie nie odrobią.
Jeśli chodzi o wycieczki, nie jest problemem, od razu mówi jasno, co z tym wszystkim. Zorganizowany i tyle.
Jak trzeba - zgani, jak trzeba - pochwali... Uwag nie zwraca. Czyli wychowawca, z którym ma się święty spokój i masę ubawu. I charaszo.

Edytowane przez Martyna dnia 13-08-2010 14:38

Dodane przez al_kaida dnia 16-08-2010 12:58
#98

Moją ukochaną wychowawczynią była ta z podstawówki, z lat 4-6. Nie dość, że była naszą wychowawczynią, to jeszcze uczyła nas polskiego i historii. Była bardzo wymagająca, ale potrafiła nauczyć. Podobnie z wychowawstwem. Miałam dosyć trudną klasę, ale kochana pani Korzeniewska jako jedyna nauczycielka potrafiła nad nami zapanować :)
Teraz w liceum znowu mam polonistkę. I jest średnio, bardzo średnio. Kobieta uważa nas za aniołki, które tylko się uczą, żyje w swoim idealnym świecie i nie potrafi zrozumieć, że ktoś ma 2 z chemii, ktoś inny pali, a jeszcze jakiś inny delikwent przeklina tak że aż uszy więdną. Co gorsza, ani trochę nie jest sprawiedliwa. Na zakończenie roku szkolnego większość klasy miała zachowanie wzorowe, co jak dla mnie jest idiotyzmem. A gdy na jednej z wychowawczych było wystawianie sobie nawzajem oceny z zachowania, to słuchała tylko 3-4 osób, które ciągle tylko wrzeszczały "wzorowe". Niestety, co gorsza, moja wychowawczyni nie potrafi tak dobrze uczyć i muszę przyznać, że troche się obawiam o swoją maturę z polskiego.

Dodane przez weroniczka95 dnia 16-08-2010 13:16
#99

Moja wychowawczyni jest matematyczką. Interesuje się sprawami uczniów jak żadna inna ze szkoły. Do mojej klasy chodzi dziewczyna, która choruje na przewlekłą chorobę i chłopcy cięgle jej dokuczają za radą jej siostry poszła do wychowawczyni i przez całą wychowawczą( nie poszliśmy na filharmonię przez to) że sprzęt, który ma w torbie jest kosztowny i żeby jej rzeczy więcej nie ruszać. Szczerze mówiąc cieszę się że na nią właśnie trawiłam bo znam wielu nauczycieli w mojej budzie i wiem że nic ich nie obchodzi oprócz tego że mają kasę za to że są wychowawcami. :)

Dodane przez Varita dnia 16-08-2010 19:15
#100

Ja najlepiej wspominam moją wychowawczynię z klas od 4-6 szkoły podstawowej... taa.. prawdziwa nauczycielka z powołaniem...
można z nią było porozmawiać na prawdę o wszystkim, a przy tym miała poczucie humoru no i potrafiła nauczyć..
przed zakończeniem roku w 6 klasie błagaliśmy ją żeby nas nie przepuściła.
Na prawdę świetna kobieta, potrafiła zamienić lekcję języka polskiego, którego uczyła, w godzinę wychowawczą jeśli tylko była taka potrzeba.
A jak miała coś do jakiegoś ucznia to mówiła o tym przy całej klasie..
pomimo, że było jej trochę głupio, zwłaszcza gdy tej osoby nie było akurat w szkole...
Do dzisiaj całą klasą mamy z nią doskonały kontakt..
Jaka szkoda, ze takich nauczycieli jest coraz mniej..

Pozostałych wychowawców wspominam rożnie,
w większości byli w porządku ;)

Dodane przez kertiz dnia 16-08-2010 20:15
#101

Czytając posty innych użytkowników jestem szczęściarzem co do wychowawczyni. W klasach 1-3 uczyła mnie bardzo miła nauczycielka. Przez te pierwsze trzy lata nauki była na prawdę miła. Na koniec trzeciej klasy, a raczej już w wakacje zorganizowała nam ognisko na swojej działce. Chyba dobrze nas zapamiętała, bo byliśmy chyba "największym skupiskiem ADHD" w całej szkole w przeciągu 6 lat. Gdy poszedłem do czwartej klasy moja wychowawczynią została nauczycielka angielskiego. Bardzo dobrze się z nami dogadywała. Była zorganizowana i raczej nigdy nie zdarzyła się jej większa wpadka. Klasa bardzo ją lubiła i było nawet trochę nam żal, gdy w szóstej klasie języka angielskiego zaczął uczyć inny nauczyciel. Ta jedna godzina tygodniowo to stanowczo z mała, nawet na same sprawy organizacyjne naszej klasy. W gimnazjum natomiast naszym opiekunem została nauczycielka matmy. Traktuje nas poważnie, jak dorosłych. Rozmawia z nami otwarcie, nawet o tym co nabroiliśmy na innych przedmiotach i nigdy nie kablowała. Z racji tego, że uczy matematyki przymyka czasami oko na nasze niedociągnięcia, ale zawsze musimy to nadrobić. Zawsze gdy powstaje jakiś konflikt nauczyciel-uczeń bierze stronę ucznia. W tym roku udało się nawet zmobilizować kolegę z mojej klasy do wyratowania się z 7 zagrożeń, choć on sam z początku to olewał. Dzięki niej dostałem czwórkę z muzyki (ach ta przeklęta muzyka i jej NAUCZYCIEL - jest tak chamska i złośliwa, że jedna z klas na zakończenie roku wysłała jej do domu wiązankę nagrobną - Good Idea xD). Fajnie się z nią rozmawia. Jesteśmy z klasą dużymi szczęściarzami, bo właśnie wróciła z urlopu macierzyńskiego, gdy przychodziliśmy do gimnazjum. Jest po prostu super. Mam nadzieje, że poszczęści się mi tak i za rok w liceum.

Dodane przez Alae dnia 16-08-2010 23:24
#102

Ha. Ja, podobnie jak kolega wyżej, mam szczęście do fajnych wychowawców od początku mojej edukacji. Wychowawczyni z nauczania początkowego trochę mi się zatarła w pamięci, ale pamiętam, że była bardzo miła, jako jedyny nauczyciel mojej szkoły z klas 1-3 dbała o edukację muzyczną (co zaowocowało projektem, szumnie zwanym zespół muzyczny klasy C, a w praktyce było dwudziestką dzieciaków męczących uszy rodziców za pomocą fletów, mniej zdolni dostawali cymbałki ^^). Tiaaa, fanie było.

W klasach 4-6 moją wychowawczynią była plastyczka, z którą, niestety, mieliśmy bardzo mało kontaktu - dwie, w porywach trzy, godziny tygodniowo. Była przez nas lubiana głównie za swobodę, jaką nam dawała. Dla jedenastolatków to świetna sprawa, gdy nauczyciel pozwala, w granicach rozsądku, organizować sprawy klasowe - totalnym szaleństwem było to, że pozwoliła nam samym prowadzić nasze stoisko podczas szkolnego festynu, innym klasom pomagały mamy, które praktycznie zabierały im całą przyjemność sprzedawania, a u nad rodzice mieli zakaz wtrącania się. ^^ Poza tym, pamiętam, że na jednej ze świetnych wycieczek klasowych, jakie nam organizowała, wpadła do potoku niedaleko wodospadu w Szlarskiej Porębie.

Wychowawczynią w gimnazjum była polonistka (wiele wspólnych godzin w tygodniu), z którą praktycznie cała klasa miała świetny kontakt, a którą wykończyliśmy tak, że w końcu wprowadziła w życie powtarzane każdemu rocznikowi groźby - "po was nie biorę żadnej klasy i robię sobie rok wolnego, jak słowo daję". Podczas lekcji z nią sypały się zabawne teksty, a przy tym miała świetny styl nauczania, nigdy nie nudziła uczniów i zawsze dopuszczała do dyskusji głosy krytykujące lektury etc.

Natomiast wychowawca w liceum, nauczyciel niemieckiego, to jest jedna z najlepszych rzeczy, która mi się przytrafiła w mojej, jak niektórzy mówią, strasznej szkole. W pierwszej klasie nie miałam z nim lekcji, przeniosłam się do jego grupy w dopiero w drugiej, ale i tak dość często z nim rozmawiałam, ponieważ byłam jedną z osób, które zajęły się organizacją Ligi Klas (czyli, wszelakie konkursy, przedstawienia itd.). Niemniej, w tym roku spędzałam z nim dużo więcej czasu. I to jest naprawdę świetny facet, już abstrahując od tego, że jest dobrym nauczycielem z dużą wiedzą, zarówno na temat niemieckiego jak i hiszpańskiego (drugi język jakiego uczy), jedyny wychowawca w mojej szkole, który wspiera swoją klasę na wszystkich przedstawieniach - dał się namówić do grania w roli Dziadka Smerfa, raz był Drzewem, zaangażował się w paradę niepodległości i prowadził nasz czołg zrobiony z malucha; człowiek, który swoją przerwę potrafi poświęcić na rozmowę z uczniem, bywało, że, gdy chciałam z nim coś załatwić, musiałam ustawić się w kolejce; sama niejednokrotnie spędzałam u niego półgodzinne przerwy rozmawiając z nim o muzyce, podróżach autostopem, wypadach zagranicznych - zawsze ma coś ciekawego do opowiedzenia. Przy tym jest niezwykle życzliwy, zawsze wstawia się za swoimi uczniami, potrafi wysłuchać ich żali - bardzo mi pomógł, gdy miałam poważne problemy i siedziałam zapłakana w jego klasie, można do niego pisać o każdej porze dnia i nocy. Zawsze pozwalał mi przesiadywać u niego w klasie na niemieckim chłopaków, podczas, gdy powinnam być na wfie, ale akurat niekoniecznie miałam na to ochotę. Zorganizował nam absolutnie pozaszkolne wypady na kajaki i do Barcelony, jechał z grupką znajomych na BODIES w Warszawie, często spotyka się z byłymi uczniami, którzy wychwalają go pod niebiosa. Zrozumiała powinna być zatem ogólnoklasowa żałoba jaką wywołało jego odejście, w trzeciej klasie jedzie robić doktorat do Hiszpanii. Wymusiliśmy na nim obietnicę, że przyjedzie do nas na studniówkę i matury. ^^

Króciutko jeszcze o mojej drugiej wychowawczyni w liceum - u nas każda klasa ma dwójkę wychowawców, kobietę i mężczyznę. W pierwszej klasie nie mieliśmy wychowawczyni z powodu braków w kadrze, w tym roku dostaliśmy wuefistkę, która uczy dziewczyny. Ponieważ zajmuje się ona głównie papierkową robotą, a sprawy wychowawcze zostawia wychowawcy (sic!) ciężko o niej cokolwiek powiedzieć, ale jest dość sympatyczna.

Dodane przez Larinne dnia 21-08-2010 16:33
#103

Nie chcę być nie uprzejma, ale czuję, że nie będę tęsknić za moją byłą wychowawczynią. Idę do nowej szkoły i cieszę się, że z tamtą się pożegnałam i mam nadzieję, że w tym roku lepiej trafię..xD
Moja była wychowawczyni była straszna w każdym możliwym znaczeniu tego słowa,serio :)) Nikomu nie życzę takich katuszy, jakie ja i moja klasa z nią mieliśmy. Użerać się z nią na co dzień to istna odyseja ;pp

Dodane przez tytan dnia 21-08-2010 16:59
#104

moja wychowawczyni była super

Dodane przez Vivienn dnia 29-08-2010 18:17
#105

Nie będe tu osądzała mojej wychowawczyni,jej podejście do uczniów jest takie,jakie być powinno.
Moim zdaniem nauczyciele nie są po to,żeby ich lubić.
Ja żyje w przekonaniu-obcy ludzie,chcą mnie czegoś nauczyć,potem narka im.
Bez żadnych przywiązań itp.
Ale ogólnie moja wychowawczyni jest spoko ;p
Baaaaaardzo wyrozumiała i "młodzieżowa".
Uczy biologii ^^


Dodane przez Malkontentka dnia 09-05-2011 17:32
#106

Mogłam się tu już wypowiadać, ale szkoła się zmieniła no i wychowawca.
Ten jedyny, mocarny, który trzyma całą klasę w szachu. Siła i opoka ucznia, bezwzględny dla oszustwa i braku kultury. Najlepszy załatwiający wycieczki, broniący przed dyrem...
Ten bez, którego szkoła była by pusta, smutna i brutalna.
Taaak nawet w liceum wychowawcy są nie zastąpieni.
Moja pani wychoawczyni choć nie wysokiej postury i nie najmłodszego wieku jest wspaniała. Uczy geografi przedmiotu, którego nie nawidze, ale to nie przeszkadza jej w byciu wychowawcą 100 lecia.
Dowcipna, pomocna, inteligentna zawsze uśmiechnięta i nie ugięta. Potrafila by bronić swoją klasę, samej poświęcając się. Tylko zazdrościć nikt nie ma tak wspaniałej kobiety, która będzie go prowadzić przez góry i pagórki liceów...

Dodane przez Bellatrix11227 dnia 16-05-2011 20:26
#107

Trudno stwierdzić bo moją wychowawczynią jest moja ciocia. Wiele osób myśli, ze jak się ma rodzinę w szkole, to jest świetnie i w ogóle. Jako nauczycielka przyrody jest całkiem fajna, wytłumaczy itd. Ale nie jest łatwo bo jak dostanę złą ocenę to mam szczególny nacisk (patrzy na mnie lodowatym wzrokiem). Na wycieczkach, które organizuję jest spoko, można z nią pogadać na luzie i jest naprawdę miła. Czasami mnie denerwuje, ale ciocia to ciocia.

Dodane przez fanka98 dnia 16-05-2011 20:49
#108

w klasach 1-3 miałam cudowną panią. na początku w 4 kl. miałam babkę, myślałam, że jest fajna, ale myliłam się. na szczęści była w którymś miesiącu ciąży i po około miesiącu poszła na macierzyński( teraz straszy inne dzieci). Zastąpiła ją inna kolejna świetna pani. a w gimnazjum będę miała okropną nauczycielkę wrrrrrr...! wszyscy się na nią skarżą- zero wycieczek, uwagi za byle co itd.

Dodane przez Giny_Weasley dnia 16-05-2011 20:54
#109

Ja zawsze miałam szczęście co do wychowawczyń:) Moja obecna też jest spoko bo można z nią wiele spraw załatwić i jedynej w klasie da mi 5 z chemii!:)(chociaż to raczej nie ma związku z tym że jest moją wychowawczynią:))

Dodane przez Lapa98 dnia 16-05-2011 21:16
#110

W klasach 0-3 moą wychowawczynią była koleżzanka mojej mamy. Jest strasznie miła i "do rany przyłóż". Teraz uczy mnie przyrody.
Teraz jestem w 6 klasie i moja wychowawczyni chodziła do klasy z moą mamą i innymi rodzicami z tej klasy. Jest super. Nie zwraca uwagi kiedy ktoś powie "s*x", czy "dup*a". Sama ostatnio powiedziała w autobusie "Patrycja usiądź wreszcie na dupi*e" (Patrycja to koleżanka). Można z panią na każdy temat porozmawiać, a nawet osoby z inntch klas mówią, że mamy super wychowawczynię.:)

Dodane przez misiaczek13 dnia 16-05-2011 21:20
#111

Ja w swoim życiu miałam wiele wychowawczyń, w gimnazjum aż 4! Jedna przychodziła, inna miała macierzyńskie, jeszcze inna choroba. Dopiero ta ostatnia, mimo że surowa okazala się być świetna. Jej poprzedniczki wręcz nieznosiłam i życzyłam jej szczerze najlepszego kiedy powiedziała że odchodzi.
Teraz w Liceum mam super gościa, co prawda nie dociera do niego połowa z tego co mówimy i o co go prosimy, ale nie czepia się wagarów ;) O ile nie przekroczy się 50 nieobecności na miesiąc! ;) I mamy wiele wycieczek!

Dodane przez Alexandre dnia 09-06-2011 18:19
#112

Ojej. Chyba sporo mi się zejdzie z opisywaniem mojej drogiej wychowawczyni.

Pani Ewa, nasza wychowawczyni w klasach 1-3 była wspaniałą kobietą. Doskonale uczyła, miała świetne metody i wszyscy byli ją lubili. Pod koniec trzeciej klasy nawet zorganizowano ognisko porzegnalne.

Zaś od 4-tej klasy...

Kochana pani naucza historii i aż się rzygać chce na jej lekcjach. Za grosz umiejętności wychowawczych. Ponieważ według niej wina jest zawsze w nas, nie można się dogadać z tą kobietą. Na każdej godzinie wychowawczej/historii informuje nas o nowych, przykrych wypadkach związanych oczywiście z naszą klasą. Nawet, gdy jeszcze wina nie została ustalona, bo podejrzanych jest wiele, dla niej to nasza wina.
Ma swoich pupilków, którzy zawsze są niewinni. Dajmy na to, pan Przemek - typowy kujonek, w gruncie rzeczy nic do niego nie mam. Zachowanie wzorowe, chociaż nie bierze udziału w żadnych konkursach. Ostatnio była afera, bo Przemysław zaczął się nieco buntować i w przypływie gniewu kopnął plecak koleżanki. Ponieważ był niezapięty, wypadł z niego telefon i zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Wkrótce potem go znaleziono bez karty sim. Poszukiwania trwały dobę, znaleziono kartę u jednego z uczniów. Sprawa ciągnie się od około tygodnia, a pani Krystyna i moja szanowna wychowawczyni i tak twierdzą, iż była to wina dziewczyny. Po telefon mają się zgłosić rodzice.
Prowadzi tak nudne wykłady, że od samego słuchania można zasnąć. Na ogół klasa na czas lekcji wpada w stan letargu bądź też zajmuje się sobą. Niektórzy rozmawiają, grają w bierki lub wisielca, rysują bądź wysyłają liściki. Nikogo to nie ciekawi. Później robi nam kartkówkę i mówi: Gdybyście zachowywali się lepiej, oceny były lepsze. Jak dla mnie to gdyby inaczej uczyła, oceny byłyby lepsze.
No i jeszcze: na zebraniach wcale nie mówi, że się koszmarnie zachowujemy, wręcz przeciwnie. Pani Jola nawet się nie fatyguje, by urządzić wigilię klasową. Dlatego klasa już nigdy nie będzie taka zgrana, jak była kiedyś.
Przykład: zebranie. Niebawem w budzie ma się odbyć jakiś piknik rodzinny czy co. Moja mama, członkini Trójki Klasowej, zadaje proste pytanie: "Dobrze by było, żeby na ten Piknik upiec jakieś ciasta, czy ktoś z rodziców by się podjął?"
W klasach 1-3 na pewno byłoby ciast jak lodu na Syberii. Ale w 4-6 - cisza. Warto nadmienić, iż jest to autentyczny przypadek. W końcu mama kupiła te ciastka w cukierni.

" I love school ! But teachers...? "

Dodane przez Corde Collins dnia 09-06-2011 18:26
#113

a co ja mam powiedzieć o swojej aleksandre? ^^

Dodane przez SevLily35 dnia 09-06-2011 20:30
#114

Moją wychowawczynią jest pani od jęz. polskiego. Muszę powiedzieć, że... jest ŚWIETNA!!! Robi ciekawe tematy, nie przynudza. Jest bardzo fajna, potrafi być miła, ale umie również przemówić do rozsądku. Ma dar przekonywania, np. w zeszłym roku ( nie wiem, jakim cudem!) namówiła mnie do konkursu z jęz. polskiego. Na lekcjach często żartujemy i często mamy czas wolny. Żałuję nawet, że za rok idę do gimnazjum, bo nasza wychowawczyni to najlepsza nauczycielka, jaką można sobie wymarzyć! Pani Renatko, pozdrowienia od Emilii z 6c!!!

Dodane przez Loa_riddle dnia 09-06-2011 20:57
#115

Nasza wychowawczyni nie jest zła, poza tym, że jest nauczycielką polaka. Dlaczego? Bo czasami na lekcjach nic nie robimy, niby nic złego, nawet fajnie, ale od pół roku nie mieliśmy prawdziwej lekcji j. polskiego. Na godzinie wychowawczej czasami ni z stąd ni zowąd organizuje lekcję. A jeszcze jednym dla nas nieszczęściem (a może szczęściem?) jest to, że prowadzi kółko teatralne i na godzinach wychowawczych i normalnych lekcjach robimy próby przedstawień. I tak, gdyby na egzaminie szóstoklasisty było coś trudniejszego, to byśmy polegli. Ja osobiście lubię p. Asię, ale czasami potrafi doprowadzić do szału.
W przyszłym roku mamy mieć wf-istę, mojego sąsiada. Równy gość, z tego co widzę. Może będzie lepszy.
Aha, i opiszę jeszcze wychowawczynię z nauczania początkowego. Co do niej, to mam mieszane uczucia. Raz była wredna, a raz moiżna było z nią pożartować. Poza tym raz nawet pamiętam, że groziła nam policją (co za psychiczna kobieta) i udawała że połowy klasy nie widzi i rozmawiała tylko z tymi co się zgłaszali. Była jeszcze od wf w nauczaniu początkowym i dawała niezły wycisk. Wzywała rodziciców jak dziecko nie umiało skakać przez płotek (który był cholernie wysoki!). Raz wstawiła mi uwagę za to, że nie chciałam uczestniczyć w zawodach sportowych. I zachowywała się jakby nie znała powodu, jakby nie wiedziała, że nienawidzę wysiłku fizycznego i sportu i że nie jestem w nim zbyt dobra.
Warto by tu było jeszcze wspomnieć o matematyku, który, chociaż nie jest naszym wychowawcą ani nigdy nim nie był, to posiada bardzo ciekawą osobowość. Atmosfera wśród uczniów jest wielce zależna od jego chumoru, raz żartuje, a raz ma kamienną twarz (a wtedy prawie zawsze ląduję przy tablicy). Wszystkich traktuje jednak na równi i za to ma u mnie plusa. Na jego lekcjach panuje cisza, chociaż nawet nie podnosi głosu (niczym prof. McGonagall). Najciekawszy jest jednak jego stosunek do uczniów- czasami idzie przez szkołę zawzięcie machając smyczą z kluczami i jego charakterystyczną czarną walizeczką na laptopa i nie odpowiada nawet na spontaniczne "dzień dobry", a czasami stoi sobie przy parapecie albo przy barierkach, z których widać dolne piętro i konsumując kanapkę wda się z uczniem w rozmowę.
Ah!... ci nauczyciele.


Edit. Chciałabym napisać coś o nauczycielu, którego dostaliśmy w gimnazjum.
Pan S. jest jednym z moich ulubionych nauczycieli. Na lekcjach wychowania fizycznego, które też prowadzi, pokazuje, że nie da sobie włazić na głowę, czego zdecydowanie nie potrafił nasz poprzedni wuefista. Potrafi doskonale zorganizować godzinę wychowawczą, a poza tym wiele się nami interesuje. Wszelkie konflikty załatwia od razu, bez niepotrzebnego owijania w bawełnę. Na cóż tu dużo pisać... cód, miód i orzeszki. Jest nauczycielem, którego życzę każdemu.

Edytowane przez Loa_riddle dnia 23-11-2011 20:13

Dodane przez zaeli dnia 17-06-2011 20:03
#116

Od samego patrzenia na moją wychowawczynię zbiera mi się na wymioty. Jest tak nudna, sztywna i nieciekawa, że szok. Na każdym polskim śpimy z nudów, a na godzinie wychowawczej ona zajmuje się frekwencją, a my ... znów śpimy z nudów. O wycieczkach zapomnieć można, o imprezach szkolnych tak samo. O tym, że np. następnego dnia mamy skrócone lekcje, musimy przyjść na galowo itp. dowiadujemy się przypadkiem od innych nauczycieli albo nie dowiadujemy się wcale. Żeby się za kimś wstawiła, poprosiła w naszym imieniu o coś jakiegoś nauczyciela, złożyła wniosek o stypendium ... ta, pomarzyć można. Ona nam nawet karty kolonijne z wielką łachą wypełnia.
W podstawówce miałam fantastyczną wychowawczynię, po prostu przeciwieństwo obecnej. Była tak fajna, że chyba wyczerpała cały mój limit na miłych wychowawców i teraz muszę się męczyć :( Tamta pani była zawsze pogodna, dowcipna, przygotowana do lekcji i do godzin wychowawczych też, jeździła z nami wszędzie - do kina, filharmonii, na wycieczki. Zawsze stawała za nami murem. Ba! Jakoś tak nawet potrafiła zrobić, że każdy był grzeczny i się starał, że zależało nam, żeby nasza klasa była najlepsza w szkole itp. Miała dużo entuzjazmu i widać po niej było, że nauczanie dzieci to jej powołanie. Moja obecna wycha wygląda wręcz przeciwnie - jakby na każdą lekcję przychodziła za karę. My w sumie chyba też tak przed polskim wyglądamy :) Ciekawe, kto mi się w LO trafi, miejmy nadzieję, że ktoś z większym zapałem i choć odrobiną poczucia humoru :P

Dodane przez Therion dnia 05-07-2011 14:30
#117

Moja wychowawczyni jest wspaniała! Uczy naszego narodowego języka, jest oczytana, i bardzo wyrozumiała ;D Chyba nie ma ucznia w naszej szkole, który miałby jakieś zazalenia :D

Dodane przez Alexa dnia 05-07-2011 14:33
#118

Moja wychowawczyni jest bardzo irytująca. Uczy matematyki, czepia się do każdego a byle co. Jeżeli chcemy jechac z klasą ma jakąś wycieczkę , ona stanowczo odmawia i chce tołkowac matematykę -.-'

Dodane przez Pomyluuna dnia 05-07-2011 15:36
#119

ja mam wychowawcę wuefistę . masakra . na lekcji godziny wychowawczej nic nie robimy a on coś ciągle w dzienniku . głupiooo jest . chociaż ogólnie jest fajny i lubiany :D

Dodane przez Sailor Mars dnia 11-07-2011 22:14
#120

Moja była już wychowawczyni (ukończyłam podstawówkę) była BARDZO równa. Uczyła Angielskiego. Zawsze miła, fajna itp. A jak ktoś coś przeskrobał, to robiła się naprawdę groźna. (Trochę jak Profesor Biały Trzmiel, jak teraz porównam.) Mam nadzieję, że w gimnazjum trafię na równie fajną wychowawczynię.

Dodane przez Densho dnia 22-08-2011 00:35
#121

Ja ze swoja na chiny ludowe nie potrafię się dogadać, coś do niej mówię a ona o czym innym do mnie mówi.
No ale trudno, jeszcze tylko rok xD

Dodane przez Sophia dnia 22-08-2011 08:23
#122

Moja wychowawczyni jest super! Zawsze wspiera klasę broni nas jak lwica! Jest lubiana w całej szkole i to się jej chwali!

Dodane przez Ginny Wesley Potter dnia 22-08-2011 09:00
#123

Dzięki, Ja jestem Ginny Wesley Potter

Dodane przez Karma Chameleon 20 dnia 22-08-2011 09:01
#124

A mojej wychowawczyni cała szkoła nienawidzi! Włącznie ze mną,oczywiście. :D Nie cierpię jej. Ma białe włosy, zielone i niebieskie oko (bo ma 2 różne kolory, OMG) oraz jest mała i gruba (mówiłam już przygłupia?). I na domiar wszystkiego ma na imię Aldona i uczy matmy! Koszmar z ulicy Wiązów.

Dodane przez MissWeasley dnia 26-08-2011 17:05
#125

Ja też nienawidzę mojej wychowawczyni. Uczy chemii i mnie nie znosi. Nie wiem czym ja jej zawiniłam, ale jej niechęć jest wyraźnie jawna. Udowadnia to przy tablicy i ogólnie gdzie się da... ._.

Dodane przez RedQueen dnia 26-08-2011 17:13
#126

Wychowawczyni którą dotąd miałam była całkiem w porządku. Uczyła geografii, więc mojego ulubionego przedmiotu i była miła, zawsze pomogła gdy ktoś miał jakiś problem i wytłumaczyła lekcję jeśli ktoś czegoś nie zrozumiał. Ogólnie była OK!!

Edytowane przez RedQueen dnia 26-08-2011 17:13

Dodane przez Gryf5r dnia 26-08-2011 17:25
#127

Wychowawczyni, którą miałam w klasach 1-3 była fajna, nic do niej nie miałam, jednak zdawało mi się, że była trochę niesprawiedliwa, no i zawsze mnie chwaliła :) Wychowawczyni w klasach 4-6 uczyła wychowania fizycznego i za bardzo jej nie lubiłam, ale później zrozumiałam jak bardzo się starała przywrócić mnie na dobrą drogę i na szczęście jej się udało, niestety dopiero teraz zaczęłam doceniać jej wysiłek. Wychowawczyni, którą będę miała teraz w gimnazjum uczy biologii i jest podobnież najgorszą nauczycielką, a wszyscy od niej uciekają, żeby nie wejść jej w drogę. Tak więc mam przechlapane :D
Poprzednie wspominam dobrze :)

Dodane przez trampka dnia 26-08-2011 17:31
#128

U mnie, najpierw mieliśmy wychowawczynie okropną. Każda pierwsza lekcja z nią to była godzina wychowawcza, a wysłuchiwaliśmy wtedy jacy my jesteśmy nie wychowani, lub że jej poprzednia klasa była idealna, nie to co my... Po dwóch latach nas zostawiła, bo awansowała na vice dyrektorkę. Zastąpiła ją najlepsza wychowawczyni jaką miałam. Potrafiła nad nami zapanować, ale wszyscy ją uwielbiali, bo lekce z nią były super. Ciekawe, często śmieszne, kreatywne.
Obecnie nasza pani uczy przyrody i jest średnia. W ogóle nie wyluzowana, nie angażuje się w życie klasy. Jednak jeździmy na dużo wycieczek, a ona stara się żebyśmy mieli jak najlepiej. Osobiście ją lubię. Ona mnie chyba też... No, ale wiecie CHYBA!

Dodane przez JulieBextor dnia 26-08-2011 18:47
#129

zawsze miałam fajne wychowawczynie, choć każda mnie czymś czasami denerwowała ;) teraz, w liceum, mam najwspanialszą na świecie!! :) świetnie się z nią dogaduję, w zeszłym roku nawet zaczęłyśmy się przyjaźnić. Mimo tego na lekcjach nie traktuje ulgowo, lepiej od innych, za co jestem jej wdzięczna :)

Dodane przez paciorx123 dnia 26-08-2011 19:02
#130

Ja od 1-3 miałem super wychowawczynię tak i jak od 4-6 ^^ A teraz narazie też mam fajną :)

Dodane przez iamodile dnia 26-08-2011 19:21
#131

W klasach 1-3 w podstawówce często mi się wychowaczynie zmieniały, ale fajne babki z nich były i lubiłam je. W klasach 4-6 miałam babkę od majcy, która generalnie nie miała złych intencji, ale nieraz denerwowała całą klasę, głównie przekonaniem że ona ma rację i nikt inny. Teraz wspominam ją raczej pozytywnie, ale wtedy niezłe wiązanki puszczałam pod jej adresem ;) W gimnazjum za to mili ludzie się skończyli, pierwszy raz miałam za wychowawcę faceta. Uczył 2 najbardziej znienawidzonych przedmiotów, uwielbiał mieć rację, nie przyjmował innego stanowiska niż jego. Nie rozmawiałam z nim nigdy, nie opowiadałam o życiu swoim i przede wszystkim- kolegów. Generalnie jego pupilkami były osoby perfidnie na innych donoszące, lubił mieć rozeznanie kto, jak i z kim. Może i powinien to robić, nie wiem, ja czegoś takiego nie akceptowałam i choć parę razy próbował coś ode mnie wyciągnąć, to z pełną premedytacją kłamałam, że nie wiem, nic nie słyszałam. Skończyło się tak, że jego ulubienicą nie byłam (no ale w końcu nigdy tego nie chciałam) i niestety odegrał się pięknie na koniec 3 klasy (!!). Dostałam zachowanie niższe od tego, na który oceniała mnie klasa i część nauczycieli, co jednak boli mnie najbardziej, moja przyjaciółka, zachowująca się dużo gorzej ode mnie (co sama przyznaje bez problemu) dostała takie same. Jeszcze kilka dni temu miała mieć nieodpowiednie, a tu czary mary! Jak podejrzewam spory wpływ na to miały wizyty rodziny koleżanki... Jak się o tym dowiedziałam to cała okolica się o nim nasłuchała (wrzask, krzyk i płacz bo nerwowa osoba jestem). W każdym razie uraz do człowieka mam nadal.

Dodane przez Tonki dnia 20-10-2011 18:47
#132

Moja wychowawczyni jest ŚWIETNA! Owszem, bardzo często ironizuje, sarkazm wypływa z niej litrami, ale za to właśnie ją lubię. Jest osobą konkretną i dobrze zorganizowaną oraz sprawiedliwą i wymagającą. Jest obiektywna i zawsze, mimo wszystko, możemy na niej polegać. Wobec innych klas jest.. cóż, "podłą wiedźmą". ;)

Dodane przez dewhoo dnia 20-10-2011 19:02
#133

Moja wychowawczyni... równa babka po prostu :D. Uczy nas polskiego, więc trochę godzin w tygodniu się widzimy i co najważniejsze: nie realizuje swojego przedmiotu na godzinach wychowawczych. Interesuje się nami, naszymi relacjami i wrażeniami (pierwszy rok ogólniaka), ale nie tak znowu przesadnie.

Dodane przez Dagamara18 dnia 20-10-2011 19:24
#134

Ja mam z historii wychowawczynie i nie za bardzo ją lubię :P

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 20-10-2011 21:54
#135

1-3 - pff wychowawczyni jak każda inna, czyli teksty w stylu "kochane dzieciaczki" :> . 4-6 - wychowawczyni uczyła matmy, na wychowawczych była matma, każdego dnia była matma :D Czyli matma, Matma, MATMA. Ale nie była wredną kobietą, co dosyć nam odpowiadało, bo niektóre baby są po prostu chamskie.. -_-' Gimnazjum - nauczycielka uczyła informatyki, za bardzo nam popuszczała, ciągle siedzieliśmy tylko przy kompach, na necie :] Nie była w stanie nad nami zapanować, ale dało się ją lubić ze względu na to, że my zawsze o wszystkich rzeczach wiedzieliśmy pierwsi oraz za to, jakie gimnazjum dzięki niej było lekkie (przynajmniej lekcje informatyki.. :)

Dodane przez daniel123 dnia 23-11-2011 10:31
#136

Moja wychowawczyni to najlepsza nauczycielka w szkole. Nigdy się nie złości, a każdą sprawę wyjaśnia od samego źródła.

Dodane przez aneczka00402 dnia 23-11-2011 10:59
#137

Jako, że nasza klasa jest bardzo głośna i nie grzeczna, nasza wychowawczyni krzyczy do tego stopnia, że robi się czerwona:bigrazz:

Dodane przez Sigyn dnia 07-12-2011 12:55
#138

Moja wychowawczyni nie jest zła :D Nawet ją lubię. Można się z nią pośmiać i zna granicę. Wie kiedy trzeba być poważną, a kiedy się śmiać. W przeciwieństwie do wychowawcy z podstawówki jest dobrze zorganizowana. Co do wycieczek jest chętna, ale tylko do górskich. xd ogólnie cała moja klasa ją lubi :D

Dodane przez SweetSyble dnia 29-12-2011 11:58
#139

Moja wychowawczyni ma ze mną przyrodę i wiadomo, godzinę. Co chwilę rozprawia nam na przyrodzie o tym co powinno być na godzinie. Ogólnie twierdzi, że jesteśmy najniegrzeczniejszą klasa jaką kiedykolwiek miała i nie jeżdzimy na wycieczki z noclegami. Wszyscy protestują i w zeszłym roku już nie jechaliśmy bo nie było ani jednego chetnego. Czyli ogólnie katastrofa!

Dodane przez Laufey dnia 29-12-2011 12:31
#140

Ja bardzo lubię moją wychowawczynię. Uczy nas polskiego, więc na wychowawczej często nadrabiamy polski. Akurat w tym kontekście nie muszę się martwić, bo mówiąc nieskromnie, jestem dobra z polskiego. Poza polskim jest naprawdę fajną osobą, można się z nią pośmiać, pożartować i traktuje uczniów po kumpelsku, co bardzo mi się podoba. Większość nauczycieli kwestionuje jej podejście do ucznia, jako, że jest zbyt luźne (oni są totalnymi sztywniakami, którzy uważają, że uczeń jest pachołkiem nauczyciela), ale i ona nie zamierza zmieniać swojego postępowania. Oby więcej takich wychowawców! ; )

Dodane przez hedwigowo dnia 29-12-2011 14:05
#141

Moja uczy matematyki. Na każdej godzinie wychowawczej nadrabia z nami ten przedmiot, bo uważa, że traci dużo czasu na usprawiedliwienia na każdej lekcji. Poza tym ciągle się drze.

Dodane przez 21olka dnia 08-01-2012 11:34
#142

Moja wychowawczyni jest naprawdę fajna. Pomaga we wszystkim, załatwia różne sprawy o które prosimy, do wycieczek jest chętna...
Takiej wychowawczyni wszystkim życzę:)

Edytowane przez mooll dnia 08-01-2012 12:21

Dodane przez tarantula head dnia 12-01-2012 19:58
#143

W klasie 1-3 w podstawówce miałam bardzo fajną wychowawczynię. Pomagała i w ogóle. Potem w klasie 4-6 miałam wychowawczynię pół na pół. Była lekko świrnięta i w ogóle. Ale wycieczki były z nią niezłe. A teraz mam wychowawczynię bardzo w porządku, jest bardzo miła.

Dodane przez shocked dnia 21-01-2012 14:07
#144

Moja wychowawczyni w klasach I-III to, że tak powiem, czyste zUo. Wcześniej myślałam, że była nawet fajna, ale i tak najlepszą wychowawczynię mam teraz, aż szkoda, że to ostatni rok z nią ;( Moja obecna wychowawczyni (polonistka) jest najlepszą nauczycielką jaką dotąd miałam. Jest miła, sympatyczna, ale lekcje z nią nigdy nie są nudne:)

Dodane przez Luniaczekk dnia 21-01-2012 14:15
#145

Moją wychowawczynią w gimnazjum jest polonistka. Jest świetna. W klasach 1-3 i 4-6 (teraz jestem w gimnazjum) miałam okropne wychowawczynie. Teraz trafiła mi się jedna z najlepszych. ;)

Dodane przez Sailor Mars dnia 27-01-2012 18:25
#146

No, to od września jestem w gimnazjum. Moja wychowawczyni to polonistka i jak dotąd nie spotkałam się z pochlebną opinią na jej temat- wśród uczniów. Jest strasznie... oficjalna, staroświecka... i dziwnie się wysławia. Raz miałam przeczytać, jak uzupełniłam jakieś zdanie w ćwiczeniu, a ja źle spojrzałam i przeczytałam inne niż mi kazała. A ona od razu, że nie słucham. No kurczę, pomylić się nie można?

Dodane przez emilyanne dnia 27-01-2012 18:31
#147

Moja droga wychowawczyni, naucza matematyki. Początkowo mieliśmy inną, ale poszła na macierzyński i wraca dopiero w nowym roku szkolnym. W każdym razie, moja obecna nauczycielka... Mhmm... Czasem jest spoko, czasem nie. Ogólnie to odrobinę sztywna. Nie żeby nie potrafiła się zaśmiać... Po prostu jest strasznie regulaminowa, co bywa irytujące. Wrzeszczy po nas ciągle, bo w klasie cały czas jakieś afery. Przynajmniej matma przepada xD W każdym razie bardzo dokładnie słucha swoich kolegów z pracy. Ostatnio nawet wydzierała się na mnie, za nic. Klasa się za mną wstawiła, a ja myślę że katechetka się na mnie uwzięła XD

Dodane przez Charlie dnia 27-01-2012 18:58
#148

Moja wychowawczyni jest nawet fajna, ale czasami jak ją wkurzymy to nie jest zbyt miła. No i w większości jest niemiła bo ją często wkurzamy;) W podstawówce miałem super wychowawczynie. Uczyła nas WFu i na wszystko pozwalała. Zawsze była dla nas miła i wgl;)

Dodane przez Wasp dnia 27-01-2012 19:15
#149

Moja wychowawczyni jest...hmm...uczy nas historii i WOS-u i na maxa podlizuje się pani dyrektor. Przy niej mówi, jaką to jesteśmy niegrzeczną klasą itp. Nie chce z nami jeździć na wycieczki, łaskę nam robi, ze w ogóle do kina chodzimy. Jestem jej pupilkiem ( :( ) ale ona nie wiem, że na Facebooku założyłam o niej tajną grupę, gdzie z całą klasą obgadujemy ją i dodajemy odpowiedzi na sprawdzian. Nie podoba nam się, że zmienia sobie godziny wychowawcze na historie, kiedyś ( w I klasie) chciała nawet, żebyśmy zostawali godzinę po lekcjach na dodatkowym WOS-ie, jednak nikt na to się nie chciał zgodzić.

Dodane przez Anar0207 dnia 30-01-2012 10:34
#150

nie, facetka jest okropna. W****a się co moment, nie potrafi nauczać, tłumaczyć też nie, w niczym nie pomoże. Po****ana jakaś.

Dodane przez marihermiona dnia 31-08-2012 08:42
#151

Moja wychowawczyni jest ogółem ok ale jest trochę dziwna.

Dodane przez Fausta Malfoy dnia 28-10-2012 12:16
#152

Według mnie moja wychowawczyni jest taka sobie. Ni fajna ni głupia ^^.

Dodane przez hardodziob_zgredek dnia 28-10-2012 12:28
#153

Moja jest podobna. Czepia się o wszystko typu jak siedzisz albo pisz ładniej i wgl. -,-
Ale wycieczki lubi ; >
Nasza robi duuużo kartkówek ;<
Moja też uczy Polaka ;d

Dodane przez Fausta Malfoy dnia 27-11-2012 18:02
#154

Moja wychowawczyni jest całkiem spoko.
Mam do niej kilka zastrzeżeń, których umiejscowić nie umiem, ale idealna nie jest. Zdecydowanie wolałam moją wychowawczynię z wczesnej podstawówki. Tęsknię za nią, bo była wprost idealna <3

Dodane przez Malfoyowna dnia 27-11-2012 19:00
#155

Ja nie lubię swojej wychowawczyni. Jak zresztą połowa szkoły :).

Dodane przez Dunaaa dnia 27-11-2012 19:19
#156

moja wychowawczyni? to masakra! bynajmniej dla mnie (choć pewnie podzielą moje zdanie) jakeiś głupoty nam na godz. wych. wymyśla zeby robić to jeszcze pół rzeczy które nasza klasa sama planuje ona mówi że nie bo coś tam...

nie wypowiem sie więcej bo mi sie nie chce :)

Dodane przez Evolet16 dnia 27-11-2012 19:23
#157

Moja wychowawczyni jest... W sumie ciężko stwierdzić. Raz jest naprawdę w porządku: przymyka oko na różne nasze klasowe wybryki, nieobecności itd. Czasem jest też bardzo irytująca: czepia się o byle co i nie umie obronić nas przed niesprawiedliwym nauczycielem ;p

Dodane przez Ms_Kane dnia 27-11-2012 20:06
#158

Nasza wychowawczyni jest bardzo fajna ale nie zawsze,bo zazwyczaj można porozmawiać z nią o różnych sprawach, śmiać się z nią i robić dużo rzeczy, których z innym nauczycielem się nie robi ale czasem jest po prostu zdrowo niesprawiedliwa zwłaszcza dla osób, które lubi bardziej lecz wiadomo, że każdy ma swoje złe strony.

Dodane przez MaFaRa10 dnia 28-11-2012 21:55
#159

W zerówce- świetna nauczycielka, dobrze wszystko tłumaczyła, jest sprawiedliwa.
Klasy I - III - Pani, do której cały czas przychodzimy. Jeśli ktoś czegoś nie rozumiał - tłumaczyła jeszcze raz. I jeszcze. Miła, prowadzi kółko matematyczne... Po prostu złota kobieta.
Klasy IV-VI - Pani, która jest świetną nauczycielką, sympatyczną i można się z nią pośmiać, jest pomysłowa i młoda. Tylko ma słabe nerwy, więc dość często mamy awantury... Ale i tak to świetna wychowawczyni. Moja klasa ma szczęście :).

Dodane przez LunaMalfoy dnia 29-11-2012 14:05
#160

Od września 3 gimnazjum (niestety ._.) wychowawczyni to nauczycielka siejąca postrach w szkole (troche niczym Snape), którą mało kto lubi. :)

Dodane przez Ariana147 dnia 29-11-2012 15:27
#161

Ja miałam w klasie I gimnazjum fajną wychowawczynię. Niestety została ona dyrektorką i od II klasy mam za wychowawcę nauczyciela od chemii. Masakra -,- Myśli że wszyscy zostaną chemikami i pójdą na studia chemiczne... Dobrze, że to ostatni rok z nim xD W ogóle mało kto go lubi.

Dodane przez Enchantte dnia 29-11-2012 16:20
#162

Ja jestem w klasie sportowej, moja wychowawczyni uczy wfu. Rok temu jak miałyśmy z nią i chłopakami z naszej klasy wf to była w porządku, ale od tego roku mamy z dziewczynami z 3 kl i inną babką (przeprzeprześwietną!) to jest nie do zniesienia! Masakra! Kłócimy się na każdym wfie, w ogóle, strasznie jest.

Dodane przez Parvatiss dnia 29-11-2012 17:40
#163

Moja wychowawczyni(nauczycielka od w-f) jest bardzo miła i sprawiedliwa.Zresztą została najżyczliwszym nauczycielem w tym roku szkolnym :] ( zresztą cała nasza klasa na nią głosowała ;D )Ponadto szybko rozwiązała sprawę dwóch dziewczyn które wszystkim w klasie dokuczają i wysłuchała wszystkich którzy byli w tę sprawę zamieszani i oceniła sprawę sprawiedliwie ;) Bardzo ją lubię ale słyszałam pogłoski że niedługo pójdzie na chorobowy ;( Dobrze naucza i potrafi wytłumaczyć na lekcjach ;) Ja na wychowawczynie nie narzekam :]

Dodane przez Rose Hathaway dnia 09-12-2012 17:14
#164

Moją wychowawczynią jest plastyczka, muzyczka i techniczka w jednym. Bardzo ją lubię, bo mimo że ma specyficzny charakter to bardzo się o moją klasę troszczy.

Dodane przez raven dnia 30-01-2014 01:32
#165

Moi wszyscy wychowawcy (a było ich w sumie 4) to jedna wielka, trwająca 12 lat katastrofa. Chociaż wychowawczynię z klas I-III w podstawówce lubiłam, to miała jedną podstawową wadę - była moją sąsiadką. Zanim zdążyłam wrócić do domu, rodzice już wiedzieli o wszystkim, co się w szkole działo. Nie udało się zataić ani szmaty za nieodrobione zadanie (tak, już w podstawówce o tym zapominałam), ani uwagi za gadanie na lekcji... W niewinnym pytaniu mamy 'jak w szkole?' wietrzyłam podstęp i zastanawiałam się, co już wie, a co jeszcze mogę zachować w tajemnicy.
W klasach IV-VI trafiłam pod opiekę... bardzo bliskiej koleżanki mojej mamy. Poza powtórką z wcześniejszych lat, pojawiły się absurdalne zarzuty kolegi, że 'ciocia' daje mi wcześniej sprawdziany i dyktanda żebym się mogła przygotować.
Gimnazjum - nienawidziłam tej kobiety, z wzajemnością. Zresztą cała moja klasa jej nie lubiła. Pani Ż była nadgorliwa, upierdliwa, miała zerowy talent pedagogiczny. Ale miała jedną zaletę - była osobą na tyle naiwną, że uwierzyła w moją ogromną wiedzę i talent pisarski. Przez chwilę nawet sama w to uwierzyłam, w liceum przyszło rozczarowanie ;-)
W liceum znów moim wychowawcą był sąsiad. On był naszą klątwą, my jego przekleństwem i karą ;-) pisowiec, nie kryjący się ze swoimi przekonaniami, wyśmiewający się z tego, co inne i jego zdaniem 'gorsze' - jak np. chęć studiowania zaocznego, czy wyjazd za granicę do pracy fizycznej. Ambicje polityczne nie poparte żadną wiedzą albo umiejętnościami, człowiek potwornie dwulicowy i fałszywy. I uwielbiał lizusow. Nie spełniłam jego nadziei pokładanych we mnie jako jego pupilce, co wygarnął mi na pierwszej klasowej wigilii. Od tej pory się unikaliśmy. Teraz bez satysfakcji obserwuję, jak życie weryfikuje kilka jego poglądów, a on powoli odbudowuje kontakty z ludźmi, którym kiedyś powiedział parę słów za dużo. Ale faktem pozostaje, że strasznie podzielił naszą klasę, zepsuł nam studniówkę i przez niego nie skorzystaliśmy z dofinansowania do wycieczki, które nam się należało w II klasie. Wyjazdy w I i III zorganizowaliśmy sobie sami, ale on do tej pory twierdzi, że to była jego zasługa. Za to nie miał z nami łatwego życia - najgorsza średnia ocen i frekwencja w całym roczniku :-D i tak padły marzenia pana Roberta o wybitnej klasie wybitnego pedagoga.

Dodane przez lilyy dnia 30-01-2014 09:45
#166

Moja jest bardzo sympatyczna i kiedy mamy jakiś problem, zawsze z nami o tym rozmawia. Nie raz pomogła całej mojej klasie wykaraskać się z niemałych kłopotów. Niestety co do wycieczek, w ciągu trzech lat nie miałam żadnej ( chyba, że liczyć wyjazd do kina). Nie wiem o co w tym chodzi, nawet jak my już wszystko przygotujemy sami to i tak nie wychodzi bo ona zawsze na nie. Zawsze jakieś "Ale". Ech, wychowawcy idealni to rzadkość, dobrze o tym wiem.

Dodane przez Imbecile dnia 31-01-2014 21:57
#167

Wychowawców podstawówkowych średnio pamiętam, wiem, że pierwsza uczyła moje siostry w przeszlości, druga była beznadziejna, a trzecia była całkiem miła. W gimnazjum babeczka była straszna. Nienawidziłam jej i chyba wzajemnie, była złośliwa, ironiczna. Uczyła historii, którą uzyniła piekielnie nudnym przedmiotem. Poodobno na pierwszej lekcji w równoległej klasy pokazała drzewo genealogiczne pewnego rodu, z którego wywodzi się kilku sławnych chemików i aptektarzy oraz pan, który prawdopodobnie jest kimś w rodzaju Boga dla studentów bibliotekoznawsta. Wszystko byłoby cacy, gdyby drzewo nie kończyło się na nazwisku koleżanki... Klasa zrobiła jej małe piekiełko już na wstępie, że niby ma sławną rodzinę i dlatego ma dobre oceny itp itd.
A dla mnie pani Asia była wyjątkowo wredna. Szukała okazji, żeby mi dokopać, poniżyć. Podobno z moim bratem, którego też uczyła było podobnie. Wiecznie mi truła tyłek o rzeczy, o których nie chciałam rozmawiać (myślałam, że od tego jest pedagog...), oświadczyła całej klasie, że wyjeżdżam, co szczególnie miłe nie było. Zwłaszcza, że chciałam wyjechać 'po cichu', po prostu zabrać papiery i nie pojawić się w trzeciej klasie. Bardzo się starałam, żeby kilkoro moich najbliższych znajomych tylko wiedziało. I pach. Dowiedzieli się wszyscy, kiedy stawiając mi 3 na semestr stwierdziła, że mam się nie przejmować, bo 'Niemcy nauczą mnie innej historii'.
W Niemczech herr Viktor bił wszystkich na głowy. Był rasistą i ksenofobem o niespełnionych ambicjach. Mówił po francusku, rosyjsku i hiszpańsku a uczył 20 obcokrajowców niemieckiego przy pomocy kolorowanek. Polakom nie pozwalał mówić po polsku, co było uzasadnione, bo przecież niemieckiego mamy się nauczyć, ale nie wiem dlaczego Hiszpanie mogli rozmawiać w swoim języku... Kiedyś przy jakimś ćwiczeniu dziewczynka z Rosji miała powiedzieć coś o rodzicach, kiedy zaczęła 'Mein Vater ist...' pan dokończył 'Komunist!'(nie wiem jak się to pisze), innym razem przedrzeźniał kolegę z Tajlandii rymując jego imię z słowem oznaczającym rzekomo w języku rosyjskim Chiny. Albo celowo zmieniając jego nazwisko na Hitler, bo brzmiało podobnie.
W drugim gimnazjum do którego chodziłam wychowawczyni dla mnie była nijaka, ale słyszałam, że moja klasa porysowała jej kiedyś auto;) a to ponoć najmilsza klasa ze wszystkich. Nie ma co się dziwić, 'najlepsze' gimnazjum we Wrocławiu. Przyjmujące nowych uczniów tylko na podstawie pbardzo dobrego zachowania. Cóż, przynajmniej dobrze się bawiłam przez 8 miesięcy.
Obecnie w technikum mam bardzo fajną babeczkę. Ciężko powiedzieć czy jako wychowawczyni jest dobra czy nie. Jest bardzo za klasą, przeforsowała dla mnie i przyjaciółki wzorowe zachowania, co podobno w pierwszych klasach na pierwszy semestr zdarza się tylko wśród tych z najwyższymi wynikami. Wychodzi z nami do kina, na lodowisko. Jeździ na plenery. Podobno zrobiła awanturę nauczycielowi, który kazał nam się złożyć na nocleg dla niej, 'bo przecież jej wcale tam nie musi być';). jej zaletą jest to, że uczy wf-u, na którym rzadko ma czas nas opieprzać, więc przeznacza na takie rzeczy wychowawczą, ale często zapomina;). Ogólnie jest średnio ogarnięta a to spora wada.
Mój drugi wychowawca rządzi. W pierwszym semstrze zajęcia miał raz w tygodniu z połową klasy i nawet ich nie ogarniał. Nie zauważył, że jego klasa biega po korytarzu w środku lekcji. Jego zaletami jest są ciekawe metody nauczania fotografii (robienie 'odbitek' z listków wkładanych do powiększalnika), duża wiedza i świetne lekcję. Jednak najważniejsze jest to, że pan Karol nie alienuje klasowych outsajderów, wręcz przeciwnie. Sprawia, że taki delikwent czuje się dobrze, śmieje się, rozmawiaja z grupą. I jest lubiany. Wiem na własnym przykładzie i na przykładzie mojej przyjaciółki, która jest cięższym przykładem, bo noi się nawet odpowiadać. Trzymam za nią kciuki:D.
No i pan Karol występował w Barze xd.

Dodane przez LilyLuna316 dnia 01-02-2014 12:25
#168

ja w podstawówce miałam 3 wychowawczynie z tego pierwszej nie pamiętam, druga była porypana ale przynajmniej (bo to akurat pamiętam) stawiała mi uwagi za tak zwane ''nic'' jakieś 30 razy mniej niż ta pierwsza.
3 nas bardzo kochała, ale była porypana i nie wrażliwa.
Obecna pani w gimnazjum jest dziwna, ale jeszcze jej dobrze nie poznałam, grunt co grunt szkoła jest straszna (czyt. krwiożercza) (czyt. wypruwa flaki).
:P :D

Edytowane przez LilyLuna316 dnia 01-02-2014 12:26

Dodane przez Fredzia Weasley dnia 01-02-2014 12:42
#169

Jestem w podstawówce i mam nawet fajną wychowawczynie, ale wkurzyła się na nas ostatnio :P

Dodane przez mniszek_pospolity dnia 01-02-2014 19:15
#170

O ludzie...Ilu ja ich miałem (?) I-III - spoko pani, taka serdeczna, sympatyczna, "ciepła klucha", nic więcej napisać nie mogę. Słabo ją pamiętam. W IV pani od techniki ; młodziutka, przebojowa, wymagająca...popadająca w konflikt z dyrektorem. Błąd. Koniec pracy w naszej szkole. Poza zorganizowaniem wycieczki nic ciekawego. Pani w V klasie - j. polski, nerwica, krzyki, gadanie...Miernie z plusem. Konflikt z dyrektorem. Patrz wyżej. VI klasa pani od historii, nieśmiała, sympatyczna, "cicha myszka" - nie lubiła jej dyrektorka. Błąd, koniec...Gimnazjum - pan do matematyki, śmieszny "staruszek", BMW - bierny, mierny, ale wierny ; ). Nie wymagał zbyt dużo, bardzo ugodowy, każdego potrafił zrozumieć ( sam miał z synem problemy ). Jak opuściłem mury GimBazy, to został dyrektorem ><. . .

LO - "Pani od tolerancji" - lekcja bez politykowania, to żadna lekcja : "Lepper niech się wali razem z Kaczormai". Skąd takie coś ? Odp przyszła w następnym roku szkolnym : kandydatka jedynie słusznej partii do parlamentu czyli PO. Je ! Godzina wychowawcza = koszmar. Tolerancja, tolerancja, tolerancja dla homoseksualizmu ( jakby mogła i miała możliwości, to pomnik by na dziedzińcu szkoły stanął ; albo jakaś inna tęcza ). Każdy Polak to homofob. Każdy nie toleruje gejów i lesbijek. Trzeba być tolerancyjnym...Jeżu - to było po prostu narzucanie swojego światopoglądu. No, ale do sejmu się nie dostała...
Pan od historii - "szary szczurek" - tak nudny, że Binns przy nim to istny imprezowicz ; ). Po tylu latach widzę, że dobrze być nie mogło - tyle zmian na przestrzeni tak niedużego czasu edukacji.._>

Dodane przez Bou dnia 01-02-2014 22:41
#171

Cóż...mój wychowawca jest...bardzo specyficzny. xD O plotkach na jego temat słyszałam jeszcze zanim poszłam do liceum. Że miał romanse z uczennicami. Że nauczyciele o tym wiedzą, ale udają, że nie wiedzą. Gdy przyszłam do szkoły i okazało się, że on jest moim wychowawcą...no, nie byłam zbyt zadowolona. Chodzę do tej szkoły już 3 rok i nadal te plotki są dla mnie jedną wielką tajemnicą. Zawsze jednak plotka ma w sobie ziarno prawdy i widać to również w tym przypadku. Strasznie faworyzuje. Szczególnie ładne uczennice. Za dużo chciałby wiedzieć, wtrąca się w prywatne sprawy. Jest zboczony, momentami obleśny. Ma 40 lat, nigdy się nie ożenił i prawdopodobnie mieszka z rodzicami a tacy zazwyczaj są najgorsi. Wszyscy, którzy zaczynają go poznawać mówią, że jest miły i ma poczucie humoru. Tak, żartuje, ale często te żarty są niesmaczne. Przy bliższym poznaniu...każdy zaczyna mieć go dość. xD

Dodane przez Guseppe dnia 02-02-2014 14:05
#172

Mój wychowawca z gimnazjum (nauczyciel historii) jest bardzo sympatyczny. Można z nim porozmawiać o wszystkich tematach, nigdy nie odrzuci. Kiedy ktoś coś przeskrobie i to nie zawsze z jego winy, potrafi wybronić swojego wychowanka i jeszcze sprawić, że to druga osoba poniesie karę (zasłużoną). Jego lekcje są bardzo ciekawe, niesamowicie opowiada o tamtych zdarzeniach, jest wymagający, ale pomaga tym, którzy jakiegoś działu nie rozumieją. Nie robi historii na godzinie wychowawczej. Na właśnie takiej wolnej lekcji jak godzina wychowawcza omawiamy ważne tematy, można robić co tylko się chce. Wycieczek jest niewiele, ale jeżeli wybierze jakąś, pozostają wspomnienia. Za niedługo jedziemy do Oświęcimia :)

Moim zdaniem wychowawca ten nie ma wad. Jedyne, co czasem denerwuje, jest surowość po tym, jak się wkurzy, ale to jest całkiem zrozumiałe.

W sumie... wcześniejsi wychowawcy również byli mili, ale ich tak dobrze nie pamiętam, więc skupiłem się dokładniej na obecnym :)

Dodane przez Seszen202 dnia 06-02-2014 12:14
#173

Ogólnie,moja wychowawczyni jest w porządku.Nawet ją lubię.Większość klasy ją lubi.Chętnie z nami rozmawia,raz nawet na szkolnym ognisku z okazji Dnia Pieczonego Ziemniaka grała z nami w piłkę.Ogólnie ma dużo zalet,ale...
Nasza klasa jest niezbyt mądra,w dodatku przez jednego(przepraszam za wyrażenie)lumpa ma opinię najgorszej w całej szkole.Otóż w tym tkwi problem.Ona ciągle nam to wypomina.Ostatnio nawet,przyprowadziła nam dzieciaka z czwartej klasy(pupilki)i by nam udowodnić,jacy jesteśmy beznadziejni pytała go przy nas o rymy.:mad:

Dodane przez pumka001 dnia 06-02-2014 13:13
#174

Moja wychowawczyni jest nawet spoko xD Czasami mam wrażenie że jest cofnięta w czasie .. Lubi sie powtarzać i wgl.. Zawsze sie z niej śmiejemy, że powinniśmy jej kupić książkę obsługi komputera.. :D