Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] To niedorzeczność, czyli Severus i Zaświaty. (4/6)

Dodane przez Malaga dnia 30-12-2008 13:13
#22

Tia. No cóż, boję się to wstawiać, ale kij ;D
Jak wiadomo, Sev opuścił teraz Dział Przydziału. James i Syriusz znikają, więc nie będzie już tak śmiesznie. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie ; ) Ale nie martwcie się. Wrócą, i to niedługo ^^

CZĘŚĆ CZWARTA Severus i Przewodnik.


Spodziewał się, że kiedy wystawi nogę w ciemność, będzie tam tylko pustka, straci równowagę, spadnie i zabije się. (To niedorzeczność. Przecież i tak już jesteś martwy - powiedział do siebie.) Ale nie, Severus poczuł pod stopą podłoże. Zrobił jeszcze dwa kroki, a drzwi za nim zamknęły się automatycznie i znowu zapadła ciemność. Czekał cierpliwie, aż znowu przemówi jakiś tajemniczy głos i znowu zrobi się jasno, ale nic się nie działo.
Czekał i czekał, i czekał... Snape poczuł, że bolą go nogi. Postanowił zbadać teren. Podszedł uważnie kilka kroków do przodu i... zrobiło się jasno.
Stał przed bramą. Była to masywna, olbrzymia brama z cegieł, a wrota przez nią prowadzące zrobione były najwyraźniej z mosiądzu. Na górze bramy napisane było złotymi literami: Brama.
- Odkrywcze - mruknął Severus do siebie.
Spojrzał na boki. Brama umocowana była do ceglastego muru. Nie było trawy, były chmurki - zupełnie jak w bajkach dla mugolskich dzieci. Severus pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Ekhem - usłyszał jakiś damski, poirytowany głos. Snape rozejrzał się w poszukiwaniu jego właścicielki. Dopiero po chwili ujrzał jakąś młodą dziewczynę z krótkimi, brązowymi włosami, stojącą koło bramy. Severus mógłby przysiąc, że pojawiła się znikąd. - Witam - mruknęła dziewczyna, przywołując Mistrza Eliksirów gestem do siebie. - Bilet poproszę.
Severus zamrugał. Nikt nie dał mu biletu.
- Ależ owszem, ma pan bilet.
- Nikt mi go nie dawał.
- Głupota się szerzy - mruknęła jeszcze bardziej poirytowana dziewczyna, kręcąc głową. - Pana teczka. TAM jest bilet. Proszę mi go dać.
Snape, także lekko poirytowany zachowaniem dziewczyny, sięgnął po teczkę i otworzył ją. Znalazł bilet. Był to kawałek pergaminu, na którym dużymi literami napisane było: Bilet. To niedorzeczność, pomyślał Snape.
- Czy to są Zaświaty dla kretynów? - warknął Severus, podając kobiecie bilet.
- Najwyraźniej, skoro pan tu jest - mruknęła dziewczyna, wsuwając bilet do szparki w jakimś dużym, złotym pudełku, na którym napisane było czarnymi literami: Bilet wsuwać tutaj. Pudełko wessało papierek do środka, a z drugiej szparki wysunął się kolejny zwitek pergaminu (Severus nie zdziwiłby się, jakby napisane na nim było: Zwitek). Dziewczyna podniosła go na wysokość oczu i przeczytała. - No, no, no... - mruczała pod nosem. - Musi być pan ważną osobistością... Albo wyjątkowym przestępcą. Sala numer Trzynaście - Kobieta oderwała kawałek biletu, podała resztę Severusowi i otworzyła bramę. Ten ruszył żwawym krokiem do przodu, mijając dziewczynę i mając nadzieję, że już nigdy więcej jej nie spotka.

Za bramą czekały go drzwi. Tak, drzwi, drzwi nie przymocowane do żadnej ściany, wiszące na chmurce, masywne, drewniane, ze złotymi numerkami. A było ich z dwieście - wszystkie takie same, różniące się tylko cyferką. Przed niektórymi drzwiami stało kilkoro ludzi, czekając w kolejce, z innych wychodzili czarodzieje sami i szczęśliwi, albo w towarzystwie osób ubranych w coś, co przypominało czarną skórę.
Severus przebiegł wzrokiem po numerkach. Stał koło drzwi z numerem Jeden, na prawo był, nie wiedzieć, czemu, numer Osiemdziesiąt Dwa, a na lewo - Piętnaście. Obok Piętnastki było Cztery, dalej Sześćdziesiąt, a obok - Sto Dwadzieścia Jeden. Rozejrzał się. I jak tu, do cholery, znaleźć swój numerek?
Odwrócił się, postanawiając, że zapyta się owej dziewczyny. Ale - no, cóż, nie zdziwiło go to już wcale - brama zniknęła i w jej miejscu były tylko chmurki. Severus skrzywił się. Cholerne Zaświaty!
Zapytam się kogoś, postanowił. Rozejrzał się wokoło. Tylko kogo? Ze względu na poprzednie doświadczenia, postanowił szukać kogoś, kto będzie miał na piersi plakietkę z napisem: Jeżeli nie możesz znaleźć swojego numerku, zapytaj mnie, albo coś w tym stylu. Nagle poczuł, że ktoś dotyka jego ramienia.
Był to "puszysty" jegomość ubrany w biały garnitur. Miał ciemne włosy i okulary o szkłach grubości denek od butelek. Na jego ustach widniał szeroki, szczery uśmiech.
- Witam. Będę pańskim Przewodnikiem - przedstawił się. - Richard Thompson, były prawnik.
Facet ochoczo uścisnął dłoń Severusa, który jednak wykrzywił wargi w charakterystyczny dla siebie sposób. Spojrzał na plakietkę na piersi przewodnika, na której napisane było: R. Thompson, Przewodnik, były prawnik. Snape przeniósł z powrotem wzrok na pana Thompsona.
- Widzę, że mamy tu ciężki przypadek - mruknął prawnik, przyglądając się Severusowi uważnie. - Ach, no tak... To numer dwadzieścia dwa miliony osiemset trzydzieści pięć B?
Snape uniósł wysoko brwi. Nie miał pojęcia, czy to był jego numer, czy nie, i w tej chwili niewiele go to obchodziło. Poczuł psychiczną przewagę nad puszystym jegomościem, więc milczał dalej, krzywiąc się tylko.
- No, to idziemy. Numer trzynaście, numer trzynaście... Gdzie to było? Ach, no tak. Straszny bałagan tu panuje - mruczał pod nosem grubasek, kierując się w prawo. - Mogliby wreszcie uporządkować te drzwi... Ale nie, oni wolą się zajmować ważniejszymi sprawami, na przykład dbaniem o swój własny tyłek...
Jegomość westchnął głęboko, po czym kontynuował:
- A pan, jak pan tutaj trafił? Mam na myśli - jak pan zginął? Ach, no tak... Proszę nie odpowiadać. Przecież wszystko jest w aktach! Ach, ta skleroza! - Grubasek zaśmiał się, a jego dwa podbródki zatrzęsły się. - To chyba gdzieś tutaj... Tak. Proszę bardzo, oto sala numer Trzynaście.
Zapukał.



Ekhem. Zapraszam do czytania i komentowania ; ]

PS: Poprawione, Peeps. ; )

Edytowane przez Malaga dnia 30-12-2008 13:48