Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Bellatriks - początki śmierciożerstwa 1. i 2.

Dodane przez Rewolucja dnia 30-12-2008 14:14
#1

Po długich zastanowieniach, nieprzespanych nocach, publikuję część mojego opowiadanie, które już dawno zawitało na mym blogu. Nie uważam tego za mistrzostwo, czy szczyt mych możliwości pisarskich, ale chciałabym abyście ocenili choć kawałek mojego pseudo-talentu.
Aha. I żeby nie było wątpliwości: czytałam już książki i opowiadania, które zaczynają się od dialogów, a więc nie bić za to, nie wyzywać. ^^^
Rozdział 1.
Te Panny.

- Cyziu! Cyziu!

- Co znowu? - zapytała niechętnie blondynka.

Miała bardzo jasną cerę, duże niebieskie oczy i delikatne, blade dłonie. Siedziała na łóżku w pokoju swojej siostry i czytała jej podręcznik do obrony przed czarną magią. Przed chwilą posprzeczały się oto, co mówił, a czego nie mówił Lucjusz Malfoy, do którego Narcyza zapałała skrytą namiętnością.

- Spójrz! - Czarnulka wskazała na pustą ulicę za oknem.

- Przecież tam nic nie ma. - Blondynka z powrotem opuściła wzrok na tekst. - To kompletne..

- Popatrz tam! - Bellatriks złapała siostrę za łokieć i pociągnęła w kierunku okna. - Tam, za tamtym drzewem! - Narcyza zdawała się niczego nie dostrzegać, gdy próbowała uwolnić się z uścisku siostry. W końcu poddała się, bo Bella była zbyt silna. Jeszcze raz spojrzała w głąb uliczki. I rzeczywiście, w chwilę później, zza drzewa, na które wskazywała brunetka, wyłoniło się dwóch mężczyzn.

- To przecież tylko Lestrange'owie. Czego oni mogą chcieć? - rzekła Narcyza.

- Tylko? Pewnie on ich wysłał. - odrzekła Czarnulka i natychmiast zaczęła zbierać książki, pergaminy i złamane pióra z podłogi. - Pomóż mi! - jęknęła, bo mężczyźni coraz bardziej zbliżali się do drzwi domu.

Narcyza machnęła różdżką i wszystko - począwszy od podartego pergaminu, a skończywszy na oderwanym kołnierzyku szaty - pomknęło na swoje miejsca.

W chwilę później Bellatriks wyprosiła siostrę z pokoju i usiadła na łóżku. Usłyszała pukanie, odpowiedź jej drugiej siostry - Andromedy - i pukanie do drzwi jej sypialni. Chciała odpowiedzieć rProszę.", lecz gość wszedł bez zaproszenia. Rzucił przeciągłe spojrzenie na wnętrze pokoju, aż w końcu spojrzał na Pannę Black.

- Witaj Bellatriks. Miło cię znów widzieć. - Powiedział przybysz. - Wejdź, Rabastanie. - Dodał.

- Witam, Rudolfusie. Czemu zawdzięczam tę wizytę? - uśmiechnęła się drwiąco.

- Mój pan mnie do was wysłał. - Odrzekł. - Mnie i mojego brata, Rabastana. Ale wy chyba już się znacie, co? - spojrzał to na jedno, to na drugie.

- Tak. Byliśmy razem w szkole - powiedziała Bella. Rabastan nadal milczał.

Miał ciemne włosy z dziwnym, rudawym połyskiem. Był szczupły, wysoki, ale sprawiał wrażenie człowieka silnego, zwinnego i bystrego.

Bellatriks długo na niego patrzyła, a później, jakby dopiero zdała sobie z tego sprawę, odwróciła wzrok do starszego brata.

- Więc po co przybyliście? - zapytała ponownie.

- Wejdź, Narcyzo - rzekł i machnięciem różdżki otworzył drzwi, za którymi kryła się Narcyza. - Jak już mówiłem, przysłał nas nasz pan. Chcieliśmy się dowiedzieć - mówił nie zwracając uwagi na pytające spojrzenie sióstr - co sądzicie o czystości krwi i szlamach. Przepraszam. O mugolakach. - Dodał z kpiącym uśmiechem.

- Czystość krwi to sprawa priorytetowa! Jest nas coraz mniej, nas prawdziwych czarodziejów! Rudolfusie, pytasz mnie co o tym sadzę, kiedy ja przeżywam ataki apopleksji, gdy pomyślę, że moja własna siostra, ze szlachetnej linii Blacków, jest w ciąży z tym szlamą, Tonksem.

- Andromeda?! - Narcyza zerwała się na nogi.

- A mamy jeszcze inną siostrę? - odrzekła Bellatriks.

- Dość. - Powiedział Rudolfus, bo Cyzia już otwierała usta, żeby odgryźć się siostrze. - Mamy pewne sprawy do załatwienia. Musicie iść ze mną. Macie prawo teleportacji? - dodał.

- Ja je posiadam, ale Bellatriks jeszcze nie mogła zdawać. - Wyjaśniła Narcyza.

- Dobrze. - Powiedział sztywno Rudolfus. - Zabiorę cię ze sobą.

I wyszedł z pokoju zostawiając w nim zdziwioną Narcyzę, podnieconą Bellatriks i znudzonego Rabastana.

Po chwili i oni wyszli z pokoju. Narcyza trochę się ociągała, bo poprawiała swój nieskazitelny wygląd w lustrze nad biurkiem siostry. Wpięła kwiat we włosy i ruszyła za siostrą do przedpokoju. Przy drzwiach zastali Andromedę, która patrzyła ze zdziwieniem na przybyszów, którzy zabierali gdzieś jej siostry, ale nie odezwała się ani słowem.

Kiedy wyszli na pustą uliczkę, powiało chłodem. Bellatriks, która nie wzięła płaszcza trzęsła się z zimna. Rabastan zaproponował jej swoją pelerynę, a ona wzięła ją z chłodnym uśmiechem i poczuła jak po jej ciele rozchodzi się rozkoszne ciepło. Nagle poczuła zapach nowego pergaminu i atramentu. To dziwne - pomyślała, ale nic nie powiedziała.

Szli, aż znaleźli się za drzewem, zza którego nie wiedzieć jak, wyszli wcześniej Rabastan i Rudolfus.

- Złap mnie za rękę. - Rzucił krótko Rudolfus do Belli. - Wszyscy się deportujemy na trzy - rozejrzał się nerwowo czy aby jakiś mugol nie patrzy, ale uliczka była całkiem pusta, jeśli nie liczyć burego kota z ciemnymi obwódkami wokół oczu. Wydał się im dziwnie znany. - Raz.. dwa... trzy.

ps: nie bić, nie wyzywać, za wszystkie błędy interpunkcyjne i/lub ortograficzne.

I jeszcze jedno: mam nadzieję, że wybaczycie niezgodności z książką, bo to w końcu FF. ^^^

Edytowane przez Alae dnia 21-02-2009 19:38