Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: WF - upragniona lekcja czy istny koszmar?

Dodane przez mistake dnia 28-10-2008 21:32
#66

Wszytko zależy od nauczyciela. Ja miałam w każdej klasie innego, z innym podejściem do lekcji i z inną taktyką. Nasz pierwszy nauczyciel był bardzo sympatyczny - nie chcesz ćwiczyć to nie. Tylko nie mów, że ci się nie chce tylko wymyśl jakieś kłamstwo. Zazwyczaj mieliśmy na sali lekcje, wtedy w rzucankę siatkarską graliśmy. Czasami mieliśmy zawody, a innym razem zbijaka. Czwarta klasa była moją ulubioną, pod względem zajęć w-f.
W piątej klasie dostaliśmy najbardziej wymagającą nauczycielkę w szkole, tylko by ćwiczyła lekką atletykę - rzutów, biegów i skoków miałam serdecznie dość. Kiedyś się jej zachciało gimnastyki, materace i układ. Oczywiście ja zbyt dobra nie byłam - nie mogła ze świecy wstać. Oczywiście dało by się z nią wytrzymać, jednak fakt, że faworyzowała ona pewnie dwie dziewczyny dobijał mnie. Gdy okazało się, że nasza kochana pani odchodzi na emeryturę odetchnęłyśmy z ulgą.
W reszcie w szóstej klasie dostaliśmy nauczycielkę która była za razem tancerką, cieszyłabym się jednak ona towarzyskiego uczyła XD. Oczywiście na lekcjach tańczyliśmy salsę, cha - che, walce, rumby i jive! To mnie do pasji doprowadzało. Ja wolę współczesny i hip - hop a nie jakieś towarzyskie, jeszcze miałam debilnego partnera. Jednak nasza kochana pani Rybcia także lubiła gimnastykę, układ na szczęście był łatwiejszy od poprzedniego.
Teraz jestem w gimnazjum, a moją wychowawczynią jest pani do w-f! Fajna kobitka, powygłupia się i takie inne. Ćwiczę na w-f jednak czasami jakieś kłamstwo wymyślę i sobie całą lekcję na ławeczce siedzę. Jeszcze mnie trzy lata czekają!
A teraz mówiąc ogólnie...w-f nie jest moją ulubioną lekcją, ani najgorszą. Nie wzbudza we mnie żadnych emocji, jest i niech sobie będzie. Mimo, że jest to strata czasu.
Dziękuję, amen.